„Córka rzuciła narzeczonego i ruszyła na dzikie chłopy. Uznałam, że facet się marnuje, więc wzięłam to, czym pogardziła”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Kiedy zobaczyłam przyszłego męża mojej córki, kolana się pode mną ugięły. Nie sądziłam, że facet w moim wieku może tak wyglądać! Podobnych widziałam tylko w filmach, a i tam przecież byli ucharakteryzowani”.
/ 20.07.2024 13:15
kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61

Nigdy nie byłyśmy z moją Patrycją blisko. Zawsze miała swój świat, którego broniła przede mną. Nie wiedziałam o jej pierwszych randkach, nie uczestniczyłam w jej dorastaniu, bo po prostu nie potrzebowała mnie w tym.

Wcześnie zaszłam w ciążę

Być może powodem było to, że urodziłam ją zaledwie jako dwudziestolatka. Moja córka była owocem romansu z przystojnym studentem ostatniego roku prawa, który na imprezie po prostu się zabawił i odszedł. Nie reagował na moje próby kontaktu, więc uznałam, że jakoś sobie poradzę.

Bardzo wspierała mnie moja mama, która zmarła, kiedy Patrycja miała pół roku. Zostawiła mi mieszkanie i sporo oszczędności, więc nie musiałam się martwić o stabilność finansową. Poza tym jej siostra pomogła mi znaleźć pracę w recepcji hotelu, którego była współwłaścicielką.

Zaabsorbowana pracą, nie poświęcałam córce specjalnie dużo czasu. Zostawała w przedszkolu, a potem w szkolnej świetlicy do oporu, zwykle jako ostatnie dziecko. Potem wracałyśmy do domu, odrabiała lekcje i szła spać. W wakacje wysyłałam ją na kolonie albo obozy harcerskie, wspólne wyjazdy zdarzały się niezwykle rzadko. Zresztą kiedy trochę podrosła, wolała spędzać czas z koleżankami niż w domu.

Gdy zdała maturę, postanowiła wyjechać na studia do innego miasta. Od zawsze była samodzielna. Załatwiła sobie miejsce w akademiku i znalazła dorywczą pracę w kawiarni. Rozmawiałyśmy przez telefon mniej więcej raz w tygodniu, ale była to właściwie wymiana informacji. Raczej rzadko przyjeżdżała do mnie, właściwie tylko na święta.

Zaskoczyła mnie

Dlatego szczerze się zdziwiłam, kiedy pewnego dnia oznajmiła mi przez telefon:

Mamo, muszę ci o czymś powiedzieć. Od pół roku spotykam się z Damianem i myślę, że to coś poważnego. Planujemy ślub na początku czerwca.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Pogratulowałam jej i wypytałam o tego Damiana. Okazało się, że to starszy od niej o niemal dwadzieścia lat facet, którego poznała w kawiarni. Był w moim wieku! Pracował jako dziennikarz i często przesiadywał u nich z laptopem. Któregoś dnia wdali się w pogawędkę i skończyło się tak, że zakochali się w sobie.

No cóż, nie popierałam związku z tak dużo starszym mężczyzną, który mógłby przecież być jej ojcem, ale w końcu to jej życie i jej wybory. Bałam się trochę, że za kilka lat jej się odwidzi. No bo co 22 może wiedzieć o życiu? To czas na młodzieńcze szaleństwa, a nie męża i dzieci.

Postanowiłam ich zaprosić na niedzielny obiad. Zapowiedzieli się na kolejny weekend. Chciałam mimo wszystko dobrze wypaść przed przyszłym zięciem, przyszykowałam więc moją popisową potrawę: bitki wołowe w sosie grzybowym, do tego pieczone ziemniaczki i gotowane buraki.

Przyjechali z samego rana

Kiedy zobaczyłam przyszłego męża mojej córki, kolana się pode mną ugięły. Nie sądziłam, że facet w moim wieku może tak wyglądać! Podobnych widziałam tylko w filmach, a i tam przecież byli ucharakteryzowani.

– Miło mi poznać, Patrycja dużo mi o pani opowiadała – przywitał się szarmancko, całując mnie w dłoń i wręczając bukiet frezji, które uwielbiam.

Mnie również jest miło… – wystękałam, choć wciąż byłam pod wielkim wrażeniem jego urody.

Paweł okazał się cudownym rozmówcą. Interesował się kulturą, a ja skończyłam humanistyczny kierunek i zawsze lubiłam dużo czytać, mieliśmy więc mnóstwo wspólnych tematów. Patrycja nie włączała się w naszą rozmowę o książkach, ale i tak popołudnie upłynęło nam bardzo miło. Żałowałam, że muszą wracać.

Przyznam, że chłopak mojej córki trochę zawrócił mi w głowie. Pozazdrościłam jej szczęścia. Nie dość, że facet wygląda jak milion dolarów, to jeszcze jest inteligentny i oczytany. No ale nic, cieszyłam się, że przynajmniej raz na jakiś czas będziemy się widywać, gdy już zostaną małżeństwem.

