„Czułam, że kochanek mamy to typ spod ciemnej gwiazdy. Prosiłam, by skończyła ten romans, bo to skończy się tragedią”

Kobieta straciła matkę fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Nie zakładałam przecież nigdy, że moja mama musi być do końca życia sama. Uważałam, że ma prawo mieć przyjaciela. Szkoda tylko, że wybrała sobie… żonatego. Ten pan, którego moja mama poznała w sanatorium, miał nie tylko żonę, ale i dwoje dzieci, z których jedno chodziło do liceum, a drugie jeszcze do podstawówki”.
/ 25.12.2022 22:00
Kobieta straciła matkę fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Kiedy pięć lat temu moja mama wyjeżdżała do sanatorium, byłam naprawdę szczęśliwa. Sama ją przecież na to namówiłam…

– Jedź! Należy ci się co dwa lata leczenie! Przecież masz ciągle kłopoty z kręgosłupem – mówiłam jej.

Mama, jeszcze jako młoda dziewczyna miała wypadek na motorze. Jechała wtedy ze swoim narzeczonym, nie wyrobili się na zakręcie. Wtedy skończyło się na stłuczeniach i otarciach, ale po latach zaczęły się u mamy problemy z kręgosłupem, który wtedy sobie nadwyrężyła. Ortopeda powiedział, że naruszył się wtedy jakiś kręg, a że nie został prawidłowo nastawiony, to poszło zwyrodnienie.

– Stąd te nawracające bóle głowy. Musi się pani do nich przyzwyczaić…

Trudno jest się przyzwyczaić do bólu, co rozsadza czaszkę. Kiedy byłam mała, nieraz widziałam, jak mama po powrocie z pracy zamykała się w pokoju. Tata smażył nam wtedy jajecznicę, a potem szliśmy na lody, żeby nie hałasować i nie przeszkadzać mamie. Po takim wieczorze następnego dnia wszystko wracało do normy, aż do następnego ataku. Kiedy dorosłam, zaczęłam pilnować, aby mama się szanowała – nie pracowała tak dużo, a przede wszystkim chodziła na rehabilitację. Dlatego właśnie namówiłam ją na to sanatorium, chociaż ona się wzbraniała.

– A co ja tam będę robiła? Trzy tygodnie zabiegów? Zanudzę się! – uparcie odmawiała wyjazdu.

– Potraktuj to jako należne ci wakacje. Jak spa! – tłumaczyłam cierpliwie.

Przekonały ją dopiero nawracające bóle głowy, na które przestały pomagać jakiekolwiek tabletki.

– Zniszczy sobie pani wątrobę tymi lekami przeciwbólowymi – ostrzegł ją także lekarz, wypisując jej w końcu skierowanie do sanatorium.

Miłość? Ale czemu do żonatego?!

Pojechała, śmiejąc się, że dobrymi radami jej koleżanek z biura niejedno piekło mogłaby wybrukować.

– Przecież ja tam nie będę chodziła na żadne potańcówki! Nigdy nie lubiłam tańca. To nie moja bajka…

Zabrała ze sobą pół walizki książek i kijki do nordic walkingu, twierdząc, że na pewno będzie dużo czytała i chodziła na długie spacery.

– Muszę nadrobić zaległości z lektur – stwierdziła.

Potem, gdy wróciła i rozpakowywałam jej bagaż, zauważyłam, że chyba nawet nie otworzyła żadnej z tych książek, bo wszystkie wyglądały jak prosto z księgarni. Ale wtedy jeszcze nie podejrzewałam niczego złego. Potem się zaczęło…

Moja mama nigdy nie przywiązywała wagi do telefonu. Wiele razy strofowałam ją, że wychodząc z domu, nie bierze ze sobą komórki, a ona się śmiała, że przecież poszła tylko do sklepu i było wiadomo, że zaraz wróci. Tymczasem teraz zaczęła chodzić z telefonem nawet do łazienki.
Stała się także dziwnie roztargniona. Ona, zawsze taka poukładana i twardo stąpająca po ziemi, co rusz gubiła kluczyki do samochodu i nigdzie ich nie mogła znaleźć.

