„Córka obmyśliła plan by mnie zeswatać. A mnie facet był potrzebny jak dziura w moście”

zamyślona rozwódka fot. Getty Images, Westend61
„Wystarczyła szybka wymiana informacji na temat dziwnego zachowania naszych córek, aby dojść do wniosku, że próbowały nas zeswatać. Na początku byłam zła i zażenowana, ale z każdą chwilą te uczucia zanikały”.
/ 17.08.2023 11:15
zamyślona rozwódka fot. Getty Images, Westend61

Po rozwodzie wydawało mi się, że moje życie miłosne oficjalnie się zakończyło. Moja córka miała wobec mnie jednak inne plany.

Właśnie dzięki niej poznałam Karola, który sprawił, że znowu jestem szczęśliwa. To tylko dowód na to, że można się zakochać w każdym wieku.

Nieudane małżeństwo to osobista porażka

Nikt nie wychodzi za mąż, myśląc o rozwodzie. Dlatego ślub z Markiem traktowałam jak cudowne zobowiązanie na całe życie. Szaleńczo zakochani, powiedzieliśmy sobie tak i zaczęliśmy wspólną przygodę, która miała składać się z samych wspaniałych chwil. I przez jakiś czas tak było.

Bardzo szybko zdecydowaliśmy się na dziecko i już rok po ślubie na świat przyszła Karolina. Początki były trudne, ale w końcu nauczyliśmy się być rodzicami, choć ta nauka nie kończy się tak naprawdę nigdy. Niestety po kilku latach nasza słaba sytuacja finansowa zmusiła Marka do wyjazdu za granicę. 

Dzięki pieniądzom zarobionym przez męża udało nam się wybudować dom. Obydwie z córką bardzo jednak tęskniłyśmy i namawiałam Marka, żeby wrócił już na stałe. Jego tygodniowe wizyty co kilka miesięcy, to było zdecydowanie za mało. 

Kiedy mąż przyjechał na 10. urodziny Karoliny, poprosił mnie o rozmowę. To wtedy wyznał, że od 2 lat ma romans i chyba się zakochał. Mój świat rozpadł się w tym momencie na tysiące kawałków. Najpierw na niego krzyczałam, a potem błagałam, żeby nas nie zostawiał. Próbowałam wszystkiego, ale Marek podjął już decyzję i nawet skontaktował się z prawnikami.

Wszystko działo się naprawdę szybko. Najpierw rozwód, a potem sprzedaż domu naszych marzeń, do którego nie zdążyliśmy się wprowadzić. Za swoją część pieniędzy udało mi się kupić mieszkanie. Córka musiała przenieść się do nowej szkoły i bardzo bałam się, że tak wiele zmian nie wpłynie na nią dobrze. 

Sama byłam wewnętrznie w rozsypce, ale walczyłam ze wszystkich sił dla Karoliny. Poszłam na terapię, znalazłam lepszą pracę i powoli wróciłam do normalności, lecząc rany po nieudanym małżeństwie. Nadal traktowałam jednak rozwód jak swoją osobistą porażkę i uwierzyłam, że moje życie miłosne na dobre się skończyło. Na szczęście nie miałam racji.

Córka mnie swatała

Obydwie z Karoliną wpadłyśmy w rutynę i nasze życie stało się w końcu spokojniejsze. Moja córka szybko zaaklimatyzowała się w nowej szkole i nawiązała mnóstwo przyjaźni. Jej najlepszą przyjaciółką była Martyna. Niezwykle żywiołowa i inteligentna dziewczyna, która pojawiała się w naszym domu niemal codziennie. Bardzo ją lubiłam i cieszyłam się, że Karolina ma z kim spędzać wolny czas.

Ja natomiast koncentrowałam się na pracy, która przynosiła mi nie tylko całkiem dobre pieniądze, ale też mnóstwo satysfakcji. Zupełnie zapomniałam natomiast o mężczyznach. Wydawało mi się, że ten rozdział jest dla mnie zamknięty i nie szukałam męskiego towarzystwa.

Moja córka miała na ten temat zupełnie inne zdanie. Była bardzo otwartą i nad wyraz dojrzałą 13-letnią dziewczyną, więc w sumie nie zdziwiłam się, kiedy zaproponowała, żebym zaczęła korzystać z aplikacji randkowych. Bardzo stanowczo odmówiłam i dałam do zrozumienia, że nie mam zamiaru chodzić na randki. Moim priorytetem była ona i nie miałam ochoty marnować swojego cennego czasu na mężczyzn, na których nie można polegać. Miałam nadzieję, że Karolina to zrozumie, ale jak się później przekonałam, nie dała za wygraną.

W którymś momencie Karolina zaczęła mnie coraz częściej prosić, żebym przyjeżdżała po nią do Martyny albo odbierała ją z miejsc, w których się spotykały. Z kina, kawiarni, parku albo z biblioteki. Nie miałam oczywiście nic przeciwko, ale zwykle wolała wracać pieszo albo komunikacją miejską.

Dodatkowo zaczęła nalegać, żebym po nią przychodziła, a mi zwyczajnie nie chciało się marnować czasu i wolałam czekać na nią w samochodzie. Kiedy po jakimś czasie zapytałam ją, o co jej tak właściwie chodzi, to zaczęła się wymigiwać, że nic się nie dzieje i coś sobie wymyśliłam.

