Moja córka Patrycja zawsze uważała się za pępek świata. Nie myślała o dobru i potrzebach innych, tylko o sobie. W dużej mierze była to wina mojego męża, który rozpieszczał ją od małego na wszelkie możliwe sposoby, i każdego dnia utwierdzał w przekonaniu, że jest najmądrzejsza, najpiękniejsza, wszystko jej wolno i wszystko się jej należy…
Zawiniłam też oczywiście i ja, bo zamiast powiedzieć dość, pozwalałam mu na to. Kiedy Waldek zmarł, próbowałam naprawić ten błąd, ale było już za późno…
Przez swoje zachowanie i stosunek do innych córka nie miała zbyt wielu przyjaciół. Ani w szkole, ani potem na studiach. Ludziom nie podobało się, że dąży do celu po trupach. Chłopcy też szybko od niej uciekali. Kiedyś podsłuchałam, jak jeden wykrzyczał jej prosto w twarz, że chce spotykać się z normalną dziewczyną, a nie rozkapryszoną księżniczką. Byłam załamana.
Bałam się, że już zawsze będzie sama
Piotrek był pierwszym mężczyzną, który wytrzymał z nią dłużej niż trzy miesiące. Polubiłam go już po pierwszym spotkaniu. Wydawał się taki spokojny, mądry, odpowiedzialny. I świata poza Patrycją nie widział. Przez następne miesiące trwał przy niej niczym wierny pies, mimo że dawała mu porządnie popalić. Pięć lat temu poprosił ją o rękę. Gdy się o tym dowiedziałam, aż podskoczyłam z radości.
– Mam nadzieję, że powiedziałaś „tak” – dopytywałam się.
– No pewnie… Wreszcie spotkałam faceta, który rozumie, że jestem wyjątkowa, i właśnie tak należy mnie traktować – odparła.
Nie podobała mi się ta odpowiedź, ale mimo to odetchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że gdy córka wyjdzie za mąż i urodzi dzieci, to wreszcie przestanie widzieć tylko czubek własnego nosa, zrozumie, że w życiu są ważniejsze sprawy. Zmieni się na lepsze…
Na początku wyglądało na to, że moje marzenie się spełniło. Rok po ślubie Patrycja urodziła synka, Kubusia. Nie widywałam wnuka często, bo młodzi, ze względu na pracę Piotrka, przeprowadzili się do innego miasta. Kiedy jednak tylko miałam trochę wolnego, jechałam do nich w odwiedziny.
Wydawało mi się, że są szczęśliwą rodziną. Córka czule zajmowała się maleństwem, a zięć ją wspierał. Niestety, wkrótce miałam się przekonać, że to tylko pozory. To było tuż po pierwszym listopada. Właśnie szykowałam się do snu, gdy odezwał się telefon. To był Piotrek.
– Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale mam wielką prośbę – zaczął nieśmiało.
– Zamieniam się w słuch.
– Czy może mama przyjechać do nas na tydzień, dwa? Potrzebuję pomocy.
– Oczywiście, ale co się stało?! – przeraziłam się. Po drugiej stronie słuchawki przez dłuższą chwilę panowała cisza.
– Patrycja od nas odeszła. Trzy dni temu. Gdy wróciłem z pracy, na kuchennym stole znalazłem list. Napisała w nim, że ma dość rodzinnego życia i znika na jakiś czas. Od tamtej pory się nie odezwała. Nie odbiera też telefonu.
Patrycja odeszła? Zostawiła męża? Dziecko?!
– To niemożliwe… Przecież między wami świetnie się układało… – jęknęłam.
– Mamo, porozmawiamy, jak przyjedziesz. Kuba się obudził i muszę go ukołysać. I dziękuję, że chcesz mi pomóc. Opiekunka ciężko zachorowała i nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle wróci. Muszę mieć chwilę, żeby znaleźć kogoś zaufanego – odparł i, zanim zdążyłam jeszcze o coś zapytać, rozłączył się.
