„Dzieci mojego partnera mnie nie słuchają i traktują jak zło konieczne. Zaczęły kłamać, bym straciła w jego oczach”

Dzieci partnera mnie nie słuchają fot. Adobe Stock
Dla jego dzieci jestem chyba jakąś wstrętną macochą z bajek. Zwykła prośba o to, by odkurzyły pokój kończy się płaczem i groźbami, że powiedzą ojcu, jak ich traktuję. Zaczynam mieć tego dość.
/ 29.04.2021 13:08
Dzieci partnera mnie nie słuchają fot. Adobe Stock

Mój partner rozwiódł się z żoną 2 lata temu, ma opiekę naprzemienną. W praktyce wygląda to tak, że dzieci przez dwa tygodnie są u niego, a kolejne dwa - u swojej matki.

Coraz częściej jednak zdarza się, że mieszkamy we czwórkę przez cały miesiąc, bo jego eks akurat tak pasuje.

Jego dzieci mnie nie tolerują

Od początku nasze relacje były kiepskie. Znałam Mariusza jeszcze kiedy był żonaty, odwiedzałam ich w domu, mieszkaliśmy wtedy po sąsiedzku. 

Z jego żoną niejedno piwo wypiłam, a to, że im nie wyszło wcale nie jest moją winą. Ale dzieci Mariusza najwyraźniej tak myślą. Im kojarzę się tylko z rozwodem rodziców i tym, że on wyprowadził się z domu.

Po rozwodzie Mariusz najpierw wynajmował mieszkanie, z czasem, kiedy zaczęliśmy poważnie myśleć o przyszłości, przeprowadził się do mnie. 

Dopóki dzieciaki nocowały w jego mieszkaniu, nie było problemu.

Mnie też jako tako tolerowały, chociaż nigdy nie mieliśmy najlepszych relacji.

Odkąd mieszkamy razem, a jego dzieci pomieszkują z nami, czuję się jak zła macocha. Cały czas jestem odsuwana na boczny tor. Ostatnio nawet w planszówki chciały grać tylko z tatą, a ze mną nie. 

Mój partner twierdzi, że trzeba dać im czas, ale to trwa już zbyt długo, a ja mam tego dość. Nawet nie zganił ich zachowania, kiedy powiedziały, że ze mną jest nudno.

Nie słuchają mnie, nawet gdy proszę, by posprzątały

Najgorzej wygląda to, gdy Mariusza nie ma, a ja jestem z nimi sama. Wtedy najczęściej siedzą w swoich telefonach i tabletach albo oglądają tv.

W ogóle nie wychodzą na osiedle, bo nie mają tutaj żadnych rówieśników. To znaczy gdyby chciały, pewnie miałyby z kim spędzać czas, ale one nawet nie próbują nawiązać żadnych znajomości.

Mam swój ulubiony serial, który leci o stałej porze. Nie ma jednak mowy o tym, żebym bez kłótni mogła przełączyć na swój kanał i spokojnie usiąść z kawą, żeby go obejrzeć. 

Zawsze muszę wysłuchać wtedy litanii wyrzutów pod swoim adresem, jaka to jestem niedobra i jak tata się dowie, że tak ich traktuję, na pewno mnie zostawi.

Te swoje groźby wcielają oczywiście w życie, w dodatku kłamiąc, że na nich krzyczę, chociaż to nieprawda.

Owszem, czasem mam ochotę wrzasnąć na te rozpieszczone bachory, ale zawsze się opanowuję.

Kłamią ojcu, że na nie krzyczę

Coraz częściej kłócimy się, chociaż wcześniej byliśmy naprawdę zgodni. Kiedy wiem, że w niedzielę Mariusza kolej na zajmowanie się tą dwójką, już wzbiera we mnie niechęć.

Zwykła prośba o to, żeby pomogły posprzątać, kończy się awanturą. Mariusz uważa, że sprzątają u matki, a tutaj są jakby w gościach, więc nie muszą... 

Przecież mieszkają z nami i tak samo brudzą, jak my dwoje.

Nie spieszy mi się, by od razu po pracy wracać do domu, ale nie mam wyjścia - Mariusz często zaczyna pracę wieczorami, więc wtedy to ja siedzę w domu.

Wolałabym robić w tym czasie milion innych rzeczy, ale jestem uziemiona. Zaczynam żałować, że związałam się z rozwodnikiem z dwójką dzieci, bo zaczyna do mnie docierać, że już nigdy nie będę miała Mariusza tylko dla siebie.

Zawsze na pierwszym miejscu będą jego dzieci.

Czytaj także:
Gdy chciałem zerwać z ukochaną, groziła samobójstwem
Traktowałam synową jak córkę, ale zmieniła się nie do poznania
Brzydziłam się jeździć do teściów. Traktowali swoje psy jak bóstwa

Redakcja poleca

REKLAMA