„Ciotka mojego narzeczonego rozsiewa po wsi plotki, że za kasę wskoczę do łóżka byle komu. Jędza pożałuje każdego słowa”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Zrobiło mi się ciemno przed oczami, wytarłam wilgotne ręce i zobaczyłam, że drżą. Nie wiedziałam, kto mnie oskarżał i dlaczego to robił, to wszystko nie miało sensu. Zgadzały się tylko niektóre szczegóły, jak na przykład fakt, że mój ojciec nie wylewał za kołnierz, ale reszta była wyssana z palca. Tylko czyjego?”.
/ 16.03.2023 16:30
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Świat jest mały, prawda zawsze wylezie na wierzch. Poznałam tam panią, która zna Darię. Otworzyła mi oczy na to, jaka naprawdę jest narzeczona twojego syna. Jak to usłyszałam, o mało nie zemdlałam. Jeszcze tego brakowało, żeby do naszej rodziny wdarła się interesowna dziewucha!

– Macie pieniądze, więc nic dziwnego, że nie żałowała wysiłku, by omotać Andrzeja. A wy ją tak ufnie przyjęliście! Tacy byliście zadowoleni! Co za naiwność. Na szczęście ja czuwam i nie pozwolę, by mojemu siostrzeńcowi stała się krzywda. Na twoim miejscu wyperswadowałabym Andrzejowi ten związek. Niech z nią zerwie. Jest tyle porządnych dziewcząt, że też akurat musiał trafić na nią… Porozmawiaj z synem, nie pozwól, żeby zmarnował sobie życie. Jeśli ty tego nie zrobisz, ja wkroczę.

Nie podsłuchiwałam, słowa ciotki Andrzeja doleciały mnie niespodziewanie, kiedy wychodziłam z toalety. Zignorowałabym je, gdybym nie usłyszała swojego imienia. Zamknęłam drzwi najciszej, jak potrafiłam, i stanęłam w korytarzu, wstrzymując oddech.

– Twój syn chce się ożenić z córką pijaka i pierwszą latawicą we wsi – głos ciotki wzniósł się o kilka tonów. – To, że Daria pochodzi z małorolnych, to jeszcze nie wada, ważne jest, kim się stała. Poluje na zamożnych chłopców, nie szczędząc przy tym swoich wdzięków. Wielu coś wie na ten temat. Widzisz, jak wygląda, każdy na nią poleci. Mówię ci, Daria tylko udaje niewiniątko. Buzia w ciup, słodkie uśmiechy, oczka spuszczone, a w środku siedzi prawdziwa diablica.

Moja przyszła teściowa powiedziała coś, czego nie dosłyszałam.

– Niesprawdzone plotki? Nie łudź się, wiem to z najlepszego źródła. Daria próbowała zawrócić w głowie synowi mojej informatorki, a nie był on pierwszym, na którego zastawiła sidła. Ładna jest, zgrabna, do trudnych nie należy, to chłopaki na nią lecą. Ta kobieta powiedziała, że ledwie wybroniła syna od związku z tą…

Tu padło słowo, którego się nie spodziewałam. Chciałam wejść do pokoju, spytać, dlaczego ciocia mnie obraża, ale bałam się przyznać, że podsłuchiwałam. 

– Zakochał się w niej, nie słuchał matki, parł do ślubu, nie widząc, w co się pakuje – ciągnęła ciotka Andrzeja. – We wsi wszyscy wiedzą, jaka jest Daria, tylko przed wami, niczego nieświadomymi, mogła odgrywać rolę, jaką sobie wymyśliła. I zrobiła to dobrze, nabrała was.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami, wytarłam wilgotne ręce i zobaczyłam, że drżą. Nie wiedziałam, kto mnie oskarżał i dlaczego to robił, to wszystko nie miało sensu. Zgadzały się tylko niektóre szczegóły, jak na przykład fakt, że mój ojciec nie wylewał za kołnierz, ale reszta była wyssana z palca. Tylko czyjego?

Myśl, myśl, powtarzałam sobie, próbując się uspokoić. Ciotka Andrzeja pierwszy raz w życiu pojechała niedawno do sanatorium i właśnie stamtąd przywiozła krzywdzące mnie plotki. Kogo tam spotkała, kto mógł mieć interes, żeby oczernić mnie przed rodziną przyszłego męża?

