„Córka mojego faceta uważa, że rozbiłam związek jej rodziców. Ona mnie nienawidzi, a ja mam ją przyjąć pod swój dach?”

kłótnia małżonków fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Unikałam kontaktów z tą dziewczyną, ale między mną a Grześkiem układało się dobrze, więc nie widziałam powodu do zmartwień. I nagle wszystko się zmieniło… Była dostała pracę za granicą, młoda oświadczyła, że nigdzie nie jedzie, więc wspólnie ustaliły, że zostanie z ojcem. Grzesiek nie miał nic przeciwko temu. Mnie nikt o zdanie nie pytał”.
/ 27.09.2022 07:15
kłótnia małżonków fot. Adobe Stock, Prostock-studio

– Jeśli mnie naprawdę kochasz, to się zgodzisz – powiedział Grzegorz. – Tak się składa, że nie mam innego wyjścia, muszę młodą wziąć do siebie!

– Do nas – poprawiałam go. – Uważasz, że to takie proste?

– Oczywiście! Jest przecież wolny pokój. To co? Mam po nią jechać?

Uparłam się, że potrzebuję jednego dnia na ostateczną decyzję.

Muszę się jeszcze zastanowić. To nie jest takie rach-ciach i do przodu. W końcu będziemy pod jednym dachem z nastolatką i to taką, która mnie nie cierpi! Daj pomyśleć!

– Myśl sobie – mruknął. – Tylko pamiętaj, że to moja jedyna córka. Liczę na ciebie!

Była rozpuszczona jak dziadowski bicz

Jesteśmy razem od czterech lat. Poznaliśmy się w restauracji, gdzie ja świętowałam urodziny przyjaciółki, a on opijał swój rozwód. Od razu zwróciłam uwagę na przystojnego faceta przy barze, a kiedy mnie poprosił do tańca, wiedziałam, że coś się między nami zaczyna…

Od razu powiedział, że jest emocjonalnie potłuczony przez byłą żonę!

– Spałowała mnie okrutnie, do żywego mięsa – zwierzał się po kolejnym drinku. – Nie dziw się, że jestem ostrożny… Nie wierzę kobietom, potrafią mężczyznę zmasakrować. Ty też taka jesteś?

Przez parę tygodni udowadniałam mu, że ze mną będzie bezpieczny. Właściwie od razu u mnie zamieszkał. Najpierw przyniósł trochę kosmetyków, sweter, dwie koszule, potem parę książek, aż wreszcie osiadł na dobre. Nigdy tego nie żałowałam, bo układało nam się fajnie, rozumieliśmy się, lubiliśmy podobne rzeczy, umieliśmy ustępować w spornych kwestiach i tak się dogadywać, że żadne nie czuło się przegrane!

Chyba nie było między nami jakiejś wielkiej, namiętnej i szalonej miłości, ale oboje mamy takie fajerwerki już za sobą i teraz wolimy bezpieczne ciepełko niż pożar. Właściwie jedynym zgrzytem była jego rodzina, a szczególnie córka, którą bardzo kocha i za bardzo rozpieszcza! Grzegorz chciał żebyśmy się polubiły, ale ja od razu zrozumiałam, że to niemożliwe!

Pierwszy raz spotkałyśmy się w ogrodzie botanicznym. Z daleka zobaczyłam naburmuszoną dziesięciolatkę wlekącą się za ojcem i natychmiast pojęłam, że nie będzie łatwo! Nie podała mi ręki, nie uśmiechnęła się. Stała bokiem i na wszystko odpowiadała: nie!

– Lody?

– Nie!

– Może kino?

– Nie!

– To frytki i cola?

– Też nie!

– Więc, co chcesz?

– Nic.

Bałam się, że odejdzie, jeśli odmówię

To była koszmarna godzina, w końcu zaproponowałam, żeby ją odwiózł do domu. Miałam dosyć, rozbolała mnie głowa, czułam, że budzi się we mnie niechęć do tej dziewczynki i chciałam to przerwać. Na koniec, patrząc mi wrogo w oczy, powiedziała:

– Nie lubię pani, bo pani rozbiła naszą rodzinę.

Było jeszcze parę prób nawiązania przyjaznych relacji, ale żadna się nie udała. W końcu Grzegorz sam zrozumiał, że nic na siłę, i dał spokójPoprosiłam go, żeby pogadał z córeczką o nocnych telefonach do mnie, o głupkowatych esemesach, jakie mi przysyłała z rozmaitych bramek internetowych. Obiecał, że to się skończy. Nie wiem, jak ją przekonał, ale miałam wreszcie spokój. Wiedziałam jedno: za żadne skarby świata nie chcę bliższych kontaktów z tą dziewczynką. Postawiłam sprawę jasno i wydawało mi się, że Grzegorz to zaakceptował.

– Ty musisz się z nią spotykać, bo jest twoim dzieckiem. Nie mam nic przeciwko temu, byleby to się odbywało bez mojego udziału. Wakacje, ferie, weekendy, co i kiedy chcesz… Bardzo proszę! Nie zmuszaj mnie tylko, żebym udawała sympatię i przyjaźń.

– Tak ma już zostać? – pytał.

– Nie wiem. Może kiedyś obie dojrzejemy do normalnych kontaktów?