Cieszyłam się na wesele

Patrycja nie chciała wielkiego wesela. Zamówili niedużą salkę, zaprosili niewiele ponad pięćdziesiąt osób – najbliższą rodzinę i znajomych. Ze strony Patrycji byłam tylko ja, bo ciotka, która pomogła mi po śmierci mamy, od kilku lat już nie żyła. Szykowała się więc przyjemna kameralna impreza.

Znalezienie odpowiedniej kreacji zajęło mi mnóstwo czasu. Nie chciałem wyglądać jak stara baba, ale nie zamierzałam też wbijać się w młodzieżowe ciuchy, choć uważam, że kobieta w wieku czterdziestu trzech lat wciąż jest bardzo młoda. Udało mi się wreszcie znaleźć piękną sukienkę w wielkie czerwone kwiaty, która chyba nawet trochę mnie odmładzała.

Cieszyłam się na ten ślub. Chciałam, żeby moja córka miała dobre życie u boku ukochanego mężczyzny. Mnie się nie udało, choć od czasu do czasu chodziłam na randki, ale wszyscy faceci, z którymi się spotykałam, wydawali mi się banalni.

Dwa tygodnie przed planowaną imprezą usłyszałam dzwonek do drzwi. Spodziewałam się, że to listonosz z poleconym. Ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam… Pawła. Narzeczony mojej córki stał blady jak ściana, z rozczochranymi włosami i nie mówił ani słowa.

– Paweł! Coś się stało? Coś z Patrycją? – wyrzuciłam z siebie z przerażeniem.

– Nic złego, chociaż w zasadzie tak. Wpuść mnie, proszę, musimy porozmawiać.

Chwilę później opowiedział mi całą historię.

Było mi wstyd

Kłócili się z Patrycją już od jakiegoś czasu. Denerwowało go, że wychodzi wieczorami na imprezy z przyjaciółkami i wraca nad ranem w stanie upojenia alkoholowego. Próbował z nią rozmawiać na ten temat, ale ona twierdziła, że to prawa jej wieku, że musi się wyszumieć przed ślubem, bo potem zostanie jej tylko zmywanie garów i sprzątanie.

– Rozumiem, że raz na jakiś czas można wyskoczyć z przyjaciółmi na jednego. Ale nie co wieczór! – mówił, a w jego oczach widziałam złość pomieszaną ze smutkiem.

Poprzedniego dnia, kiedy się obudził, zauważył, że zniknęła nie tylko Patrycja, ale też wszystkie jej rzeczy. Po prostu się wyniosła bez słowa pożegnania, bez próby wytłumaczenia.

Natychmiast złapałam za telefon, próbując się do niej dodzwonić. Musiała zmienić numer, bo usłyszałam, że ten, pod który dzwonię, jest nieaktualny. Co w nią wstąpiło? Przecież była taka zakochana, wszystko było przyszykowane do ślubu.

Było mi strasznie wstyd za moją córkę, ale Paweł był wyrozumiały i rozsądny. Powiedział mi, że nie ma w tym żadnej mojej winy, Patrycja jest dorosła i ma świadomość swoich czynów. Zrobiło ki się potwornie żal. Pomyślałam, że pewnie nie spotkam Pawła już nigdy więcej, a naprawdę szczerze go polubiłam.

Zaopiekowałam się nim

Kiedy wychodził ode mnie, powiedziałam:

– Gdybyś czegoś potrzebował, wiesz, gdzie mieszkam i masz mój numer.

Trzy dni później zadzwonił. Powiedział, że czuje się potwornie samotny i czy zechciałabym towarzyszyć mu na premierze teatralnej. Nie byłam w teatrze z piętnaście lat, ale odparłam, że z przyjemnością z nim pójdę.

Tamten wieczór przeciągnął się do późnych godzin nocnych. Siedzieliśmy w ogródku knajpy i rozmawialiśmy jak para najlepszych przyjaciół. Widziałam, że moje towarzystwo przyniosło mu dużo radości.

Potem ja zaprosiłam go na obiad. Nasze spotkania stały się regularne, nigdy nie mogliśmy się nagadać. Wreszcie dotarło do mnie, że nie wyobrażam sobie już życia bez Pawła. On chyba zrozumiał to samo, bo któregoś dnia poszliśmy o krok dalej.

Patrycja do tej pory się do mnie nie odezwała. Trudno powiedzieć, czy jest na mnie zła, czy po prostu jej wstyd. Przykro mi, że straciłam córkę, ale za to zyskałam mężczyznę, o jakim marzyłam przez całe życie.

Maria, 44 lata

Czytaj także:
„Córka zazdrości koleżance życia. Nie wie, że za granicą uwiodła bogatego dziadka dla kasy i dostała bilet w jedną stronę”
„Żałuję, że nie wrobiłam męża w dziecko. Gdy on dorósł do bycia ojcem, dla mnie było już za późno na bycie matką”
„Syn chciał się pozbyć mojego ukochanego. Bał się, że najpierw położy łapę na mnie, a potem na spadku”

Redakcja poleca

REKLAMA