„Zamiast zajmować się wnuczką na wczasach, badałam torsy przystojniaków. Nie dam się na starość zakuć w kajdany samotności”

szczęśliwa para fot. Getty Images, athima tongloom
„Moje wczasy z wnuczką okazały się bardzo owocne. Nigdy nie spodziewałam się, że gdzieś pomiędzy zagrodą z lamami a placem zabaw poznam takiego mężczyznę. Nasz romans jest naprawdę płomienny, a my z Jankiem przeżywamy drugą młodość”
/ 30.06.2024 20:00
szczęśliwa para fot. Getty Images, athima tongloom

Marzena wpadła do mnie znienacka tuż po pracy. Wiedziałam, że córka na pewno czegoś chce, bo zwykle w tygodniu nie miała czasu na odwiedziny u mnie. Czasami wpadali całą rodziną na niedzielny obiad, ewentualnie w sobotę zabierali mnie na większe zakupy.

Córka była zapracowana

Oboje z mężem byli bardzo zapracowani, dlatego nie oczekiwałam, że moje trzydziestoośmioletnie dziecko będzie przyjeżdżało codziennie na kawkę do mamusi. Wiedziałam, że młodym nie jest lekko. Mieli kredyt za mieszkanie do spłaty, niedawno robili remont, wymieniali całą kuchnię. Wydatków było, co niemiara, dlatego ktoś musiał na to zarobić.

Teraz jednak córka odwiedziła mnie prosto w drodze z biura. Czyli o osiemnastej, bo pracuje do siedemnastej.

– Wiesz jednak te dawne zmiany od szóstej do czternastej i od czternastej do dwudziestej drugiej nie były takie złe – mówiłam, parząc jej ulubioną herbatę z róży. – Przynajmniej człowiek miał całe popołudnie lub ranek dla siebie i było, kiedy obiad ugotować, zrobić na spokojnie zakupy, posprzątać mieszkanie czy chociażby wyjść z wami na spacer do parku.

– Oj mamuś, nie obraź się, ale ja nie pracuję na taśmie w fabryce. W korporacjach najczęściej przychodzi się między ósmą a dziewiąta i wychodzi między siedemnastą a osiemnastą – powiedziała z jakimś takim roztargnieniem w głosie.

– No wiem, wiem. Ale to cały dzień masz rozwalony, a Basieńka tyle godzin spędza w przedszkolu. Przecież ona was widzi tylko wieczorem – próbowałam jeszcze wtrącić, ale córka mi przerwała wyraźnie już poirytowana.

– Daj spokój, teraz wszyscy tak mają. Wiem, że z ojcem układaliście sobie zmiany w pracy tak, żeby zawsze któreś z was z nami było, ale teraz są inne czasy i tak się nie da.

Zaproponowała mi wyjazd z wnuczką

Machnęłam w końcu ręką i ukroiłam kawałek drożdżówki do tej herbaty. Marzena upiła łyk i w końcu wydusiła, z czym do mnie przychodzi:

– Co robisz mamo w najbliższym czasie? Masz jakieś plany?

– A jakie ja mogę mieć plany? Wiesz, że dopiero we wrześniu wyjeżdżamy z ciocią Anielą na wieś. Wtedy będzie sezon na grzyby, to akurat pochodzimy po lesie i narobimy zapasów – odpowiedziałam. – A czemu pytasz? – dodałam, bo już domyśliłam się, że córka czegoś ode mnie chce.

I rzeczywiście. Okazało się, że nie dostała planowanego urlopu, a zięć nie do końca jest gotowy, żeby wyjechać sam z dziećmi. Zastanawiają się wiec, czy ja nie wzięłabym Basi na trzy tygodnie nad jezioro. Marek może w tym czasie wziąć dodatkowe zlecenia i nieco dorobić.

– A co z Karoliną? – zapytałam o drugą wnuczkę.

– No Karolina i tak już nie marzy o rodzinnych wyjazdach. Ona ma piętnaście lat, woli spotykać się ze znajomymi, a nie siedzieć na kocu i nudzić się na wsi – usłyszałam to, co podejrzewałam. – Zresztą, już zapisała się na jakieś warsztaty teatralne w domu kultury.

Przyznam szczerze, że nieco obawiałam się samotnego wyjazdu z rezolutną pięciolatką. Kocham wnusię nad życie, ale to żywe srebro. Jest bardzo ciekawska, roznosi ją energia i wszędzie jej pełno. A ja już swoje lata mam i kondycja też nie ta, co przed laty. Czy w ogóle dam sobie radę sama z dzieckiem przez dwa tygodnie?

