Lubiłam Walentynki. Nawet jeśli ktoś mógłby powiedzieć, że to kiczowate święto, mnie zawsze dawało poczucie ciepła. Co roku z Karolem spędzaliśmy ten dzień w prosty, ale uroczy sposób. Ostatnio jednak coś się zmieniło. Karol był coraz bardziej nieobecny – wracał później z pracy, a w jego spojrzeniu brakowało dawnej czułości. Tłumaczyłam to zmęczeniem, bo przecież nasz związek nigdy nie należał do tych nadmiernie emocjonalnych. Mimo to czułam, jak wkrada się między nas chłód, którego nie chciałam zauważać.
Kurier przywiózł mi bukiet
Tamtego dnia, na kilka godzin przed romantyczną kolacją, którą starannie przygotowywałam, zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam zaskoczona – przecież niczego nie zamawiałam. W progu stał kurier z bukietem czerwonych róż. „Pewnie Karol zrobił mi niespodziankę” – pomyślałam z nieśmiałą nadzieją.
Jednak kiedy wzięłam do rąk bukiet, coś mi się nie zgadzało. Po pierwsze – nigdy wcześniej nie wysyłał mi kwiatów. Po drugie – przyczepiona kartka zdawała się ważyć więcej niż sam bukiet.
Odpięłam ją drżącymi dłońmi. Na papierze widniał napis, który w jednej chwili rozwiał wszystkie złudzenia:
„Magda, nie mogę przestać o Tobie myśleć. Twoje usta są moim niebem. Spotkajmy się dziś o 18:00. Karol”.
Poczułam, jak świat wiruje wokół mnie. A może to ja się zapadłam? Minęło kilka sekund, zanim zdałam sobie sprawę, że te róże nie były przeznaczone dla mnie.
Byłam w szoku
Siedziałam przy stole, wpatrując się w bukiet róż jak zahipnotyzowana. Ich zapach zdawał się drwić z mojego samopoczucia, przypominając mi o wszystkim, co właśnie straciłam. Kartka leżała przede mną, a jej treść paliła moje wnętrzności. „Magda...”. To imię wybrzmiewało w mojej głowie jak wyrok.
Próbowałam znaleźć jakieś wytłumaczenie. Może to pomyłka? Może inny Karol wysłał te kwiaty? Albo... może to po prostu głupi żart? W głębi duszy wiedziałam, że to nieprawda. Litery na kartce były wyraźne, a ich kształt znajomy – to był charakter pisma mojego męża.
– Karol, co ty zrobiłeś... – wyszeptałam, połykając łzy i czując, jak złość i niedowierzanie mieszają się we mnie.
Mąż spanikował
Kiedy usłyszałam, jak drzwi do mieszkania się otwierają, moje serce na chwilę zamarło. To on. Po chwili w progu kuchni stanął Karol, jak zwykle w garniturze i z nonszalancko poluzowanym krawatem. Na jego twarzy malowało się zmęczenie, ale też coś jeszcze... jakby ślad winy.
Podniosłam się gwałtownie, w rękach wciąż trzymając bukiet.
– Karol – powiedziałam spokojnym, niemal mechanicznym głosem, choć wewnątrz wszystko krzyczało. – Możesz mi to wyjaśnić?
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, a potem jego wzrok przeniósł się na róże. Widok tych kwiatów najwyraźniej odebrał mu mowę.
– Co... skąd to masz? – wydukał, a jego twarz nagle się zarumieniła.
– „Magda, nie mogę przestać o tobie myśleć. Twoje usta są moim niebem. Spotkajmy się dziś o 18:00. Karol” – zacytowałam zimno, niemal smakując każde słowo. – Domyślasz się, skąd to mam?
Jego oczy powiększyły się w panice, a przez chwilę wyglądał, jakby szukał jakiejś wymówki.
– Emi... To nie tak... Ja... – zaczął się jąkać.
– Nie tak?! – wybuchnęłam, rzucając bukiet na stół, aż kilka róż rozsypało się na podłodze. – Więc wyjaśnij mi, jak to jest! Kwiaty miały trafić jakiejś Magdy? A kto to w ogóle jest?!
Miał kochankę
Karol westchnął ciężko i złapał się za głowę, jakby próbował zebrać myśli.
– Posłuchaj... Ja... po prostu... – urwał, bo w tym momencie uderzyłam dłonią w stół.
– Nie próbuj mnie uciszać, Karol! Odpowiedz mi! Jak długo to trwa?! – Mój głos drżał, ale nie zamierzałam się poddać.
– To nic takiego – powiedział cicho, patrząc na mnie z błagalnym wyrazem twarzy. – To tylko... chwilowe. To nie znaczy, że ciebie nie kocham.
Zaczęłam się śmiać – gorzko i z goryczą.
– Chwilowe? Ty wiesz, co mówisz? Jakie „chwilowe”? Myślisz, że tak łatwo mnie oszukasz? – wyrzuciłam z siebie, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
Karol próbował podejść bliżej, ale odsunęłam się od niego.
– Nie dotykaj mnie. Nie chcę twoich przeprosin. Chcę tylko prawdy.
– Emilia... proszę... – jęknął.
