„Dzieci oczekiwały, że po śmierci męża i ja z żalu położę się do grobu. Ja chcę jeszcze żyć, zakochać się i być kochaną”

Zraniona kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„Tadeusza poznałam półtora roku po śmierci męża. Świetnie się czułam w jego towarzystwie. Był taki serdeczny, wesoły… Powoli zaczęłam wierzyć, że moje życie wcale się nie skończyło wraz ze śmiercią męża, że jeszcze mogę być szczęśliwa”.
/ 13.05.2022 21:22
Zraniona kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

Dokładnie pamiętam dzień, w którym zginął mój mąż. Było wietrznie, od rana padał deszcz. Zbyszek wracał samochodem z delegacji. Ostatni raz dzwonił do mnie, gdy był sto kilometrów od domu.

– Za godzinkę, może półtorej, będę w domu! – usłyszałam w słuchawce.

– Błagam cię, zdejmij nogę z gazu. Jest ślisko, ciemno, niebezpiecznie. Nie spiesz się… – prosiłam go.

Zwykle nie dawałam mu takich rad, ale wtedy nie mogłam się powstrzymać. Jakbym czuła, że coś się stanie.

– Kochanie, spokojnie… Wrócę cały i zdrowy… Przecież zawsze wracam!

To były ostatnie słowa, jakie od niego usłyszałam. Trzy godziny później dostałam wiadomość, że nie żyje. Chwilę po naszej rozmowie zderzył się czołowo z ciężarówką.

Sądziłam, że nigdy się nie otrząsnę po tragedii

Do pogrzebu nie chciałam uwierzyć w jego śmierć. Jak to, nie żyje?! Przecież dopiero co z nim rozmawiałam. Obiecywał, że wróci. Byłam pewna, że to tylko straszny sen, że za chwilę Zbyszek stanie w drzwiach i wszystko będzie jak dawniej.

Dopiero gdy spuścili trumnę z ciałem męża do grobu, dotarło do mnie, co się stało. Z rozpaczy chciałam skoczyć za nim w czarną otchłań. Pierwsze miesiące po pogrzebie były bardzo trudne. Nie potrafiłam odnaleźć się w nowej sytuacji.

Czułam się bezradna, słaba, samotna. Bywały dni, że nie miałam ochoty zwlec się z łóżka. Nie rozumiałam, dlaczego spotkało mnie takie nieszczęście. Mieliśmy ze Zbyszkiem tyle planów!

Nasze dzieci niedawno wyprowadziły się z domu i zaczęły żyć własnym życiem. Cieszyliśmy się, że wreszcie mamy więcej czasu tylko dla siebie, że nie musimy się już o nie martwić. A tu nagle ciach! Koniec pięknych marzeń!

Na zmianę więc płakałam i przeklinałam zły los. Z czasem ból nieco osłabł, ale ciągle byłam przekonana, że zostanę sama do końca życia.. Bardzo kochałam męża i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym spojrzeć na innego mężczyznę. Moi bliscy zresztą też.

Córka, syn, szwagierka, szwagier… Nieraz powtarzali, że Zbyszek był najwspanialszym człowiekiem pod słońcem. I podziwiali mnie za to, że ciągle za nim tęsknię, płaczę, często chodzę na cmentarz. Uznali, że pozostanę mu wierna na zawsze. A ja ich nie wyprowadzałam z błędu. Zresztą wtedy nie sądziłam, że to błąd. Uważałam, że tak po prostu będzie…

Tadeusza poznałam półtora roku po śmierci męża, na ślubie bratanicy. On był wdowcem, ja wdową, więc organizator wesela uznał, że powinniśmy siedzieć obok siebie. Zaczęliśmy rozmawiać i po godzinie miałam wrażenie, że znamy się od lat.

Świetnie się czułam w jego towarzystwie. Był taki serdeczny, wesoły… Sprawił, że po raz pierwszy od pogrzebu śmiałam się, żartowałam, po raz pierwszy wyszłam na parkiet i zatańczyłam. Kiedy więc pod koniec imprezy zapytał, czy pójdę z nim za kilka dni do teatru, zgodziłam się natychmiast.

