„Dla mojego męża podstawowe wartości to praca i pieniądze. O miłości i szacunku do mnie całkiem zapomniał”

para z problemami fot. Getty Images, JGI/Jamie Grill
„Wiedziałam, że muszę znaleźć w sobie odwagę, by z nim porozmawiać. Chciałam mu powiedzieć, co czuję i co mnie boli. Może wtedy zrozumie, jak bardzo się zmienił, i będzie gotów podjąć kroki ku naprawie naszego związku”.
/ 30.03.2024 08:30
para z problemami fot. Getty Images, JGI/Jamie Grill

Już naprawdę brak mi słów. Sądziłam, że poślubiłam człowieka z dobrymi wartościami, które wspólnie podzielamy. A on po latach zupełnie się zmienił! Zamiast miłości, szacunku i wspólnie przeżywanych przygód bardziej liczą się dla niego kariera, kasa i prestiż. A często odbywa się to wszystko moim kosztem. Mam już dość i myślę nad rozwodem.

Zawsze wiedziałam, że dużo osiągnie

Gdy byliśmy młodzi i zakochani wszystko przebiegało zgodnie z moimi życzeniami. Tomasz był bardzo czuły i kochany, ale przede wszystkim energiczny i obdarzony doskonałym poczuciem humoru. To mnie do niego przyciągało. Zawsze wiedziałam, że dużo osiągnie dzięki swojej otwartej postawie wobec świata. Był chodzącym promieniem słońca.

Pobraliśmy się, mając po trzydzieści lat. Ja pracowałam w biurze. Mało wymagająca praca, raczej taka z rodzaju „dla każdego. Za to Tomasz był już w zupełnie innym miejscu, jeśli chodzi o karierę. Skupiony na pracy i zwiększaniu swoich kompetencji. Średnio co dwa lata awansował na kolejne, wyższe stanowiska. I to była główna różnica między nami. Bo poza tym wszystko się zgadzało.

Dzięki pracy Tomka nigdy nie narzekałam na nasz domowy budżet. Mało czego sobie odmawialiśmy i na wszystko było nas stać. Niestety wiązały się z tym pewne niedogodności. Już w pierwszym roku naszego małżeństwa mój mąż dużo wyjeżdżał na delegacje. Praktycznie ciągle nie było go w domu. Kiedyś się o to pokłóciliśmy.

– Kochanie, nie sądzisz, że trochę za dużo tych wyjazdów? – pytałam.

– Co masz na myśli? – zdziwił się szczerze.

– To, że ostatnio w ogóle nie masz dla mnie czasu. Dla nas – narzekałam.

– No... Jeśli chcesz mieć fajne wakacje i nowe sprzęty do kuchni, to ktoś musi na to zarobić, nie?

– Sugerujesz, że ja nic nie zarabiam? – zapytałam ostrym tonem.

Rozwścieczył mnie tą uwagą.

– Nie oszukujmy się... – skwitował.

Ewidentnie robił mi przytyki  o to, że za mało przynoszę do naszego domowego budżetu. A ja nie miałam przecież takiej siły przebicia jak on. Poza tym... nie kręcił mnie świat korporacji, karier, zawodowych sukcesów. To wspinanie się po kolejnych szczeblach, ten wyścig szczurów. Ja po prostu chciałam mieć spokojne i komfortowe życie. Zarabiać na tyle, żeby móc godnie żyć. Naprawdę nie wymagałam wiele.

Tomek był ambitny. Aż za bardzo

Z roku na rok coraz więcej mówił o rozwoju zawodowym, o kryptowalutach, o dochodzie pasywnym, o amerykańskich biznesmenach, którzy osiągali niebywałe sukcesy... A ja byłam na to kompletnie głucha. Średnio mnie to wszystko obchodziło. Z czasem zaczęłam zauważać, że coraz więcej nas różni. Że nasze podejście do życia jest skrajnie odmienne.

Podczas gdy on częściej rozprawiał o pracy i pieniądzach, ja w tym samym czasie coraz bardziej myślałam o założeniu rodziny. Marzyłam o dzieciach, o wspólnym rodzinnym spędzaniu czasu. To było dla mnie bardzo ważne. Ale nie dla Tomka.

Pewnego dnia wprost powiedziałam mu, że za bardzo skupia się na rzeczach zawodowych, a za mało na mnie i na naszym małżeństwu. Zaskoczyło mnie to, jak emocjonalnie na to zareagował.

– No tak, bo przecież ty jesteś jedną z tych, które tylko będą narzekać i zadowolą się byle ochłapami. Po co zarabiać więcej, po co się rozwijać, skoro można tkwić w takim zawieszeniu całe życie?

Jego dziwne teksty coraz bardziej mnie irytowały.

– Masz na myśli... nasze życie? Jak ty się w ogóle do mnie odnosisz? Tak jakbyś kompletnie mnie nie szanował. Jestem dla ciebie jakąś obcą osobą? I co to za teksty o braku rozwoju? Według ciebie wszyscy powinni tkwić w takim kołowrotku i gonić za sukcesem? A w międzyczasie ucieka całe życie?

