„Diana wygląda jak milion dolarów i wozi się autem droższym niż mieszkanie mojej matki. Pokochałem dziewczynę gangstera”

dziewczyna, która nie może odejść od faceta fot. Adobe Stock, Vasyl
„On ma bardzo dużo kasy, a żeby mieć tyle kasy, trzeba robić złe rzeczy, rozumiesz? To groźny człowiek, a ja jestem dla niego jak drogi samochód, kolejny do kolekcji. Dlatego wyglądam… jak wyglądam. Nie mogę tak po prostu odejść. On musi mi na to pozwolić, rozumiesz?”.
/ 28.04.2022 08:00
dziewczyna, która nie może odejść od faceta fot. Adobe Stock, Vasyl

Cierpliwie czekałem, aż facet z brodą wybierze wreszcie coś do jedzenia. Gość miał na sobie porwaną koszulkę i bermudy. Ten zestaw nie byłby może niczym niezwykłym, gdyby do kompletu nie włożył grubej czapki. Zastanawiałem się, jak długo przed wyjściem myślał nad strojem, i czy podpatrzył ten pomysł z czapką na jakimś blogu modowym. W dzisiejszych czasach ludzie potrafią robić z siebie kompletnych idiotów.

Ja sam nie miałem brody, a czapki nosiłem tylko zimą, więc żeby dostać pracę baristy w modnej knajpce, musiałem skłamać, że piję wyłącznie mleko sojowe, a na balkonie w skrzynce posiałem ogórki i sałatę. Zdeklarowałem też swoją niechęć wobec GMO i elektrowni jądrowych, choć w głębi serca uważałem je za bardzo potrzebne.

– Poproszę kawę „Afrykański sen” i kawałek tarty szpinakowej – zdecydował brodacz.

Skinąłem głową.

– Czterdzieści dwa złote.

Bezczelne zdzierstwo, ale facet zapłacił bez mrugnięcia okiem i jeszcze zostawił napiwek! Podszedł do stolika, przy którym siedzieli jego brodaci koledzy. Wyglądali, jakby uciekli z tego samego psychiatryka. Kiedy przyniosłem mu zamówienie, opowiadał właśnie, że zamierza wyjechać na dwa miesiące do Azji, aby zamieszkać z buddyjskimi mnichami, bo przytłacza go konsumpcjonizm i zepsucie zachodniej cywilizacji. O mało nie ryknąłem śmiechem.

Zagadała do mnie przy papierosie

Kilka chwil później mogłem wyjść na przerwę, zapalić papierosa i pobyć sam. Lokal promował zdrowie, więc klienci unikali wszelkich zgubnych nałogów. Szefowej oczywiście nie przypadło do gustu, że truję się nikotyną, ale przymknęła na to oko.

Przysiadłem na krawężniku, tuż obok schodów prowadzących na taras, i otworzyłem ulubioną książkę. Właśnie tego dnia, podczas mojej ulubionej popołudniowej przerwy, spotkałem tamtą dziewczynę. Najpierw dotarł do mnie stukot damskich obcasów. Zerknąłem w bok i zobaczyłem niebotycznie wysokie szpilki, nieco dziwaczne, bo nabijane srebrnymi ćwiekami; zgrabne nogi w obcisłych spodniach i szpanerską skórzaną kurtkę.

Mrużąc oczy od słońca, uniosłem głowę i ujrzałem twarz dziewczyny, która wydała mi się zjawiskowo piękna. Dziewczyna była wysoka, bardzo zgrabna i miała brązowe włosy do ramion. Oczu nie dojrzałem, bo nosiła ciemne okulary.

– Poczęstujesz mnie? – zapytała, wskazując na papieros tlący się w moich ustach.

