„Do sanatorium wysłałam mamę, a wróciła obca kobieta. W głowie ma teraz potańcówki i flirty”

tańcząca para fot. Getty Images, Westend61
„Starałam się z nią spotkać, ale mama zawsze była zajęta. A to idzie na potańcówkę, innym razem jedzie na dwa dni na ryby... Wreszcie powiedziałam jej (przez telefon, bo nie miałam innej możliwości), że cała ta sytuacja staje się nieznośna”.
/ 19.03.2024 22:00
tańcząca para fot. Getty Images, Westend61

Wymyśliłam, że mama pojedzie do Ciechocinka. Miałam nadzieję, że spotka tam kobiety w swoim wieku, zyska nowe przyjaciółki, ale nie to, że pozna jakiegoś pijaka! Jakiegoś kuracjusza-flirciarza, który opowiada jej głupoty i ciąga po kinach... Starałam się z nią spotkać, ale mama zawsze była zajęta. A to idzie na potańcówkę, innym razem jedzie na dwa dni na ryby.

Miała tam odpocząć

Byłam naprawdę szczęśliwa, kiedy dowiedziałam się, że moja mama planuje wyjazd do Ciechocinka w lipcu. Przede wszystkim, nie jest już nastolatką i kuracja z pewnością jej się przyda. Poza tym pooddycha trochę świeżym powietrzem. To miła odmiana od naszego krakowskiego smogu. Poza tym – cóż, od kiedy tata zmarł, wyglądała, jakby straciła wszelką radość życia.

Miałam wyrzuty sumienia, że mogę ją odwiedzać tak rzadko i myślałam nawet o tym, aby się do nas przeprowadziła. Ale po rozmowie z mężem doszliśmy do wniosku, że przeniesienie starszej pani z miejsca, gdzie ma przyjaciół i swojego lekarz, to nie jest dobry pomysł.

Nikt by na tym nie zyskał. Przeciwnie. Relacje pomiędzy moją matką a nami najprawdopodobniej tylko by się pogorszyły. Dlatego, jak już wspominałam, poparłam pomysł wyjazdu do sanatorium. Nawet zgodziłam się zaopiekować kotem mojej mamy. A mówiąc oględnie, nie jestem jego fanką. To zwykły łobuz zabrany z podwórka, który nagle zaczął się zachowywać jak hrabia. Teraz zgadza się jeść jedynie drogie przysmaki! Kiedy pojechałam odebrać Hrabiego, przy okazji pomogłam mamie się spakować. I aż mnie obleciał dreszcz na widok jej walizki.

– Mamo, przecież nie wybierasz się na grzyby, a do sanatorium! – aż podniosłam ręce. – Dodatkowo w czerwcu! Czy naprawdę potrzebujesz tych kaloszy? Lepiej spakuj kilka letnich sukienek! I coś eleganckiego, na pewno organizowane są tam jakieś potańcówki.

Wręcz zmusiłam ją do wyjazdu

Odpędzała się ode mnie jak od uciążliwej muchy. Jednak nie dałam za wygraną. Kto by pomyślał, żeby jechać na kuracje do Ciechocinka jak na działkę?! Tak sobie koleżanek tam nie znajdzie! Przecież nikt nie będzie się pokazywał ze starszą panią w kaloszach?! Ostatecznie udało mi się ją namówić na przepakowanie walizki. Mimo to nieustannie narzekała, iż jedzie na kurację, a nie na imprezę. Poza tym ona w ogóle nie rozumie po co, tam właściwie jedzie?

Po przyjeździe do Ciechocinka od razu do mnie zadzwoniła. Podróż jakoś minęła, ale w pokoju ma aż trzy współlokatorki. Ciężko stwierdzić, jakie są, bo zna je zbyt krótko, ale jedna z nich mogłaby korzystać z lepszych perfum. „A jak tam Hrabia? Czy go odpowiednio karmię? Przecież ma taki delikatny żołądek!”. Nie skarżyłam się, nawet gdy kot wdarł się na mój taras na kwadrans przed przybyciem gości i z zadowoleniem zjadł pół sernika! Moja matka pewnie kazałaby mi natychmiast jechać do weterynarza czy coś...

Po tym telefonie zapadła cisza. Nie przejmowałam się tym. W końcu mama pojechała tam na zabiegi. Dopiero kiedy otrzymałam MMS-a z widokiem parku uzdrowiskowego, poczułam niepokój. Na Boga, czy te terapie są tak skuteczne, że moja mama, która do tej pory nie potrafiła wysłać zwykłego SMS–a, nagle stała się tak zaawansowana cyfrowo?! „Może i ja powinnam tam pojechać? Bo ostatnio coraz częściej mam poczucie, że nie nadążam” – pomyślałam.

Chyba świetnie się bawiła

Zadzwoniłam do niej, ale zbyła mnie, mówiąc, że wszystko jest w porządku i dobrze się bawi. Coś jeszcze? Pytała, dlaczego traktuje ją jak jakąś głupią ? A poza tym, idzie na zajęcia gimnastyczne, więc musi kończyć. Co ciekawe, nawet nie zapytała o Hrabiego i jego samopoczucie!

Było mi miło, że w pewien sposób się tam odnalazła, ale z drugiej strony, nieco się obawiałam, że jej nowe przyjaciółki okażą się jakimiś wariatkami... I całkiem serio, zastanawiałam się, czy to nie jest „pokazówka”, jak to nazywa mój syn, czyli udawane zachowanie... Może mama wymyśla takie historie, aby mnie uspokoić. Tymczasem siedzi tam sama w Ciechocinku, tęskniąc za tatą i wspominając minione lata?

