Ostatnio w rozmowie brat wspominał coś, że u mamy zaczęły się pojawiać jakieś dziwne zachowania. Podobno robi jakieś pokręcone i niekontrolowane rzeczy i trzeba to sprawdzić, czy faktycznie jej nie nic nie dolega. No to oczywiście, pomyślałam sobie, że sama się przekonam, o co chodzi i czym prędzej do niej zajrzę.
Od razu po odebraniu telefonu po głosie brata poznałam, że jest nieźle wkurzony. Ale zaraz potem słyszę w tle jak szepcze do niego jego małżonka, więc sobie myślę – w porządku, bez stresu. Pewnie ta jego walnięta żonka znowu mu każe się uganiać z jakimiś pierdołami, a on się stara jak wariat, żeby tylko przy niej dobrze wypaść.
– Przysłuchiwałam się niezbyt uważnie, ponieważ było to dość krępujące: przyzwoity i sympatyczny facet jest zmuszony skakać, jak mu zagra baba na hormonalnym rollercoasterze związanym z ciążą… Bądźmy ze sobą szczerzy – Aśka nie zachowywała się normalnie nawet w normalnych okolicznościach.
– No więc jak, wpadniesz? – dotarło do mojego umysłu pytanie mojego brata.
Nie jestem wyrodną córką
No jasne, on chyba do reszty zgłupiał! Myśli, że tysiąc kilometrów to jak pstryknąć palcami?
– Nie było cię ani na gwiazdkę, ani na święta wielkanocne – usłyszałam, jak powtarza żywcem za swoją żoną, aż mnie ciarki przeszły.
– Bo ja w to nie wierzę – powiedziałam stanowczo. – To niby jakiś przymus czy co? Zmarnowały wam się pierożki z grzybami?
– Ej, słuchaj – Aśka zabrała Markowi telefon. – Możesz sobie wierzyć choćby w Latającego Potwora Spaghetti, mam to gdzieś. Ale matka jest jedna i nie zostawiaj Marka samego z tym, że zaczyna jej odbijać. Jasne?! – rzuciła i się rozłączyła.
Chcę od razu wyjaśnić jedno: nie jestem jakąś wyrodną córką, która opuściła kraj za chlebem i ma gdzieś swoją najbliższą rodzinę. Z bratem regularnie rozmawiam, a do matki dzwonię przynajmniej raz na tydzień, no dobra, czasem raz na dwa tygodnie. A że mało bywam w domu? Ludzie, przecież bilety lotnicze trochę kosztują!
Nie można mówić, że zaniedbałam rodzinne obowiązki. Szczerze mówiąc, pogodzenie pracy i nauki to nie bułka z masłem. Ale moja mama to akurat świetnie rozumie, jak nikt inny. Niedawno sama mi powiedziała, że jest ze mnie cholernie dumna, bo tak świetnie daję sobie radę. I jeszcze dorzuciła, że gdyby za jej młodych lat nie było granic, to w Polsce zostałby po niej tylko kurz na wietrze.
A Aśka gada, że mamie odwala. No ciekawe, ciekawe. Główkowałam, jak by tu pogadać z bratem bez podsłuchiwania tej idiotki, ale chyba mi się nie uda, choćbym nie wiem co zrobiła.
Nie chciałam w to wierzyć
W końcu złapałam Marka przez telefon bez towarzystwa, już myślałam, że ta jędza być może pojechała na porodówkę, ale ponoć wybrała się na shopping ze swoją mamą. Teściowa wpadła na parę dni i kompletują akcesoria dla córeczki.
– Nasza mamuśka, niestety, chyba nie załapała, że znowu zostanie babunią – burknął Marek.
– Ja też nie bardzo – dodałam grzecznie, bo o co mu w sumie chodziło?
Powinnyśmy rzucić wszystko i szybciutko zacząć zbierać różowiutkie skarpetki dla małej?
W odpowiedzi tylko prychnął, że nie mam o niczym pojęcia.
– Przypominasz sobie, jak po tatusia pogrzebie obawialiśmy się, że mamusia wpadnie w chandrę albo będzie miała depresję? Wygląda na to, że coś podobnego faktycznie ma miejsce, z tym że to raczej szaleństwo niż smutek.
– Po roku od śmierci taty? – powątpiewałam w tę opinię.
– Mamuśka nigdy nie grzeszyła bystrością – wypalił Marek i wtedy pierwszy raz przyszło mi do głowy, że on i Asia jednak pasują do siebie jak ulał. – A ty chyba to po niej odziedziczyłaś, nie gniewaj się. Kiedy ci wspominam, że z matulą dzieje się coś niedobrego, to mówię poważnie.
