Kiedy poznałem Emilkę, moje małżeństwo z Sylwią właściwie już nie istniało. Nie mieliśmy rozwodu, ale od dawna nie mieszkaliśmy razem i nic, oprócz dzieci, nas nie łączyło. Sylwia bardzo dobrze wiedziała, że to nie inna kobieta jest powodem rozpadu naszego związku. Wiedziała, a jednak, kiedy zacząłem spotykać się z Emilką, a potem, po rozwodzie, wziąłem z nią ślub, w moją byłą żonę jakby diabeł wstąpił. Nagle poczuła się opuszczona, zostawiona, samotna.
W najmniejszej sprawie potrzebowała pomocy, więc dzwoniła do mnie z każdym drobiazgiem
A to samochód nie chciał jej zapalić i nie miała jak odwieźć dzieci do szkoły i do przedszkola. A to musiała zostać dłużej w pracy i nie miał ich kto odebrać. Potrafiła zadzwonić późnym wieczorem z żądaniem, żebym natychmiast przyjechał, bo Bartek ma gorączkę.
– Powiedz jej, niech wezwie lekarza – warczała Emilka. – Ty nim nie jesteś.
Ja jednak czułem się w obowiązku jechać. W końcu to było moje dziecko, martwiłem się o nie. I mimo że na miejscu zwykle się okazywało, że Bartek już spał, a gorączka spadła, nie miałem do byłej żony pretensji. Stwierdzałem tylko:
– Przecież nic mu nie jest.
– Ale było – odpowiadała. – Gdyby coś mu się stało, byłbyś zły, że cię nie zawiadomiłam. Dlatego zadzwoniłam.
Miała rację. Gdyby syn zachorował, a ja bym nie wiedział, miałbym do niej żal. Kiedy zbierałem się do powrotu, szykowała herbatę, stawiała na stole kolację.
– No usiądź na chwilę – zapraszała. – I tak chciałam pogadać, akurat mamy okazję.
Zawsze było o czym porozmawiać. A to jakieś dodatkowe zajęcia Kasi, a to wizyta u ortodonty, a to szczepienie Bartka, co do którego Sylwia nie była przekonana. Zanim wróciłem do domu, Emilka albo już spała, albo czekała na mnie wściekła. Zarzucała mi, że w ogóle o nią nie dbam, że myślę bardziej o byłej żonie niż o niej.
– Emila – próbowałem tłumaczyć – nie o Sylwii myślę, tylko o dzieciach.
– Ona ci robi wodę z mózgu – złościła się. – Małemu na pewno nic nie było, dzwoniła tylko po to, żeby cię ściągnąć.
Próbowałem zaprzeczać, choć wiedziałem, że trochę racji w tym jest.
– Wezwała chociaż lekarza?
– Nie, bo Bartkowi spadła gorączka.
– Albo w ogóle jej nie miał.
Każdy taki mój wyjazd do Sylwii kończył się kłótnią z Emilką. Zaczynałem mieć tego dosyć
Nie mogłem być przecież w dwóch miejscach jednocześnie, nie dawałem rady spełniać oczekiwań obydwu moich żon, tej byłej i tej obecnej.
– Nie mam pojęcia, jak faceci sobie radzą w krajach, gdzie panuje wielożeństwo – pożaliłem się kumplowi w pracy. W odpowiedzi parsknął śmiechem.
– Tam żony słuchają mężów, a Sylwia manipuluje tobą, jak tylko się da – odparł.
Kumpel miał rację. Sylwia mną manipulowała, zdawałem sobie z tego sprawę, ale nie potrafiłem się przed tym obronić. Raz mi się udało, kiedy zażądała, żebym przyjechał spędzić z dziećmi Wigilię.
– Chyba żartujesz? – oczy Emilki zmieniły się w dwa wielkie znaki zapytania.
– No, nie – zająknąłem się. – Bartek o to prosił. Tak mi powiedziała – dodałem.
– I co zamierzasz z tym zrobić?
– Powiedziałem, że nie mogę. Ale dzieciaków trochę mi szkoda – dodałem.
– To przywieź je tu – zaproponowała.
– Sylwia się nie zgodzi.
– Ta twoja była żona myśli, że będziesz z nią spędzał święta, a ja mam w samotności czekać, aż wrócisz?! – wybuchła Emilka.
– Nie święta, tylko Wigilię. I nie całą, tylko dwie godziny – sprostowałem niepotrzebnie, bo Emilce puściły nerwy.
– Proszę bardzo, jak tak bardzo chcesz, to możesz sobie do nich jechać! – wrzasnęła ze złością i zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, zamknęła się w łazience.
Długo nie chciała wyjść, a jak już wyszła, była obrażona. Następnego dnia zadzwoniłem do Sylwii i powiedziałem, że nie przyjadę na Wigilię, bo muszę ją spędzić z żoną.
– Nowa żona jest ważniejsza niż twoje dzieci? – warknęła. – Nie miej mi za złe, że im to powiem, jak nie przyjedziesz.
– Nie musisz tego robić, po co je mieszać w nasze sprawy? – próbowałem łagodzić.
– Może mam cię jeszcze tłumaczyć?
Wyszło na to, że przed świętami byłem pokłócony z obiema żonami
Dzieciaki też były obrażone i nie chciały rozmawiać. Ledwo załagodziłem sytuację z Emilką, zjawiła się Sylwia z informacją, że mam się zająć dziećmi w sylwestra, bo ona ma plany. Przywiozła je bez uprzedzenia w ostatni dzień roku, po czym wsiadła w samochód i odjechała. Nie zdążyłem nawet powiedzieć, że my również mamy plany. Emilka się zagotowała, kiedy okazało się, że nie możemy nigdzie iść, bo przecież nie zostawimy dzieci samych w domu.