– To są dla mnie prawdziwe wartości. A ty je tłamsisz.

– Co takiego?! – oburzyłam się. – Ja je tłamszę? Cholera, przecież ty wolisz poczytać kolejną książkę o ludziach sukcesu, zamiast przytulić się do mnie przed snem!

Z tymi słowami, wyszłam z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Wydawało mi się, że miłość i szacunek będą zawsze na pierwszym miejscu.

Myliłam się co do niego

Czułam się zraniona i zagubiona. Czy to możliwe, że tak bardzo się zmienił? Czy to tylko kryzys, który przejdzie? Ale im dłużej zastanawiałam się nad naszą sytuacją, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu coś między nami się psuje.

Tego było dla mnie za dużo... Wiedziałam, że Tomek był ambitny i zawsze dążył do osiągnięcia sukcesu, ale nigdy nie przypuszczałam, że jego ambicje zaczną kolidować z naszym małżeństwem. Być może byłam zbyt naiwna, ale wydawało mi się, że miłość i szacunek będą zawsze na pierwszym miejscu. Myliłam się.

Ewidentnie się od siebie oddalaliśmy. Dosłownie i w przenośni. A dzieliły nas nie błahe sprawy, tylko cele życiowe i wartości. Zupełnie tak, jakbyśmy prowadzili dwa odrębne życia, tylko pod jednym dachem. Nie mogłam zrozumieć, jak mogliśmy tak bardzo się oddalić od siebie. Zaczęłam rozważać różne scenariusze. Może potrzebujemy terapii małżeńskiej? Ale czy Tomek w ogóle by się na to zgodził? Czy jest jeszcze w nim choć iskierka chęci do naprawienia naszego związku? A może kasa i sukces całkiem zawróciły mu w głowie?

Wiedziałam, że muszę znaleźć w sobie odwagę, by z nim porozmawiać. Chciałam mu powiedzieć, co czuję i co mnie boli. Może wtedy zrozumie, jak bardzo się zmienił, i będzie gotów podjąć kroki ku naprawie naszego związku. A jeśli nie... muszę być gotowa na to, że czasami najlepszą decyzją jest odejście. Wreszcie znalazłam spokojniejszy moment na rozmowę. Znalazłam go wieczorem, gdy siedział przed komputerem, zatopiony w pracy. Standardowo...

– Powiedz mi, Tomek – zaczęłam, starając się zachować spokój. – Czy jesteś szczęśliwy w naszym małżeństwie?

Podniósł wzrok od monitora, ale nie był w stanie ukryć zaskoczenia moim pytaniem.

– Oczywiście, że jestem szczęśliwy – odpowiedział po chwili wahania.– Ale czemu pytasz?

– Bo ostatnio czuję, że nasze małżeństwo zmienia się w sposób, który mnie martwi. Czuję, że oddaliliśmy się od siebie. Dla ciebie ważne są pieniądze i praca, a dla mnie...

Poślubiłam innego mężczyznę

Tomek westchnął, zdejmując okulary i zamykając laptopa.

– Nie przesadzaj – powiedział. – Praca to ważna część mojego życia. Chcę zapewnić nam dobre życie. To takie dziwne? Niejedna kobieta skakałaby pod niebiosa. Czegoś ci brakuje?

– Ja nie mówię, że nie chcę mieć wygodnego życia – odpowiedziałam. – Ale czy musimy za to płacić utratą naszej więzi? Czy pieniądze i prestiż są ważniejsze od bycia razem?

Tomek wzruszył ramionami.

– Nie wiem, co powiedzieć. Dla mnie praca i sukces to sposób na osiągnięcie szczęścia. Jeśli ty tego nie rozumiesz, to nie wiem, jak mam to wyjaśnić.

Potem już nie wracaliśmy do tej rozmowy. Czy było mi przykro, że tak to się wszystko potoczyło? Jasne, że tak. Cały czas miałam wrażenie, że poślubiłam innego mężczyznę, niż tego, którym stał się zaledwie krótki okres po ślubie. I miałam problem z tym, żeby go odzyskać. Nie wiem, co będzie. Myślę nad rozwodem. Czas pokaże, może jeszcze dam Tomkowi szansę. Poczekam jeszcze rok. Jeśli to się nie uda, to nie widzę innego rozwiązania... Chociaż serce boli.

Czytaj także:
„Nasza jedwabna rocznica ślubu, okazała się być z poliestru. W 12. jubileusz mąż recytował imiona kochanek jak pacierz”
„Koleżanki z pracy namawiały mnie, żebym zaszła w ciążę. Musiałam tylko znaleźć kandydata na tatusia”
„Zakochałem się w stażystce, a ona ze mnie zakpiła. Byłem dla niej trofeum, którym mogła się chwalić koleżankom”

Redakcja poleca

REKLAMA