„Dziecko miało uratować nasz związek. Mąż zamiast zapachu niemowlaka wolał jednak wyperfumowane ciało kochanki”

smutna kobieta z dzieckiem fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Zostałam kompletnie sama ze wszystkim. Zrezygnowałam z poprzedniej pracy, więc teraz mam mniejsze zarobki. Nikt nie wyciągnął do mnie pomocnej dłoni. Teściowa się wypięła, a moja mama też ma wymówkę, żeby nie pomagać”.
/ 14.01.2025 20:00
smutna kobieta z dzieckiem fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Teraz już wiem, że powinnam była nie słuchać żadnych porad – ani od teściowej, ani od mamy, ani tym bardziej od koleżanek i kuzynek...

Wszystko się ułoży, jak pojawi się dziecko – powtarzały. – Kiedy zostaniesz mamą, on się opamięta i przestanie latać na boki. Będzie miał cel w życiu i prawdziwą rodzinę.

– Jak mu pokażesz pierwsze USG, będzie w szoku ze szczęścia – zapewniała teściowa.

Namawiały mnie na dziecko

Naiwnie w to uwierzyłam. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ona słabo orientuje się w potrzebach swojego dziecka. W końcu ich więź nie była szczególnie bliska, więc jak właściwie miałaby rozumieć prawdziwe pragnienia swojego chłopca?

Teraz wiem, że mama też nie mówiła mi prawdy. Marzyła o byciu babcią ponad wszystko. W nocy nie śniła o niczym innym. Co chwilę wspominała, jak wspaniale byłoby bawić się z maluchami. Przy każdej okazji dopytywała, czy czasem nie spodziewam się dziecka. Bez przerwy opowiadała mi o koleżankach, które po przyjściu na świat maleństwa poczuły się znowu jak nastolatki. Według niej dzięki wnukom ich życie nabrało nowych barw i przestały czuć się samotne.

Czy to będzie twoje dziecko, czy może jednak moje? – denerwowałam się coraz bardziej. – Bo kompletnie się w tym wszystkim gubię.

– Przecież wiesz, że będzie należeć do ciebie, kochanie. Ale musisz zrozumieć, że nie zawsze będę miała tyle sił i wigoru – wyjaśniała. – Warto skorzystać z mojej pomocy teraz, kiedy jeszcze jestem w stanie ci pomagać.

Cała ta ich gadanina pewnie przeszłaby bez echa, gdyby nie to, że Jarek stracił dla kogoś głowę. Po czterech latach wspólnego, wydawałoby się szczęśliwego małżeństwa, mój mąż zakochał się w innej kobiecie. Spakował walizki i wyprowadził się z naszego wspólnego domu, mówiąc, że chce się ze mną rozwieść.

Nasze życie było kiedyś bajeczne

Niezależnie od tego, która z mam akurat pomagała, zawsze mieliśmy ugotowany obiad i pełno jedzenia w lodówce. Po powrocie z urlopu zastawaliśmy mieszkanie lśniące czystością, a do tego często czekały na nas różne miłe prezenty – począwszy od świeżo wypranej pościeli, przez nowe garnuszki, aż po ciepłe koce.

Dawniej miałam czas na treningi, plotki z przyjaciółkami i wspinaczkę. Razem z Jarkiem odwiedzaliśmy nasz ukochany pub co tydzień, a w soboty i niedziele szaleliśmy w lokalnych klubach i knajpkach. Mieliśmy młodość, zapał i wielką ochotę na zabawę, zawieranie nowych znajomości i podróże. Żadne z nas nie marzyło wtedy o przewijaniu i całodobowym zajmowaniu się dzieckiem.

Harowaliśmy w korporacji. A wiadomo, że tam nie ma miejsca na obijanie się. Często wracaliśmy do mieszkania totalnie wypaleni, ledwo żywi. Nawet na seks nie mieliśmy ochoty, po prostu padaliśmy na łóżko. Musieliśmy jakoś resetować głowy i wracać do normalności. Dobry alkohol, szybki seks, trening na siłowni albo film – to nas trzymało przy zdrowych zmysłach. Raz czy dwa gadaliśmy poważnie o dziecku, ale ani ja, ani Jarek nie czuliśmy presji na zakładanie rodziny. Przynajmniej nie w tym momencie...

Mąż kogoś poznał

Nie mogłam znieść tych niekończących się rozmów ze świeżo upieczonymi mamami o ich maluchach – ciągle tylko słyszałam o tym, co dziecko zjadło, jak się wypróżniło, jakie pieluchy są najlepsze i które ząbki właśnie wyrastają. Zanim zostały matkami, te dziewczyny były super – ciekawiły się różnymi sprawami, tryskały energią i miały głowy pełne kreatywnych pomysłów. Jednak macierzyństwo kompletnie je odmieniło – jakby przystopowały, a ich życie towarzyskie i kariera zeszły na dalszy plan.

