„Dzwoniący do męża Rafał, okazał się być Moniką. Gdy odebrałam, kochanka wygadała się o ich romansie”

kobieta zdradzana przez męża fot. iStock, PeopleImages
„Mąż, pakując walizkę, wykrzyczał mi, że z kochanką jest ekscytująco, ona go rozumie, rozwija się i jest ambitna. Nie to co ja! Te słowa były jak cios w samo serce. Mamy dwoje dzieci, a ja poświęciłam dla niego karierę. Potwornie mnie zranił. Wybaczyłam i próbowałam odbudować małżeństwo dla dzieci. Nie udało się”.
/ 20.06.2023 20:15
kobieta zdradzana przez męża fot. iStock, PeopleImages

Ostatnio czytałam, że po rozwodzie pary organizują przyjęcie, żeby świętować zakończenie małżeństwa, a zaproszeni goście dają im prezenty na nową drogę życia. Coś jak wesele, tylko w nieco innej konfiguracji. No cóż, tak może jest wśród gwiazd Hollywood, które po usłyszeniu orzeczenia otwierają najlepszego szampana i umawiają się na randkę. U mnie wygląda to trochę inaczej i w ogóle nie wyobrażam sobie, żebym mogła z własnej woli chcieć świętować coś z moim byłym już mężem po tym, co mi zrobił.

Zobacz, jak ona wygląda

– Dlaczego Cię zdradziłem? Ty jeszcze pytasz? Śmieszna jesteś, wiesz. Nie na to się pisałem. Zrobiłaś się nudna, wszystko musisz mieć zaplanowane, tylko wciąż nowe obowiązki i żadnej spontaniczności – słowa Kamila wciąż rozbrzmiewają mi w głowie.

– Tobie za to spontaniczności nie brakuje. Zwłaszcza, gdy jeździłeś gdzieś po hotelach z tą całą Moniką – odkrzyknęłam zraniona do głębi.

– A dziwisz się? Zobacz jak ona wygląda. Aż chce się przy niej być – dodał ze złością.

Tak mniej więcej przebiegały nasze ostatnie rozmowy, które do niczego nie prowadziły. W ostatnim czasie potrafiliśmy na siebie jedynie krzyczeć i ranić się wzajemnie.

Bartek – nasz syn lat 16 – tylko wzruszał ramionami i wychodził do znajomych. Jak już był w domu, to najczęściej zamykał się w swoim pokoju ze słuchawkami na uszach. Gorzej Iwonka. Nasza zaledwie 7-letnia córeczka strasznie przeżywała kłótnie rodziców.

– Mamusiu, dlaczego tata wczoraj tak krzyczał? Ja nie chcę, żebyście się kłócili. Kiedy znowu będzie tak, jak dawniej? Chcę żebyśmy razem układali puzzle na dywanie i chodzili na lody, i do zoo, i śmiali się – nieco naiwne słowa dziecka stanowiły prawdziwy cios w moje serce.

Wtedy doskonale już wiedziałam, że naszego małżeństwa nie da się odbudować. Chociaż wcześniej postanowiłam, że wybaczę Kamilowi romans i postaramy się żyć jak dotychczas. Dla dobra dzieci.

Szalona studencka miłość

Z Kamilem poznaliśmy się na studiach, wylądowaliśmy na jednym roku architektury krajobrazu. Byliśmy młodzi, pełni pasji i ideałów. Oboje nie pochodziliśmy z jakichś wyjątkowo bogatych rodzin, ale nasi rodzice zadbali o środki na wykształcenie dzieci. Ja wynajmowałam kawalerkę z koleżanką, Kamil mieszkał w mieszkaniu po babci. Nie musieliśmy dorabiać. Mieliśmy się skupić wyłącznie na nauce.

A jak to na studiach bywa, najwięcej nauki jest podczas sesji. Poza nią można nieco sobie odpuścić i dobrze się bawić. I my właśnie tak robiliśmy. To był chyba najbardziej szalony czas w moim życiu. Wspólne wyjścia ze znajomymi do ulubionych klubów, wypady na koncerty, weekendowe wyjazdy w góry, randki w kinie czy restauracji, romantyczne spacery do białego rana. Nasz związek kwitł, a konieczność dorabiania czy przemęczenie po pracy nie utrudniało nam organizowania kolejnych atrakcji.

– Jeszcze tylko 3 lata, skończymy studia i założymy biuro projektowe. Zobaczysz wszyscy celebryci będą ustawiać się do nas w kolejce, abyś stworzyła im bajkowy ogród – nieco naiwnie powtarzał mi Kamil.