Sięgnąłem po wymiętoszoną paczkę. Dziewczyna wyjęła papierosa i uśmiechnęła się z wdzięcznością. Za taki uśmiech oddałbym jej nawet nerkę… Była bardzo ładna. Zwróciłem uwagę na jej duże usta, które pokryte błyszczącą szminką wyglądały jak dwie dojrzałe połówki słodkiego owocu.

– Palenie papierosów stało się chyba niemodne… – powiedziała.

– Taa, że niby niezdrowo. Ale mam to gdzieś – odparłem.

Zaciągnęła się dymem i spojrzała na książkę, którą trzymałem w dłoni.

– Coś ciekawego?

– „Obcy” Camusa, moja ulubiona.

– O tym potworze z kosmosu? – zapytała.

– Pytasz poważnie? – zdziwiłem się.

Dziewczyna wyraźnie się zmieszała, więc postanowiłem ratować sytuację.

– No wiesz, niektórzy faktycznie uważają bohatera tej książki za potwora, więc w sumie się nie pomyliłaś – uśmiechnąłem się.

– Ale jestem głupia, sorry. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio coś przeczytałam, choć kiedyś lubiłam czytać – wyznała.

– Zawsze możesz do tego wrócić – podałem jej swoją książkę, a ona zawahała się.

– Nie no, spokojnie, nie daję ci jej na stałe – wyjaśniłem. – Jak skończysz czytać, możesz ją zostawić w kawiarni – dodałem i wskazałem drzwi.

– Pracujesz tutaj? – zapytała, wsuwając mój prezent do wielkiej torby.

– Tak. Jeśli masz ochotę wydać kupę kasy na sałatę, to zapraszam. Nie ma droższego miejsca w tym mieście. W tajemnicy ci powiem, że jak czegoś zabraknie, to każą nam chodzić po towar do Biedronki, a klienci myślą, że przeżuwają warzywa z upraw chronionych i ekologicznych.

– Nie jesteś zbyt lojalnym pracownikiem! – zaśmiała się, a wiatr poniósł zapach jej perfum w moją stronę.

Ładnie pachniała.

– Nie za bardzo, fakt, ale nauczyłem się przyrządzać świetną kawę. Jak chcesz, mogę ci też zrobić karmelowe wegańskie latte macchiato. Podobno niezłe.

Dziewczyna posłała mi dziwne, przeciągłe spojrzenie. Nie odmówiła, ale też nie przyjęła mojego zaproszenia. I po co się, głupi, łudziłem? Ktoś taki jak ona nigdy nie zainteresuje się kimś takim jak ja. W tej samej chwili obok nas zatrzymał się nowy, czarny nissan GT-R. Dziewczyna pożegnała się i wsiadła do auta. Patrzyłem, jak odjeżdża, walcząc z falą zażenowania.

Cholera! Miała faceta, który jeździł samochodem wartym dwa razy tyle co mieszkanie mojej matki. Z pewnością mógł jej zaproponować coś lepszego niż durną wegańską kawę i starą książkę o mordercy. 

Przez kilka dni przeżywałem porażkę z nieznajomą. Wmówiłem sobie, że laska leci tylko na kasę, a gach z nissana to z pewnością jakiś nadęty głupek, który nosi zimową czapkę do bermudów. To było bardzo w moim stylu. Kiedy nie udało mi się czegoś zdobyć, umniejszałem tego wartość. Choć wiedziałem, że to samoobrona, racjonalizowałem dalej: wcale nie była taka ładna! Co więcej – snobka, przecież miała na nogach buty warte co najmniej parę tysięcy. Niestety, nie działało.

Przyszła tu tylko dla mnie

– Karmelowe latte macchiato poproszę – usłyszałem nagle.

Odwróciłem się gwałtownie w stronę lady. To ona… Wróciła! W jednej chwili zapomniałem o swoich wrednych myślach, a w moim sercu zapanowała radość.

– Mam na imię Diana – przedstawiła się.

Nieziemska… Niebywała… Najpiękniejsza na świecie, jedyna w swoim rodzaju!