Mój mąż nawet nie próbował ukrywać, że poznał kogoś nowego. Wręcz przeciwnie – mówił o tym całkiem otwarcie.

– Co poradzę, że mi się podoba – wzruszał ramionami, gdy wypominałam mu ciągłe gadanie o niej. – Jest naprawdę wyjątkowa.

Myślisz, że zacznę być zazdrosna? – pytałam wprost.

– Daj spokój, nie przesadzaj. Jak coś między nami będzie, na pewno powiem ci jako pierwszej – odpowiadał bez skrępowania.

W końcu powiedział mi prawdę... Parę nocy spędził poza domem, nawet nie próbując się wytłumaczyć.

– Byłem gdzie byłem, co cię to obchodzi – ucinał moje pytania. – Przestań marudzić, bo to się robi męczące.

Któregoś dnia tak po prostu wypalił, że chyba powinniśmy się rozstać.

Nasza relacja się wypaliła. – powiedział wprost. – Wszystko jest takie przewidywalne: praca, melanż, czasem seks... Kto by tak chciał funkcjonować?

Byłam świadoma, kto jest kochanką mojego męża i postanowiłam się z nią spotkać. O dziwo, mama Jarka uważała to za dobry pomysł, ale moja rodzicielka była temu przeciwna.

Tylko się ośmieszysz, nic więcej – tłumaczyła mi mama. – To nie przyniesie żadnego rezultatu. Ta cwana lisica już owinęła sobie Jarka wokół palca i na pewno łatwo nie odpuści. Mam w tym doświadczenie. Pamiętasz ile razy próbowałam przemówić do rozsądku kochance ojca? 

Spotkałam się z tą kobietą

Jednak wykonałam do niej telefon i umówiłam się na spotkanie. Wydawała się spodziewać mojej wizyty, w ogóle jej to nie zaskoczyło. Mieszkała w małym jednopokojowym lokum.

– Trochę tu ciasno – powiedziała od razu. – Ale niedługo się wyprowadzam. Jarek znalazł fajną opcję.

– A czemu właśnie Jarek? – udałam, że nie rozumiem sytuacji. 

– Po prostu nazywaj mnie Inga, przestańmy z tymi formalnościami – zaśmiała się głośno. – Czemu cię to dziwi, że Jarek mi pomaga? On też przecież szuka mieszkania. Nie udawaj, że nie wiesz, jak wygląda sytuacja.

Kompletnie mnie zaskoczyła jej otwartość. Spodziewałam się jakichś wymówek albo usprawiedliwień, a ona tak wprost wyłożyła kawę na ławę. Zrozumiałam wtedy, że nie ma zamiaru się wycofać. Młody wiek i atrakcyjny wygląd były jej atutem. Z pewnością nie narzekała na brak męskich względów.

To był ryzykowny plan

Dotarłam do domu kompletnie załamana. W środku czekały dwie zdenerwowane kobiety – moja mama i teściowa.

– W takiej sytuacji trzeba sięgnąć po ostateczne rozwiązanie – stwierdziła mama Jarka, a moja przytaknęła ze zrozumieniem. Od razu zauważyłam, że wcześniej to między sobą przedyskutowały.

– No dobrze, ale co dokładnie sugerujecie?

– Odstawić antykoncepcję. Jak zajdziesz w ciążę, to cię nie zostawi. Jest przecież rozsądnym facetem. Który mężczyzna chciałby się rozwodzić z ciężarną? To bez logiki! Każdy sąd stanie po twojej stronie i uzna jego winę. A zasądzone alimenty skutecznie zniechęcą Jarka do odchodzenia.

– Ale my prawie w ogóle ze sobą nie sypiamy. W jaki sposób mam to zrealizować? – powątpiewałam w ich pomysł.

– No bez przesady, czy my na emeryturze musimy ci objaśniać, jak zaciągnąć chłopa do łóżka?

W rzeczywistości nie było to szczególnie trudne. Jarek uwielbia seks, jest bardzo zmysłowy. Wystarczy trochę alkoholu, erotyczny filmik i wszystko będzie jak dawniej. Zaplanowałam to precyzyjnie, żeby trafić na dni płodne. A żeby mieć całkowitą pewność, skusiłam go ponownie, kiedy po dwóch dniach znów się pojawił. Chętnie się zgodził. I tak zaszłam w ciążę, a potem wszystko było nie tak.

