„Córka kradnie mi pieniądze. Wszystko przez byłego męża, który przysyła na nią marne grosze i nie stać mnie na nic”

matka której córka kradnie fot. Adobe Stock
„Przez pierwsze trzy dni wszystko się zgadzało. Ale czwartego, gdy przeliczyłam rankiem pieniądze, brakowało dokładnie dwanaście złotych: dwóch piątek i dwuzłotówki. I teraz wiedziałam, że to jednak własna córka mnie okrada. Byłam zrozpaczona”.
/ 05.11.2021 14:48
matka której córka kradnie fot. Adobe Stock

Spieszyłam się, wracając z pracy. Chciałam dokończyć obiad, zanim Asia wróci ze szkoły. No i czekały mnie jeszcze rozliczenia, które mogłam zabierać do domu, a za które wpadała dodatkowa kasa. Cieszyłam się, bo w naszym skromnym gospodarstwie każda złotówka się liczyła, zwłaszcza, że córka dorastała i miała coraz większe potrzeby. Jakoś dawałam sobie radę, ale było ciężko. Alimenty od męża wpływały nieregularnie…

Jakoś wiązałam koniec z końcem

Po drodze weszłam do warzywniaka kupić surówkę i jakieś owoce. Wyjęłam portfel, sięgnęłam do przegródki z bilonem i ze zdumieniem zobaczyłam, że są tam tylko jakieś grosze. A przecież wczoraj rozmieniłam pięćdziesiąt złotych i pamiętałam, że kasjerka wydała mi prawie dziesięć złotych w drobnych…

Jednak nie czas było zastanawiać się teraz nad tym: ekspedientka czekała, za mną stało parę osób w kolejce. Podałam jej więc banknot. Próbowałam sobie przypomnieć, czy dziś czegoś nie kupowałam, ale wyszło mi, że nie. „Trochę to dziwne… Cóż, chyba pamięć musi mi szwankować, skoro nie pamiętam, gdzie i na co wydaję pieniądze” – pomyślałam.

Dwa dni później przy płaceniu za zakupy też mi się coś nie zgadzało. Sądziłam, że powinnam mieć więcej pieniędzy, a nie tylko kilka złotych. Tym razem zrobiłam dokładny rachunek i byłam niemal pewna, że gdzieś mi się zapodziało ponad dziesięć złotych. No, ale skoro ja tych pieniędzy nie wydałam, to mogło znaczyć tylko jedno. Że moja córka podbiera mi kasę z portfela! Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Z Asią nigdy nie miałam żadnych kłopotów wychowawczych, poza jakimiś drobiazgami. To była dobra, spokojna dziewczyna i nigdy nie przyłapałam jej na kłamstwie.
Co miesiąc dawałam jej niewielkie kieszonkowe. Takie, na jakie mnie było stać.

Wiedziałam, że bez mojej wiedzy nie sięgnęłaby mi do torebki. Trochę głupio mi było zapytać ją o te brakujące pieniądze, jednak sytuację musiałam wyjaśnić.

Tamtego popołudnia zjadłyśmy obiad, a gdy poszła do swojego pokoju się uczyć, odczekałam chwilę, żeby się przygotować do rozmowy, po czym do niej zapukałam.
– Asiu, chciałam cię zapytać… – zaczęłam trochę niepewnym tonem. – Nie brałaś mi czasem drobnych z portfela?
– Nie – odparła nieco zbyt szybko, nawet na mnie nie patrząc.
– Bo wiesz, wydaje mi się, że brakuje mi kilka złotych… – drążyłam temat.
– Przecież mówię, mamo, że nie brałam – potrząsnęła głową zniecierpliwiona.
– To musiało mi się coś pomylić – dałam za wygraną i wycofałam się.

No tak. Wiecznie zabiegana – po prostu wydałam gdzieś te kilka złotych i nie pamiętałam o tym. Jak mogłam mieć podejrzenia wobec własnego dziecka?!

Tydzień później, przed Wielkanocą, znów brakowało mi kilkanaście złotych. Tym razem byłam pewna, że zniknęły z mojej portmonetki poprzedniego wieczoru, więc znowu postanowiłam zapytać o to córkę.
Nie spodziewałam się, że Asia tak gwałtownie zareaguje na moje pytanie.
– Co ty się, mamo, tak mnie czepiasz o jakieś pieniądze?! – krzyknęła. – Kogo ty ze mnie robisz, złodziejkę jakąś?!

Po tych słowach schowała twarz w dłoniach i… rozpłakała się.

Później, już w leżąc w łóżku, zaczęłam sobie to wszystko analizować. Nie podobała mi się ta reakcja córki, te jej niekontrolowane emocje. Nigdy dotąd tak się nie zachowywała. Musiałam jednak mieć absolutną pewność, że to nie moje urojenia. Postanowiłam zapisywać, ile pieniędzy zostaje na noc w portfelu, ile jakich monet. A rano, wychodząc do pracy, sprawdzać.

