Jadę jutro po mamę – oznajmiłam Bolkowi i przez moment czekałam na jego reakcję.
– Okej – odkrzyknął tylko z łazienki i odetchnęłam z ulgą.
Byliśmy z sobą od półtora roku i tylko raz spotkał się z moją mamą. Wiozłam go do niej z duszą na ramieniu, bałam się, że po tej wizycie mnie rzuci. Ale poszło dobrze.
Mama pytała go o pracę w drukarni, cieszyła się, że przekonał mnie do adopcji psa, żartobliwie przestrzegała przed moim lunatykowaniem. Kiedy w drodze powrotnej zapytałam go, co o niej myśli, odpowiedział, że wydała mu się miła. Ale wtedy nie było mowy o tym, że mama zamieszka z nami.
Nie odrzucił mnie, kiedy poznał moją historię
– Naprawdę nie masz nic przeciwko temu? – zapytałam, kiedy zgodził się na to, bym ją przywiozła do naszego mieszkania.
– Przecież to twoja matka. Niech zostanie, dopóki nie stanie na nogi. Popytam znajomych o pracę dla niej. Będzie dobrze.
Kochałam go za to. Nie odrzucił mnie, kiedy poznał moją historię. Wspierał, kiedy było mi źle, rozumiał jak nikt inny.
Mama nie chciała, żebym wchodziła do zakładu. Czekała na mnie na przystanku. Zatrzymałam samochód i wsiadła, kładąc sobie na kolanach sfatygowaną torbę sportową, w której mieścił się cały jej dobytek.
Po drodze opowiadałam jej, gdzie będzie mieszkać, jaki mamy z Bolkiem tryb życia i rytm tygodnia, jaki jest nasz Pirat i gdzie można kupić rano gorące pieczywo.
W domu zrobiłam spaghetti i zobaczyłam w jej oczach łzy.
– Mój pierwszy posiłek na wolności. Nie mogę uwierzyć, że wreszcie wyszłam…
Dla mnie to też było dziwne. Miałam osiem lat, kiedy ją aresztowano. Znałam szczegóły sprawy i wiedziałam, że miała powód. Nie widziała wtedy innego wyjścia, on był złym człowiekiem, a ona – zdesperowana i przerażona. Ale fakt był faktem: zabiła go i skazano ją na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. Udało jej się wyjść po dwudziestu, ale to i tak oznaczało, że znałam prawie wyłącznie życie bez niej.
Bałam się spotkania z ciotką. Ani razy nie wyraziła się dobrze o mamie
– Co u babci i cioci Aliny? – zapytała, dojadając szarlotkę, którą upiekłam specjalnie dla niej, chociaż nie miałam pojęcia, czy ją lubi.
– Babcia nie wstaje z łóżka, a ciocia ciągle pracuje w bibliotece – przekazałam.
To z babcią i ciotką spędziłam większość dzieciństwa i młodość. Ciocia nigdy nie wyprowadziła się od matki, była typową starą panną – nieustannie się o coś obrażała, wszystkich krytykowała i narzekała. Miałam wrażenie, że nie opuściła babci, bo tylko ona mogła z nią wytrzymać.
– Pojedziemy do nich? – zapytała mama i przytaknęłam, chociaż nie podobał mi się ten pomysł.
To nie tak, że byłam niewdzięczna. Kochałam babcię i często ją odwiedzałam, chociaż zawsze musiałam znosić przy tym złośliwe docinki ze strony ciotki. Nie było to problemem, potrafiłam to wytrzymać, ale bałam się spotkania mamy z jej siostrą.
Przez te dwadzieścia ostatnich lat ciotka ani razu nie wyraziła się dobrze o mamie. Nie odwiedziła jej w zakładzie karnym ani nawet nie napisała listu. Z jej rzucanych półgębkiem, tak żeby babcia nie słyszała, uwag, wynikało, że ma siostrę za degeneratkę, która sama zasłużyła na swój los. Kiedy robiłam coś, co jej się nie podobało, krzyczała, że mam geny matki i skończę jak ona. Jako dziecko tylko płakałam, ale kiedy byłam już nastolatką, nieraz dochodziło między nami do ostrych spięć.
Spotkanie sióstr nie mogło pójść gorzej. Nie zostawiły na sobie suchej nitki
– Twoja matka to kryminalistka – syczała ciotka, ilekroć wyprowadziłam ją z równowagi. – Zawsze taka była! Cud, że jej wcześniej nie złapali! Ale od rzemyczka do koniczka…
Babcia broniła mamy. Prosiła, bym nie słuchała jej złośliwej córki, kiedy ta mówiła, że „nie wiadomo, kto był moim ojcem, bo mama sypiała ze wszystkimi facetami, jakich spotykała”.
To babcia pomogła mi się wyprowadzić, kiedy zdałam maturę. Oddała mi wszystkie swoje oszczędności, żebym mogła wynająć pokój. Już wtedy chorowała i nie miała siły walczyć z ciotką, żeby lepiej mnie traktowała. Parę lat później znalazła się zupełnie na jej łasce i miałam wrażenie, że tylko moje wizyty są dla niej powodem do radości.