Rozwiedliśmy się

Na tym etapie, kiedy rozwód mam już za sobą i moje dziecko kończy zaraz 3 latka, często zadaję sobie pytanie o słuszność moich decyzji. Sprawa rozwodowa nie poszła po mojej myśli – chciałam udowodnić winę męża, ale on zatrudnił dobrą adwokatkę. Ta przedstawiła przed sądem zeznania różnych osób, włącznie z jego mamą, które miały pokazać, że podobno zaniedbywałam dom. Według nich, to nasze rodziny zajmowały się wszystkimi obowiązkami, podczas gdy ja byłam pochłonięta rozwijaniem własnej kariery zawodowej.

Podczas naszej rozmowy padła propozycja od byłego męża – chciał wycofać wniosek dotyczący podziału majątku pod warunkiem znalezienia wspólnego języka. Zgodziłam się na takie rozwiązanie. Co prawda świadczenia na córkę wpłaca bez opóźnień, ale jeśli chodzi o spotkania z malutką, to prawie w ogóle się nie pokazuje. Od naszego rozstania odwiedził nas może kilka razy. Teraz jest zajęty głównie swoją kochanką, która podobno chce wyjść za niego za mąż.

Zostałam kompletnie sama ze wszystkim. Zrezygnowałam z poprzedniej pracy, więc teraz mam mniejsze zarobki. Nikt nie wyciągnął do mnie pomocnej dłoni. Teściowa się wypięła, a moja mama też ma wymówkę, żeby nie pomagać. Ciągle powtarza, że ma problemy z kręgosłupem i nie może dźwigać rzeczy cięższych niż dwa kilogramy, ani się schylać. Z tego powodu „oszczędza się" i rzadko kiedy zgadza się zająć wnuczką, nawet gdy potrzebuję chwili wytchnienia albo muszę gdzieś wyjść.

Namieszałam sobie w życiu

Często zastanawiam się, czy warto było przez to wszystko przechodzić. Przecież mogłam go zostawić, stanąć na nogi i rozpocząć życie na nowo. Albo po rozwodzie spakować walizki i ruszyć w podróż, odkrywać świat, znaleźć własną drogę. Była też możliwość, żeby o nasze małżeństwo powalczyć w inny sposób.

Zamiast tego wykorzystałam moją córkę jako przynętę. Pozwoliłam innym wodzić się za nos, zamiast twardo postawić na swoim i pokazać drzwi tym, co próbowali mną sterować. Byłam łatwowierna. Mówię to sobie każdego dnia, ale kiedy spoglądam na Zuzię, wiem, że postąpiłabym tak samo.

Jest prześliczna. Niesamowite, jak bardzo jest podobna do Jarka, choć wcale mi to nie wadzi.

Jarek jest złym ojcem

Jarek kompletnie nie radzi sobie w roli ojca Przychodzi, siada, gapi się bezmyślnie i co rusz spogląda na zegarek. Można odnieść wrażenie, że wizyty u nas to dla niego istna katorga.

– Spokojnie, możesz już iść, jeśli chcesz – powiedziałam, a on przyznał, że faktycznie ma dzisiaj mnóstwo na głowie.

Zapewnił mnie, że następnym razem zostanie z nami dużo więcej czasu. Nasza Zuzia niezbyt go lubi i jest na niego trochę obrażona. Małej nie da się oszukać – widzi, że coś tu nie gra. Ja chodzę jak struna, a on sprawia wrażenie, jakby mu się nie chciało. Mamy takie mądre, kochane dziecko, a ojciec traktuje ją z rezerwą. I pomyśleć, że tego też się po nim nie spodziewałam.

Bardzo się mylą ci, którzy sądzą, że dziecko uratuje związek. W sytuacji, gdy uczucia wygasły i każde z partnerów idzie w inną stronę, pojawienie się malucha nie wypełni pustki ani nie poskłada rozpadającej się relacji. Moja mała córka jest całym moim światem i kocham ją tak mocno, że mogłoby to wystarczyć za dwoje rodziców. Mimo to czuję niepokój, że nawet tak wielkie uczucie może nie być dość. Zastanawiam się, czy kiedyś powinnam jej powiedzieć prawdę – że przyszła na świat jako próba ratunku dla naszego związku? Boję się, że gdy zacznie pytać o powody naszego rozstania, może zacząć obwiniać samą siebie...

Dorota, 37 lat

Czytaj także: „Synowe mnie nie lubią, bo ponoć traktuję je jak śmieci. Powinny mnie słuchać, bo lebiody nie znają nawet przepisu na rosół”
„Siostra lubiła wszystkimi rządzić. Gdy zaczęła krzyczeć na babcię, ta szybko jednym zdaniem postawiła ją do pionu”
„Mąż na emeryturze został pajacem w internecie. Wszyscy widzą, jak jem szlam z jarmużu, a on liczy złotówki”

Redakcja poleca

REKLAMA