„Dla synka szukałam idealnej żony, a dla siebie robotnej synowej. Kandydatki zamiast doić krowy, uciekały do miasta”

Kobieta na farmie fot. Getty Images, Fertnig
„Pomyślałam, że trzeba pomóc losowi. Zaczynały się wakacje, więc zapytałam, czy Olunia nie chciałaby pomóc przy robieniu serów, bo mamy spore zamówienie. My mielibyśmy pomoc, ona by sobie dorobiła i wszyscy byliby zadowoleni”.
/ 26.04.2024 11:15
Kobieta na farmie fot. Getty Images, Fertnig

Od dłuższego czasu czekałam, aż w moich progach pojawi się synowa. To by była odpowiednia pomoc do gospodarki, a przy okazji dałaby nam wnuki. Pragnęłam też oczywiście szczęścia dla mojego synka. Wreszcie by się ustatkował. W końcu stwierdziłam, że losowi trzeba pomóc.

Niestety Jędrzej zmieniał dziewczyny jak rękawiczki. Był w związkach krótko, przyglądał się kobietom, próbował wspólnego życia, ale potem szedł dalej. Ciągle nie znajdował tego, czego szukał. Kończył relację, a po jakimś czasie zaczynał zaloty na nowo do innej. Wreszcie przekroczył trzydziestkę. To wtedy coś się wydarzyło i spoważniał. Pewna młoda i piękna pannica z sąsiedniej wioski zawróciła mu w głowie.

Razem z mężem obserwowaliśmy sytuację, czekaliśmy z niepewnością, czy po raz pierwszy coś może się udać. Jędrek zaczął zabierać ją na wesela, do kościoła i na rodzinne zjazdy. Jednak po pewnym czasie dziewczyna pojechała do miasta na jakiś staż i życie na gospodarce przestało ją interesować. Minął rok i stało się jasne, że nic nie będzie z tego związku. Nasz przystojny syn dostał kosza pierwszy raz w życiu. Przez to coraz bardziej zamykał się w sobie. Po domu chodził poddenerwowany, spięty i marudny. Zapanowała ciężka atmosfera.

Przyszła pora na kolejną rodziną imprezę, a na niej Jędrzej długo przyglądał się jednej ze swoich dalekich kuzynek. Była bardzo młoda, jeszcze przed dwudziestką. Wydawała się przeurocza, a do tego piękna, zgrabna i skromna. Marzyłam o tym, by Jędrzej to właśnie ją wybrał sobie na żonę.

Ale pomyślałam, że trzeba pomóc losowi. Zaczynały się wakacje, więc zapytałam jej rodzinę, czy Olunia nie chciałaby pomóc przy robieniu serów, bo mamy spore zamówienie. My mielibyśmy pomoc, ona by sobie dorobiła, a że nie była to zamożna rodzina, wszyscy byliby zadowoleni.

Moja mała intryga się udała, a w ramach pracy dziewczyna sprowadziła się do nas na okrągły miesiąc. Całą gromadką ciężko harowaliśmy od poranka do wieczora, a potem dla relaksu siadywaliśmy przed domem jak idealna familia. Młodzi wkrótce dobrze się dogadali i rozmawiali tak, jakby się znali od wieków. Zbliżali się do siebie, a po Jędrku widziałam, że chodził rozpromieniony.

Pojawienie się Oli w naszym życiu było nagłe, ale niestety tak samo szybko przyszło rozstanie. Dziewczyna okazała się o wiele bardziej przebojowa, niż myśleliśmy. Wszystkich nas okręciła sobie dookoła palca, a później zwiała. Kolejna pannica chciała poznać miejskie życie, a nie zmieniać pieluchy i doglądać krów.

Obawiałam się, że syn już stracił zaufanie do kobiet

Ta kolejna porażka sprawiła, że Jędruś znowu się załamał. Tym razem wszystko wydarzyło się pod naszą pieczą i częściowo było naszą winą. Syn chyba podświadomie coś przeczuwał i zaczął mi to wytykać, a najbardziej to, że wszyscy nabraliśmy się na wdzięki Oluni. Wstydził się, że dał się wykiwać dziewczynie, a może i przejrzał mój plan.

Było coraz gorzej. Jędrzej coraz częściej zaniedbywał obowiązki w gospodarce, albo milczał, albo się awanturował. Znikał z domostwa nie wiadomo gdzie. Po wsi chodziły słuchy, że marnuje się jako materiał na świetnego gospodarza, i że robi się z niego stary kawaler. Niedługo trudno będzie mu znaleźć jakąkolwiek chętną na żonę. Obawiałam się, czy w ogóle będzie potrafił jeszcze zaufać jakiejś kobiecie.

Pewnego dnia, gdy wrócił z jednej ze swoich podróży, przywiózł kogoś ze sobą. To była nieśmiała i skromna dziewczyna, którą zapowiedział jako swoją przyszłą małżonkę. Nie zapytał nas nawet o zdanie, nic nie wytłumaczył, tylko zaczął przygotowania do ślubu w wariackim tempie.