Ze spotkań z córką Grzegorz często wracał zdenerwowany albo smutny. O nic nie pytałam, wolałam nie wiedzieć, co znowu wywinęła, czym go tak wkurzyła albo czego chciała? I tak by mi nie powiedział. Skończyła podstawówkę i Grzegorz oświadczył, że musi wziąć jakąś dodatkową robotę, bo trzeba opłacić prywatne liceum dla córuni, i że on to wziął na siebie.

– Oprócz alimentów? – zapytałam.

– Oprócz – odpowiedział. – Masz coś przeciwko temu?

Pewnie, że miałam, ale znowu położyłam uszy po sobie, żeby nie mówił, że jestem skąpa albo wredna i chcę go odciągnąć od dziecka. Uważałam, że płatna szkoła jeszcze bardziej ją rozpuści i przyzwyczai do myśli, że wszystko da się załatwić, i że najważniejsza jest kasa! Była słabą uczennicą, opuszczała zajęcia, wagarowała, bez korepetycji nie przepchnęłoby się jej do następnej klasy. Grzegorz jakby nic nie widział, jakby nie chciał dostrzec faktów, szedł w zaparte… Po co miałam się z nim kłócić?

Z tego co wiedziałam, jego była żona nie ułożyła sobie życia na nowo; może czekała na powrót Grzegorza? Rozwiedli się za porozumieniem stron, a więc oboje mieli swoje za uszami. Grzegorz niechętnie o tym opowiadał, ja nie byłam specjalnie ciekawa. Między nami nadal układało się dobrze, nie widziałam powodu do zmartwień. I nagle wszystko się zmieniło…

Była dostała pracę za granicą, młoda oświadczyła, że nigdzie nie jedzie, bo nie zostawi koleżanek, więc wspólnie ustaliły, że zostanie z ojcem. Grzesiek nie miał nic przeciwko temu. Mnie nikt o zdanie nie pytał.

To była nieprzespana noc. Musiałam przemyśleć sytuację i potrzebowałam kogoś, kto mi pomoże poukładać wszystkie argumenty. Zadzwoniłam do przyjaciółki.

– Wsiadaj w taksówkę i przyjeżdżaj – powiedziała. – Zastanowimy się spokojnie, jak to rozstrzygnąć.

Uważam, że podjęłam dobrą decyzję

Siedziałyśmy w kuchni. Pachniało kawą i plackiem ze śliwkami. Zapadał późny zmierzch, a my nadal byłyśmy w punkcie wyjścia.

– Przede wszystkim zastanów się, co będzie dobre dla ciebie – odezwała się przyjaciółka. – Nie myśl ani o Grześku, ani o jego córce, ani o byłej żonie, tylko o sobie. I odpowiedz sobie na kilka pytań.

– Jakich?

– Po pierwsze, czy tego chcesz?

– Od razu mówię, że nie chcę. Absolutnie nie chcę, to wiem na pewno!

– Po drugie, czy twoje życie się zmieni, i czy na lepsze?

– Oczywiście, że się zmieni na gorsze, nie mam wątpliwości. Będę miała w domu nastolatkę, która mnie nie cierpi, i którą muszę znosić, bo jestem w związku z jej ojcem.

– Po trzecie, co się stanie jeśli się nie zgodzisz?

– Nie wiem. Tego się boję i to jest powód, dla którego się w ogóle zastanawiam, bo gdyby było inaczej, żadna siła by mnie nie zmusiła do takiej decyzji. Więc jeśli powiem tak, to tylko ze strachu, że Grzegorz mnie rzuci.

– Więc odpowiedz sobie na jeszcze jedno pytanie: Czy Grzesiek ma prawo cię do czegoś zmuszać? Czy to jest w porządku, skoro wie, jak się sprawy mają? Na kim mu tak naprawdę zależy, bo chyba nie na tobie… To też przemyśl, zanim coś postanowisz.

– A jeśli się nie zgodzę i on naprawdę mnie zostawi?

– To będzie znaczyło, że twoje bezpieczeństwo, samopoczucie, zdrowie, nic dla niego nie znaczą. A poza tym, to jest twoje mieszkanie, prawda? Więc, kto jak nie ty ma prawo decydować, kto będzie u ciebie mieszkał?

Na drugi dzień powiedziałam: nie. Grzegorz najpierw się obraził, a potem zapytał:

To co ja mam robić?

– Co uznasz za właściwe, ale wybacz, to jest twoja sprawa i musisz ją sam rozwiązać.

Teraz sytuacja wygląda tak: Grzegorz po wyjeździe swojej byłej przeniósł się do ich mieszkania i tam opiekuje się córką. Widujemy się rzadko, czasami rozmawiamy przez telefon. Grzegorz narzeka, mówi, że ma już dosyć, ale ja nie podtrzymuję tych zwierzeń. Jestem szczęśliwa, że nie dałam się złapać w pułapkę mieszkania z wrogiem. Może ktoś pomyśli, że nie mam serca, ale wolę to, niż oskarżenie o brak rozumu. Uważam, że podjęłam dobrą decyzję.

Czytaj także:
„Zginęła młoda kobieta. Prokurator podejrzewał, że maczał w tym palce jej facet, ale ja od początku w to nie wierzyłem”
„Lubię swoją pracę, choć zarabiam grosze. U konkurencji miałabym wyższą pensję, ale tutaj czuję się jak pączek w maśle”
„Mamy z żoną wymarzony dom, pozycję, pieniądze, brakuje tylko dziecka. Ja bym chciał, ale ona ma w głowie karierę i kasę”

Redakcja poleca

REKLAMA