– Pewnie, staniemy się najbardziej znaną firmą  w Warszawie. Jesteśmy młodzi, pełni energii, mamy talent – odpowiadałam, wtulając się w ramiona mojego chłopaka.

Rzeczywistość okazała się jednak nieco inna niż nasze plany. W połowie trzeciego roku odkryłam, że jestem w ciąży.

– Ewa, czy to jednak nie za wcześnie? Miałaś uczyć się, skończyć studia, znaleźć jakąś dobrą pracę, a dopiero potem planować rodzinę  – mama nie była zbyt zadowolona z takiego obrotu sprawy.

– Przecież skończę studia. W tym roku pozdaję jeszcze egzaminy, a w przyszłym najwyżej wezmę rok dziekańskiego. Później dziecko pójdzie do żłobka, a ja wrócę na uczelnię  – byłam pewna, że ze wszystkim sobie poradzę.

– Zobaczymy córuś. Bardzo bym chciała, żeby ci się udało. Ale wiesz, że z tatą teraz nie bardzo mamy jak ci pomóc. Mnie zostało kilka lat do emerytury, nie mogę zrezygnować z pracy, bo gdzie później kobieta w moim wieku znajdzie zatrudnienie? – mama była bardziej sceptyczna ode mnie.

Trzeci rok udało mi się jeszcze zaliczyć. Wprawdzie oceny w moim indeksie były dużo gorsze niż wcześniej, ale jakie to tak naprawdę ma znaczenie. No, może tylko tyle, że w przyszłym roku nie dostanę stypendium naukowego.

"Szkoda, że wywinęłaś mi taki numer"

W wakacje wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy w kawalerce Kamila. Na początku była sielanka. Szybko jednak okazało się, że moja ciąża jest zagrożona i na ponad 2 miesiące wylądowałam w szpitalu. Mój chłopak chyba był nieco rozczarowany tą nową rzeczywistością.

– Kaśka z Bartkiem planują zwiedzać Europę autostopem. Super przygoda, co? Też mi się taka marzy. Szkoda, że wywinęłaś mi taki numer – powiedział mi kiedyś podczas odwiedzin, czym mnie strasznie zirytował.

– Co ja ci wywinęłam? Co ty do mnie w ogóle gadasz? – syknęłam, a koleżanka leżąca na tej samej sali rzuciła mi ciekawskie spojrzenie.

– Przepraszam kotek, nie to miałem na myśli. My już niedługo będziemy rodziną. Takie podróże są dla dzieciaków, a nie poważnych ludzi. My kiedyś zorganizujemy coś równie super z dzieckiem – powiedział, ale czułam, że jest zupełnie nieszczery.

Jeszcze gorzej było po powrocie do domu. Bartek był strasznie niespokojnym dzieckiem, wciąż tylko płakał, a ja nie wiedziałam, co mu jest. A może to ja byłam jeszcze zbyt młoda, niecierpliwa i nie dorosłam do roli mamy?

Na 2 tygodnie przyjechała do mnie mama, żeby pomóc mi w opiece nad maluszkiem. Również teściowa stanęła na wysokości zadania i przywiozła niemal całą wyprawkę. Mama szybko jednak musiała wrócić do siebie.

– Wiesz, że mi się kończy urlop. Naprawdę nie mam jak ci więcej pomóc i strasznie tego żałuję  – widać było, że chciałaby zostać dłużej, ale szara rzeczywistość nie pozwoliła jej kierować się głosem serca.

Wtedy jeszcze byliśmy sobie bliscy i szczęśliwi

Zostałam sama z synkiem. Wzięłam urlop dziekański z silnym postanowieniem, że za rok wracam na studia. Niestety nie udało się. Nie dostaliśmy miejsca w państwowym żłobku, a na prywatny zwyczajnie nie było nas stać. W tym czasie tata się rozchorował na serce i zmarł, a mama została sama z niewielką pensją bibliotekarki.

Kamil zaczął dorabiać wieczorami w restauracji, ale nawet z pieniędzmi, które dostawał od rodziców, było nam ciężko. Gdy tylko znalazło się miejsce w żłobku, postanowiłam, że to ja pójdę na razie do pracy, a mój mąż niech skończy dzienne studia. Znalazłam zatrudnienie w drukarni. Pakowałam książki i gazety  w paczki codziennie od 6 rano do 14.