Mama chyba nie była do końca świadoma tego, jak bardzo gardzi nią starsza siostra i jak kompletnie zależna jest od niej ich matka. Przeczuwałam, że to spotkanie będzie katastrofą.
Pojechałyśmy po trzech dniach pobytu mamy u nas. Wbrew moim obawom, dobrze dogadywała się z Bolkiem, który traktował ją zupełnie normalnie. Starała się być pomocna, wychodziła rano z Piratem, żebyśmy mogli pospać kwadrans dłużej, sprzątała, gotowała, przynosiła zakupy, chociaż mówiłam jej, że jest gościem i nie musi tego robić. Kiedy powiadomiłam ciotkę, że ją przywiozę, ta rzuciła tylko: „Skoro musisz”.
Chociaż mama wiedziała, w jakim stanie jest babcia, i tak była wstrząśnięta. Staruszka nie chodziła, ledwie sama jadła, całymi dniami leżała w nieświeżej pościeli i oglądała telewizję w najmniejszym pokoju w mieszkaniu, które przecież należało do niej. Ciotka rządziła się w pozostałych dwóch i zgodnie ze słowami babci, zaglądała do niej tylko parę razy dziennie.
Spotkanie sióstr nie mogło pójść gorzej. Mama zarzuciła cioci Alinie, że nie zajmuje się ich matką tak jak trzeba. Ta dostała szału, wrzeszczała, że taka osoba jak ona nie będzie jej krytykować. Posypały się obraźliwe słowa i wyrzuty za zdarzenia sprzed dwóch dekad. Musiałam wyciągać stamtąd mamę niemal siłą, bo sytuacja groziła rękoczynami.
– Chcę tu zamieszkać! – krzyczała mama na klatce schodowej. – Chcę się zająć moją matką jak należy!
Wiedziałam, że ciotka się na to nie zgodzi. Kiedyś w złości wykrzyczała mi, że nigdy nie zobaczę spadku po babci, bo wszystko należy się jej za kilkanaście lat opieki. Zauważyłam, że zgodnie z prawem moja mama też dziedziczy, ale krewna zaśmiała się tylko złośliwie.
Miała plan, zamierzała walczyć o całość spadku, bo przecież mama siedziała w więzieniu. Domyślałam się, że jej przedterminowe zwolnienie nie było ciotce na rękę. Przyzwyczaiła się do myślenia o sobie jako o jedynej właścicielce pięknego mieszkania w starej kamienicy.
Babcia bała się własnej córki. I nie chodziło o moją matkę
Kilka dni później pojechałam do babci sama. Chciałam zmienić jej pościel, wykąpać, a przede wszystkim dotrzymać towarzystwa. Babcia była niesprawna fizycznie, ale umysł miała wciąż bystry i samotność doskwierała jej bardziej niż brak mobilności ruchowej.
– Rybeńko – powiedziała do mnie, kiedy usadziłam ją w fotelu, by móc zmienić pościel – tak się cieszę, że moja Ingusia jest już z nami! Chciałabym, żeby tu przychodziła, ale ta Alina… Czasami się jej boję, wiesz? Tak okropnie wykrzywia twarz, jak wpada w złość…
Rozumiałam ją. Mnie ciotka też parę razy przeraziła. Ten jej brak zahamowań w oskarżaniu siostry przed jej niepełnoletnim dzieckiem budził grozę. Kiedy się wściekała na dobre, była w stanie powiedzieć wszystko, nawet najgorsze słowa, i nigdy ze nie potem nie przepraszała. Ani razu mnie nie uderzyła, ale często miałam wrażenie, że bardzo by tego chciała.
Po dwóch tygodniach w domu zaczęło się robić nieco za ciasno na naszą trójkę. Bolek nic nie mówił, ale widziałam, że irytuje go, że musi czekać pod łazienką na swoją kolej albo że czuje się skrępowany, kiedy w nocy, w samych slipach, wpadał na mamę w kuchni. Wiedziałam, że jak najszybciej muszę znaleźć rodzicielce jakieś lokum, inaczej wspaniałomyślność mojego chłopaka się wyczerpie.
Porozmawiałam o tym z babcią. Nie spodziewałam się jej propozycji.
– Chcę przepisać mieszkanie na ciebie, rybeńko – oznajmiła. – Zabierzesz mnie do notariusza i wszystko załatwimy. Wiem, że ciocia Alina liczy, że je dostanie, ale… ja jeszcze żyję, na litość boską! I chcę móc wybierać, komu co daję i z kim mieszkam! A chcę, żeby twoja mama zamieszkała tu ze mną. Tylko mieszkanie musi być twoje, żeby Alina nie miała nic do powiedzenia.
Byłam oszołomiona tą propozycją. Oszołomiona i przerażona, bo wiedziałam, że ciotka dostanie szału, kiedy się dowie.
No i co niby miałam zrobić potem? Przecież nie mogłam jej wyrzucić z domu, nawet gdyby należał do mnie. Mimo wszystko opiekowała się babcią przez te wszystkie lata i to był też jej dom.