Gdy jednak podzieliłam się swoimi wątpliwościami z córką, ta tylko się roześmiała i powiedziała, że na pewno dam radę.

Z naszą trójką sobie radziłaś i to w spartańskich warunkach. Pamiętasz jak jeździliśmy na pole namiotowe? Tam to dopiero były wakacje.

– Tak, ale weź pod uwagę, że wtedy miałam niemal trzydzieści lat mniej – próbowałam protestować.

Córka stwierdziła jednak, że przecież mamy z Basią wykupione noclegi w gospodarstwie agroturystycznym z całodziennym wyżywieniem, dlatego ja naprawdę niewiele będę musiała robić.

– Mamo, tam gospodarze zorganizowali jakieś zajęcia dla dzieci. Wiesz, z karmieniem kur, głaskaniem lam i tak dalej. Codziennie będziesz miała dwie godzinki przed południem, żeby odsapnąć. Do tego są wieczorne ogniska dla wszystkich. Basia będzie wtedy bawić się z innymi, a ty odpoczniesz – kusiła.

W końcu zgodziłam się. Doszłam do wniosku, że najwyżej nie będziemy chodzić nad pobliskie jezioro, gdy uznam, że nie jestem w stanie upilnować wnusi.

Na miejscu wspaniale wypoczywałam

Na miejscu okazało się, że moje obawy były przesadzone. Dom był naprawdę piękny. Taki sielski, z piękną werandą porośniętą pnączami, ogromnym ogrodem i placem zabaw dla dzieci. Na mnie czekało miejsce pod lipą, gdzie mogłam wygodnie rozłożyć się z leżakiem i książką.
Nasz pokój był duży, czyściutki i ładnie urządzony. Miałyśmy do dyspozycji też własną mini łazienkę, czajnik i mikrofalówkę.

– Macie wykupione śniadania, obiady i kolacje, ale gdyby chciała pani dodatkowo skorzystać z kuchni, żeby coś podgrzać, to nie widzę najmniejszego problemu. Zapraszam – uśmiechnęła się gospodyni, która była tylko nieco młodsza ode mnie.

Następnego dnia wstałam z samego rana i rozsiadłam się z kubkiem kawy na balkoniku, który przylegał do naszej sypialni. Widok był naprawdę oszałamiający. Wokół rozciągała się wyłącznie zieleń. Dom usytuowany był na skraju wsi, dlatego wokół widziałam wyłącznie pola, lasy i majaczące w oddali jezioro. „Tutaj to człowiek naprawdę czuje, że żyje” – pomyślałam, biorąc głęboki oddech.

Wyczułam zapach świeżo skoszonego siana i jakąś słodycz kwiatów, a nie spaliny jak na balkonie w moim bloku, który wychodzi na ruchliwą ulicę.
Po śniadaniu wybrałyśmy się z wnusią na krótki spacer, a potem były te zajęcia dla dzieci. Ja w tym czasie rozłożyłam się ze stosem gazet w ogrodzie i postanowiłam złapać trochę słońca. Po obiedzie poszłyśmy z Basią nad jezioro. Wnuczka z entuzjazmem opowiadała mi o lamach i innych zwierzętach.

– Wiesz babciu, tutaj są prawdziwe kurki. Pan nawet pozwolił mi posypać im garstkę ziaren, a one tak śmiesznie je dziobały. Dobrze mówię? Kurki nie jedzą, tylko dziobią? – paplało dziecko, podekscytowane nowymi przeżyciami.

Wieczorem byłam już pewna, że dobrze zrobiłam, przyjmując propozycję córki. Teraz pewnie oglądałabym kolejny serial i modliła się, żeby nazajutrz nie było upałów, podczas których moje mieszkanie bardzo się nagrzewa. Tutaj spokojnie wypoczywałam i nawet nie musiałam niczego gotować. A pierogi z truskawkami były wprost przepyszne.

Kolejne kilka dni spędziłyśmy beztrosko. Wnuczka poznała dzieci, które również gościły u naszych gospodarzy i bawiła się z nimi w najlepsze na placu zabaw. Ja miałam czas dla siebie. Mogłam się opalać, czytać lub po prostu odpoczywać w ogrodzie. Czasami zamieniłam też kilka słów z gospodynią, która była bardzo miła. Wieczorami były organizowane dla wszystkich grille lub ogniska. W sobotę zaprzyjaźniona rodzina jednak wyjechała. Na ich miejsce miał przyjechać ktoś nowy dopiero po weekendzie.

