Matką zostałam w bardzo młodym wieku. Miałam niespełna 20 lat, gdy powitałam na świecie swoją pierwszą córką. Potem też nie czekałam zbyt długo. Kolejna dwójka dzieciaków pojawiła się w naszym życiu w odstępie zaledwie dwóch lat. I gdy moje koleżanki kończyły studia i rozpoczynały karierę zawodową, to ja już miałam dzieci w wieku przedszkolnym. Czy kiedykolwiek żałowałam? Nie. Dzieci były dla mnie wszystkim i dla nich byłam gotowa na największe poświęcenie. Po latach okazało się, że właśnie to poświęcenie i matczyna miłość pomogła podjąć mi jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu.
Chciałam zostać babcią
Nasza najstarsza córka już kilka lat temu wyszła za mąż i poszła na swoje, ale wciąż lubiła do mnie wpadać na babskie pogaduchy. Rozpoczęło się to po śmierci Tadka, kiedy obie tak bardzo odczuwałyśmy jego brak. Karinka tęskniła za ojcem, ja za mężem, a te nasze spotkania pomogły nam w pogodzeniu się z tą bolesną stratą. Wtedy też jeszcze bardziej zbliżyłyśmy się do siebie. Moje pozostałe dzieci wyjechały w świat, więc tak naprawdę miałyśmy z Karinką tylko siebie. I to właśnie podczas jednej z takich wizyt moja córka zwierzyła mi się ze swoich problemów.
– Jednym z największych moich marzeń jest zostanie matką –powiedziała pewnego wieczoru. Ucieszyłam się, bo nie miałabym nic przeciwko temu, aby zostać babcią. Wprawdzie byłam jeszcze całkiem młoda i właśnie poznałam ciekawego mężczyznę, ale jedno wcale nie wykluczało drugiego.
– To wspaniale, bo ja też marzę o roli babci – powiedziałam uradowana. I od razu spojrzałam na brzuch Kariny z nadzieją, że ujrzę tam zapowiedź przyszłym wydarzeń. Ale Karina milczała, a potem westchnęła.
– Nie wiem, czy się doczekasz –powiedziała cicho. Myślałam, że się przesłyszałam.
– Co ty opowiadasz? – zapytałam.
– Już od dłuższego czasu staramy się z Krzyśkiem o dziecko. I nic z tego nie wychodzi — powiedziała moja córka. – Już nawet zapisaliśmy się do lekarza, który zlecił wszystkie badania. I to właśnie on powiedział, że możemy mieć z tym spory problem.
Karina zamilkła, a potem się rozpłakała. A ja nie wiedziałam, jak ją pocieszyć. Standardowe słowa o tym, że wszystko będzie dobrze były w tej sytuacji bez sensu. Dlatego jedyne co mogłam zrobić, to mocno ją przytulić. "Jednak musi być dobrze" — pomyślałam w duchu. I chciałam wierzyć, że właśnie tak będzie.
Mój związek kwitł
Mój związek z nowym partnerem wkroczył na kolejny etap. Po kilku latach wdowieństwa okazało się, że wciąż mam ochotę na miłosne igraszki, które przynoszą mi tyle samo frajdy co kiedyś.
– Wyglądasz dziesięć lat młodziej – powiedziała mi przyjaciółka, gdy spotkałyśmy się na tradycyjnej sobotniej kawie. – Czyżbyś się zakochała? – zapytała.
Poczułam jak na twarzy wykwita mi czerwony rumieniec. Ale tak, sama przed sobą musiałam przyznać, że Mirosław wywołuje we mnie szybsze bicie serca.
– No przyznaj się – dopytywała przyjaciółka.
– Tak, zakochałam się – przyznałam w końcu. – I jestem bardzo szczęśliwa.
– To gratuluję – Krysia mocno mnie przytuliła, a potem życzyła mi wszystkiego najlepszego.
Tego się nie spodziewałam
Ja wierzyłam, że właśnie tak będzie. Z dnia na dzień coraz bardziej zależało mi na Mirku i byłam pewna, że on czuje dokładnie to samo. Byliśmy tak zapatrzeni w siebie, że kilka razy zapomnieliśmy się w łóżku. Nie przykładałam też większej uwagi do zabezpieczania się przed ciążą. Byłam już za stara na wpadkę, więc nie musiałam tak bardzo uważać. Niestety, okazało się, że nie jest to do końca prawdą, a moje swawolne harce z Mirkiem przyniosły określone konsekwencje.
Wiem, że jest to dla pani zaskoczenie, ale muszę panią poinformować, że jest pani w drugim miesiącu ciąży — powiedział mój lekarz, gdy udałam się do niego na wizytę. Od kilkunastu dni czułam się coraz gorzej, bolało mnie podbrzusze, miałam zawroty głowy i podwyższoną temperaturę ciała. I dodatkowo te okropne mdłości, które uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie. Ale ciąża? Przecież to niemożliwe.
– Wręcz przeciwnie, bardzo możliwe – usłyszałam głos ginekologa. Wtedy uświadomiłam sobie, że swoje wątpliwości wypowiedziałam na głos.
– Ale jak? –wydukałam.
– Pani Mario, chyba nie muszą pani informować skąd się biorą dzieci –mój lekarz zachichotał. A potem powiedział, że ciąża przebiega prawidłowo, dziecko jest zdrowe, a ja ze spokojem powinnam czekać na rozwiązanie.