Zaczęli unikać mojego wzroku

Czułam się kompletnie bezradna. Gdybym przypadkowo nie podsłuchała tej rozmowy, nie miałabym pojęcia że nad moją głową zbierają się chmury. Doskonale wiedziałam, jak działa plotka. Atakuje podstępnie, cicho jak wąż, ofiara nie podejrzewa, że znalazła się w niebezpieczeństwie. Wszyscy dookoła wiedzą, a ona nie.

Zauważa tylko znaczące uśmiechy i porozumiewawcze spojrzenia, które krzyżują się w powietrzu, rozmowy milkną, gdy podchodzi bliżej. Nikt jej nie powie, o co chodzi, ale wszyscy wiedzą. Tym razem dowiedzą się, że Andrzej wpadł w sidła podstępnej dziewczyny, która tylko udaje zaradną, spokojną i pracowitą. Jaka jest naprawdę, okaże się po ślubie.

Jak walczyć z podstępnym pomówieniem? Przełknęłam łzy bezsilności, wróciłam do toalety i obmyłam twarz wodą. Zaraz się wszyscy dowiedzą, informacje z sanatorium dotrą do Andrzeja i będę się musiała tłumaczyć. Nie dam rady. Jak mam udowodnić, że nie jestem wielbłądem? A jeszcze do niedawna było tak pięknie… Myślałam, że nareszcie szczęście się do mnie uśmiechnęło. Nigdy nie zapomnę, kiedy powiedział mi, że pojedziemy do Kazimierzówki, w jego rodzinne strony.

– Moi rodzice chcą cię poznać, zapraszają do siebie – Andrzej udawał wyluzowanego, ale widziałam, że jest spięty. Pierwsza oficjalna wizyta u przyszłych teściów to nie przelewki, oboje o tym wiedzieliśmy. – Polubią cię, zobaczysz – dorzucił, widząc, że mam tremę. – Bardzo się ucieszyli, że nie wybrałem miejskiej panny, czekają na ciebie z otwartymi ramionami.

– Dobrze wiedzieć, że na starcie dostałam punkty za pochodzenie – uśmiechnęłam się blado, zastanawiając się, jak by zareagowali, znając mojego ojca.

– Nie dziw im się, dla nich to ważne. Martwili się, że przyprowadzę dziewczynę, która nie ma pojęcia o gospodarce. Jak się dowiedzieli, kim jesteś, zaakceptowali cię w ciemno. Maciek i Ala wystawili ci fantastyczne świadectwo i teraz starzy budują na twoją cześć łuk triumfalny.

Rodzeństwo Andrzeja poznałam wcześniej, polubiliśmy się, ale czy rodzice przyjmą mnie tak samo bezkrytycznie, kiedy poznają mnie lepiej? Prowadzili wielkie gospodarstwo ogrodnicze, a ja nie pochodziłam z zamożnej rodziny. Ojciec popijał, mama była mu całkowicie podporządkowana, a ja i moje rodzeństwo musieliśmy sobie jakoś radzić.

Od najmłodszych lat uczyliśmy się, jak przetrwać. Latem zbieraliśmy jagody, jesienią grzyby. Od rana wystawaliśmy godzinami przy drodze, czekając, aż zatrzyma się lśniący samochód wypełniony rodziną wracającą z działki lub wakacji, wysiądzie z niego ktoś należący do świata, o którym mogliśmy tylko pomarzyć, i kupi od nas rydze czy prawdziwki. Marzyłam, że kiedyś będę miała własną rodzinę, podobną do tych idealnych, jakie widywałam przez samochodowe szyby – spokojną, kochającą się i wspierającą, nie taką jak moja.

Czułam się przy nim bezpiecznie

Udało mi się wyrwać z domu, jako jedyna z rodzeństwa podjęłam zaoczne studia, pracując jednocześnie w tylu miejscach, ilu się dało, by zarobić na czesne i skromne utrzymanie. Opiekowałam się dziećmi, sprzątałam, nalewałam kawę w sieciówce. Uparłam się, że dam radę. Nie bałam się żadnej pracy, zdrowie miałam końskie i jakoś wytrzymywałam harówkę, pocieszając się, że aby do dyplomu. Potem znajdę coś lepszego i trochę odpocznę.
I wtedy poznałam Andrzeja. Studiował ogrodnictwo i miał szerokie plany. Chciał wrócić na wieś.