– Jak mogłeś mi to zrobić? – łkała.
– Przecież nic nie zrobiłem.
– To zrób! Czas, abyś porozmawiał z tą wariatką Sylwią! – wrzasnęła.
– Nie mów tak o naszej mamie! – Kasia nie była jej dłużna. – Sama jesteś wariatką.
Stary rok zakończyliśmy kłótnią. Emilka trzasnęła drzwiami i poszła płakać do sypialni, Kaśka obrażona oglądała jakiś film w małym pokoju, a my z Bartkiem graliśmy w gry planszowe. Gdyby nie strzały za oknem, nie zauważyłbym, że to sylwester.
– Zrobiłaś to specjalnie – zarzuciłem Sylwii, gdy nazajutrz przyjechała po dzieci.
Spojrzała na mnie kpiąco i już byłem pewien, że mam rację.
– Mnie też należy się wyjście raz na jakiś czas, nie sądzisz? – zapytała.
– Nie mogłaś wcześniej mnie zapytać?
– Niby o co? – roześmiała się. – Miałam pytać, czy zgodzisz się zająć własnymi dziećmi? Może jeszcze mam cię o to prosić?
Ta rozmowa nie miała sensu. Sylwia najwyraźniej chciała skłócić mnie z Emilką. I co gorsze, czułem, że zaczyna jej się udawać. Wiecznie się z żoną sprzeczałem. Po nieudanym sylwestrze, który chciałem Emilce wynagrodzić, wyjechaliśmy na tydzień w góry. Tylko we dwoje. Obiecałem żonie, że nie będę odbierał telefonów od Sylwii. Niestety dzwoniła tak uparcie, że raz się złamałem – kiedy Emilka brała prysznic, odebrałem połączenie.
Jak nie Sylwia mi ciosała na głowie kołki, to Emilia. Po co ja się żeniłem?!
Usłyszałem zapłakany głos Sylwii.
– Przyjedź – poprosiła. – Kasia ma zapalenie wyrostka, jest w szpitalu.
Nie mogłem jej zbyć. Kasia to było moje dziecko, martwiłem się o nią. Emilka wysłuchała mnie spokojnie.
– Kłamie – powiedziała tylko. – Znowu kłamie, jak zwykle.
– Nie – zaprzeczyłem. – Nie słyszałaś jej. Nie kłamie. Jest przerażona.
– Czym? Na wyrostek się nie umiera
. – Jednak muszę jechać.
– Proszę bardzo – Emilka wzruszyła ramionami. – Rób, co chcesz. Ja zostaję.
– Sama?
– Tak, sama.
Pojechałem do Sylwii, a właściwie do Kasi, a Emilia została w pensjonacie. Sylwia nie kłamała. Córka leżała w szpitalu. Była już po operacji, dobrze się czuła i nazajutrz mogła iść do domu.
– Mówiłam, że nic jej nie będzie? – stwierdziła Emilka, kiedy do niej zadzwoniłem. – A ty rzucasz wszystko i jedziesz przez pół Polski, bo była żona zadzwoniła.
Kochałem Emilkę, ale miałem dość tego, że nie stara się mnie zrozumieć.
– Emila, ja pojechałem nie do żony, a do dziecka. Do chorej córki – warknąłem ze złością. – Czy ty tego nie rozumiesz?
– Rozumiem. Bardzo dobrze rozumiem. Sylwia kiwnie palcem, a ty lecisz na złamanie karku! – powiedziała i rozłączyła się.
Czułem, że moje małżeństwo zaczyna się sypać, ale byłem tym wszystkim już tak zmęczony, że postanowiłem przeczekać. Emilka wróciła z gór odmieniona. Nie wiem, czy kogoś tam poznała, czy, jak mi powiedziała, wszystko sobie przemyślała. W każdym razie oznajmiła, że się wyprowadza, bo musi zastanowić się nad swoim życiem, wszystko przemyśleć.
– Mam dość dostosowywania się do twoich zobowiązań, obowiązków, a przede wszystkim do zachcianek twojej byłej żony. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Oboje musimy zastanowić się nad tym, czy na pewno chcemy to ciągnąć.
Nie czułem się winny, przecież wychodząc za mnie, wiedziała, że mam dzieci
Powinna liczyć się z tym, że mam w związku z tym obowiązki. Niech sobie myśli, nad czym chce, ja odpocznę w samotności. Emilka już nie wróciła ani do domu, ani do mnie. Po trzech miesiącach przemyśleń stwierdziła, że chce rozwodu. Zgodziłem się na wszystko, czego chciała, nie miałem ochoty walczyć. Dostała rozwód bez orzekania o winie, a ja zostałem sam. Nie szukałem kolejnej żony ani partnerki. Dzieciaki przyjeżdżały do mnie co tydzień i świetnie spędzaliśmy razem czas. Ostatnio znowu zbliżyliśmy się do siebie z Sylwią. Kto wie, może jeszcze uda nam razem się coś zbudować. Tylko powoli, teraz już nie musimy się spieszyć.
Czytaj także:
Oświadczyłam się mojemu chłopakowi. Wszystko przez ciotkę, która miała 3 mężów
Mama zmarła, gdy miałam 4 latka. Tata kłamał, że nie mam innej rodziny
Syn mojego faceta specjalnie prowokuje awantury, żeby nas skłócić