Z marketu wracała bez połowy zakupów, które miała przynieść, chociaż zaczęła sobie listę sprawunków pisać na kartce. Zamyślała się notorycznie i wtedy nie słyszała, co się do niej mówi, nawet jeśli stało się o krok od niej. Było to bardzo dziwne i nawet zaczęłam rozmawiać z mężem na ten temat.

– No cóż, twoja mama wygląda, jakby się zakochała – ocenił w pewnym momencie Darek.

– Zakochała? Moja mama? – nie mieściło mi się to w głowie.

– Co chcesz? Jest jeszcze całkiem młoda i ma niezłą figurę – ocenił. – A poza tym od lat jest rozwiedziona, więc chyba jej wolno znaleźć sobie faceta, no nie? Prawdę mówiąc, to ja się dziwię, że jeszcze tego nie zrobiła.

No cóż, dla mnie mama była po prostu mamą. Osobą, która wychowała mnie z poświęceniem po tym, jak ojciec od nas odszedł. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek kręcił się przy niej jakiś mężczyzna, więc myślałam, że ten temat jej nie dotyczy. 

Ale faktycznie mój mąż miał rację!

W pewnym momencie mama wreszcie się przyznała, że w sanatorium poznała pewnego pana…

– Myślimy z Jerzym, aby spędzić razem resztę życia – powiedziała.

– To cudownie! – wypaliłam w pierwszym momencie. – Chętnie go poznam, zaprosimy go tutaj?

Nie zakładałam przecież nigdy, że moja mama musi być do końca życia sama. Uważałam, że ma prawo mieć przyjaciela. Szkoda tylko, że wybrała sobie… żonatego. Ten pan, którego moja mama poznała w sanatorium, miał nie tylko żonę, ale i dwoje dzieci, z których jedno chodziło do liceum, a drugie jeszcze do podstawówki.

– Jego młodsza córka jest prawie w wieku twojej wnuczki! To ile on ma lat? – złapałam się za głowę.

– Jest tylko cztery lata młodszy ode mnie. Wiesz, późno się ożenił – wyjaśniła mi mama.
Z jej opowieści wyłaniał się obraz faceta, który mi się coraz mniej podobał.

– Czy ona naprawdę sądzi, że ten gość opuści dla niej swoją żonę? – mówiłam do męża, pukając się w głowę.

Rozumiem, że mama sobie w sanatorium zaszalała, wyluzowała się. No ale teraz wystarczy – moim zdaniem powinna była o nim zapomnieć! Ale ona nie zamierzała. Po kilku tygodniach oznajmiła mi, że ona i Jerzy bardzo się kochają, on już powiedział swojej żonie, że od niej odchodzi i…

– No i zdecydowałam, że przeprowadzam się do niego – usłyszałam.

– Do niego, czyli gdzie? – byłam w niemałym szoku.

– Jerzy ma mieszkanie po rodzicach – wymieniła nazwę niewielkiego miasteczka na południu Polski.

– Ale co ty będziesz tam robiła? Zamierzasz rzucić pracę?!

– Jerzy prowadzi niewielką firmę, będę jego księgową – usłyszałam na to. – Nie martw się, nie zamierzam zrobić nic głupiego.

Jak to nie? To wszystko, co właśnie robiła, było przecież strasznie głupie!

Tam dzieje się coś niedobrego

Próbowałam przemówić mamie do rozumu, ale za nic mnie nie chciała słuchać. Zawsze byłyśmy przyjaciółkami, dogadywałyśmy się wspaniale mimo różnicy pokoleń, i uważałam, że jest rozsądną kobietą. Jednak teraz zachowywała się tak, jakby ktoś odebrał jej rozum! Nie myślała racjonalnie.

