„Codziennie modlę się, by córka zmądrzała. Chce rozstać się z mężem, bo ją zdradził, a przecież rozwód to grzech”

modląca się kobieta fot. Adobe Stock, motortion
„Nie mogłam zrozumieć, co się z nią stało. Przysięgała przed Bogiem, a teraz co? Męża chciała zostawić? Tak po prostu? Bo coś jej się zmieniło? Nie rozumiałam, o co jej chodzi. A że ją zdradził? No przecież przeprosił”.
/ 26.01.2024 13:15
modląca się kobieta fot. Adobe Stock, motortion

Kinga była wspaniałym dzieckiem. Takim bezproblemowym, otwartym, towarzyskim i zawsze otoczonym wianuszkiem koleżanek. Miała też taką przyjaciółkę od serca, Igę, z którą zawsze się trzymała, nawet gdy skończyła już szkołę. Obie miały plany na przyszłość: znaleźć dobrą pracę, fajnego męża i jeśli wszystko się ułoży, także dzieci. I rzeczywiście, udało im się dostać pracę w tej samej wielkiej korporacji, i to jeszcze w trakcie studiów.

Wiedziałam, że moja córka jest porządna. Nie skakała z kwiatka na kwiatek i nie miała dotąd zbyt wielu chłopaków. Pierwszy to była taka szkolna miłość, której nikt nie brał na poważnie. Potem był Artur, obiecujący jej złote góry. Od początku mi się nie podobał, ale Kingę zaślepiało zauroczenie. Dopiero po pół roku, kiedy zaczął stawiać kumpli ponad nią, zrozumiała, że nie jest dla niej.

Opowiadała mi, że szuka tego jedynego. Bo chciała wyjść za mąż. I bardzo zazdrościła Idze, której udało się to pierwszej. Swoją drogą, uważałam, że nie ma czego, bo jej przyjaciółka wyszła za średnio majętnego kolegę z roku, który… no cóż, nie miał jakichś wielkich ambicji ani perspektyw na przyszłość. No, ale co kto woli.

Znalazła idealnego kandydata na męża

Kinga przyprowadziła Karola dość niespodziewanie i nic nam o nim wcześniej nie powiedziała. Podobno poznali się przypadkiem, w jakiejś restauracji, kiedy ona była na imprezie firmowej. Postawił jej drinka, potem drugiego, później zaproponował kolację. Wiedziałam, że to ten, gdy tylko go zobaczyłam. Elegancki, elokwentny i bardzo porządnie ubrany. Podejrzewałam, że ma spory majątek. No i nie pomyliłam się.

– Przejąłem firmę ojca – poinformował nas z dumą. – Zajmujemy się rozwiązaniami z branży IT. To… dość skomplikowane.

– I pewnie są z tego konkretne pieniądze? – zainteresował się natychmiast Rafał, mój mąż, za co kopnęłam go pod stołem, bo przecież takich pytań nie wypada zadawać. Zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu. Myślałam, że biedna Kinga spali się ze wstydu.

– No tak, całkiem konkretne – zgodził się uprzejmie Karol. – W każdym razie nie narzekam.

Jak się później okazało, miał na własność willę z basenem i taki szybki, sportowy samochód. Zobaczyliśmy to wszystko, gdy zaprosił nas z Kingą do siebie.

– Mam nadzieję, że niedługo zostaniemy rodziną – stwierdził wtedy, a potem uśmiechnął się sugestywnie do Kingi.

Wtedy nie posiadałam się ze szczęścia – tak bardzo pragnęłam zięcia. A ten… ten był po prostu idealny. W głębi duszy przeczuwałam, że moja Kinga się spisze. Nie wiedziałam tylko, że aż tak dobrze.

Chwaliłam się zięciem na lewo i prawo

Kiedy tylko Kinga wzięła ślub z Karolem, nie omieszkałam się tym pochwalić wszystkim znajomym.

– Tak, tak, moja córeczka już wyszła za mąż – powtarzałam z dumą każdemu, kogo spotkałam. – To świetny człowiek. Poukładany, z głową na karku i bogaty. Oj, będzie miała jak w bajce, moja księżniczka!

Pół roku później spotkałam się z przyjaciółką, która wyjechała ostatnio do sanatorium, z uwagi na kiepskie zdrowie. Ona także chciała się dowiedzieć czegoś na temat Kingi.

– Mówiłaś, że dobrze jej się wiedzie – zagaiła. – Jak tam jej królewicz?

– A, mówię ci, ustawiła się, że hej! – mówiłam jej roześmiana. – Mieszkają w takim wielkim domu z basenem na obrzeżach miasta. Tam w ogóle są tylko takie domy. Ładnie tam, przytulnie. I okolica bardzo spokojna. Poza tym, podobno mają ochronę. No i ona teraz nie musi pracować… ale upiera się, taka jest ambitna. Karol nie może jej przetłumaczyć, że to zupełnie niepotrzebne. A tak, jakby była wypoczęta, to i o dzieci byłoby łatwiej.

Przyjaciółka spojrzała na mnie z ukosa.

– A Kinga to w ogóle chce dzieci?

– No a dlaczego miałaby nie chcieć! – oburzyłam się. – Każda normalna kobieta chce dzieci. Kinga też.

Byłam absolutnie przekonana, że tak jest. Zresztą, warto było docenić te świetne geny, które oferował Karol. Uważałam, że on bez problemu ją urobi w razie czego. Tak mi się wydawało, że już coś tam kiedyś o dzieciach wspominał.