Strata osoby, z którą dzieliło się długie lata, musi być naprawdę bolesna! Zwłaszcza że ojciec był prawdziwym wzorem: zawsze uprzejmy i sympatyczny, a do tego uznany specjalista, który cieszył się szacunkiem innych. Bardzo chciałam odwiedzić mamę, kiedy już wróciła do domu. Nie tylko dlatego, że jej kot zaczął mnie drażnić. Chciałam się co prawda pozbyć Hrabiego, ale też byłam bardzo ciekawa, czy dobrze się bawiła! Jednak mój syn zachorował na anginę i musiałam się nim zaopiekować, więc zadzwoniłam do mamy i obiecałam, że pojawię się tak szybko, jak to możliwe.

Mama nie wydawała się zbytnio przejęta. Powiedziała, że nie ma pośpiechu, a nawet zasugerowała, że mogłaby sama odebrać kota. Jeden z jej znajomych planował pojechać w moje rejony po sadzonki, więc pomyślała, że może uda się zgrać te dwie sprawy. I rzeczywiście, pojawiła się po dwóch dniach – pełna śmiechu, opalona.

To nie była moja matka!

– Jestem bardzo szczęśliwa, było wspaniale! – wykrzyknęła, gdy zapytałam o jej wyjazd. – Teraz nie mam czasu, porozmawiamy później, w porządku?

Dała mi szybkiego buziaka w policzek, wzięła kota pod rękę i tyle ją widziałam. Spojrzałam na zewnątrz przez okno, ale ujrzałam jedynie odjeżdżającego Opla. „Pewnie przyjechała tu z sąsiadem z parteru – przemknęło mi przez myśl – To chyba jego samochód.

Po tygodniu odwiedziłam matkę, lecz ona jedynie się skrzywiła:

– Powinnaś dać mi wcześniej znać, kochana. Idę właśnie do kina.

Byłam nieco zaskoczona. Rzeczywiście mogłam ją uprzedzić. Zdążyłyśmy napić się herbaty, kiedy niespodziewanie zamiast oczekiwanej przyjaciółki, pojawił się dosyć nieprzyjemny młodzieniec z różą. Ku mojemu zaskoczeniu, mama przedstawiła go nam jako pana Romana.

– Jeśli masz ochotę, możesz jeszcze posiedzieć – zaproponowała mi nonszalancko. – Później po prostu zostaw klucz u sąsiadki.

Podziękowałam i wyszłam razem z nimi, dowiedziawszy się przy okazji, kto jest właścicielem Opla... A ja myślałam wcześniej, że mama przyjechała z sąsiadem! Byłam wstrząśnięta. Miałam nadzieję, że spotka tam kobiety w swoim wieku, zyska nowe przyjaciółki, ale nie to, że pozna jakiegoś pijaka! Jakiegoś kuracjusza–flirciarza, który opowiada jej głupoty i ciąga po kinach...

Musiałam się z nią rozmówić

Starałam się z nią spotkać, ale mama zawsze była zajęta. A to idzie na potańcówkę, innym razem jedzie na dwa dni na ryby... Wreszcie powiedziałam jej (przez telefon, bo nie miałam innej możliwości), że cała ta sytuacja staje się nieznośna.

– Nie do końca to rozumiem, Elizka – wyraziła zdziwienie. – Czy ty chcesz powiedzieć, że zamierzałaś mnie pilnować?

– Absolutnie nie! Po prostu wydaje mi się, że przesadzasz. Nie masz w ogóle czasu dla swojego dziecka! – odpowiedziałam z przekonaniem.

– Jeśli naprawdę jestem ci do czegoś potrzebna, to znajdę czas – oznajmiła. – Ale miałam wrażenie, że chciałabyś odpocząć od opieki nade mną.

– Mamo, nie do końca o to mi chodzi – powiedziałam niepewnie. – Nie poznaje cię! Wędkowanie, jakieś potańcówki... nigdy wcześniej tak się nie zachowywałaś. Zawsze traktowałaś jako rozrywkę dla mas!

– To było stanowisko twojego ojca – odparła chłodno. – Bardzo go szanowałam, więc starałam się pójść na kompromis.

– Więc to znaczy, że tylko z panem Romanem możesz się teraz rozwijać? Nie mogę zrozumieć, jak można porównywać tego nicponia z tatą!

– To ty porównujesz, nie ja. I zapamiętaj sobie, że jestem już dorosła. Nie mów mi, jak mam żyć.

I skończyła rozmowę, a ja zostałam ze smutkiem w sercu. Naprawdę tego nie rozumiem: poważna kobieta, babcia, wdowa, a tu chodzi na potańcówki. Moja mama?!

Czytaj także:
„Mąż nigdy mi nie pozwalał na realizację mojego marzenia. Musiało upłynąć wiele lat, bym postawiła na swoim”
„Klara cały czas woziła się na plecach swojej siostry, aż ta miała dość. Zniknęła bez śladu i wreszcie żyła w spokoju”
„Dzięki staremu zdjęciu wujka i jego przenikliwemu spojrzeniu, odnalazłam miłość życia. Co się odwlecze, to nie uciecze”

Redakcja poleca

REKLAMA