Byłam w ciężkim szoku. W głowie aż mi huczało od wątpliwości i pytań. „Patrycja odeszła? Zostawiła męża? Dziecko? Tak po prostu? To niemożliwe, na pewno był jakiś powód. Zięć nie mówi mi wszystkiego, w tej sprawie jest jakieś drugie dno…” – myślałam. W międzyczasie próbowałam oczywiście dodzwonić się do Patrycji, ale nie odbierała.
Następnego poranka nawet nie usiadłam przy biurku. Od razu poszłam do szefowej. Jesteśmy zaprzyjaźnione, więc gdy usłyszała, że mam kłopoty rodzinne, dała mi wolne bez żadnych pytań. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, kupiłam bilet na pierwszy pociąg i wieczorem byłam już u Piotrka.
– Mów natychmiast, co się dzieje! – wypaliłam, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania.
– Może najpierw położę Kubę spać? – popatrzył na mnie znacząco.
– A tak, oczywiście – zrozumiałam, że nie chce rozmawiać przy dziecku. Wnuczek jest bardzo rezolutnym czterolatkiem i wiele rozumie. Poczekałam więc, aż zięć utuli go do snu i wróciłam do pytania. Piotrek spojrzał na mnie smutno.
– Nie wiem od czego zacząć – westchnął.
– Najlepiej od początku. Jestem gotowa na wszystko – odparłam. Oczywiście wiedziałam, że to nie będą dobre wiadomości, ale czegoś takiego się nie spodziewałam.
Piotr mówił przez prawie godzinę. Im dłużej go słuchałam, tym więcej przybywało mi zmarszczek na twarzy i siwych włosów na głowie. Okazało się, że moja córka od dwóch lat praktycznie nie zajmowała się domem i synem. Często znikała na całe dnie, a nawet noce, i imprezowała u znajomych. Zięć musiał wynająć opiekunkę, żeby mały, gdy on jest w pracy, nie siedział w domu sam.
Napisała, że mam jej dać święty spokój
– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? – jęknęłam.
– Miałem nadzieję, że to przejściowe kłopoty, że Patrycja się opamięta. Ale jej, jak widać, spodobało się takie życie. I postanowiła się od nas uwolnić – spuścił głowę.
– Bardzo mi przykro… Co zamierzasz teraz zrobić? – wykrztusiłam.
– Na razie muszę szybko znaleźć opiekunkę. Nie mogę przecież trzymać tu mamy w nieskończoność. A z Patrycją? Z Patrycją się pożegnam. W najbliższych dniach wnoszę sprawę o rozwód i całkowitą opiekę nad Kubą. Skoro tak jej z nami źle, to niech znika z naszego życia na zawsze, a nie tylko na jakiś czas, dopóki nie znudzi jej się imprezowanie i przypomni sobie, że jest matką! – odparł z mocą.
Nie mam pojęcia, gdzie jest i co robi teraz moja córka, bo choć przez następne dni wydzwaniałam do niej niemal bez przerwy, nie odbierała telefonu. Napisała tylko esemesa, że mam jej dać święty spokój, bo nie ma ochoty wysłuchiwać moich pretensji i żalów.
Zgodnie z jej życzeniem, przestałam dzwonić. A na sprawie rozwodowej stanę po stronie Piotrka. Bo Patrycja nigdy się nie zmieni.
Czytaj także:
„Zdradziłam męża na wyjeździe integracyjnym. Teraz boję się, że zazdrosna koleżanka powie o wszystkim Jarkowi”
„Synowa naczytała się bzdur o bezstresowym wychowywaniu dzieci. Teraz wnuk jest rozpuszczony, samolubny i nieznośny”
„Dziewczyna wnuka raczyła nas przy obiedzie morałami o prawach zwierząt, a w nocy przyłapałem ją na jedzeniu kiełbasy!”