Kompletnie nas zaskoczyła

Mniej więcej cztery lata po ślubie Kinga przyszła do nas bez zapowiedzi. Ucieszyłam się oczywiście, ale zaniepokoiła mnie jej grobowa mina.

– Kochanie, coś się stało? – spytałam, a kiedy nie odpowiadała, drążyłam dalej: – Kinga, mówże wreszcie, bo zawału dostanę! Chora jesteś? A może Karolowi coś jest?

Prychnęła z irytacją.

– Nie, mamo – mruknęła. – Ja… myślę o rozwodzie.

Rafał o mało nie spadł z krzesła. Ja też przez dłuższą chwilę nie wierzyłam w to, co słyszę.

– Rozwodzie? – wykrztusiłam. – No zwariowałaś chyba! Co ci w ogóle strzeliło do głowy?

Wtedy Kinga wybuchła. Zaczęła utyskiwać, jak to jej z Karolem źle, jak to on jej nie kocha, bo przez parę miesięcy zdradzał ją z inną, jak to ona tyle czasu sama siedzi w wielkim pustym domu.

– A teraz mu się na przeprosiny zebrało – biadoliła. – I nagle mu się dzieci zachciało. No żałosny jest po prostu.

Popełniała grzech

Nie mogłam zrozumieć, co się z nią stało. Przysięgała przed Bogiem, a teraz co? Męża chciała zostawić? Tak po prostu? Bo coś jej się zmieniło? Nie rozumiałam, o co jej chodzi. A że ją zdradził? No przecież przeprosił.

– Rozwód to grzech, dziecko – stwierdziłam stanowczo. – A że przeprosił… to chyba dobrze? Skruszony znaczy jest.

– Skruszony. – Moja córka zaśmiała się drwiąco. – Zdradził raz, to zdradzi i drugi. Ludzie się nie zmieniają. A nas… nas już nawet nic nie łączy.

– Łączy was małżeństwo! – warknęłam. – Przed Bogiem przysięgaliście! I ja się na żaden rozwód nie zgadzam!

Tym razem to ona zamrugała.

– To moje życie i ja o tym decyduję! – krzyknęła. – I mówię, że nie mam już na to siły!

Myślałam, że przyjaciółka pomoże

Uznałam, że muszę jakoś to załatwić i namówić Kingę do zmiany decyzji. Jedyną nadzieję widziałam w Idze. To była w miarę mądra dziewczyna, a moja córka zawsze się jej słuchała. No i ta Iga wciąż trwała przy swoim mężu, choć wcale nie był jakiś wybitny. Nawet mieli dwójkę dzieci! A mojej Kindze nie w głowie były dzieci. A Karol był chętny…

Choć Iga trochę się zdziwiła, zgodziła się ze mną spotkać w kawiarni.

– Iga, tylko ty mi zostałaś! – rzuciłam trochę dramatycznie, żeby koniecznie zwrócić jej uwagę. – Chodzi o moją Kingę i Karola.

– A tak, słyszałam – stwierdziła natychmiast. – Rozwodzą się.

– To jeszcze nie takie pewne – rzuciłam z irytacją. – No i właśnie ty mi musisz powiedzieć: co ja mam zrobić, żeby wybić jej z głowy te głupoty?

Iga popatrzyła na mnie w zdumieniu.

– Ale to wcale nie głupota! – żachnęła się. – Pani nie ma pojęcia, jaki okropny potrafi być Karol! On w ogóle się nią nie przejmuje! Teraz niby przeprasza, gada coś o powiększaniu rodziny, a dopiero co figlował z jakąś sekretarką! I to podobno dość często!

– No ale… wiesz, jacy są mężczyźni. – Zerknęłam na nią porozumiewawczo. – Czasem coś im odbije, no ale… trzeba wybaczyć. Taka słaba płeć, ale przecież kochają.

Przyjaciółka Kingi stanowczo pokręciła głową.

– To się nie uda, pani Gosiu – stwierdziła. – Zresztą, Kinga też już kogoś poznała.

Modlę się, żeby wrócił jej rozum

Niestety, Kinga i Iga są siebie warte. Nie przekonałam ani jednej, ani drugiej. Boże, nie wiem, co to się z tymi dziewczynami teraz porobiło! Żeby nie uznawać żadnej świętości! Ta chce męża zostawiać, a druga jej przyklaskuje! Nie mam pojęcia, jak do nich dotrzeć. Bo pal licho ta Iga, ale żeby moja rodzona córka… Rafał też się bardzo denerwuje. Mówi nawet, że ją wydziedziczy.

Próbowałam z nią jeszcze kilka razy rozmawiać, ale niestety bez skutku. Uparła się i lada dzień ma złożyć papiery rozwodowe. A ten jej nowy lowelas to jakiś biedny pisarzyna z podrzędnej gazety. Nie sądziłam, że Kinga może aż tak nisko upaść. I żeby w ogóle nie chciała dać sobie pomóc… Cóż, pozostaje mi się tylko modlić, żeby moja marnotrawna córka poszła po rozum do głowy i przestała się w ten sposób wygłupiać.

Czytaj także: „Mam 4 rodzeństwa i zero wsparcia rodziny. Kiedyś byłam im potrzebna jako opiekunka, teraz muszę radzić sobie sama
„Tańczyłam pierwszy taniec, gdy odeszły mi wody. Myślałam tylko o tym, że zrujnowałam własne wesele”
„Casanova z sanatorium skradł nie tylko moje serce. Udawał niewinnego romantyka, by powoli ogołocić moje konto”

 

Redakcja poleca

REKLAMA