Pewnego dnia dostałam od córki wiadomość. Prosiła, żebym pojechała po pracy do jednej z kawiarni, w której zostawiła portfel. Napisała, że już tam dzwoniła, ale kierownik będzie tam tylko na chwilę o 17, więc muszę być punktualnie. Trochę mnie to zdziwiło, ale długo się nad tym nie zastanawiałam i po prostu pojechałam do wskazanego lokalu na umówioną godzinę. Kiedy podeszłam do kelnerki, zaprosiła mnie do stolika, przy którym już siedział jakiś mężczyzna.

— Skoro jesteście już państwo oboje, to możemy zaczynać — powiedziała kelnerka.

— Nie rozumiem, o co chodzi? Przyszłam tylko po portfel córki — poinformowałam młodą kobietę, spoglądając na siedzącego przy stoliku mężczyznę.

— Ja też przyszedłem po portfel córki — odezwał się nieznajomy.

— Już wyjaśniam. Państwa córki chciały zrobić wam niespodziankę i zaprosić was na kawę i coś słodkiego. Wszystko jest już opłacone, więc proszę usiąść, a ja zaraz wszystko podam — kelnerka odwróciła się i poszła do baru, a ja zostałam z nieznajomym sam na sam.

— Jestem Karol i zupełnie nie wiem, co się dzieje — mężczyzna wstał i podał mi rękę.

— Ewelina, bardzo mi miło i też próbuję zrozumieć, co to wszystko znaczy — zaśmiałam się, witając się z Karolem.

— Zaraz... Czyli jest pani mamą Karoliny? — zauważył.

— A pan tatą Martyny? No tak, wiedziałam, że skądś znam to nazwisko.

— To może usiądzie pani i spróbujemy dotrzeć do sensu tego wszystkiego przy darmowej kawie? — zaproponował.

— Chyba nie mamy wyjścia, szkoda naszych pieniędzy — zażartowałam.

Wystarczyła szybka wymiana informacji na temat dziwnego zachowania naszych córek, aby dojść do wniosku, że próbowały nas zeswatać. Na początku byłam zła i zażenowana, ale z każdą chwilą te uczucia zanikały. Szybko zaczęliśmy sobie mówić po imieniu z tatą Martyny.

Rozmawiało się nam naprawdę dobrze i było to dla nas zaskakująco naturalne. Trochę przestraszyłam się tego, że naprawdę polubiłam Karola i nie chciało mi się kończyć naszego spotkania. Na szczęście on miał takie same odczucia i zaproponował kolejne spotkanie, na co z radością się zgodziłam.

Wszystko jest jeszcze możliwe

Oczywiście po powrocie do domu przeprowadziłam z Karoliną poważną rozmowę. Jasno dałam do zrozumienia, że takie zagrywki są zupełnie nie na miejscu. Nie powiedziałam jej, że ponownie umówiłam się z Karolem, bo nie chciałam robić jej nadziei. To, że dobrze się nam rozmawiało, nie znaczyło przecież, że zostaniemy parą. A wiem, że tego właśnie spodziewała się moja córka. Wolałam więc, żeby porzuciła nadzieję i ewentualnie pozytywnie się zaskoczyła.

Jakiś tydzień po naszym pierwszym, aranżowanym spotkaniu, znów umówiłam się na kawę z Karolem. Kolejnym razem była już kolacja, potem kino i teatr. Nawet nie wiem, kiedy zdecydowaliśmy się wspólnie wyjechać na weekend w góry. Dopiero po tej wyprawie postanowiliśmy powiedzieć o nas Karolinie i Martynie.

— Wygląda na to, że wasz plan się jednak powiódł — powiedziałam, trzymając Karola za rękę, gdy weszliśmy do pokoju, w którym siedziały dziewczynki.

— Jak to? Przecież byliście na nas źli za to, że umówiłyśmy was na kawę? — odparła z niedowierzaniem Karolina.

— I kazałeś mi kategorycznie zakończyć te wygłupy — dodała Martyna.

— Widocznie tym razem nie miałem racji — stwierdził z uśmiechem Karol, przyciągając mnie do siebie.

Dziewczynki zaczęły skakać z radości, śmiać się i klaskać, a potem przytuliły się do siebie, krzycząc, że będą siostrami. Staraliśmy się nieco ostudzić ich emocje, bo przecież nie braliśmy jeszcze ślubu, ale były zbyt podekscytowane. Zresztą one od samego początku najlepiej wiedziały, jak skończy się nasza historia.

Nasz związek dał mi spokój, którego tak bardzo potrzebowałam. Było mi z Karolem naprawdę dobrze, choć przez lata wydawało mi się, że mężczyzna nie jest mi już potrzebny do szczęścia. Nie miałam więc wątpliwości, gdy po roku znajomości Karol poprosił mnie o rękę. 

Jeszcze przed ślubem zdecydowaliśmy się na zakup małego domku pod miastem, w którym dziewczynki miały swoje pokoje. Stworzyliśmy rodzinę, której każdy z nas tak bardzo potrzebował. I jestem przekonana, że tym razem wybrałam dobrze. Choć może powinnam powiedzieć, że zrobiła to za mnie córka.

Czytaj także:
„Matka chciała mnie swatać na siłę, bylebym wyszła za mąż, a raczej za gospodarkę i hektary”
„Od śmierci męża przyjaciółki próbują mnie swatać z kim popadnie. Uważają, że usycham z samotności, a ja wreszcie odpoczywam”
„Cierpiałem po stracie żony, a dzieci na siłę próbowały mnie swatać. Nie rozumiałem, jak mogą zastąpić matkę jakąś obcą babą?”

Redakcja poleca

REKLAMA