– Nic na to nie poradzisz. Jest dorosła, może robić, co zechce – mitygował mnie mąż, gdy płakałam, że nie pozwolę matce nigdzie wyjechać, że ona zniszczy swoje życie…

Chociaż mama roztaczała wokół aurę szczęścia, to dla mnie zachowywała się trochę jak wariatka. Podświadomie wyczuwałam jakiś dramat. Kiedy wyjechała z jedną walizką do tajemniczego ukochanego, musiałam wyjaśnić swojej córce, gdzie nagle zniknęła babcia i dlaczego od tej chwili nie będzie jej już odbierała ze szkoły.

– Nigdy? – zapytała od razu Malwinka, a jej usta wygięły się w podkówkę.

Nie miałam siły ani sumienia powiedzieć jej, że pewnie długo, a może faktycznie nigdy, bo przecież wierzyłam głęboko, że moja mama w końcu się opamięta i wróci. Tym bardziej że w rodzinie tego całego Jerzego nie było znowu tak sielankowo.

Żona nie pogodziła się z jego odejściem i zapowiedziała mu, że będzie z nim walczyła w sądzie o jego firmę, która okazała się firmą rodzinną. Podejrzewałam, że ma spore szanse na to, aby wygrać sprawę, bo przecież to ona została skrzywdzona – zdradzona i porzucona razem z dziećmi. Moja mama, ilekroć do niej dzwoniłam, nie chciała jednak o tym wszystkim rozmawiać. Czasami tylko coś jej się wyrwało…

W pewnym momencie zorientowałam się, że stało się to, czego się obawiałam – ten człowiek nie zarabiał, a utrzymywała go moja mama, która brała zlecenie za zleceniem. Natrafiłam na jej ślad w internecie, przez przypadek znajdując ogłoszenie, że księgowa podejmie się prowadzenia ksiąg – bez nazwiska, ale z numerem telefonu mojej mamy!

Kiedy ją o to zagaiłam, niechętnie przyznała, że w firmie Jerzego nie dzieje się najlepiej. Jego żona zbuntowała większość zleceniodawców, a ci pozrywali kontrakty. Potem mama przyznała, że mężczyzna jej życia jest sfrustrowany i zaczął pić!

– Mamo, uciekaj od niego jak najszybciej! – byłam tym przerażona.

– Nie zostawię go w potrzebie. Poza tym ja go kocham! – uparła się.

Miałam jednak podejrzenia, że nie robi tego z własnej woli, że została z tym Jerzym, ponieważ… się go boi. Moje przypuszczenia potwierdziły się moim zdaniem pewnego dnia, gdy mama zadzwoniła, żeby złożyć życzenia imieninowe mojej córce. Mała była tak stęskniona za babcią, że poprosiła ją, aby ta się z nami połączyła przez Skype’a. Mama najpierw usiłowała się od tego wymigać, potem jednak, słysząc rozczarowanie, a nawet płaczliwe tony w głosie wnuczki, przystała na to. Pokazała się nam na ekranie, ale miała na oczach ciemne okulary. Tłumaczyła się, że to przez światło, które ją razi, ale ja byłam więcej niż pewna, że chciała coś ukryć. Siniaki?!

– Ten drań mamę bije! – powiedziałam jeszcze tego samego wieczoru do męża. – Musimy ją stamtąd zabrać!

Darek bardzo się przejął i od razu przystał na to, abyśmy pojechali po moją mamę. Nie zawiadomiłam jej o tym, że przyjedziemy, bo się bałam, że będzie mnie próbowała od tego odwieść. Cóż z tego jednak, że działałam z zaskoczenia, skoro mama w ogóle nie otworzyła mi drzwi! Stałam tam i dzwoniłam, w końcu do niej zatelefonowałam na komórkę. Odebrała i bardzo się zdziwiła, że jestem pod domem Jerzego.

