Nie wierzę w nagłą przemianę. Ludzie nie zmieniają się ot tak. Agata, moja córka, przez całe życie dawała mi nieźle popalić. Gdy dorosła i wyprowadziła się z domu, właściwie straciłam z nią kontakt. A teraz, gdy podupadłam na zdrowiu, ni stąd, ni zowąd zaczęła zgrywać troskliwą. Już ja wiem, o co jej chodzi. Myśli, że podlizując mi się, przekona mnie, bym zapisała jej cały majątek.
Agata była trudnym dzieckiem
W każdej rodzinie trafia się jakaś czarna owca. Z Jerzym, moim mężem, doczekaliśmy się trójki dzieci. Natalia i Szymon od początku dobrze rokowali. Byli posłuszni, pilni i grzeczni. Co innego Agata. Moja najmłodsza córka już jako dziecko pokazywała różki.
Ani prośbą, ani groźbą nie mogłam ją zagonić do nauki. W podstawówce dwa razy powtarzała klasę. Nie dlatego, że brakowało jej oleju w głowie. Przeciwnie, była bystrym dzieckiem. Po prostu, zabrakło jej chęci do nauki. W liceum było jeszcze gorzej. Częściej bywała na wagarach niż w szkole. Już w pierwszej klasie była nieklasyfikowana z większości przedmiotów. Gdy w kolejnym roku sytuacja powtórzyła się, skreślono ją z listy uczniów.
Nie wiedzieliśmy, jak do niej dotrzeć. Zwróciliśmy się o pomoc do psychologa. Pierwszy specjalista rozłożył ręce. Drugi też nie mógł sobie z nią poradzić. Nawet kolejny psycholog nie zdołał do niej dotrzeć. Do Agaty nie trafiały żadne argumenty. Liczyli się dla niej tylko przyjaciele i zabawa. Szkoła? Obowiązki? To wszystko leżało poza obszarem jej zainteresowań.
Nie dostrzegała naszych starań
Zapisaliśmy ją do prywatnej szkoły dla trudnej młodzieży. Mogliśmy sobie na to pozwolić. Z bożą łaską, jakoś skończyła liceum, ale nie zamierzała iść na studia. Próbowaliśmy do niej dotrzeć. Tłumaczyliśmy, że stawką jest jej przyszłość.
– Przecież nie muszę się martwić o przyszłość – śmiała się nam w twarz. – Jeżeli jeszcze nie zauważyliście, jesteśmy bogaci.
– Nie, córeczko – odpowiedział jej ojciec. – To ja i mama mamy pieniądze. Nie możemy utrzymywać cię do końca życia. Pomożemy ci, jeżeli będziesz się starać, ale musisz zacząć sama na siebie zarabiać, a do tego potrzebne jest wykształcenie. Twoje rodzeństwo rozumie to. Dlaczego nie możesz być taka jak Natalka i Szymek?
– Wiecznie tylko Natalkę i Szymka stawiasz za przykład – wściekła się. – Dlaczego nie możecie mnie po prostu kochać? Dlaczego nie akceptujecie mnie takiej, jaką jestem?
– Córeczko, oczywiście, że cię kochamy – zapewniłam ją. – Nie widzisz, że walczymy o ciebie ze wszystkich sił?
– Walczycie o mnie? Próbując mnie ograniczać na każdym kroku?
Wpędziła ojca do grobu
Widząc, że nie zmienimy stanowiska w kwestii dalszej edukacji, z dnia na dzień wyniosła się z domu. Była pełnoletnia, więc nie mogliśmy niczego zrobić. Oboje zamartwialiśmy się o nią. Nie wiedzieliśmy, co się z nią dzieje. Czy ma co jeść i gdzie spać. Od czasu do czasu kontaktowała się z rodzeństwem, ale z nami nie chciała rozmawiać.
Jerzy zniósł to jeszcze gorzej niż ja. Myślał, że o tym nie wiem, ale nie był w stanie ukryć, że każdego wieczora wypłakiwał sobie oczy. Nie mam wątpliwości, że zgryzoty wpędziły go do grobu. Jego serce nie wytrzymało takiej dawki smutku i pewnego dnia po prostu się zatrzymało.
Przyszła po kasę
Agata nawet nie uznała za stosowne pożegnać ojca podczas jego ostatniej podróży. Nie przyszła na pogrzeb, mimo że wiedziała o tragedii, która przydarzyła się naszej rodzinie. Nie zjawiła się też na stypie. Wtedy zrozumiałam, że straciłam ją na zawsze.
Zobaczyłam ją dopiero kilka tygodni później. Przyszła do domu jak gdyby nigdy nic. Nie zapytała nawet, jak się czuję. Zamiast okazać żal po stracie ojca, od razu przeszła do rzeczy.
– Chciałam omówić sprawy spadkowe – zaczęła.
– Spadkowe? – udałam zdziwienie, choć jej słowa nie były dla mnie żadnym zaskoczeniem.
– Przecież ojciec zostawił po sobie mnóstwo pieniędzy, a mi, jako córce, należy się część spadku.
– Od dawna nie interesowałaś się nami. Miałaś w nosie, jak bardzo przeżyliśmy twoje odejście. Nic sobie nie robiłaś z naszych starań. A my chcieliśmy tylko, żebyś wyszła na ludzi.
– Proszę cię, skończ. Nie rusza mnie ta gadka. Poza tym nie przyszłam tu wysłuchiwać, jaka to jestem zła. Chcę tylko moich pieniędzy.
