„Córka uważa, że jako babcia mam obowiązek opiekować się wnukiem. Ani mi w głowie zmienianie pieluch i gotowanie kaszek”

emerytka fot. iStock by Getty Images, Manon Allard
„Niespecjalnie miałam zapał i energię, żeby robić za opiekunkę dwadzieścia cztery godziny na dobę. Przecież odchowałam już swoje pociechy. Poza Martyną mam także syna. Całkiem niedawno wyfrunął z gniazdka i zaczął żyć na własny rachunek”.
/ 14.09.2024 13:15
emerytka fot. iStock by Getty Images, Manon Allard

Kiedy dzieci stają się dorosłe, często uważają, że babcia powinna zająć się wnukami. Nawet nie pomyślą, że ich własne mamy mogłyby chcieć robić coś innego. Gdy to do nich dociera, są totalnie zaskoczeni i mają do wszystkich pretensje. Dokładnie tak zareagowała moja córka…

Zostałam bezrobotną

Od zawsze moim konikiem były liczby i dokumenty. Ostatnią dekadę spędziłam w jednym biurze księgowym, mając nadzieję, że wytrwam tam aż do zasłużonego odpoczynku. Niestety, pewnego dnia moje plany legły w gruzach. Szef oznajmił, że ze względów finansowych postanowił zlecić prowadzenie rachunkowości zewnętrznej firmie. Okres wypowiedzenia miał być dla mnie ostatnim etapem pracy, a potem czekało mnie bezrobocie, skromny zasiłek i niewielka suma odłożona na czarną godzinę.

Nie powiedziałam córce o swoich kłopotach. Martyna i tak miała pełno na głowie. Kilka miesięcy temu powitała na świecie synka Maksia. Mały cierpiał na alergie, a na dodatek ciągle łapał jakieś infekcje. Minimum raz na tydzień jeździła z nim do pediatry.

Poza tym byłam przekonana, że migiem gdzieś się załapię i zaraz po skończeniu poprzedniej umowy podpiszę kolejną. Niestety, upłynął miesiąc, potem następny, a ofert jak nie było, tak nie ma. Zaczęłam się denerwować. Aż pewnego dnia wpadłam w galerii handlowej na moją starą kumpelę, Lucynę, również księgową. Skoczyłyśmy na kawę. Kiedy usłyszała, że rozglądam się za pracą, bardzo ją to ucieszyło.

Spadła mi z nieba

– Jesteś darem od losu, Agatko! – wykrzyknęła podekscytowana. – Słuchaj, otworzyłam biuro rachunkowe i mam sporo zleceń. Co powiesz na to, żebyśmy zostały wspólniczkami? Przydałby mi się ktoś doświadczony, kto by sprawdził, czy pracownicy dobrze uzupełnili wszystkie dokumenty i zrobili obliczenia. Zarobki może nie będą olbrzymie, ale na życie spokojnie wystarczy. A najlepsze jest to, że będziesz mogła robić to z dowolnego miejsca. Wystarczy tylko gniazdko do podpięcia laptopa – namawiała przyjaciółka.

Gdy usłyszałam o tej ofercie, od razu chciałam dowiedzieć się więcej. Zadawałam mnóstwo pytań, a po uzyskaniu wszystkich informacji stwierdziłam, że to strzał w dziesiątkę dla kogoś takiego jak ja. Nareszcie będę mogła sama decydować o tym, jak spędzam czas. I co najlepsze, połączę to, co lubię z tym, co przyniesie mi korzyści…

W głowie już pojawiły mi się obrazy, jak zamiast kisić się w zatłoczonym biurze pracuję na komputerze w zaciszu własnego mieszkania albo gdzieś na łonie natury… A kiedy skończę, oddaję się lekturze, zajmuję się kwiatami lub umawiam na babskie pogaduchy z koleżankami.

To była praca marzeń

W końcu mogłabym wyjechać gdzieś na urlop. Co więcej, kiedy tylko będę miała na to chęć, a nie wtedy, gdy szef da mi zielone światło. „Ach, życie potrafi być cudowne, nawet po pięćdziesiątych urodzinach” – pomyślałam z rozmarzeniem.

Po dwóch dniach zajrzała do mnie moja córka. Wyglądała na bardzo zasmuconą i zestresowaną.

