„Czy mój mąż naprawdę miał romans z przyszywaną, nastoletnią bratanicą?! Myślałam, że ma dla niej ojcowskie uczucia”

kobieta która podejrzewa niewierność męża fot. Adobe Stock
Julka to nasza przyszywana bratanica - z pierwszego małżeństwa żony mojego brata, kochałam ją jak rodzoną córkę. Nie dały mi do myślenia nawet żarty mojego męża, że warunkiem ślubu powinna być różnica między partnerami, wynosząca co najmniej 10, a najlepiej 15-20 lat.
/ 29.04.2021 13:14
kobieta która podejrzewa niewierność męża fot. Adobe Stock

Siedzę w ciemnej kuchni i patrzę na ścianę przeciwległego bloku. Jest bardzo późno, więc tylko w paru oknach pali się jeszcze światło. Ludzie poszli spać, odpoczywają przed następnym dniem, niektórzy może się kochają albo przy nocnej lampce czuwają nad marudzącym dzieckiem… Ciepła noc potrwa jeszcze kilka godzin; dla mnie – za długo. Nie wiem, czy to wytrzymam. W dzień wszystko jest prostsze.

Najgorsze wiadomości łatwiej znieść, bo człowiek nie czuje się taki samotny i opuszczony. Słychać gwar, samochody, miasto żyje i oddycha; można sobie wyobrazić, że zaraz znajdzie się ktoś, kto pomoże, poda rękę, wyprowadzi na prostą. Najgorsza jest mroczna cisza, bo wtedy nawet szelest jest jak wystrzał! Serce staje dęba i zamiera, jakby miało już się nie obudzić.

Tak było ze mną, kiedy zadzwonił telefon i miły głos po drugiej stronie powiedział:

Pani nic nie wie… Najwyższy czas, żeby do pani dotarło, jaka jest prawda… Niech pani nie odkłada telefonu, proszę mnie posłuchać….

Powinnam była walnąć o ścianę tą komórką!

Utopić ją w sedesie, spuścić po kilka razy wodę, żeby nie wypłynęła. Powinnam była się natychmiast rozłączyć, zmienić numer, wylogować, powinnam była udać, że to nie ja. Czemu tego nie zrobiłam? Bo się nie spodziewałam niczego złego, chociaż, kiedy przed północą dzwoni obca kobieta i twierdzi, że ma nam coś ważnego do powiedzenia, należałoby się spodziewać, że to nie będzie przyjemne. Ja się nie spodziewałam, niestety.

W pierwszej chwili nie załapałam, o co chodzi. Jaka Julka, jaki Maciej, jaki romans? Wprawdzie znałam Julkę, ale to była moja bratanica, wprawdzie przyszywana, bo z pierwszego małżeństwa żony mojego brata, ale kochałam ją jak rodzoną córkę, więc nie skojarzyłam, że o niej mowa. A Maciej? Który Maciej? Może to się wydawać dziwaczne, ale na moment zapomniałam, że tak na imię ma mój mąż. Głupio zapytałam tę kobietę, czemu mam się przejmować tym, że jakaś Julka sypia z jakimś Maciejem, i co to w ogóle ma ze mną wspólnego?

– Pani udaje głupią – usłyszałam – czy jest pani głupia? Baby są jednak strasznie zakłamane, a te ryczące czterdziestki to już szczególnie. Dla świętego spokoju przymkną oko na największe świństwa.

Wtedy do mnie wszystko dotarło! Podobno kobieta, kiedy się dowiaduje, że jest zdradzana, na początku to wypiera, ale ja uwierzyłam od razu. Zupełnie jakbym założyła mocne okulary i nagle wszystko pojaśniało, stało się wyraźne i oczywiste. Nie miałam żadnych wątpliwości!

Nie dalej jak tydzień temu mój mąż powiedział, że warunkiem zawarcia związku małżeńskiego powinna być znacząca różnica wieku między mężczyzną a kobietą.

– Co najmniej dziesięć lat! – mówił. – A jeszcze lepiej piętnaście albo dwadzieścia! Byłoby mniej rozwodów, bo facet nie musiałby latać za młodszymi. Wszystko, o co chodzi, miałby w domu!
– A o co chodzi? – zapytałam, ale bez niepokoju lub obrazy, bo Maćkowi się zdarzało czasami wygłaszać głupie teorie, więc byłam do tego przyzwyczajona.
– O mięsko! – odpowiedział. – Każdy woli młodziutką cielęcinkę od starej wołowiny. To chyba jasne, no nie?
– Nie przesadzasz?
– Wiesz, że nie! Jestem szczery. Ale to ciebie nie dotyczy, najdroższa – dodał łaskawie. – Ty będziesz wiecznie młoda, choć przecież już młoda nie jesteś.

Czemu go nie zdzieliłam czymś ciężkim? Ano temu, że wyrobił sobie opinię takiego, któremu się wszystko wybacza, bo jest miły, wesoły, przystojny, umie się bawić i jest duszą towarzystwa. Więc uchodziło mu to, za co innego by pogonili. Ja też wybaczałam, uznając, że krowa dużo rycząca na ogół mleka nie daje, więc nie ma się czym przejmować.

Najbardziej go lubili moja szwagierka, brat i ich Julka

Kiedyśmy się spotykali na rodzinnych imprezach, ta czwórka była nierozłączna. Po jakimś czasie „starzy” odpadali, a zostawał wujek z małolatą. Nie było wątpliwości, że za sobą przepadają… Wszyscy uważali, że dlatego tak jest, bo my nie mamy własnych dzieci, więc nadrabiamy deficyt uczuciowy, garnąc się do bratanicy. W moim przypadku to była prawda, teraz się okazało, że i Maciek szukał w dziewiętnastoletniej już Julce miłości, tylko niekoniecznie ojcowskiej.