Wpadłam mu w oko, cierpliwie o mnie zabiegał, wyczekując wieczorami pod drzwiami kawiarni, aż zakończę pracę i będziemy mogli się spotkać. Zakochałam się, był chłopakiem z moich marzeń, dobrym i kochającym. Wiedziałam, że z nim będę bezpieczna, nigdy nie podniesie na mnie ręki, będzie dbał o nasze dzieci i o mnie. A ja o niego. Staniemy się rodziną.
Byłam gotowa pokochać także jego rodziców, może dlatego pierwsza wizyta przebiegła wspaniale, poznaliśmy się i polubiliśmy.

Zaakceptowali mnie i natychmiast przytulili do serca, zadowoleni, że trafiła im się synowa znająca realia pracy na roli. Chyba im się spodobałam albo wyczuli, że ja ich lubię. Zadziałała reakcja zwrotna, dostałam to, co im dawałam, pełną, bezwarunkową akceptację podszytą prośbą, by polubili mnie jak córkę.

– Podbiłaś serce mamy, a ojciec się prawie w tobie zakochał – Andrzej był nie mniej ode mnie szczęśliwy, że wizyta przebiegła tak gładko.

Ja również się cieszyłam. Wchodziłam do dużej rodziny, biorąc Andrzeja za męża, dostawałam w pakiecie dobrych teściów, fajną bratową i zabawnego szwagra, a także liczne ciotki i kuzynki, które – jak mi obiecano – poznam przy następnej wizycie. Jedną z nich była ciotka, która wróciła niedawno z sanatorium, przywożąc sensacyjne wieści o mnie.

Nie uwierzył w ani jedno słowo

Zastanawiałam się, co teraz zrobić. Powiedzieć Andrzejowi czy poczekać, aż zrobi to za mnie ciotka? Moje szczęście rozpadało się jak domek z kart za sprawą złych słów nieznanej kobiety, która chyba nie zdawała sobie sprawy z rozmiarów krzywdy, jaką mi wyrządziła.

Milczałam aż do wieczora, nie potrafiłam przyznać się do podsłuchiwania. Znosiłam kłujące spojrzenia ciotki, patrzyłam, jak serdeczna dotąd mama Andrzeja unika mnie na każdym kroku. Tylko niczego nieświadomy przyszły teść wciąż okazywał radość, że mam wejść do jego rodziny. Po kolacji bańka prysła. Andrzej zniknął w bocznym pokoju, a po chwili usłyszałam jego podniesiony głos.

– Nigdy w to nie uwierzę! Nie znacie Darii tak jak ja. Ufam jej, a nie nieznajomej plotkarze, która najwidoczniej miała interes w rozsiewaniu pomówień.

– Zna ją, wie, że twoja narzeczona ma ojca pijaka.

– I co z tego? Czy to jej wina? Tylko to się zgadza, reszta jest kłamstwem.

Przestałam drżeć, jak tylko usłyszałam, z jakim ogniem Andrzej bronił mojego dobrego imienia. Ani przez chwilę nie uwierzył w fałszywe świadectwo. Zebrałam się na odwagę i weszłam do pokoju, przerywając rodzinną scenę.

– Kobieta, która odsądziła mnie od czci i wiary, prawdopodobnie mieszka w mojej wsi albo po sąsiedzku – powiedziałam, siląc się na spokój. – Nie wiem, jaki miała interes w oczernianiu mnie, i pewnie nigdy się tego nie dowiem, ale źle zrobicie, jeśli jej uwierzycie. Mnie znacie, jej nie.

– Tego się tak łatwo nie da wyjaśnić – rzuciła w przestrzeń nieprzekonana ciotka. – Nie jestem twoim wrogiem, Daria, chcę jedynie chronić siostrzeńca.

– Dziękuję, ciociu, sam wiem, co jest dla mnie najlepsze. Ufam Darii i koniec. Sprawa jest zamknięta.

– Niedługo jedziecie dać na zapowiedzi w parafii panny młodej – nie rezygnowała ciotka. – Proponuję wybrać się tam całą rodziną.

– Oczywiście, zapraszam – intencja była dla mnie jasna. Ciocia chciała przeprowadzić wizję lokalną i małe śledztwo. Niech robi, co uważa, nie bałam się rezultatów.