– Dzwonili z pracy, pytali o moje plany po urlopie macierzyńskim – rzuciła, niemal nie siadając na krześle. – Jeśli nie wrócę, to wyznaczą kogoś na moje miejsce. A wiadomo, co to oznacza… – podsumowała.

– To co planujesz zrobić? – spytałam.

– Nie mam innego wyjścia, jak poszukać niani dla Maksia. Włożyłam tyle wysiłku, żeby dojść do tego miejsca w pracy, nie chcę tego zaprzepaścić. Mamo, popytaj wśród znajomych. Może będą w stanie polecić odpowiednią osobę. To nie może być ktoś przypadkowy – poprosiła.

– Spokojnie, na pewno uda się kogoś znaleźć – powiedziałam, szykując dla nas kawę. Chwilę ponarzekałyśmy na pracodawców, którzy wbrew prawu, stawiają młode matki pod murem.

Ucieszyła się

Skończyłyśmy pić kawę, a córka szykowała się do wyjścia.

– Ach, mało brakowało, a bym ci nie powiedziała – w końcu mi się przypomniało. – U mnie też nadchodzą zmiany. Od teraz będę pracowała zdalnie! – wykrzyknęłam pełna entuzjazmu.

Opowiedziałam jej o tym, jak straciłam pracę i o ofercie od Lucyny.

– Świetna wiadomość! Czemu nic nie wspominałaś wcześniej? – Martyna prawie wyskoczyła ze skóry z ekscytacji.

– Wolałam cię nie obciążać swoimi sprawami. Skoro teraz wszystko idzie w dobrym kierunku, pomyślałam, że nadszedł czas, by cię wtajemniczyć w moje zamiary – posłałam jej uśmiech.

– No i świetnie zrobiłaś! Zdajesz sobie sprawę, co to oznacza? W takiej sytuacji nie musimy szukać nikogo do opieki. Ty sama będziesz mogła zająć się Maksem! – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

Zatkało mnie. Moja córka w ogóle nie pytała, co sądzę na ten temat. Zwyczajnie stwierdziła fakt. Zupełnie jakbym była zobligowana z automatu do zajmowania się wnuczkiem. Szczerze powiedziawszy, niespecjalnie miałam zapał i energię, żeby robić za opiekunkę dwadzieścia cztery godziny na dobę. Przecież odchowałam już swoje pociechy. Poza Martyną mam także syna. Całkiem niedawno wyfrunął z gniazdka i zaczął żyć na własny rachunek. Przez długi czas całą sobą służyłam rodzinie. 

Okazała się samolubna

Moje życie do tej pory obracało się wyłącznie wokół potomstwa, pracy zawodowej i zajęć w domu. Wreszcie liczyłam na odrobinę swobody, chwile poświęcone samej sobie. Nie chodziło o to, że w ogóle nie chciałam opiekować się wnuczkiem. Byłam skłonna wspierać moją córkę i zięcia w opiece nad małym Maksiem, ale raczej sporadycznie, a nie regularnie.

Poza tym przecież musiałam pracować. Co z tego, że z domu. Prowadzenie księgowości wiąże się z potrzebą spokoju i koncentracji. W tym fachu niezwykle łatwo o błędy. A czy da się zapewnić ciszę, gdy w pobliżu jest malutkie dziecko? Chyba jedynie wówczas, kiedy smacznie śpi…

– Na razie jesteś jeszcze na macierzyńskim. Wrócimy do tego tematu, jak ci się będzie kończył – odpowiedziałam dość wykrętnie, gdyż zabrakło mi odwagi, by od razu powiedzieć córce „nie”.

Gdzieś w głębi duszy tliła się we mnie iskierka nadziei, że jeśli poświęci trochę czasu na spokojne przemyślenie całej sprawy, sama dojdzie do wniosku, że ten pomysł nie jest wcale taki świetny, jak jej się pierwotnie zdawało. I że problem rozwiąże się niejako samoistnie. Cóż, nic z tych rzeczy… Wróciła do tematu po dwóch tygodniach.

Zapowiedziała odwiedziny

– Mamo, przyjedziemy do ciebie jutro z Jackiem, żeby dokładnie wszystko omówić – usłyszałam w słuchawce.

– Co omówić? – dopytałam, choć przeczuwałam, o co może chodzić mojej córce.