W tym czasie Kamil skończył studia i udało mi się zaczepić w dużej firmie deweloperskiej, w dziale zajmującym się zagospodarowaniem przestrzeni na nowo budowanych osiedlach. Na początek nie zarabiał jakichś kokosów, ale razem z moją pensją nam wystarczało. O założeniu własnego biura projektowego na razie nie mogło być jednak mowy.

– Pamiętasz, jak marzyliśmy o projektowaniu ogrodów dla gwiazd? – czasami wspólnie śmialiśmy się wieczorami.

– Ale przecież jeszcze mamy czas, żeby otworzyć coś swojego i pracować na własny rachunek – odpowiadał mój mąż. – A ty będziesz na pewno pierwszym pracownikiem mojej firmy, zobaczysz jeszcze podbijemy rynek – był pewny swego.

Myślę, że wtedy jeszcze byliśmy sobie bliscy i szczęśliwi, bo łączyły nas wspólne plany. Mieliśmy nadzieję, że uda się nam spełnić młodzieńcze marzenia.

Mijały kolejne lata. Kamil dostał najpierw jeden awans, potem kolejny. Wiązało się to z dość dużymi podwyżkami. Gdy został zastępcą kierownika swojego działu, zdecydowaliśmy się wziąć kredyt i zamienić mieszkanie na większe. Ja w tym czasie skończyłam zaocznie studium administracyjne i znalazłam pracę w przychodni jako sekretarka medyczna.

– Wiesz, może to nie jest to, co kiedyś chciałam robić, ale mam pewną pracę na 3/4 etatu i czas dla Bartka, który teraz bardzo potrzebuje domowego ciepła – przekonywałam mamę, która podczas jakichś odwiedzin spytała mnie, czy nie chcę wrócić na studia.

– Ale ty marzyłaś o architekturze krajobrazu. Może nie ma sensu porzucać jeszcze tych marzeń. Twój mąż nie zrezygnował z planów. Pracuje w swoim zawodzie i rozwija się – nie wiem, czemu była taka nieustępliwa.

– Oj mamuś, jest przecież dobrze  – odpowiedziałam i poszłam do kuchni zalać kawę i ukroić nam ciasta.

Później okazało się, że jestem w kolejnej ciąży. Po urodzeniu Iwonki znowu miałam przerwę w pracy. Kamil już wtedy naprawdę dobrze zarabiał, dlatego wzięłam bezpłatny urlop wychowawczy i na kilka lat zajęłam się domem.

Wydawało mi się, że jesteśmy zgodną, szczęśliwą rodziną. Dzieci zdrowo rosły, w weekendy często planowaliśmy wspólne wycieczki, wieczory spędzaliśmy razem.

"Rafał" w telefonie męża okazał się Moniką

Z czasem jednak Kamil coraz później wracał z pracy. Nawet jak był w domu, to jakoś się od nas oddalał. Był zamyślony, nieobecny. Dużo czasu spędzał przed komputerem, a z telefonem niemal się nie rozstawał. Zniknęła gdzieś nasza wcześniejsza bliskość. Męża irytowała nawet córeczka, która dotychczas była jego małą księżniczką.

Czy podejrzewałam, że może kogoś mieć? Zupełnie nie. W ogóle nie przyszło mi to do głowy. Nawet, gdy wyjeżdżał na weekendy i przekonywał, że to kolejna konferencja, szkolenie lub rozmowa z inwestorem, dla którego będzie projektował jakiś zielony skwer czy plac zabaw przed nowobudowanym blokiem.

Jak się dowiedziałam o Monice? Przez przypadek. Kiedyś Kamil wyszedł wieczorem na chwilę do sklepu i nieopatrznie zostawił telefon na szafce w przedpokoju. Wcale nie miałam zamiaru go odbierać. Ale dzwonił chyba z 10 razy pod rząd i przestraszyłam się, że może coś się stało.

Na wyświetlaczu zobaczyłam napis Rafał i przycisnęłam odbierz. Nie zdążyłam w ogóle nic powiedzieć, gdy usłyszałam:

– Kochanie, czemu nie odbierasz. Dzwonię i dzwonię, a ty nic. Tęsknię za tobą. Widziałeś już SMS-a, którego ci napisałam? Halo? Halo? Jesteś tam?