– A ja Rafał – wybąkałem. – Usiądź, przyniosę ci kawę do stolika.

Była sama, bez kolesia od nissana. Obsługując innych klientów, co chwila na nią zerkałem. Wodziła za mną swoimi cudownymi, zielonymi oczami. Przyszła tu dla mnie. Tylko dla mnie! – cieszyłem się. Kiedy nadarzyła się okazja, usiadłem obok. Nie wiedziałem, co rzec, żeby zrobić na niej wrażenie. W pamięci wciąż miałem samochód, do którego wczoraj wsiadła.

– W nocy przeczytałam twoją książkę – zaczęła. – Przerażająca, smutna, ale bardzo prawdziwa. Bohater zachowuje się tak, jakby nie był człowiekiem, a jednocześnie wydaje mi się taki… znajomy.

Skinąłem głową. Naprawdę przeczytała.

– Ta historia jest pewną prowokacją. Postaci głównego bohatera nie należy traktować dosłownie. Nie wierzę, żeby istniał ktoś tak bezduszny i obojętny jak on.

– To dobrze, że nie wierzysz – westchnęła i wyjrzała przez okno jakby ze strachem.

Te słowa mnie lekko zmroziły. Czyżby ona znała takich okrutnych ludzi?

– Chętnie pożyczę ci inną książkę – powiedziałem, a wtedy smutek z jej oczu zniknął, zastąpiony ciekawością.

– Mam ochotę na coś przygodowego.

– Jesteś żądna przygód?

– To według ciebie zaleta czy wada?

– To zależy, czy będziesz przeżywać te przygody ze mną – wypaliłem.

Jej policzki lekko się zaróżowiły. Na chwilę zapomniałem o otaczającym mnie świecie i o nissanie, do którego wczoraj wsiadła. Była tylko ona i jej pełen ciekawości wzrok.

– Może pójdziemy do kina? Dzisiaj? Po twojej pracy? – zaproponowała nagle.

Jej głos lekko drżał, jakby się czegoś lękała. Jakby sama nie wierzyła, że o to prosi. Ucieszyłem się, choć wiem, że najpierw powinienem był zapytać o tamto przeklęte auto i jego właściciela. Diana czekała cały dzień, aż skończy się moja zmiana. Co jakiś czas podchodziłem do niej z pytaniem, czy czegoś nie potrzebuje. Posyłała mi wtedy to swoje dziwne, przeciągłe spojrzenie, ni to tęskne, ni ostrożne, i mówiła, że ma wszystko, czego jej trzeba.

Wybraliśmy jakiś film, którego tytułu nie potrafię sobie przypomnieć. Ona z zainteresowaniem śledziła akcję, a ja raz po raz spoglądałem na jej profil. Nie mogłem się napatrzyć, nasycić. Naprawdę nigdy wcześniej nie widziałem nikogo równie pięknego.

Zorientowała się, że ją obserwuję, i chwyciła mnie za rękę, a potem wyciągnęła z fotela. Myślałem, że wychodzimy z kina, ale zatrzymaliśmy się w ciemnym przedsionku sali. Diana objęła mnie za szyję i docisnęła do ściany. Zanim cokolwiek zrobiłem, pocałowała mnie namiętnie, jakbyśmy byli parą.

Wnętrze jej ust było zimne i słodkie od wypitej wcześniej coca-coli. Okulary spadły mi z twarzy. Wsunąłem dłonie pod jej krótki top. Zamruczała jak kotka. Ten desperacki wybuch namiętności zmartwił mnie i ucieszył jednocześnie. Co kryło się za tym pośpiechem? Co faktycznie się działo? Minęło parę chwil, zanim odnalazłem w ciemnościach okulary. Wyszliśmy z kina.

Spacerowaliśmy. Rozmawialiśmy o marzeniach i chwilach z przeszłości.