Chciała się zemścić

Kościół w mojej wsi jest niewielki, wierni ledwo mieszczą się w nawie, ale znaleźliśmy miejsce niedaleko ołtarza. Po mszy świętej wyszliśmy na dziedziniec odprowadzani ciekawymi spojrzeniami sąsiadów.

– Daria, a ty skąd się wzięłaś? Dawno cię nie widziałem. Dziś spadliśmy z Jolką z ambony już drugi raz, niedługo się pobierzemy – drogę zastąpił nam Bolek, holując za rękę narzeczoną. Za nim szła godnie matka i reszta rodziny.

Przedstawiłam Andrzejowi dawnego kolegę ze szkoły.

– Kochałem się w tobie jak wariat, miejsca sobie nie mogłem znaleźć, jak wyjechałaś – uśmiechnął się Bolek. – Ale przeszło mi, jak poznałem Jolkę.

Popchnął lekko ku nam opierającą się narzeczoną. Nie zdążyłam im pogratulować, bo zza moich pleców rozległ się powitalny okrzyk i ciotka Andrzeja przesunęła się do przodu.

– Nie pamięta mnie pani? Poznałyśmy się w sanatorium – podeszła do matki Bolka.

Ta uśmiechnęła się z przymusem i zatrzepotała rzęsami. Przywitała się półgębkiem, jak z nieznajomą, która jej się narzuca. A więc to ona była kobietą, która wszystko o mnie wiedziała! Andrzej ruszył w jej stronę, ale ścisnęłam błagalnie jego rękę, prosząc, by zachował spokój. Nie chciałam awantury, a już szczególnie przed kościołem.

Nagle zrozumiałam, dlaczego matka Bolka pozwoliła sobie na oczernianie mnie. Uważała, że ja, córka pijaka, nie jestem godna jej syna i powinnam być wdzięczna za to, że obdarzył mnie uwagą. Znienawidziła mnie za to, że tego nie doceniłam i wyjechałam, odrzucając uczucia Bolka. Chłopak cierpiał, ona na to patrzyła i nic nie mówiła, ale jak to matkę, bolało ją serce.

Zemściła się przy pierwszej nadarzającej się okazji, czując satysfakcję, że wreszcie i ja poznam ból odrzucenia. To wszystko było takie proste, niemądre i bez sensu, a jednak mogło zrujnować mi życie.

– Dlaczego pani to zrobiła? – spytał cicho Andrzej, któremu jednak udało się oswobodzić rękę z mojego uścisku i podejść do informatorki z sanatorium.

Matka Bolka wyprostowała się dumnie, ale uciekła wzrokiem.

Ciotka Andrzeja przyjrzała się

– Nie wiem, o czym pan mówi. Wszyscy powariowaliście. A to jakieś sanatorium, a to pretensje nie wiadomo o co. Idę do domu, nic tu po mnie. Bolek!

Odeszła szybko, dając znak opornemu synowi, by do niej dołączył.

– Nic z tego nie rozumiem, przecież mama była w sanatorium – powiedział zdziwiony Bolek, podążając za rodzicielką. Za nim powlokła się Jolka.

Ciotka Andrzeja przyjrzała się im i powiedziała:

– Oj, nie wróżę młodym szczęśliwego małżeństwa.

– Nie rozsiewaj plotek, jeszcze ktoś to usłyszy i poda dalej jako wiadomość pewną i sprawdzoną – moja przyszła teściowa wzięła ją pod rękę i pociągnęła do samochodu. – Złe słowa ranią głębiej niż miecz, zostawiają blizny na całe życie. Lepiej pomilczeć, niż skrzywdzić kogoś pomówieniem.

– To już mówić nie można? Czy ktoś mi wreszcie powie, co tu się wyprawia? – przyszły teść wpasował się między mnie i Andrzeja.

– Mówić można, byle z sensem – zaśmiałam się, ujmując go pod ramię.

– A najlepiej z serca – dodał teść, zdradzając się, że doskonale wie, o co chodzi.

Czytaj także:
„Nie chciałam, żeby mój syn spędzał wakacje na rozrywkach dziadka. Jak mój mąż i teściowa mogą na to pozwalać?!”
„Mój syn mnie okradał. Ten tłumok zrujnował biznes, na który pracowałem całe życie. Na starość nie mam co włożyć do garnka”
„Mój syn to dorosły facet, a nadal ciągnie ode mnie kasę. Po co ma pracować, skoro mamusia daje mu pieniążki na wszystko?"

Redakcja poleca

REKLAMA