Ze słuchawki wydobywał się niski kobiecy głos, ale ja przestałam go już słyszeć. Przycisnęłam po prostu rozłącz, usiadłam na podłodze i weszłam w zapisane wiadomości. W pamięci znalazłam mnóstwo SMS-ów i zdjęcia. Kamil z jakąś wysoką blondynką wtuloną w niego na Rynku w Krakowie. Ta sama para z kieliszkami szampana w jakiejś restauracji. Blondynka w różowym bikini na basenie i podpis pod wiadomością:

– Już nie mogę doczekać się, kiedy je ze mnie ściągniesz.

Bartka nie było w domu, a Iwonka akurat coś malowała w swoim pokoju. Ja siedziałam w kącie przedpokoju i nie potrafiłam wstać.

I właśnie tak zastał mnie Kamil, który wrócił z tego sklepu.

– Nie widziałaś mojego tele...  – urwał w pół słowa, gdy zobaczył mnie siedzącą na podłodze z jego smartfonem w ręce.

– To nie tak, jak myślisz – te banalne słowa w jego ustach zabrzmiały naprawdę nie na miejscu.

– A jak? Wytłumaczysz mi? Co ja myślę? Powiedz – cichy głos ledwie wydobywał się z mojego zaschniętego gardła.

– Monika nic dla mnie nie znaczy. To tylko jakaś głupia przygoda. Pojechaliśmy kiedyś w podróż służbową i stało się. Ale kocham tylko ciebie i dzieci. Uwierz mi skarbie, proszę  – w tej chwili wstałam, odwróciłam się i tak jak stałam wyszłam z mieszkania.

Próbowaliśmy posklejać nasze małżeństwo

Czy wtedy złożyłam pozew o rozwód? Nie. Wybaczyłam Kamilowi, który prosił, błagał i zaklinał mnie, że nie możemy się rozstać dla dobra naszych dzieci.Jednak nie udało się nam już odbudować bliskości. Ja cały czas podejrzewałam mojego męża, a on szybko stracił cierpliwość. Okazało się, że jednak to z Moniką, to na poważnie. Ona wcale nie chciała odpuścić związku, a my zaczęliśmy się coraz częściej kłócić.

– Z nią jest ekscytująco. Do tego mnie rozumie. Zna specyfikę mojej branży, robi studia podyplomowe, chce awansować. A ty co? Zasiedziałaś się w tej swojej przychodni i stałaś się zupełnie nieambitna  – wykrzyczał mi, pakując walizkę.

– Przypomnij sobie, kto pracował, żebyś ty mógł skończyć dzienne studia. A może to ty mogłeś zostać w domu z dzieckiem, a ja bym sobie robiła karierę. W końcu mam większy talent od ciebie. Wszyscy profesorzy na uczelni to mówili – nie byłam mu dłużna.

Po wyprowadzce męża zupełnie się zdołowałam. Jednak nie byłam sama. Mama, która już przeszła na emeryturę, przyjechała i pomogła mi przetrwać najgorszy okres. Także ten, gdy adwokat Kamila wyciągał jakieś bezsensowne argumenty, które miały przekonać sąd, że rozpad małżeństwa jest moją winą.

Pani sędzia okazała się mądra. Rozwód został orzeczony z winy Kamila, a ja mogłam ubiegać się o alimenty na siebie. Jednak tego nie zrobiłam.

– Ty zawsze Ewuniu byłaś zbyt honorowa. Dodatkowe pieniądze byłyby rekompensatą za to, co on ci zrobił – mama była o wiele bardziej surowa w stosunku do mojego byłego męża niż ja.

– Niech płaci tylko na dzieci. Ja nic od niego nie chcę  – powiedziałam.

Niczego nie żałuję

Przeszłam na cały etat, dzieci są już duże i jakoś sobie radzimy. Ostatnio kuzynka Kamila zadzwoniła do mnie, że rozstał się z Moniką. Ponoć zupełnie nie mogli się na co dzień dogadać, gdy okazało się, że związek to nie tylko weekendy za miastem, podróże i służbowe imprezy suto zakrapiane alkoholem. Ale mnie to już nie obchodzi.

Przebolałam rozpad naszego małżeństwa i niczego nie żałuję. Mam moje kochane dzieci i to jest na razie najważniejsze.

Czytaj także:
„Królewnę z miasta zamieniłem na niewiastę ze wsi. Nie żałuję decyzji. Wolę być brudny od błota, ale szczęśliwy”
„Porzuciłam swojego męża i córkę dla luksusowego życia wśród bogaczy. Szybko poczułam, że to w ogóle nie jest mój świat”
„Porwałem szantażowaną przez matkę pannę młodą. Kocham Marzenę i nie pozwolę by zmarnowała sobie życie”

Redakcja poleca

REKLAMA