Przez pierwsze trzy dni wszystko się zgadzało. Ale czwartego, gdy przeliczyłam rankiem pieniądze, brakowało dokładnie dwanaście złotych: dwóch piątek i dwuzłotówki. I teraz wiedziałam, że to jednak własna córka mnie okrada.

Byłam zrozpaczona… Asia zaczęła kraść i oszukiwać mnie, kłamać w żywe oczy! Poza tym, na co jej były te pieniądze potrzebne? Co miesiąc dawałam jej, ile mogłam, na przyjemności. Wydawało mi się, że niczego jej nie brakowało…

Wiedziałam, że gdy powiem jej wprost, że to ona podbiera mi kasę, wyprze się wszystkiego. Rozmowa zakończy się płaczem, może nawet kłótnią. A ja nie chciałam, żeby myślała, że ją odtrącam, że nie mam do niej zaufania. Nie ma rady. Musi przyznać się sama. Tylko jak ją do tego skłonić? Trzeba mądrze zadziałać…

Asia nie była złą dziewczynką, wiedziała, co jest dobre, a co nie, uczyłam jej tego przez całe życie. Starałam się jej wpoić, że należy być uczciwym i nie krzywdzić innych. Teraz nadszedł czas próby. Gdy tylko córka wróciła do domu, wyszłam do niej i nie czekając nawet, aż ściągnie kurtkę, przytuliłam ją mocno.
– Tak bardzo cię przepraszam, kochanie – powiedziałam. – To było z mojej strony okropnie niesprawiedliwe, że cię posądziłam o podbieranie pieniędzy. Taka jestem roztrzepana, wciąż coś kładę nie tam, gdzie powinnam, zapominam, ile wydałam, że coś kupiłam… – popatrzyłam jej w oczy. – Wybaczysz mi?

Asia spojrzała na mnie jakby ze strachem, potem z lekkim niedowierzaniem, a następnie umknęła wzrokiem w bok.
Nie ma sprawy, mamo, nic się nie stało – wybąkała zmieszana, wyrwała się z mojego uścisku i nie patrząc na mnie, uciekła szybko do swojego pokoju. Wróciłam do kuchni. Usiadłam za stołem, wzięłam jakąś gazetę, ale nie wiedziałam, co czytam. W głowie miałam pustkę. Czekałam. To było jedyne, co mogłam teraz zrobić: czekać na swoje dziecko. Aż przyjdzie i przyzna się do winy.

Wierzyłam w jej uczciwość. Wierzyłam, że wpoiłam jej pewne wartości i że rośnie na przyzwoitego człowieka. Nie na złodziejkę i kłamczuchę, która pozwoli, aby matka obarczała siebie jej winą.
Chwilę później usłyszałam ciche kroki swojej córeczki w przedpokoju.
– Mamo… – usłyszałam szept Asi. – Ja… To ja brałam te pieniądze, po kilka złotych. Myślałam, że nie zauważysz…

Odwróciłam głowę w jej stronę, wyciągnęłam do niej ręce. Przywarła do mnie; czułam, jak drży od tłumionego płaczu.
– Przepraszam, że cię okłamałam, naprawdę nie chciałam tego wszystkiego – łkała. – Tak okropnie się poczułam, gdy powiedziałaś, że to twoja wina…
– Jeżeli potrzebowałaś na coś pieniędzy, mogłaś poprosić – powiedziałam łagodnie, gdy tylko przestała szlochać. – Wiesz, że ci dam, jak tylko mogę.
– No właśnie ja wiem, że ci ciężko… – znowu głos jej drgnął. – Dziewczyny po szkole chodzą na pizzę, albo na lody, a ja nigdy nie mogłam, bo nie miałam kasy. Nie chciałam ci mówić, że na to potrzebuję, było mi głupio… Przepraszam.

Po tym wydarzeniu postanowiłam spotkać się z byłym mężem i opowiedzieć mu o wszystkim. Niech wie, co przeżywa nasze dziecko. Może to wpłynie na większą regularność, z jaką przesyła alimenty dla Joasi. Albo nawet zwiększy trochę ich wysokość. Zawsze wierzyłam w ludzi, więc może i w tym wypadku nie spotka mnie zawód…

Więcej prawdziwych historii:
„W ostatniej chwili uniknęłam ślubu z maminsynkiem. Po zerwaniu zabrał mi pierścionek i podarował go… własnej matce”
„Na każdym kroku podejrzewam żonę o zdradę. Może prosić i może grozić, ale muszę czasem przejrzeć jej telefon i torbę”
„Siostra mojej żony nie wie, kto jest ojcem jej dziecka. Możliwości są dwie - jej mąż i... ja”
„Od lat ukrywam, że mój mąż nie jest ojcem naszego dziecka. Prawda zniszczyłaby życie nam wszystkim…”

Redakcja poleca

REKLAMA