Musiałam porozmawiać z Bolkiem.
– To dobra wiadomość – uznał. – Mieszkanie zawsze można sprzedać i kupić dwa mniejsze. Jedno dla twojej babci i mamy, a drugie dla ciebie.
– No dobrze, ale co z ciotką?
Kiedy powiedziałam mamie o planach naszej seniorki, aż się zachłysnęła.
– Zdecydujesz sama – powiedziała, dochodząc do siebie – ale uważam, że choćby Alina nie wiem jak była wredna, to jednak coś jej się należy z rodzinnego majątku. Wiem, że babcia bardzo cię kocha, ale nie powinna tego robić.
Nagle spadła na nas straszna wiadomość. "Przyczyny naturalne"? Nie sądzę
Czułam, że miała rację. Jasne, ciotka chciała zagarnąć wszystko, ale o tym i tak zadecydowałby sąd po śmierci spadkodawczyni. A póki co, babcia żyła i nie wyobrażałam sobie, jaka wojna wybuchnie w rodzinie, kiedy ciotka zostanie wyrzucona z domu.
Podjęłam więc decyzję, że nie przyjmę propozycji babci. Jeśli chciała za życia dysponować majątkiem, to wolałam, żeby zabezpieczyła mamę i przepisała nieruchomość na obie córki. Ja miałam dobrą pracę, kochającego chłopaka i życie przed sobą, wierzyłam, że sobie poradzę.
Chciałam pojechać do babci kolejnego dnia, jednak nie zdążyłam… O szóstej rano ciotka zadzwoniła, że babcia umarła.
Przecież rozmawiałam z babunią ledwie dwa dni wcześniej! Fakt, miała problemy z krążeniem, sercem i płucami, ale to trwało od lat. Dlaczego umarła tak nagle?
– I to zaraz po tym, jak powiedziała ci, że de facto chce wydziedziczyć twoją ciotkę? – dopowiedział Bolek ze zgrozą w oczach.
Ponieważ pacjentka miała osiemdziesiąt jeden lat i od dawna cierpiała na szereg chorób, lekarz uznał jej śmierć za naturalną. Jej ciało zabrano prosto do domu pogrzebowego, a ciotka zarządziła kremację.
– Powinniśmy iść na policję – płakałam. – Niech zrobią sekcję zwłok…
Ale nie poszłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież nie było dowodu, że babcia zwierzyła się córce ze swoich planów co do mieszkania. Ciotka opiekowała się nią ofiarnie od lat; nie było powodów, by zarzucać jej coś tak potwornego jak zabicie własnej matki.
Podczas pogrzebu obie siostry płakały, ja także. Ksiądz mówił o anielskim sercu babci, a ja myślałam o tym, jak umarła i tak bardzo pragnęłam, by rzeczywiście było to z przyczyn naturalnych, we śnie.
O dziwo, podczas podziału majątku ciotka nie podważyła prawa do dziedziczenia mojej mamy. Mieszkanie przypadło im obu i błyskawicznie je sprzedały.
Wtedy, u notariusza, widziałam ciotkę Alinę ostatni raz w życiu. Nie powiedziała, dokąd się wyprowadza, i nigdy więcej się do nas nie odezwała.
Mama oddała mi pieniądze ze sprzedaży nieruchomości. Nalegała, żebym kupiła za to mieszkanie i miała coś własnego. Ona zdecydowała się wyjechać do Niemiec i zatrudnić w domu opieki. Dzwonimy do siebie kilka razy w tygodniu. Jest zadowolona z tej decyzji.
– Mają tu piękny park. Wiesz, co to znaczy mieszkać przy parku po tylu latach w betonie i za kratami? – zapytała. – W pracy jest dobrze, przydało mi się, że uczyłam się w zakładzie niemieckiego. Alina dawała znać?
Zawsze zaprzeczam, kiedy o to pyta, ale ona i tak to robi. Milcząco przyjęłyśmy, że babcia zmarła z przyczyn naturalnych, nikt nie rzuca podejrzeń na ciotkę.
Jej odcięcie się od rodziny można tłumaczyć na wiele sposobów, w końcu nigdy nas nie lubiła. Nie mogę tego rozpamiętywać w nieskończoność. Niedługo biorę ślub, jestem w ciąży. Życie toczy się tylko w jednym kierunku: do przodu. A pewnie nie jesteśmy jedyną rodziną, która ma swoje nierozwikłane tajemnice…
Czytaj także:
„Mój mąż to pantoflarz, nie wierzyłam, że jest zdolny do zdrady. Byłam w szoku, gdy wyszło, że prowadzi podwójne życie”
„Z Karolem znamy się od zawsze. Gdy mi się oświadczył, przyjęłam go i to był błąd. Pomyliłam przyzwyczajenie z miłością”
„Pożyczyłam koleżance kilkadziesiąt tysięcy, licząc na szybki zwrot z nawiązką. Wzięła moją forsę i zapadła się pod ziemię”