Za moich czasów tego nie było – przedślubnych fochów i zdrad. Nikt nie traktował narzeczeństwa jako czasu na zastanawianie się. To był czas oczekiwania na najpiękniejsze wydarzenie w życiu.
Dzisiaj młode kobiety mają pstro w głowie. I kiedy już łaskawie zdecydują się na ślub, to ma on być szopką, o której wszyscy będą mówić przez kilka tygodni. Myślałam, że moja córka jest inna, ale kiedy się zaręczyła, zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością.
Córka nie liczyła się z kasą
Tygodniami siedziała w internecie i wymyślała kolejne innowacje na wesele. A to luksusowa sala, w której cena talerzyka przyprawiała o zawrót głowy. A to dania, których nazw nawet nie potrafiłam wymówić. A to dekoracje na miarę jakichś celebrytek z Instagrama. Po co?
– Stać nas jeszcze na to wesele? – spytał mąż, gdy Iza dzieliła się kolejnymi trendami.
Mąż wychodził z założenia, że ślub powinien być skromny. Nasz taki był i jakoś jesteśmy szczęśliwi od 30 lat. Izie więc też nie trzeba do szczęścia złota i fajerwerków.
– Myślę, że coraz mniej. Chyba trzeba pomyśleć o jakiejś pożyczce.
– Nawet nie żartuj! – zdenerwował się Maciek. – Nie będę się zadłużał na fanaberie panny młodej. Wiem, że to jedyny taki dzień w życiu, ale bez przesady. Są jakieś granice!
Problem w tym, że nasza córka żadnych granic nie widziała, zwłaszcza, że naszą obietnicę zapłaty za wesele uznała za prezent, a my na to przystaliśmy. Nie liczyła się z kosztami, choć wesele miało być raptem na 50 osób. Zamiast minimalizować koszty, chciała urządzić imprezę na pokaz. Kamil, jej narzeczony przytakiwał jej na wszystko i widziałam, że nie ma tu nic go gadania.
Chciałam dla niej wszystkiego, co najlepsze i czego ja nie miałam, dlatego nie żałowałam pieniędzy na tej jej pomysły, choć wiedziałam, że będzie mnie to sporo kosztować.
Córka zmarkotniała
Przez ostatnie tygodnie, gdy trzeba było już dopinać niektóre rzeczy i finalizować częściowo umowy na fanaberie Izy, córka nagle zrobiła się smutna.
– Co ci jest? – pytałam. – Lęk przedślubny?
– Nie... Mam trochę problemów w pracy. To nic.
Nie męczyłam jej, ale swoje wiedziałam. Ślub to poważna decyzja i chyba do niej wreszcie dotarło. Impreza imprezą, ale co innego jest tutaj ważne i wiążące na całe życie. Założyłam, że się trochę wystraszyła.
Czas mijał, przygotowania szły pełną parą, aż nagle któregoś wieczora córka poprosiła mnie i męża o rozmowę. Zaniepokoiłam się, bo widziałam, że musiała niedawno płakać. Pomyślałam nawet, że jest w ciąży i chce nam przekazać nowinę. Ależ się pomyliłam!
Zaskoczyła nas
– O co chodzi? – spytałam od razu.
– Muszę wam coś powiedzieć... – zaczęła.
– Wiedziałam! Jesteś w ciąży!
Popatrzyła na mnie wystraszona, a mąż próbował mnie uciszyć.
– Daj jej powiedzieć – zirytował się.
– Mamo, tato...
– No, wyduś to z siebie!
– Ślubu nie będzie. Przykro mi.
– Co ty za bzdury wygadujesz? Jak to nie będzie? Za tydzień bawimy się na weselu. Wszystko jest zapłacone.
– Nie będzie i już. Nie kocham Kamila.
To było jakieś szaleństwo
Zrobiło mi się słabo, ale postanowiłam drążyć temat.
– Skrzywdził cię? Zdradził? – dociekałam.
– Nie.
– Więc o co chodzi? Jeśli to tylko stres, to nie wymyślaj i weź się w garść.
Popatrzyła na mnie jakoś tak dziwnie, a potem powiedziała.
– To moja wina, zakochałam się...
– Słucham? – niemal krzyknęłam.
– Kamil to pomyłka. Lubię go, ale nic więcej.
Mąż siedział i milczał. Patrzył na nas obie z niedowierzaniem.
– Słuchaj córuś, to na pewno tylko zwątpienie jakieś. Mówiłaś, że Kamil jest miłością twojego życia.
– Nie jest i nie będzie. To koniec.
Byłam wściekła
Wtedy się ocknęłam. Ktoś musiał ją ustawić.
– Zdajesz sobie sprawę, że robisz z nas pośmiewisko? A koszty? Nikt nam niczego nie zwróci za odwołanie wszystkiego kilka dni przed weselem. Czy ty oszalałaś?
– I co mam wziąć ślub tylko dlatego, że zapłacone? – zdenerwowała się.
– To wszystko to były twoje pomysły, ale za nasze pieniądze i to spore. Prawie 50 tysięcy.
– Nie dramatyzuj, mamo. To tylko kasa, a ja mogłam sobie zniszczyć życie.
Następnie wstała od stołu, a mi zachciało się płakać. Miałam w głowie te jej szalone pomysły, miesiące przygotowań, liczenie każdej złotówki, by jej dogodzić, a ona robi coś takiego. Co za wstyd! Kompletnie nie wiedziałam, co robić.
Musi wziąć za to odpowiedzialność
Wtedy, jak na złość, zadzwonił telefon. Gdy zobaczyłam na wyświetlaczu, że dzwoni przyszła, a właściwie niedoszła teściowa Izy, zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco.
– Może jej powiesz to co nam? – spojrzałam na córkę.
– Pogadam z nią później. Nie odbieraj.
– A Kamil wie? – zapytał mąż.
– Tak, wracałam od niego. Może już naskarżył mamusi... bo nie był zadowolony.
Prychnęłam.
– Dziwisz się?
– Nie, ale nawet na mnie nie nakrzyczał. Chyba to do niego nie dotarło, bo kazał mi wszystko przemyśleć.
– Zrobisz to? – spytałam.
– Nie, mamo. Nie zmienię zdania.
Telefon zadzwonił drugi raz.
– Weź odpowiedzialność za swoją decyzję i powiedz to jej sama. A i rozumiem, że oddasz nam pieniądze utopione w twoje wesele.
– Jak to? – zdziwiła się. Przecież to miał być prezent?
– Skoro nie ma wesela, nie ma prezentu. Wystarczy, że ludzie będą się ze mnie śmiać i z ojca też. I nie licz na pomoc, jeśli wpadnie ci do głowy pomysł, żeby wziąć ślub z tym nowym gachem, kimkolwiek on jest.
Matylda, 58 lat
Czytaj także: „Teściowie zaplanowali jej ślub bez bliskich i rodziny. Najchętniej ją też wycięliby z obrazka”
„Lgnęłam do facetów, bo pragnęłam męskości, której nie dał mi mąż. Wyszłam na desperatkę, której tylko jedno w głowie”
„Od momentu, kiedy zdecydowaliśmy się na dziecko, zaczęły się problemy. Próbowałam wszystkiego, ale Jarek wybrał ucieczkę"