Słowa utkwiły mi w gardle, gdy słuchałam opowieści o tym, jak mama zerwała chodnik ułożony przez tatę, obsadziła wszystko jakimiś chwastami, a mały Maciek o mało się nie otruł, bo sądził, że to porzeczki... Podobno teraz zamierza przerobić garaż na szklarnię, a przecież to taki fajny garaż, nawet z kanałem!
Rodzina jest dla mnie priorytetem
– Ale przecież ty nie majsterkujesz przy samochodach – wyrwało mi się mimo woli.
– No tak, ale Maciek może kiedyś będzie miał na to ochotę – mruknął. – Czepiasz się drobiazgów, a trzeba działać, póki matka nie puści ojcowizny z dymem.
– Chyba trochę wyolbrzymiasz sprawę.
– A moim zdaniem masz to wszystko w nosie! Siedzisz sobie tam daleko, a matka cię nie interesuje. – ryknął tak, że aż podskoczyłam.
Absolutnie nie. Jeśli zajdzie potrzeba, to wsiądę w samolot i wrócę do kraju, bo rodzina jest dla mnie priorytetem. Odwiedzę mamę, na żywo sprawdzę, co u niej słychać. Usiądziemy razem na werandzie, sącząc małą czarną i oddając się naszej ulubionej rozrywce – grze w remika...
Przyjechałam do Polski
Zadzwoniłam do mamusi, która niesamowicie ucieszyła się, gdy usłyszała, że mam już zakupione bilety. Obiecała mi, że na powitanie przygotuje moje ukochane gołąbki nadziewane grzybami. Bratu nic nie wspomniałam – jakoś tak wyszło, że ostatnio niezbyt za nim przepadam.
Kiedy wysiadłam z taryfy, w pierwszej chwili nie poznałam naszej posiadłości. Budynek niby taki sam, ale wokół niego istny raj na ziemi! Kwiaty, zieleń, po prostu istne szaleństwo!
– Oj, Dominiczko – wstydliwie powiedziała mama, którą właśnie przyłapałam na podwórku z sekatorem w ręku. – To dopiero początek. Poczekaj rok czy dwa, aż byliny się rozrosną, a drzewka zmężnieją. Na pewno przybędzie też więcej róż, bo już wiem, że świetnie u mnie znoszą zimę.
– Zerwałaś kostkę – byłam w szoku, że teraz zamiast tego jest tam przepiękny klomb pełen płomiennych kwiatów.
– I tak jej nie znosiłam – mama tylko uniosła bezradnie ramiona. – Ale wiesz co, nie miałam już siły się o byle co kłócić...
Miała mnóstwo pomysłów
Nie znam się za bardzo na zaburzeniach psychiki, ale mama nie sprawiała wrażenia, jakby coś jej dolegało. Miała mnóstwo pomysłów, chociaż kiedy zapytałam o szklarnię, przyznała, że tylko się wygłupiała.
– Z biegiem czasu Marek coraz bardziej przypomina ojca – powiedziała. – Porządny z niego dzieciak, ale okropnie uparty!
– Myślę, że to wpływ Asi – zaczęłam mówić, lecz nie dała mi skończyć.
– Nie powinnyśmy się wtrącać. Liczy się to, że dogadują się ze sobą. Szkoda tylko, że brakuje im czasem wyrozumiałości dla reszty świata – stwierdziła z żalem w głosie.
Niedługo zrozumiałam, o co jej chodziło. Po zaledwie dwóch dniach na miejscu zjawił się Marek. Rzucił mi nieufne spojrzenie, mruknął coś o tym, że „fajnie zobaczyć brytyjską arystokratkę”, a następnie wyciągnął z samochodu Maćka wraz z jego bagażem – niewielkim plecakiem i walizką.
– Joanna pojechała do szpitala – oznajmił. – Niech mama zaopiekuje się wnuczkiem przez jakieś dwa dni.
I to było tyle, co od niego usłyszeliśmy...
Zdziwiło mnie to
Stałam z szeroko otwartymi ustami, kompletnie zszokowana. Mama chwyciła malucha za dłoń i poprowadziła go w stronę domu, a ja wlokłam się tuż za nimi. Czy w ten sposób tutaj rozwiązuje się problemy? Najwidoczniej tak, bo poza mną nikt nie wydawał się być zdziwiony tą sytuacją.