– Spotkamy się jutro, a później pojutrze i popojutrze? – zapytałem, całując ją.

– Bardzo bym chciała – szepnęła.

– Ale…? – odsunąłem się.

– Przecież wiesz, że kogoś mam.

Lodowate rozczarowanie ostudziło buzującą mi w żyłach krew. Rzeczywistość spadła na mnie jak kubeł zimnej wody.

– To ten koleś od samochodu, tak?

Skinęła głową.

– Kochasz go? A może się nudzisz? Dlatego się ze mną spotkałaś? – dopytywałem.

Nie kocham go, ale nie mogę go zostawić. Muszę poczekać.

– Robisz ze mnie idiotę? Na co chcesz czekać? Myślałem, że to wszystko między nami jest na poważnie, a ty… – zamilkłem na widok jej spojrzenia.

– Bo jest, Rafał, ale muszę poczekać, aż on się mną znudzi i pozwoli mi odejść.

Nie wierzyłem w to, co mówi. Musiała kłamać, bo to wszystko brzmiało przecież jak jakiś bełkot albo zwykła ściema.

– Jak to znudzi? Jak to pozwoli ci odejść? O co w tym wszystkim chodzi?

Diana spojrzała na swój zegarek, a później wyciągnęła rękę w moją stronę, tak żebym i ja się mu przyjrzał.

– Wiesz, ile to jest warte? – spytała.

– Sporo – stwierdziłem.

– No właśnie. Mam to od niego. Dostałam też mieszkanie i samochód. On ma bardzo dużo kasy, a żeby mieć tyle kasy, trzeba robić złe rzeczy, rozumiesz? To groźny człowiek, a ja jestem dla niego jak drogi samochód, kolejny do kolekcji. Dlatego wyglądam… jak wyglądam. Nie mogę tak po prostu odejść. On musi mi na to pozwolić, rozumiesz? Inaczej mógłby zrobić krzywdę nie tylko mnie, ale też tobie. Głównie tobie, żeby bardziej mnie zabolało.

Mówiła prawdę. W jej pięknych, zielonych oczach czaił się strach. I błaganie.

– Rozumiem – odpowiedziałem, chociaż nadal nie chciałem w to uwierzyć.

– Nie mogę ci nic więcej powiedzieć, ale proszę, poczekaj na mnie – westchnęła.

– Kiedy zobaczyłam, jak siedzisz na tym krawężniku, od razu wiedziałam, że jesteś kimś niezwykłym, cudownie niemodnym, kogo zawsze szukałam, choć nawet o tym nie wiedziałam. Te okulary, potargane włosy, zwykłe ciuchy i książka zamiast smartfona… Proszę, obiecaj, że poczekasz!

Choć mówiła jak wariatka, chociaż znałem ją tak krótko i praktycznie nic o niej nie wiedziałem, to zrozumiałam, że żadna inna kobieta jej nie zastąpi.

– Poczekam – odparłem krótko. – Choćbym miał czekać do końca życia.

W jej oczach rozbłysła ulga. Pocałowała mnie na pożegnanie i wsiadła do taksówki.

Z bólem serca, strachem i tęsknotą patrzyłem, jak samochód znika za zakrętem. Kiedy wróciłem do domu, stanąłem przed regałem z książkami. Długo myślałem, zanim wybrałem odpowiedni tytuł.

– To będzie nowa przygoda – uśmiechnąłem się. – I szczęśliwe zakończenie.

Czytaj także:
„Miałam 33 lata i po wypadku straciłam władzę w nogach, trafiłam na wózek. Wtedy odnalazłam miłość życia i szczęście”
„Poświęcił się pracy z patologiczną młodzieżą, był dla nich jednym autorytetem i szansą na normalne życie”
„Jestem po trzech rozwodach i ma dwoje dzieci. Moje małżeństwa rozpadły się, bo za każdym razem popełniłem ten sam błąd”

Redakcja poleca

REKLAMA