Wczasy zaowocowały romansem

W poniedziałek po śniadaniu zobaczyłam na posesji nowy samochód. To z pewnością przyjechali kolejni goście. Wnusia już nie mogła doczekać się, czy będzie wśród nich jakaś dziewczynka w zbliżonym do niej wieku, z którą mogłaby się pobawić. Gdyście zobaczyli jej minę, gdy z domu wybiegł nieco starszy chłopiec, pewnie parsknęlibyście śmiechem.

– Babciu i z kim ja się będę bawić? – powiedziała z obrażoną minką.

Słowo daję, że to dziecko miało ochotę się rozpłakać. No, ale cóż. Dziewczynki w tym wieku, raczej wolą spędzać czas we własnym gronie. Za małym blondynkiem wymaszerował jakiś starszy pan. Na oko był w moim wieku, co bardzo mnie zdziwiło. Czyżby dziadek z wnukiem przyjechał na wakacje? A może to ojciec? Przecież ludzie teraz mają dzieci w późniejszym wieku niż dawniej. Pewnie tylko patrzeć, a z domu wyjdzie jego żona.

Jednak nie miałam szansy na dalsze domysły, bo nowy gość podszedł do mnie, żeby się przywitać.

– Dzień dobry, jestem Jan – podał mi rękę. – A pani to z pewnością ta miła Krystyna, o której nasza gospodyni zdążyła mi już tak dużo opowiedzieć? – jego pytanie wprawiło mnie w osłupienie.

Okazało się, że Janek, podobnie jak ja, został oddelegowany do opieki nad wnukiem. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. Okazało się, że mamy podobne zainteresowania. Oboje kochaliśmy historię, dlatego Jan zaproponował nam czteroosobową wycieczkę po okolicy. Zwiedziliśmy miejscowe kościoły, muzeum i park etnograficzny. Dzieciaki, wbrew wcześniejszej niechęci mojej wnuczki do chłopców, szybko znalazły wspólny język i szalały podczas naszych wypraw.

Wieczorami siadaliśmy z moim nowym znajomym przy ognisku, racząc się kiełbaską z patyka i nalewką.

Jak za czasów naszej młodości, nie? Też kochałaś jeździć na biwaki? – śmiał się mój towarzysz.

– Pewnie. I na obozy harcerskie. Nigdy nie zapomnę tych zabaw w podchody czy dyżurów w kuchni, gdy trzeba było obrać całe stosy ziemniaków.

Niestety trzy tygodnie mojego pobytu minęły błyskawicznie. Aż szkoda było wyjeżdżać. Na szczęście Jan chyba czuł to samo, co ja, bo wręczył mi swoją wizytówkę i poprosił o mój numer telefonu.

– To na wypadek, gdybyś sama nie zdecydowała się zadzwonić. Nie mogę wypuścić takiej okazji z ręki – puścił do mnie oko.

Moje wczasy z wnuczką okazały się bardzo owocne. Nigdy nie spodziewałabym się, że gdzieś pomiędzy zagrodą z lamami a placem zabaw poznam takiego mężczyznę. Tak, tak, z Jankiem zaczęliśmy się spotykać, a nasz romans jest naprawdę płomienny.

Kto powiedział, że po sześćdziesiątce już nic nie należy się do życia? Nie wiem, co z niego wyniknie i czy czeka nas wspólna przyszłość. Ale na razie doskonale się wspólnie bawimy i przeżywamy drugą młodość. A wszystko to dzięki córce, która nie dostała urlopu i wysłała mnie w swoim zastępstwie.

Krystyna, 64 lata

Czytaj także:
„Nie daję rady jako samotny ojciec. Muszę zajmować się dziećmi, a po śmierci żony sam ze sobą nie mogę dojść do ładu”
„Nie wierzyłem sąsiadom, gdy oczerniali moją żonę, aż sam ją przyłapałem. Wolała zaglądać do butelki, niż do córki”
„Żona zrobiła się kłótliwa jak handlara na straganie. Myślałem, że ma romans, ale dokopałem się do czegoś gorszego”

Redakcja poleca

REKLAMA