„Córka zażyczyła sobie urodziny za kilka tysięcy złotych. Gdy jej odmówiliśmy, zaczęła nas wyzywać od biedaków i nędzarzy”

Córka zażyczyła sobie urodziny za kilka tysięcy złotych fot. Adobe Stock, gpointstudio
„– 3-4 tysiące to chyba niedużo... – wzruszyła ramionami. – Oczywiście, że dużo. Tyle wydajemy miesięcznie na jedzenie i rachunki. Nie stać nas na taki olbrzymi wydatek! – zdenerwował się mąż. – A czy w ogóle na coś nas stać?! Inni mają firmowe ciuchy, podróżują po świecie. A ja co?".
/ 21.03.2023 15:15
Córka zażyczyła sobie urodziny za kilka tysięcy złotych fot. Adobe Stock, gpointstudio

Mieliśmy zjeść obiad w rodzinnym gronie. Była niedziela, jak do tej pory miły, spokojny dzień. Przyniosłam z kuchni mięsną zapiekankę i nałożyłam po dużej porcji mężowi i córce. Karol od razu zabrał się do jedzenia, tymczasem Ania nawet nie tknęła potrawy. Grzebała widelcem w daniu, wzdychała i spoglądała wymownie to na mnie, to na męża.

– Nie jesteś głodna? – zagadnęłam.

– Jestem – odparła.

– To dlaczego nie jesz? Lubisz tę zapiekankę… Masz jakiś problem?

– Mam. I to olbrzymi. Spać przez to nie mogę – westchnęła dramatycznie.

– Mów natychmiast, o co chodzi – odłożyłam sztućce.

Głęboko westchnęła

– A więc… – zawiesiła głos. – Zastanawiam się, czy pamiętacie, że za chwilę mam urodziny.

– I to jest ten twój wielki problem? – zapytałam.

– Tak.

Uff, a już myślałam, że to coś poważnego – odetchnęłam.

– To jest poważne! I to bardzo! – naburmuszyła się córka.

– Oczywiście, masz rację. A więc oświadczam ci, że pamiętamy. Dokładnie za trzy tygodnie kończysz szesnaście lat. Zgadza się?

– Zgadza. A zastanawialiście się może nad prezentem dla mnie? Bo rozumiem, że chcecie mi w tym dniu sprawić przyjemność?

– Zastanawialiśmy się i…

– Pewnie nie macie pomysłu?

– Mamy, ale…

– Nie jesteście pewni, czy jest dobry?

– No właśnie. Może nam coś podpowiesz? Jesteśmy otwarci na sugestie.

– To świetnie. Otóż chcę, żebyście mi zorganizowali imprezę. Najlepiej w jakimś modnym klubie, ewentualnie kręgielni. Na czterdzieści, może pięćdziesiąt osób. Więcej gości nie zaproszę, bo nie chcę was naciągać…

– Żartujesz? – przerwałam jej.

– Skąd. To szczególne urodziny i wymagają szczególnej oprawy. Czyż nie?

– Naturalnie – zgodziłam się. – Ale lokal to przesada. Może zorganizujesz coś w domu? Tylko musiałabyś znacznie ograniczyć listę gości, bo pięćdziesiąt osób to się u nas nie zmieści.

– W domu? Mowy nie ma! Znajomi by mnie śmiechem zabili, gdybym ich do nas zaprosiła.

– A to czemu?

– Jezu, bo nikt dzisiaj nie organizuje domówek. To największy obciach! Karina będzie obchodziła urodziny w klubie, Jolka w kręgielni, Igor…

Pięćdziesiąt osób? Co to ma być, wesele?!

– A ile kosztuje taka impreza? – wtrącił się jak zwykle rzeczowy mąż.

– Niewiele. Jakieś trzy, może cztery tysiące. Nie zamierzam podawać jakiegoś wystawnego jedzenia. Wystarczą przekąski, chipsy, napoje… – zaczęła wyliczać.

– I to jest twoim zdaniem niewiele? – przerwał jej Karol.

Ania wzruszyła ramionami.

– A co, dużo? – zapytała.

– Oczywiście, że dużo. Nawet bardzo. Tyle wydajemy miesięcznie na jedzenie i rachunki. Nie stać nas na taki olbrzymi wydatek! – zdenerwował się, a córka poczerwieniała.

A czy w ogóle na coś nas stać? Inni mają firmowe ciuchy, podróżują po świecie, mają w kieszeniach pełno pieniędzy. A ja co? Wiecznie jak ta żebraczka pod kościołem! W szkole siedzę cicho w kącie, bo nawet pochwalić się nie mam czym! Nie moglibyście się bardziej postarać? – odparowała.

Karol aż podniósł się z krzesła.

– Hola, hola, panienko! Uważaj, żebyś nie przeholowała! Staramy się, i to bardzo. Właśnie dlatego nie umierasz jeszcze z głodu i nie chodzisz w worku po kartoflach. Wiele dzieciaków nie ma nawet połowy tego co ty! – spojrzał na nią groźnie.

– I to ma być pocieszenie? Jeżeli tak, to bardzo słabe! – nadąsała się.

Takie musi ci wystarczyć. Jak kiedyś dorośniesz, będziesz zarabiać, to zafundujesz swojej córce urodziny nawet w Las Vegas. Nas, jak już powiedziałem, na to nie stać! – burknął.

Ania, uparta po moim ojcu, nie zamierzała się jednak poddać.

– No dobra, nie macie pieniędzy… Ale przecież możecie wziąć pożyczkę w banku… Wystarczy dowód, jeden podpis i kasa wpływa na konto. Sama reklamy widziałam.

– A kto by ją spłacał? – zapytałam.