– On chyba oszalał – powiadał mój mąż.

– Nasz Jędruś jest dorosły, więc może robić, co mu się podoba – odpowiadałam. – Ale jak może wciskać nam tę pannicę do domu i do życia!

Miałam z tym ogromny problem. Przecież żona Jędrzeja zaraz stanie się gospodynią w moim własnym domu. A ja nic o niej nie wiem! Mimowolnie traktowałam ją jak swoją rywalkę. Z czasem zaczęłam odnosić się do niej z nieukrywaną wrogością, a do Jędrka miałam pretensje. On jednak wciąż stawiał na swoim.

„To tak będzie wyglądać moja idealna synowa?” – gorzko pytałam siebie. Od lat marzyłam o czasach, kiedy będę uczyć synową pracy w gospodarce, przekazywać swoje doświadczenia, opiekować się wnukami. A tu warczymy na siebie albo w ogóle się omijamy. Nie wiadomo, jak długo by to trwało, gdybym nie spostrzegła, jak Jędrek się do niej odnosi.

Szybko wyszło na jaw, że w odwecie za swoje wcześniejsze porażki wybrał sobie dziewczynę, która jest potulna jak owieczka i całkowicie podporządkowana względem niego. Chciałam wierzyć, że robi to nieświadomie, ale widocznie odgrywał się na niej za wszelkie niepowodzenia. W trudnych chwilach nie wspierał jej, a tylko dodawał zmartwień.

Zaczęłam wtedy bardziej przyglądać się Zosi. Przy nim była cicha, grzeczna i skromna, wykonywała wszystkie narzucone jej obowiązki. Muszę przyznać, że nie zasłużyła sobie na surowe traktowanie z naszej strony. Wspominałam, że ja także kiedyś wstąpiłam do domu teściów i też było mi trudno. Miałam jednak dobrego męża, który mnie wspierał.

Byłam pełna współczucia dla niej, a do tego doszło poczucie winy. Obecna sytuacja mogła być, a raczej na pewno była, skutkiem zamieszania z Olą. Syn, który nie przepadał na poddawaniem się woli rodziców, wtedy dał się zwieść intrydze rodziny i stracił głowę dla panny, która mu podsunęłam.

Wróciła Ola i prosiła o wybaczenie

Teraz wyszła z niego nadszarpnięta duma i chciał odzyskać kontrolę nad życiem. Wybrał na partnerkę pierwszą lepszą chętną, byle się słuchała. Karał ją za wcześniejsze porażki i upokorzenia. Zdecydowałam, że będę od teraz wspierać Zochę i obronię ją przed Jędrzejem. Dzięki temu między nami pojawiła się nić porozumienia. Zrozumiałam, że to dobra dziewczyna i nie jest winna temu, że narzeczony nie kocha ją tak, jak na to zasługuje.

Przemianę przyniosły dwie sytuacje. Jędrzej ożenił się z Zosią, a wkrótce na świat przyszło ich dziecko. Był niezwykle dumny z pociechy, zwłaszcza że dostał syna. Dobrze czuł się w roli tatusia. Dodatkowo doszły nas słuchy o nieciekawej sytuacji Oli. Wyszło na jaw, że w mieście nie poszło jej tak świetnie, jak planowała. Wróciła sama z nieślubnym dzieckiem. Zaczęła włóczyć się z butelką po wiosce, jej uroda gdzieś wyparowała.

Wydarzyła się też pewna niepokojąca i przykra scena. Podczas naszej rodzinnej uroczystości pojawiła się Ola i próbowała na nowo zauroczyć Jędrzeja. A on słuchał, patrzył jej w oczy i spokojnie z nią rozmawiał. Zosia miała lęk wypisany na twarzy. Przestraszyłam się. Ola zbliżyła się do mnie i zaczęła rozprawiać o tym, jak to popełniła wielki błąd i jak bardzo żałuje.

– Ja również popełniłam pewien błąd i żałuję – powiedziałam surowo i spojrzałam na nią wymownie.

Gdyby tylko dało się przewidzieć, jaki ogrom złych zdarzeń przyniesie niewinna intryga zatroskanej matki, która tylko chciała pomóc losowi i przyspieszyć rodzinne szczęście…

Ale Jędrzej dokonał dobrego wyboru. Podszedł do Zosi, objął ją i pocałował synka w główkę. Wszyscy razem wyszli z przyjęcia jako szczęśliwa rodzina.

Elżbieta, 59 lat

Czytaj także:
„Chciałam godnej starości, a odliczam dni do śmierci. Żyję samotnie, bo dzieci wybrały karierę i kasę”
„Byłam mężatką, ale pewnego dnia spotkałam dawną miłość. Po 9 miesiącach trzymałam na rękach owoc zdrady”
„Przez brudne gierki żony mojego kochanka prawie straciłam ciążę. Ta zazdrosna baba doprowadziła mnie do rozpaczy”

Redakcja poleca

REKLAMA