„Córka zwaliła mi się z dzieckiem na głowę licząc, że będę jej sponsorem. Urabiałam się po łokcie, a i tak byłam najgorsza”

babcia z wnukiem fot. Getty Images, Roc Canals
„Kiedy weszłam do kuchni, o mało co nie wyrżnęłam orła – dosłownie wszystko było zastawione garami, a na krześle leżała rozłożona, brudna pieluszka. Zanim w ogóle mogłam przygotować śniadanie, musiałam najpierw ogarnąć ten cały bajzel”.
/ 04.08.2024 22:00
babcia z wnukiem fot. Getty Images, Roc Canals

Moja córka zachowuje się tak, jakby pochodziła z rodziny patologicznej. Wybrała sobie na męża niezłego gagatka, w nosie ma troskę o swoje dziecko. A ja przecież włożyłam tyle energii, by wychować ją na dobrego i mądrego człowieka...

Co z niej za matka...

Kręciłam się na łóżku w tę i z powrotem, ale Morfeusz uparcie nie chciał mnie odwiedzić. Trudno było zasnąć, kiedy z korytarza bez przerwy dochodziły jakieś dźwięki, a lampy świeciły się chyba w każdym pomieszczeniu poza moją sypialnią. W końcu miarka się przebrała i niczym torpeda wyskoczyłam z pokoju.

– Słuchaj Monika, jutro z samego rana muszę iść do pracy – zwróciłam uwagę córce, która próbowała uśpić swojego malca, a przy okazji bezwiednie gapiła się w telewizor rozkręcony na maksa. – Czeka mnie inwentaryzacja, więc muszę być w pełni sił umysłowych.

– No ale co ja na to poradzę, że ten bachor za nic nie chce zasnąć?! – odparowała z wyrzutem. – O rany, znowu puścił pawia, no sama zobacz.

Maluch spał w foteliku ustawionym przy sofie, cały upaćkany zwymiotowanym jedzeniem, zarumieniony niczym dojrzały pomidor, podczas gdy jego matka z zaciekawieniem śledziła rozwój miłosnej sceny na ekranie telewizora.

– A może byś go przebrała? – nieśmiało zasugerowałam. Monika jedynie wzruszyła ramionami, mrucząc coś o tym, że zrobi to podczas bloku reklamowego... „O rany, jakiego bezdusznego potworka wychowałam” – przemknęło mi przez głowę, obserwując jak beztrosko grzebie ręką w misce z prażoną kukurydzą. Jak to w ogóle możliwe?!

– Ej, mamo, miałaś przypadkiem iść spać? – odparła z irytacją. – Bartuś jest przyzwyczajony, w końcu padnie. Ja po tych wszystkich przeżyciach chyba mam prawo się zrelaksować, no nie?!

Córka nie ma poczucia odpowiedzialności

Poszłam do swojego pokoju jeszcze bardziej wkurzona, niż przed chwilą. W tej mojej samotnej egzystencji wdowy zupełnie rozleniwiłam się ciszą i brakiem kłopotów, dlatego taka sytuacja mnie zwyczajnie irytowała. Ale teraz tydzień wystarczył, by odświeżyć pamięć, jak to wygląda mieszkać pod jednym dachem z moją córą.

Ale co innego miałam zrobić? Zatrzasnąć jej drzwi tuż przed nosem?! Zwłaszcza że przyszła z małym dzieckiem. Nawet nie zadała sobie trudu, żeby wcześniej do mnie zadzwonić, spytać o moją opinię… Najzwyczajniej w świecie pewnego zimnego dnia stanęła u mnie i oznajmiła zwięźle, że z mężem zdecydowali się na próbną separację, bo nie potrafią się porozumieć. Pojawiła się w progu z półrocznym bobasem na rękach, bagażem na plecach i krzyczy „Mamuniu, ratunku”.