– Kochanie, ale myśmy z Jerzym właśnie pojechali z wizytą do jednego z jego partnerów biznesowych…

A drań żyje, jakby nic się nie stało

Potem zaczęła mi opowiadać niezbyt wiarygodne rzeczy, że jej ukochany zamierza zacząć nowy biznes. A ja przecież widziałam wyraźnie, że samochód Jerzego stoi przed domem, więc niby czym pojechali na to spotkanie? No i moim zdaniem kilka razy poruszyła się firanka w oknie…

– Tam się dzieje coś dziwnego – powiedziałam do męża.

Byłam bardzo zdenerwowana, ale nie wiedziałam, co robić. Teraz sobie myślę, że powinnam była po prostu zawiadomić policję, nie zważając na nic. Ale wtedy się nie odważyłam.

Kilka dni później, kiedy znowu rozmawiałam z mamą, wyczułam w jej głosie jakieś wahanie, jakby chciała się przede mną otworzyć i coś mi opowiedzieć. Nadmieniła nieśmiało, że może jednak ta decyzja o przeprowadzce była zbyt pochopna.

– Mamo, jeśli będziesz chciała wrócić, to przecież w każdej chwili przyjedziemy po ciebie – zapewniłam ją.

– Nie, nie trzeba, córeczko – wycofała się jednak szybko.

Dwa dni później dostałam informację od Jerzego, że moja mama zginęła. W pierwszym momencie byłam pewna, że mówi o tym, że gdzieś wyszła i nie wróciła. Nawet przebiegło mi przez myśl, że może zwyczajnie od niego uciekła, i być może za chwilę powinnam spodziewać się jej w domu. Ale nie, jemu chodziło o to, że… moja mama nie żyje! Kiedy dotarła do mnie ta potworna prawda, doznałam szoku.

– Ale jak to? Jak to możliwe? Nie żyje?! – szlochałam.

Byłam w szoku, kiedy odczytano wyrok

Jerzy powiedział mi, że poprzedniego dnia wrócił do domu i po prostu zastał moją mamę leżącą na podłodze w kuchni. Szczerze mówiąc, nie wierzyłam ani jednemu jego słowu. Wszystko, co się potem wydarzyło, było i nadal jest dla mnie koszmarem. Mamie zrobiono sekcję zwłok, która wykazała rozległy krwiak, który musiał powstać w jej głowie podczas jakiegoś uderzenia. Jerzy, ten cholerny drań, utrzymywał, że pewnie musiała się przewrócić, ale ja wiedziałam swoje – to on ją uderzył!

Niestety, podczas rozprawy ani prokurator, ani lekarze nie potrafili przekonująco udowodnić, że te nieliczne otarcia powstały podczas szarpaniny i na skutek obrony własnej. Adwokat Jerzego upierał się, że musiały powstać, kiedy mama upadła na podłogę w kuchni. Powoływał się także na to, że ponoć zawsze cierpiała na bóle kręgosłupa i na bóle głowy. Z powodu braku dostatecznych dowodów winy sąd w końcu oczyścił Jerzego z postawionych mu zarzutów.

Byłam w szoku, kiedy odczytano wyrok. I wcale nie dziwiło mnie, kiedy dowiedziałam się po jakimś czasie, że ten drań wrócił do swojej żony. I oto dzisiaj, żyje sobie z nią jakby nic się nie stało, jakby moja mama nie zaistniała nigdy w jego życiu. Tymczasem mamy już nie ma! Jej wielka miłość z sanatorium okazała się dla nas wszystkich tragiczna. 

Czytaj także:
„Mama symulowała chorobę, żeby odciąć mnie od ludzi. Żądała całodobowej opieki, więc nie miałam czasu na miłość”
„Do 40-stki nie wiedziałam, że jestem córką innego mężczyzny. W dzieciństwie mama odebrała mnie ojcu i odeszła do byłego”
„Ojciec był kryminalistą, a mama wychowała się w domu dziecka. Kiedy zmarła, zostałam na świecie zupełnie bez rodziny”

Redakcja poleca

REKLAMA