Byłam w totalnym szoku. Co on sobie wyobraża?
– Dlaczego nic nie powiedziałaś? Marek powinien cię zapytać, czy się zgadzasz… A przede wszystkim grzecznie poprosić! – stwierdziłam.
Mama tylko wytłumaczyła, że ma wyrzuty sumienia, bo i tak nie pojechała z Maćkiem na urlop w zeszłym miesiącu. Mój brat razem ze swoją żoną zarezerwowali pokój w jakimś domu wypoczynkowym w górach. Wszystko sobie zaplanowali nie pytając mamy o zgodę.
– Słuchaj, Dominika – mama ściszyła głos, choć wokół nas nie było żywej duszy. – Powiem ci coś w zaufaniu. Nie bardzo wiem, komu mogłabym o tym powiedzieć, a wydaje mi się, że tobie mogę.
Znieruchomiałam. Kurde, okazało się, że Marek jednak się nie mylił – mamie coś dolegało. Przerażała mnie myśl o tym, do czego chciała się przyznać. Jeśli bowiem dostrzegła jakieś alarmujące symptomy, to zwiastowało same problemy i wielkie zmiany w naszym życiu.
– Wiesz, o co mi chodzi? – mama nachyliła się do mnie, szepcząc z przejęciem. – Chyba po prostu nie przepadam za dziećmi. Zupełnie jakby cała miłość, jaką miałam do maluchów, wyczerpała się przy wychowywaniu ciebie i Marka. Taki mały brzdąc kompletnie mnie nie kręci.
Ani nie da się z nim pogadać, ani chwili spokoju mieć... Całe to babciowanie to dla mnie po prostu wielki ciężar i nie zrozum mnie źle, nic do Maciusia nie mam. Fajny dzieciak, tylko taki strasznie ruchliwy, tryskający energią… Przebywanie z nim po prostu mnie wykańcza fizycznie! – zwierzyła się.
Zdradziła mi swój sekret
– Dzień! Góra kilka dni dam radę, ale jak zaproponowali mi ten dwutygodniowy urlop, to się załamałam. Tłumaczyłam się nadciśnieniem i tym, że nie za dobrze znoszę powietrze w górach, ale prawda jest taka, że nie miałam ochoty oddać tych kilkunastu dni wnuczkowi. Okropnie mnie to dręczy, przecież go przecież uwielbiam! Chciałabym podołać tej roli, ale nie potrafię. Powiedz mi, co jest ze mną nie tak?
Poczułam, jak kamień spada mi z serca. A więc o to chodziło? To ten sekret? Ja też miałabym problemy z okiełznaniem takiego małego wulkanu energii, jakim jest siostrzeniec. Szczerze powiedziawszy, odniosłam wrażenie, że może mieć zespół ADHD, ale w końcu się na tym nie znam.
Wyjaśniłam swojej matce, że absolutnie nie ma się czego wstydzić, kiedy odczuwa znużenie przebywaniem z małym Maćkiem. Żaden człowiek, nawet ona sama, nie może od niej oczekiwać, że będzie ponosić odpowiedzialność za jego wychowanie.
– Będąc babcią – kontynuowałam – posiadasz również swoje przywileje, a nie tylko zobowiązania, dlatego przestań traktować się z taką surowością.
– Tak uważasz? – w jej oczach błysnęła iskierka nadziei.
No jasne! Jeśli nie w tym momencie, to kiedy mama wreszcie będzie mogła zaznać odrobiny szczęścia? Wychowywała się pod dyktando surowych rodziców, zwłaszcza tatusia. Za mąż poszła jako smarkata, bo akurat Marek postanowił przyjść na świat. Potem na tym łez padole pojawiłam się ja, a niedługo później ojciec zaczął zaglądać do kieliszka…
Kiedyś sobie z braciszkiem na ten temat pogadam, choć wolałabym, żeby dzieliło nas sporo kilometrów i słuchawka telefonu. Chyba, że jego ślubna będzie czaić się gdzieś z boku i podsłuchiwać!
Dominika, 34 lata
Czytaj także:
„Mąż przyłapał mnie z kochankiem i chce odebrać mi dzieci. To nie moja wina, że przy teściu zawsze traciłam oddech”
„Grzebałam mężowi w telefonie i rzeczach. Szukałam dowodów zdrady, ale mnie przyłapał i się wściekł”
„Chłopak na pocieszenie zaproponował mi przyjaźń. W odwecie zrobiłam taką scenę, że długo było mi wstyd”