Nagle okazuje się, że Monika – taka niby najmądrzejsza i wszystkowiedząca – potrzebuje mojej pomocy, choć tyle razy zarzucała mi, że nie mam o świecie zielonego pojęcia, że nic nie rozumiem, a jedyne co umiem, to zasuwać po całych dniach i wygłaszać moralizatorskie gadki. Ale nie zawsze taka była i gdyby nie te fajne chwile, które razem przeżyłyśmy dawniej, to chyba ciężko byłoby mi znaleźć w sobie jakieś cieplejsze uczucia do własnego dziecka, choć wiem, jak paskudnie to zabrzmiało. Ale to wszystko przez tego Jacusia, który omotał ją całkowicie, odkąd tylko wkroczył w jej życie.

„To przejdzie” - powtarzałam sobie w duchu. Dziewczyna dopiero wkroczyła w dorosłość, przeżywa swoje pierwsze zauroczenie. Niedługo zapisze się na uczelnię, spotka ciekawszych facetów i kiedyś będzie wspominać z rozbawieniem swoją słabość do nieletniego kryminalisty. Tak się niestety nie stało.

Nie da się zaprzeczyć, że mój zięć już w tamtych czasach był niezgorszy gagatek, a nawet przydzielono mu kuratora sądowego. Od tego momentu zaczął się jego spektakularny upadek. Łzy same napływały mi do oczu na samą myśl o tym wszystkim. Tyle straconych okazji. Gdyby nie moja nieustępliwa determinacja, przez którą Monika zaczęła mnie już wtedy nienawidzić, to nawet nie przebrnęłaby przez maturę. Studia pozostawały w sferze nieosiągalnych marzeń i musiałam się z tym pogodzić.

Córka czuła, że jest jej przeznaczeniem

Dać Jackowi dom, jakiego nigdy nie zaznał; otoczyć go miłością i opieką, dzięki którym jej ukochany – marzyła – rozwinąłby się niczym najpiękniejszy kwiat w ogrodzie. No i rozwinął się (wiem co najmniej o dwóch sprawkach, z którymi stanął przed sądem), a nawet wydał owoce swojej miłości – bardzo szybko urodził się mój wnuczek.

Liczyłam, że to ich odrobinę opamięta, że dzięki maluchowi przejdą przyspieszony proces dojrzewania, ale myliłam się: jest jeszcze trudniej. Teraz kłócą się o to, które z nich ma pod górkę bardziej, a Jacek – takie odnoszę wrażenie – już się zdecydował, że to właśnie on i postanowił się wyrwać z tej sytuacji, wymyślając tę szopkę z przejściową separacją.

– A może to on powinien się wynieść z waszego mieszkania? – zapytałam moją córkę Monikę, gdy streściła mi pokrótce, co się wydarzyło.

– Niech gnije w tym mieszkaniu jak grzyb w piwnicy, aż zrozumie, że bez nas to on jest nikim – powiedziała z determinacją. – Zobaczysz, góra kilka dni i mój kochany mąż będzie na kolanach błagał, żebym z powrotem zamieszkała z nim.

– Ale Monika, ty nie masz pieniędzy na życie. Idź do sądu po pieniądze na dziecko, które ci się należą, przecież ja nie dam rady was utrzymać – wybuchłam, bo nie miałam już siły tego słuchać.

– Ty zawsze musisz sprowadzić wszystko do kasy – prychnęła – Dogadaliśmy się i on da nam hajs na bieżące wydatki, po prostu jeszcze nie dostał wypłaty.

Gdy poinformowałam ją o wysokości moich zarobków, skrzywiła się z niesmakiem… Do pracy się nie wybiera, bo nie ma komu dzieciaka podrzucić, a tak w ogóle to gdzie i jak, bo niby gdzie miałaby iść? Wykładać towar na półki za marne grosze? Czy ja aby na pewno swoje dziecko ze szpitala zabrałam?! Skąd ona taka delikatna się zrobiła, kobiety z naszego rodu zawsze twarde były, a ta… jak flak.