– Jak to kto? Wy! Ja przecież nie zarabiam. Ale raty to tylko kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Nawet nie odczujecie… – ciągnęła.

– To niemożliwe. Nie zadłużymy się tylko po to, żebyś mogła zaimponować znajomym. I skończmy tę dyskusję. Chcę zjeść obiad – stwierdził mąż i zabrał się do jedzenia.

Tym razem córka zbladła

– Jak nie, to nie! Bez łaski! – fuknęła. – Skoro jesteśmy tacy biedni, to mogę w ogóle nie obchodzić urodzin! I nie kupujcie mi żadnego prezentu! Nie chcę narażać was na niepotrzebne koszty! Za obiad też dziękuję. Nie będę was objadać. Zostawcie go sobie na jutro! – wrzasnęła.

A potem zerwała się z krzesła i obrażona pobiegła do swojego pokoju. Trzasnęła drzwiami tak mocno, że aż tynk się ze ściany posypał. Karol oczywiście chciał pobiec za nią, bo nie spodobało mu się takie zachowanie, ale go powstrzymałam. Bałam się, że dojdzie do totalnej awantury.

– Zostaw. Jest wściekła i nie wie, co mówi – przytrzymałam go za rękaw.

– To ja jej zaraz wytłumaczę. Aż jej w pięty pójdzie – odgrażał się.

– Nie ma takiej potrzeby. Sama do tego dojdzie. To mądre dziecko. Jak sobie wszystko na spokojnie przemyśli, to rozsądek jej wróci. I zrozumie, że ta impreza w klubie to nie jest najlepszy pomysł – przekonywałam.

– Tak myślisz?

– Jestem tego pewna. Musimy tylko poczekać – odparłam.

Dokończyliśmy obiad w milczeniu. Ale o rodzinnej, miłej atmosferze nie było już naturalnie mowy. Niestety, pomyliłam się. Minął dzień, potem drugi, a Ani rozsądek nie wracał. Zachowywała się tak, jakbyśmy wyrządzili jej z mężem olbrzymią krzywdę. Patrzyła na nas z wyrzutem, wzdychała. A gdy pytałam ją o urodziny, uparcie trwała przy swoim. Twierdziła, że impreza w lokalu to jej największe marzenie, i niczego innego od nas nie chce. Trzeciego dnia Karol nie wytrzymał. Gdy po powrocie z pracy znowu zobaczył nadąsaną minę Ani, zawołał mnie na stronę.

– Mam już dość fochów naszej córki. A ty? – zapytał.

– Ja też. Musimy coś zrobić. Tylko co?

– Urządzimy jej urodziny w klubie.

– Słucham? Za co?

– Weźmiemy pożyczkę. Tak jak nam doradziła – odparł.

– Zwariowałeś? Nie ma mowy! Nie możemy się teraz poddać! To byłoby niewychowawcze!

– A kto tu mówi o poddawaniu się?

– Nie rozumiem.

Ania sama spłaci pożyczkę. Ze swojego kieszonkowego. Po prostu obetniemy jej wypłatę o wysokość raty. Spłata zajmie jej prawie pięć lat, bo przecież musi sobie zostawić kilka groszy, ale skoro tak bardzo jej zależy na imprezie, to nie powinna protestować – zawiesił głos.

– Sprytne. Naprawdę sprytne. Sam na to wpadłeś?

– Nie. To pomysł mojego kumpla z pracy. Miał rok temu podobny problem z synem i zaproponował mu takie rozwiązanie.

– I co?

– Syn podobno zrezygnował. Doszedł do wniosku, że to mu się nie opłaca.

Ciekawe, co zrobi Ania.

– Zobaczymy. Niezależnie jednak od tego, co wybierze, my nie zapłacimy nawet złotówki.

Poszliśmy do pokoju córki

Leżała na łóżku ze słuchawkami na uszach. Gdy nas zobaczyła, ostentacyjnie odwróciła się na bok. Mąż podszedł i zdjął jej słuchawki.

– Musimy porozmawiać – zagaił.

– O czym? O naszej biedzie? Jeszcze mam z czegoś zrezygnować?

– Wręcz przeciwnie. Długo z mamą rozmawialiśmy i postanowiliśmy, że weźmiemy w banku pożyczkę na twoją urodzinową imprezę – odparł.

Córka zerwała się na równe nogi.

– Naprawdę? Jesteście kochani! Wiedziałam, że mnie zrozumiecie, super! – krzyknęła.

– Jest tylko jedno malutkie „ale”…

– Jakie?

– Sama ją spłacisz.

– Jaaa? Z czego? Przecież nie pracuję.

– Ze swojej pensji, czyli kieszonkowego. Byłem nawet w banku zapytać o raty. Przygotowali mi symulację. Moim zdaniem propozycja jest dość korzystna… – podał Ani wydruk.

Zaskoczona spojrzała na papierek

– Co? Aż tyle? To przecież mi tylko 20 złotych zostanie. Na calutki miesiąc. I to przez prawie… pięć lat?! Jak ja z tego wyżyję! – jęknęła.

– No, widzisz… My z mamą mamy podobny problem. Od wielu, wielu lat. Ale skoro tak ci zależy na tej imprezie, to chyba spróbujesz – uśmiechnął się.

Spojrzała na niego spod oka.

– Eeeee… A mogę się jeszcze zastanowić? – zapytała.

– Oczywiście. To twoje pieniądze i twoja decyzja – odparł Karol.

No i od dwóch dni córka myśli. Nie mam pojęcia, jaką decyzję podejmie. Ale coś mi się wydaje, że pójdzie w ślady syna kolegi Karola, bo podpytywała, ile osób ewentualnie mogłaby zaprosić do domu… 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA