„Dziadek zmieniał kobiety jak rękawiczki. 70-letni pies na baby ma większe powodzenie niż ja. W moim łożu wciąż posucha”

Dziadek kobieciarz fot. Adobe Stock, alfa27
„Dziadek Jerzy zawsze prowadzał się z różnymi kobietami. Kręciły się wokół niego tabuny pań, które uwodził w sobie tylko znany sposób. W jego życiu ciągle były obecne jakieś Wandzie, Janeczki, Marysie. Aż się dziwiłem, że pamięta ich imiona i daty spotkań”.
/ 22.05.2022 07:30
Dziadek kobieciarz fot. Adobe Stock, alfa27

Dziadek Jerzy zawsze prowadzał się z różnymi kobietami. Mojej babci, jego pierwszej żony, prawie nie pamiętam. Zmarła na atak serca, gdy miałem kilka lat. Dziadek na długie lata pozostał wdowcem, lecz nigdy nie był sam.

Kręciły się wokół niego tabuny pań, które uwodził w sobie tylko znany sposób. Odwiedzałem go dość często w jego mieszkaniu. Prawie każdego ranka w drodze do pracy zachodziłem do piekarni i kiosku, kupowałem świeże pieczywo, nowe gazety i zawoziłem to dziadkowi.

– Dziadku, dokąd się dziś wybierasz? – pytałem, widząc, jak szykuje najlepszą koszulę, goli się i skrapia wodą kolońską.

– Umówiłem się na spacer z panią Marysią z Sadyby – odpowiadał.

Dziadek nieustannie gdzieś wychodził. A to do klubu seniora, a to na dansing, a to do filharmonii. W jego życiu ciągle były obecne jakieś Wandzie, Janeczki, Marysie. Aż się dziwiłem, że pamięta ich imiona i daty spotkań.

– Mógłbyś się wreszcie ustatkować, ożenić się z jedną i przestać skakać z kwiatka na kwiatek – powiedziałem mu kiedyś.

– Nawet nie wiesz, jakie to trudne. Mam wybrać jedną i zrezygnować z reszty? – roześmiał się. – Nie potrafię, przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze otacza mnie wianuszek ładnych babek, a poza tym, co tu dużo gadać, boję się – dodał.

– A czego ty się, dziadku, boisz? – spytałem zdziwiony.

– Jak wiesz, Zosia, twoja świętej pamięci babcia, była moją żoną przez 33 lata. Ciągle wymyślała niestworzone historie o tym, że ją zdradzam, była chorobliwie zazdrosna i w ogóle ciężko z nią było wytrzymać. Skąd ja mam teraz wiedzieć, na jaką cholerę w spódnicy trafię? Może fajna babka po ślubie przemieni się we wredną Babę Jagę?

– Dziadku, przecież ty zawsze byłeś niepoprawnym kobieciarzem, nic dziwnego, że babcia była zazdrosna i złościła się na ciebie – przypomniałem mu ze śmiechem.

– Daj spokój, Zosia była zwykłą histeryczką, nawet jeśli trochę na boku poflirtowałem, to tak, aby się o niczym nie dowiedziała – przyznał się, wzruszając ramionami. – A ty, zamiast mnie upominać, pomyślałbyś wreszcie o sobie.

– To znaczy? – spytałem.

– Jak spędzasz wolny czas? – odbił piłeczkę. – Oj, zapomniałem! Ty nie masz wolnego czasu! Jesteś poważnym młodym prawnikiem w sztywnym garniturze, nic tylko praca i praca, żadnego życia osobistego, pewnie już nie pamiętasz, jak przyjemnie jest być z kobietą – żartował.

– Może więc podszkoliłbyś mnie w sztuce uwodzenia i zdobywania kobiet – rzuciłem ze śmiechem. – Ty, dziadku, masz przecież duże doświadczenie i sukcesy w tej dziedzinie, a ja nie bardzo…

– Ależ mój drogi, recepta jest prosta! – usłyszałem w odpowiedzi. – Musisz pamiętać o kupowaniu różnych drobiazgów i kwiatów dla twojej pani, nawet bez okazji, no i nie zapomnij o komplementach, to bardzo ważne – tłumaczył. – Wystarczy, że przegapisz nową fryzurę czy sukienkę, i już jesteś skreślony.

– Eee tam, kobiety w moim wieku są inne, niezależne, odporne na takie romantyczne metody. Czasem nawet myślę, że na dłuższą metę facet w ogóle nie jest im potrzebny – odparłem.

– Mylisz się, to tylko taka poza – pouczył mnie dziadek. – Większość wolnych kobitek marzy o tym, aby zaopiekował się nimi silny mężczyzna, nawet jeśli mówią, że dobrze im w pojedynkę.

Klara miała burzę loków i piękny uśmiech

Jego poglądy odbiegały trochę od moich przekonań na temat współczesnych kobiet, ale cóż, każdy może mieć swoje zdanie.

W jednym musiałem mu przyznać rację. Od mojej ostatniej randki minęły lata świetlne. Zdaje się, że ten siwowłosy przystojniak miał daleko większe powodzenie niż ja, choć on skończył lat 70, a ja ledwie dobiegałem trzydziestki. Rozkochiwał w sobie kolejną kobietę, a następnie łamał jej serce, spotykając się z inną!