Z gabinetu wyszłam oszołomiona. Tak naprawdę nie miałam pojęcia, jak dotarłam do domu. W mieszkaniu padłam na fotel i oddałam się ponurym myślom. Moja córka od wielu lat walczy o zostanie matką, a ja w przypływie skrajnej nieodpowiedzialności zaszłam w ciążę. Nie mogłam uwierzyć, że w wieku 46 lat zostanę matką.
Musiałam coś zrobić
Przez kilka kolejnych dnia biłam się z myślami. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć Mirkowi. Zupełnie nie wiedziałam, jak mój partner zareaguje na to, że zostanie ojcem. Z tego co wiedziałam, to miał dorosłe dzieci, z którymi nie utrzymywał kontaktu. I teraz ja mam mu powiedzieć, że w jego życiu pojawi się noworodek?
Z drugiej strony nie wiedziałam też, jak o tej nowinie powiedzieć swojej córce — i to zwłaszcza w sytuacji, w której ona bezskutecznie stara się o dziecko. To było niesprawiedliwe. A czas leciał. Doskonałe wiedziałam, że nie mogę odwlekać tego w nieskończoność. Wprawdzie czułam się doskonale i nikt z boku nie zgadłby, że jestem w ciąży, to miałam świadomość, że ten stan nie potrwa wiecznie.
Uknułam szalony plan
Plan przyszedł mi do głowy zupełnie niespodziewanie. Wracałam z pracy, a przede mną szła matka z córką. Ta młodsza prowadziła za rączkę kilkulatka i co jakiś czas mówiła o tym, jak bardzo jest on podobny do babci.
– Spokojnie mogłabyś być jego matką – powiedziała i się roześmiała.
Właśnie wtedy pomyślałam, że jest jedno wyjście z tej sytuacji. Zadzwoniłam do córki i zaprosiłam ją do siebie.
– Jak wasze starania o dziecko? – zapytałam. Wiem, że pytanie zabrzmiało obcesowo, ale musiałam się tego dowiedzieć.
– Nic się nie zmieniło – odpowiedziała cicho Karinka. –Najprawdopodobniej nigdy nie zostaniemy biologicznymi rodzicami — dodała.
– Być może uda się to zmienić – powiedziałam. Karina spojrzała na mnie jak na wariatkę, która dodatkowo pozwoliła sobie na zbyt dużą dawką alkoholu.
– Nie patrz tak na mnie – powiedziałam. – Mam pomysł, który pozwoli zostać ci matką.
A potem przedstawiłam jej to, co wymyśliłam. Mój plan był banalnie prosty – miałam urodzić dziecko, które potem formalnie miało się stać się dzieckiem mojej córki. A ja z matki miałabym stać się babcią.
Karina na mnie patrzyła i nic nie mówiła.
– Ale jak ty sobie to wyobrażasz? – zapytała w końcu. Na jej twarzy malowało się zdziwienie graniczące z szokiem. –Jak zamierzasz to powiedzieć Mirkowi? I jak ja mam to powiedzieć swojemu mężowi? — dopytywała zdezorientowana.
Poświęciłam się
Ale ja i na to miałam odpowiedź. Postanowiłam rozstać się z Mirkiem, nie mówiąc mu nic o ciąży. Owszem, miałam świadomość, że to złamie mi serce, ale miłość do córki była znacznie większa. A jeżeli chodzi o mojego zięcia, to on za chwilę miał jechać w kilkumiesięczną delegację do Stanów Zjednoczonych. Moja córka miała go uwieść jeszcze przed wyjazdem, a potem zakomunikować mu, że zaszła w ciążę. Prosty plan, prawda?
Karina początkowo nie chciała słyszeć o moim planie. Mówiła, że nie będzie brała udziału w tym oszustwie. Ale ja byłam pewna, że bije się z myślami. Moja córka najbardziej na świecie pragnęła zostać matką, a tylko mój plan mógł spełnić jej marzenie, I chociaż widziałam, że się waha, to w ostateczności zgodziła się.
Rozstałam się z Mirosławem. I chociaż była to jedna z najtrudniejszych rozmów w moim życiu, to nic nie dałam po sobie poznać. Zgrywałam twardą i wredną zołzę, która zabawiła się, a teraz nie chce mieć nic wspólnego z byłym partnerem. Karina równie dobrze zagrała swoją rolę. Tuż po wyjeździe męża poinformowała go o ciąży, którą oboje uznali za cud. Ja miałam niewielki brzuch, więc dobrze udawało mi się go ukryć. Wszystko szło zgodnie z planem.
Michaś przyszedł na świat jako wcześniak. Jego pierwszym słowem było baba, co wywołało we mnie potok łez. Z każdym kolejnym rokiem Michaś stawał się coraz bardziej podobny do mnie, co nawet zauważył mój zięć. Na razie nie ma żadnych podejrzeń, a ja mam nadzieję, że tak będzie zawsze. I chociaż serce mi pęka, gdy patrzę na moje czteroletnie dziś dziecko, to chcę wierzyć, że zrobiłam dobrze.
Czytaj także: „Przez nieodpowiedzialną matkę jadłam w dzieciństwie chleb ze śmietnika. A teraz muszę ją utrzymywać, choć nie chcę”
„Myślałam, że wszystkich uda mi się okłamać. Gdy mój wstydliwy sekret wyszedł na jaw, mąż mnie zostawił, a pomogli obcy”
„Byłam tak zaślepiona miłością do kochanka, że nie zauważyłam, jak krzywdzi moją córkę. Zawiodłam jako matka”