Uwiesiła się beznadziejnego faceta i ledwo wiążą koniec z końcem. Teraz to niby fochem na męża próbuje go zdobyć i udobruchać, ale komórki z ręki nie wypuszcza i ciągle jakieś wiadomości mu wystukuje. Podobno nawet mówiła coś o tym, że chcą się zobaczyć i pogadać. Oby jak najprędzej, bo kolejnej takiej afery nie przeżyję.

Nad ranem chyba udało mi się przysnąć, ale ledwo co przymknęłam powieki, a tu nagle ten przeklęty budzik zaczął wydzwaniać jak na alarm. Kiedy weszłam do kuchni, o mało co nie wyrżnęłam orła – dosłownie wszystko było zastawione garami, a na krześle leżała rozłożona, brudna pieluszka.

Zanim w ogóle mogłam przygotować śniadanie, musiałam najpierw ogarnąć ten cały burdel. Jedynym plusem było to, że szefowa miała w nocy jakiś atak i remanent przesunęli na później. Przyszło mi nawet do głowy, żeby skorzystać z tego luzu i poradzić się dziewczyn z działu, ale normalnie krępowałam się im o tym wszystkim powiedzieć.

Nie tak ją wychowałam

Która mama przyzna się, że wychowała swoje dziecko na margines społeczny? Gdybym usłyszała taką opowieść od kogoś innego, od razu nasunęłaby mi się myśl, że coś musiało do tego doprowadzić. No wiadomo, jak cię wychowają, takim będziesz dorosłym, czy jakoś tak…

No i oczywiście, jak zwykle dopadły mnie wyrzuty sumienia, a że akurat trafiła się sposobność, to już koło dwunastej byłam wolna. Wpadłam na pomysł, żeby zaopiekować się wnuczkiem, a Monika w tym czasie mogłaby skoczyć do biura pracy, póki jeszcze czynne. Nawet jeśli uda im się z Jackiem, to i tak dobrze by było, gdyby miała pracę. Poczuje się pewniejsza i nie będzie tak zależna od widzimisię swojego faceta. Poza tym i tak planuje oddać małego Bartusia do żłobka. Jako osoba pracująca będzie miała chyba nawet łatwiej.

Zdecydowałam, że w jakiś sposób uporam się z nerwami i spróbuję na nowo wcielić się w rolę mamy. Jeśli nie ja wesprę córkę, to kto to zrobi? Odruchowo przekręciłam klucz w zamku, a już w korytarzu widziałam, że mamy niespodziewanego gościa, ponieważ na środku korytarza leżały markowe adidasy. Udałam się do swojego pokoju: na moim posłaniu smacznie spał Bartuś. Zerknęłam do panieńskiej sypialni Moniki i momentalnie pożałowałam, że to zrobiłam.

– Co ci strzeliło do łba, żeby bez pukania wchodzić do mojego pokoju?! – wrzasnęła na mnie córka, wyswobadzając się z uścisku swojego męża. – Kultury trochę, do jasnej ciasnej!

Krew się we mnie wzburzyła i miałam ochotę coś powiedzieć, ale bez gadania opuściłam jej pokój. Szczerze powiedziawszy, ten jej Jacek napawa mnie lekkim przerażeniem, podobno był już karany za użycie siły wobec kogoś, w końcu to kryminalista. I od teraz tak ma to wyglądać? On będzie hulał w mieszkaniu, które razem wynajmują, a do nas wpadał wyłącznie na figle, a cała reszta – to już moja broszka?!

Bożena, 48 lat

Czytaj także:
„Szwagier chciał od nas wyłudzić 50 tysięcy. Gdy się nie zgodziliśmy, zrobił coś okropnego”
„Żona robiła obiady, a kochanka dogadzała mi w łóżku. Przez 2 lata prowadziłem życie idealne, aż się pomyliłem”
„Facet się na mnie obraził, bo nie chciałam luźnego związku. Myślał, że będę wyskakiwać z majtek na każdy jego telefon”

Redakcja poleca

REKLAMA