– Nie masz żadnych pieniędzy, córeczko.
– Żartujesz sobie, prawda? Naprawdę chcesz załatwić to w sądzie? Bo pozwę cię, jeżeli nie zostawisz mi innego wyjścia.
– Niczego nie wskórasz. Ja jestem jedyną dziedziczącą. Jako moje dzieci, po mojej śmierci otrzymacie spadek. Natalia, Szymon i ty. O ile nie wydziedziczę cię. Czasami myślę, że tak byłoby dla ciebie lepiej.
– Jesteś podłą żmiją, wiesz? Prędzej czy później, i tak dostanę te pieniądze.
Po tych słowach obróciła się na pięcie i wyszła. Nie widziałam jej od tamtej pory. Ani ja, ani jej rodzeństwo. Po prostu zniknęła z naszego życia. Aż do teraz.
Zaczęłam podupadać na zdrowiu
Ten rok nie zaczął się dla mnie dobrze. Lekarz stwierdził u mnie złośliwy nowotwór. Rozpoczęłam leczenie, ale tylko dlatego, że Natalia i Szymon nalegali na to. Mi było wszystko jedno. Sytuacja z Agatą i śmierć męża... to wszystko wyssało ze mnie chęć życia. Gdyby nie dzieci, pewnie dziś już by mnie nie było, ale postanowiłam walczyć. Dla nich. Nie chciałam nastarczać im kolejnych zmartwień.
– Miałaś jakiś kontakt z Agatką, córciu? – zapytałam, gdy pewnego dnia Natalia przyszła do mnie z wizytą.
– Miałam ci nie mówić o tym. Spotkałam ją, kilka dni temu.
– Wszystko u niej w porządku? Jest zdrowa?
– Wydaje się, że wszystko jest dobrze. Nie mówiła zbyt wiele.
Córka zalazła mi za skórę i całe życie dawał mi popalić, ale to przecież moje dziecko. Nie mogłam jej ot tak skreślić. Myślałam o niej każdego dnia. Aż nieoczekiwanie stanęła u moich drzwi.
Nagle zrobiła się troskliwa
– Witaj, mamo – powiedziała, gdy otworzyłam, i zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku. – Jak się czujesz?
– Więc Natalia powiedziała ci o wszystkim?
– Tak, ale nie miej do niej pretensji. Powinnam wiedzieć o takich sprawach. Nadal jestem twoją córką.
Zaproponowała, że wprowadzi się do mnie. Tłumaczyłam jej, że nie potrzebuję opieki, ale była uparta. Nie poznawałam swojego dziecka. Agata gotowała, sprzątała, robiła zakupy i sama zajmowała się całym domem. Przez chwilę uwierzyłam, że wreszcie się zmieniła. Aż pewnego dnia wyszło szydło z worka.
– Musimy omówić kwestię twojego testamentu, mamo – zagadała nieśmiało.
– Córuś, na razie nie wybieram się na tamten świat. Wiesz przecież, że leczenie daje dobre efekty. Lekarze są optymistami. Mówią, że prawdopodobnie zostało mi jeszcze trochę czasu.
– Ale w twoim wieku wszystko może się zdarzyć, a nie chcę, żeby pewne kwestie pozostały niewyjaśnione.
– O jakich kwestiach mówisz?
– Kiedyś wspomniałaś, że mnie wydziedziczysz, pamiętasz?
– To było po śmierci twojego ojca. Naprawdę chcesz teraz o tym rozmawiać?
– Uważam, że zasłużyłam na te pieniądze. Chyba pokazałam ci, że potrafię się zmienić.
– Więc to tak? Zaczęłaś się mną interesować, bo chodzi ci o pieniądze? A co, jeżeli powiem, że nie zmieniłam zdania w tej kwestii? Znowu znikniesz bez śladu?
– Daj spokój, mamo. Przecież te pieniądze tak samo jak do ciebie, należą do mnie. Chcę, żebyś ujęła mnie w testamencie.
– Wiedziałam, że tylko o to ci chodzi. Ale łudziłam się nadzieją, że może naprawdę coś do ciebie dotarło. Że wreszcie dorosłaś. Pomyliłam się. Wynoś się z mojego domu! Nie zależy mi na fałszywej trosce i udawanym współczuciu.
– Umrzesz w samotności, zobaczysz. Natalia i Szymek też odwrócą się od ciebie. Prędzej czy później. A wiesz, dlaczego? Bo jesteś złym człowiekiem. Pozbawionym serca i empatii.
Nie dostanie ani grosza
To była nasza ostatnia rozmowa. Agata znów zniknęła z mojego życia i wydaje mi się, że już jej nie zobaczę. Mam coraz mniej czasu, a ona najwyraźniej nigdy się nie zmieni. Wiem jedno. Wydziedziczę ją. Nigdy nie zrobiła niczego, by naprawdę zasłużyć na spadek.
Maria, 65 lat
Czytaj także: „Myśleliśmy, że mama na emeryturze będzie umierać z nudów. Jednak zamiast robótek i przetworów, zgotowała nam szok”
„Gdy się zaręczyliśmy, teść chciał mnie usadzić przy garach. Pomogłam losowi ukarać tego szowinistę”
„Po 30 latach żona uznała mnie za wadliwy towar. Jestem pewien, że stara baba szybko pożałuje bycia singielką na rencie”