U mnie było odwrotnie, to ja wciąż grałem rolę tego porzucanego i zdradzanego. Znudziło mi się to wreszcie, więc odsunąłem na bok sprawy sercowe i skupiłem się na pracy. „Przynajmniej w tym jestem dobry, widać nie mam w sobie żadnych genów dziadka” – myślałem.

W głębi duszy zazdrościłem mu powodzenia u kobiet, gdyż jak większość ludzi marzyłem o prawdziwej, odwzajemnionej miłości…

Pamiętam tamtą wiosenną niedzielę, gdy pojechałem do Nałęczowa, aby przywieźć dziadka z sanatorium. Wszedłem do holu i zobaczyłem znany mi obrazek. Dziadek siedział na fotelu, a obok niego zobaczyłem kilka kobiet.

Cóż, po trzech tygodniach pobytu zdążył już znaleźć grono wielbicielek… Sypał kawałami, przygrywał na harmonijce ustnej, a te kobiety patrzyły na niego z uwielbieniem.

– Witaj, Przemku, świetnie, że jesteś! – zawołał na mój widok. – Wiesz, co się stało? Zakochałem się! – wyznał przejęty.

– To akurat nic nowego – odparłem z lekkim sarkazmem.

– Ale tym razem na poważnie! Mam zamiar się oświadczyć – dodał szeptem, a głośniej powiedział: – Wnusiu, spójrz, ta piękna dama w zielonej sukni to jest Barbara, kobieta mojego życia! Towarzyszy jej wnuczka Klara… Basiu, Klaro, oto mój jedyny wnuk, Przemysław.

Przywitałem się z kobietami, ledwie powstrzymując śmiech. Dziadek był rzeczywiście bardzo otwarty na miłość!

Mam nadzieję, że i mnie trafi strzała Amora

Później, gdy starsi państwo pakowali swoje rzeczy, żegnając się czule, mnie udało się przez chwilę porozmawiać z Klarą. Dziewczyna, obdarzona burzą czarnych loków, miała ujmujący uśmiech i od razu wpadła mi w oko.

Była początkującą dziennikarką i czułem, że mamy wiele wspólnych zainteresowań i tematów do rozmowy. Niestety, dziadek poprosił mnie, abym zaniósł jego bagaże do samochodu. W tym czasie Klara znikła mi z oczu, nie zdążyliśmy nawet wymienić się numerami telefonów.

Nie wierzyłem w poważne zamiary dziadka, przecież on zakochiwał się średnio co dwa miesiące. Jednak kiedy kilka tygodni później poprosił mnie, abym został świadkiem na jego ślubie z Barbarą, zrozumiałem, że to nie żarty. Druhną pani młodej miała być Klara. Ucieszyło mnie to, bo miałem okazję ją bliżej poznać.

Wyglądała tak ślicznie w prostej, błękitnej sukience, że podczas ślubu nie mogłem oderwać od niej wzroku…

– Czy przyszło ci kiedyś do głowy, że będziesz tańczyć na weselu swojej babci? – spytałem ją podczas przyjęcia.

– Spodziewałam się raczej, że to babcia zatańczy na moim, ale cóż, pozostało mi tylko złapać jej wiązankę ślubną, oczywiście, jeśli mi się uda – odparła ze śmiechem.

– W tym wieku to niezwykłe… Myślisz, że oni się kochają? – spytałem.

– No jasne! A ty w to nie wierzysz? – spojrzała na mnie spod wachlarza ciemnych rzęs. – Przecież widać gołym okiem, że połączyło ich uczucie. Babcia jest taka szczęśliwa, że aż trochę jej zazdroszczę – Klara westchnęła z rozmarzeniem.

– Jak to jest, że tacy dojrzali ludzie przeżywają kolejną wielką miłość w swoim życiu, a młodzi wciąż szukają i nie mogą znaleźć. To trochę niesprawiedliwe – powiedziałem nieświadomy, że właśnie wyjawiłem Klarze swoje najskrytsze marzenia.

– Może Amor się pomylił i strzelał ślepymi strzałami? A może po prostu dziadek sprytnie ustawił się na linii strzału – odparła, patrząc mi w oczy.

Zorientowałem się, że i Klara mnie polubiła…

– Jak jesteś taka mądra, to mi powiedz, gdzie ten twój Amor urządzi teraz swój poligon – żartowałem.

– Mam nadzieję, że na tej sali weselnej – odparła wesoło.

– Skoro tak, to zapraszam do walca.

– A nie boisz się, że zostaniesz ranny?

– Tym razem to może być nawet bardzo poważny postrzał – odparłem.

Czytaj także:
„Mój zegar biologiczny tyka, więc rodzice na gwałt próbują mi znaleźć męża. Przecież to wstyd mieć córkę - starą pannę”
„Przez pół roku miałem kochankę. Byłem ślepy i głupi, bo teraz żona nie chce mnie znać, a to ją kocham nad życie”
„Żona wspierała go w chorobie. Wyzdrowiał i odwdzięczył jej się rozwodem. Zaczął latać za studentkami”

Redakcja poleca

REKLAMA