– Jak to co? Ustalić twoje zadania związane z opieką nad Maksiem. Już wszystko dokładnie przedyskutowaliśmy z Jackiem i nawet sporządziliśmy listę najważniejszych rzeczy. Będziemy u ciebie o czwartej po południu! – wyjaśniła, a zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, połączenie zostało przerwane.

Ubiegłej nocy ledwo co przespałam. W głowie ciągle układałam słowa, które chciałam skierować do mojej córki i zięcia. Chciałam im powiedzieć, że Maksia kocham całym sercem, ale nie dam rady opiekować się nim od rana do wieczora. Zaproponuję im, że z wielką chęcią pomogę znaleźć porządną opiekunkę, a nawet dorzucę się do jej pensji. Chociaż nie miałam ku temu żadnych powodów, czułam się jak kiepska babcia, która zawiodła.

Sumienie gryzło mnie potwornie, w końcu córka pokładała we mnie wielkie nadzieje, ale zdawałam sobie sprawę, że muszę przeprowadzić tę rozmowę. Liczyłam na to, że Martyna i Jacek zrozumieją moje racje.

Bardzo się pomyliłam

– Nie będziesz opiekować się wnukiem? I co ja teraz pocznę? Mówiłam ci przecież, że muszę wracać do roboty! – Martyna wpadła w złość.

– Znajdziemy jakąś porządną nianię. Rozmawiałam nawet z koleżanką. Zna sympatyczną emerytkę, która kiedyś pracowała jako pielęgniarka i chętnie sobie dorobi. Wprost idealna niańka dla Maksia – próbowałam jej wszystko wytłumaczyć, ale w córkę wstąpił chyba jakiś diabeł.

– Z jakiego powodu mam oddawać synka pod opiekę obcej osoby? Przecież może to zrobić babcia! – denerwowała się. W końcu nie mogłam już tego słuchać:

– Czyżbyś zapomniała, że babcia również jest istotą ludzką? I ona także może mieć jakieś swoje zamierzenia?

Moja córa popatrzyła na mnie z wyższością.

– Wiesz, wstydzę się za ciebie! Nigdy bym nie pomyślała, że jesteś aż tak samolubna! – wrzasnęła.

Po tych słowach wyszli z domu. Upłynęło już osiem tygodni od tego czasu. Między mną a córką praktycznie zamarła komunikacja. Wbiła sobie do głowy, że nie kocham Maksia i z tego powodu nie mam ochoty się nim opiekować. To przecież kompletna bzdura! Wykonałam parę telefonów, zaproponowałam, że zorganizuję jej spotkanie z tą pielęgniarką na emeryturze. Zadeklarowałam, że mogę zabierać wnuka do siebie w soboty i niedziele.

– Obejdę się bez twojego miłosierdzia! – powtarzała przy każdej okazji.

Obrazili się

Zakomunikowała mi niedawno, że wprowadzi się do nich teściowa.

– Przyjedzie ze wsi, żeby opiekować się wnukiem. Od razu się zgodziła! Chociaż nie znosi miasta! To jest wzorowa babcia! Dla wnuczka jest w stanie zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń. W przeciwieństwie do ciebie! – w jej głosie dało się wyczuć wyrzut.

– Jakim prawem oczekujesz od niej takiego poświęcenia? Czy to nie jest przypadkiem przejaw egoizmu z twojej strony? – zripostowałam i rzuciłam słuchawką.

Nie mam już nadziei, że moja córka szybko pojmie, o co mi chodzi. Chyba nie wychowałam jej najlepiej. Mam tylko nadzieję, że dożyję momentu, kiedy ona sama będzie babcią. Gdy powiedziałam jej, że mogę pracować z domu, bardzo się ucieszyła. Teraz wiem czemu. Od dwóch miesięcy nie widziałam mojego wnuka, córka praktycznie ze mną nie rozmawia, a jej mąż też się obraził. Dlaczego? Bo chcę mieć swoje własne życie.

Agata, 59 lat

Czytaj także:
„Syn wracał ze szkoły i zamykał się w pokoju. Gdy odkryłem, co go dręczy, czułem, że zawiodłem jako ojciec”
„Mąż i syn widzieli mnie tylko w kuchni przy garach. Dałam im nauczkę, gdy zniknęłam bez słowa”
„Myślałam, że mój mąż jest nieczuły i zimny jak mrożonka. Okazało się, że ma dość oryginalny sposób na okazywanie uczuć”

Redakcja poleca

REKLAMA