Wtedy jeszcze nie sądziłam, że połączy nas coś więcej. Myślałam, że po prostu miło spędzę czas z sympatycznym mężczyzną. I że to będzie fajny przerywnik w moim wdowim życiu.

Tadeusz chce wiedzieć, na czym stoi. Rozumiem to

Rzeczywiście na początku byliśmy tylko przyjaciółmi. Wyskakiwaliśmy razem na kawę, do kina, na spacer. Tadeusz wpadał do mnie, by pomóc mi w drobnych naprawach. Ale im lepiej go poznawałam, tym bliższy mi się stawał.

Przy nim odżyłam, zaczęłam znowu chodzić do fryzjera, manikiurzystki. Wcześniej nie myślałam o tym, by o siebie zadbać. Nie obchodziło mnie, jak wyglądam. Po domu chodziłam w byle czym, a gdy gdzieś wychodziłam, wkładałam pierwszy lepszy ciuch z szafy. Czarny lub granatowy. Teraz to się zmieniało.

Na nowo odkryłam kolory. Powoli zaczęłam wierzyć, że moje życie wcale się nie skończyło wraz ze śmiercią męża, że jeszcze mogę być szczęśliwa. Zwłaszcza że Tadeusz wyznał mi ostatnio, że jest we mnie zakochany, i marzy o tym, żebyśmy razem zamieszkali. Chętnie bym się zgodziła, ale nie mogę. Powód?

Moi bliscy nic nie wiedzą o naszym związku. Któregoś dnia chciałam zwierzyć się córce, gdy przyszła do mnie w odwiedziny. Zanim jednak wykrztusiłam, o co mi chodzi, ona zdjęła z półki album ze zdjęciami rodzinnymi i zaczęła wspominać ojca i nasze wspólne szczęśliwe chwile.

– Wiesz, mamo, jestem z ciebie bardzo dumna – powiedziała w pewnym momencie.

– Tak? A dlaczego? – zapytałam.

– Że ciągle czcisz pamięć taty, że jest dla ciebie najważniejszy. Niejedna kobieta na twoim miejscu już by szukała nowej znajomości. A ty nie.

– Czyli nie spodobałoby ci się, gdybym spotykała się z jakimś mężczyzną? – wykrztusiłam.

– A co, spotykasz się? – spojrzała na mnie jakoś tak groźnie.

– Nie, oczywiście, że nie… Twój ojciec jest nie do zastąpienia – odparłam i, by ukryć zmieszanie, szybko poszłam do kuchni, niby przynieść kolejny kawałek ciasta.

Potem, gdy córka już wyszła, to zrobiło mi się tak smutno, że aż się popłakałam. Uświadomiłam sobie, że ani ona, ani syn, ani prawdopodobnie szwagier i szwagierka nigdy nie zaakceptują Tadeusza.

Nie wiem już, co począć

Z jednej strony, nie chcę odbierać sobie prawa do szczęścia. Uważam, że nie można żyć tylko przeszłością, że czas żałoby minął, że Zbyszek na pewno chciałby, żebym na nowo ułożyła sobie życie. Ale z drugiej, boję się, że zawiodę bliskich. Oni chyba oczekują, że do końca swoich dni będę wpatrywać się w fotografię zmarłego męża i modlić się na jego grobie.

Gdybym nie poznała Tadeusza, tak by pewnie było. Ale stanął na mojej drodze i to jest naprawdę cudowne… Tyle że on coraz bardziej naciska, pyta, kiedy nasza znajomość przestanie być tajemnicą. Co mam zrobić? Nie chcę nikogo skrzywdzić…

Czytaj także:
„O tym, że mam brata, dowiedziałam się po 18 latach. Wtedy zrozumiałam, z czym zmagał się ojciec przed śmiercią”
„Zdradziłam chłopaka z przystojnym 50-latkiem. Okazało się, że jest ojcem mojego ukochanego. Obydwoje milczymy, jeszcze”
„Siostra myślała, że narzeczony ją zdradza. Rzuciła go i okłamała, że jest w ciąży z innym. To wszystko moja wina”

Redakcja poleca

REKLAMA