Przypomniałam sobie taka scenę sprzed kilku dni… Było bardzo gorąco, więc urządziliśmy grilla na działce. Między starymi orzechami wisiał hamak, trochę dalej stały leżaki i niski stół zastawiony jedzeniem i napojami.

– Ania, pomóż mi – poprosiłam swoją przyjaciółkę – Zaniesiemy drinka Maciejowi. Położył się na hamaku i chyba zasnął. Trzeba mu przypomnieć, że świat jest piękny!

Poszłyśmy bezszelestnie po miękkiej trawie pełnej jaskrów i koniczyny, a kiedyśmy doszły na miejsce, zobaczyłyśmy, że w tym hamaku leżą dwie osoby: Maciek i Julka. Ona miała głowę na jego ramieniu, on ją trzymał za rękę. Chyba drzemali, bo nie usłyszeli, że stoimy obok.

– Ale widok! – szepnęłam. – Tatuś i córcia. Jak w kinie…
– Noo, nie wiem – odpowiedziała moja przyjaciółka z niewyraźną miną. – Tak ci się skojarzyło? Ciekawe, jakie filmy oglądasz? Pewnie same bajki!

Dlaczego dopiero teraz zrozumiałam, o co jej wtedy chodziło? Miałam bielmo na oczach? Mówi się, że żona dowiaduje się ostatnia i tak jest w istocie. Gdyby wiedziała, musiałaby coś zrobić, więc pewnie lepiej udawać ślepą i głuchą. To się bardziej opłaca niż ryzyko, że mąż przyciśnięty do ściany powie: tak, odchodzę, z tamtą mi lepiej! Czemu nie zastanowiłam się, jakim cudem Julka podczas wspólnej podróży autem siedzi zawsze z przodu, przy Macieju?

Czemu nie ma chłopaka, chociaż jest ładna i wygląda doroślej niż jej rówieśniczki?

Dlaczego mój mąż tak się uśmiecha, kiedy ona mówi, że jej koledzy to gnojki, że jej się podobają tylko dojrzali mężczyźni, bo z takimi można wszystko! I czemu Maciej tak się na mnie obraził, gdy zażartowałam: „Wszystko? Dziecko kochane, nie wiesz, co mówisz! Wszystko, to było dawno i nieprawda!”. Nagle stal się dla mnie jasny zapał Macieja do ćwiczeń na siłowni. „Muszę zgubić brzuch” – mówił, żądając dietetycznego jedzenia i ograniczenia węglowodanów. Zaczął biegać, a po jakimś czasie okazało się, że towarzyszy mu Julka, która podobno też postanowiła być fit!

Kiedy wracali zmęczeni i wyraźnie szczęśliwi, ja czekałam z wegańskim jedzeniem. Idiotka! Dobrze mi tak! Chciałabym wiedzieć, od kiedy to trwa. Chciałabym wiedzieć, kto do mnie zadzwonił z tą wiadomością i czy mój brat i jego żona mają pojęcie, co się dzieje. Powinnam natychmiast do nich zatelefonować i poprosić o wyjaśnienie, czy byli świadomi, co wyprawia ich córeczka. Co z tego, że jest środek nocy? Mnie też nie oszczędzano! Najlepiej, gdybym wezwała taksówkę i do nich pojechała.

Macieja nie ma, podobno pojechał służbowo na Wybrzeże. Ciekawe, czy jest w domu Julka. Może teraz razem spacerują po plaży i czekają na wschód słońca. Dla zakochanych to standard, więc pewnie i oni to robią… Kiedy myśmy ostatnio byli nad morzem i chciałam namówić Macieja na późny spacer, odpowiedział, że jeszcze nie zwariował: chłodno, zimny piasek, pełno śmieci i w ogóle – niebezpiecznie.

No cóż, każdy widzi, co chce, teraz to pojmuję! Nikomu nie powiem o tych durnych podejrzeniach

Najbardziej bym pragnęła, żeby to był sen. Budzę się i oddycham z ulgą. Co za potworne koszmary mi się majaczyły! Skąd do człowieka przychodzą takie bzdury?! Mam sucho w ustach, ale nie mogę się ruszyć, chociaż niedaleko stoi dzbanek z wodą mineralną. Ulubiona woda Julki – myślę… Odkąd powiedziała, że jest najlepsza, innej nie pijemy, chociaż mnie akurat ta nie smakuje. Nawet więc gdybym nawet była bliżej, to i tak jej nie tknę.

Wytrzymam! Zerkam w komórkę, 1.30… Żeby tylko pojaśniało za oknem. Byle się skończyła ta noc, byle doczekać świtu. Wtedy się zastanowię, co dalej… W końcu mogę udać, że tego telefonu wcale nie było. Albo że ktoś mi zrobił głupi kawał, że chciał mnie zdenerwować i sprawdzić, jak zareaguję. Przecież mogło tak być, prawda? Ludzie bywają okropni i zawistni, tylko czyhają, żeby komuś dopiec. Tak, tak było. Przyjdzie normalny dzień i będę się śmiała z tych podejrzeń.

Nikomu się nie przyznam, że miałam takie złe myśli. Po co? Żeby się ze mnie śmiali? Wszystko się ułoży. Jestem cierpliwa i umiem nad sobą zapanować. Dam radę! Byle tylko doczekać świtu. 

Czytaj także:
Gdy chciałem zerwać z ukochaną, groziła samobójstwem
Traktowałam synową jak córkę, ale zmieniła się nie do poznania
Brzydziłam się jeździć do teściów. Traktowali swoje psy jak bóstwa

Redakcja poleca

REKLAMA