– Wynoś się – powiedziałam chłodno, wpatrując się w niego z zimną determinacją. – Zabierz swoje rzeczy i wyprowadź się.
Karol patrzył na mnie przez chwilę, jakby nie dowierzał, że to się naprawdę dzieje.
– Naprawdę chcesz, żebym wyszedł? – zapytał cicho.
– O, uwierz mi, Karol – powiedziałam, wycierając łzy. – To dopiero początek.
Zamknęłam drzwi do sypialni, zostawiając go samego w kuchni.
Byłam wściekła na męża
Karol wyszedł z mieszkania jeszcze tej samej nocy, zostawiając za sobą tylko swój zapach i pustkę, która przygniotła mnie do ziemi. Usiadłam na kanapie, wpatrując się w ciemny ekran telewizora. Czułam, jak adrenalina powoli opada, ustępując miejsca bólowi, który rozlewał się po całym ciele.
Następnego dnia, gdy wstałam, byłam jak w transie. Zaparzyłam sobie kawę, choć smakowała jak woda. Próbowałam ogarnąć kuchnię, ale na widok porozrzucanych róż poczułam kolejną falę wściekłości. W końcu chwyciłam je wszystkie i wyrzuciłam do śmietnika, ignorując kłujące mnie kolce.
Jednak ta furia nie trwała długo. Gdy zostałam sama, przyszły wątpliwości. Znałam Karola tak długo, byliśmy razem prawie połowę mojego życia. Czy to możliwe, że wszystko to było kłamstwem? Że przez te wszystkie lata tak łatwo mógł mnie zdradzić?
Postanowiłam działać
Wiedziałam, że nie mogę się pogrążyć w tej pustce, nie wiedząc, z czym właściwie walczę. Wzięłam jego telefon, który zostawił na stoliku w pośpiechu. Wiedziałam, że przeszukiwanie czyjejś prywatności to coś, czego nigdy wcześniej bym nie zrobiła, ale w tamtej chwili przestałam się tym przejmować. W końcu to była moja odpowiedź. Włączyłam ekran i od razu zauważyłam brak blokady – Karol nigdy nie był ostrożny.
Przeglądałam jego wiadomości z trzęsącymi się dłońmi. To było jak oglądanie wypadku w zwolnionym tempie – bolało, ale nie mogłam przestać. Znalazłam wymienione setki wiadomości. Zdjęcia. Żartobliwe wiadomości o spotkaniach, które planowali. Serduszka i emotikony, które jeszcze bardziej potęgowały moją złość. Jedna rozmowa szczególnie przyciągnęła moją uwagę – ta sprzed kilku dni.
Magda: „Naprawdę chcesz to zakończyć? Myślałam, że coś do mnie czujesz”.
Karol: „Magda, to nie takie proste. Muszę być ostrożniejszy”.
Magda: „Więc nie przyjdziesz? Naprawdę tak łatwo mnie zostawisz?”.
Karol: „Nie powiedziałem, że zostawię... ale potrzebuję czasu”.
Czas? Potrzebował czasu? Czułam, jak wali mi serce. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić, ale treść rozmów wciąż była wyryta w mojej głowie. Karol nie tylko mnie zdradził – on się wahał, czy nadal chce żyć pod jednym dachem z kobietą, z którą przysięgał być na zawsze.
Wiedziałam, co muszę zrobić, ale najpierw potrzebowałam więcej informacji.
Zdobyłam adres tej kobiety
O dziesiątej wyszłam z domu i pojechałam do kwiaciarni, której logo widniało na pudełku z różami. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Mały lokal pachniał mieszanką kwiatów i wilgotnej ziemi. Za ladą stała młoda kobieta z burzą rudych loków.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała z przyjaznym uśmiechem.
Wyciągnęłam zdjęcie pudełka, które zrobiłam przed wyrzuceniem róż.
– Chciałam zapytać o to zamówienie – powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał neutralnie. – Zostało dostarczone wczoraj na mój adres, ale mam pewne wątpliwości co do nadawcy.
Kwiaciarka zmarszczyła brwi, patrząc na zdjęcie.
– Ach, tak. To było walentynkowe zamówienie specjalne. Było sporo pracy, więc szczegóły dobrze pamiętam. Było opłacone online i miało być dostarczone na inny adres, ale...
Spojrzałam na nią ostrzej.
– Na inny adres?
Kobieta wydawała się zdezorientowana.
– Tak, na mieszkanie przy... hmm, chwileczkę – zerknęła na komputer.– Przy ulicy Zamkowej. Ale podczas wysyłki zaszła pomyłka w adresie dostawy.
Ulica Zamkowa. Już wiedziałam, gdzie mieszkała ta cała Magda.
– Rozumiem – powiedziałam, próbując zachować spokój. – Dziękuję za pomoc.
Wyszłam z kwiaciarni, czując, że w środku coś mnie pali. Miałam teraz pełny obraz tego, co się działo. Wiedziałam, gdzie szukać Magdy i co powiedzieć Karolowi. To była kwestia czasu, zanim cała prawda wyjdzie na jaw.
Spotkałam się z mężem
Nie czekałam długo. Kiedy Karol zadzwonił wieczorem, by „porozmawiać jak dorośli”, zgodziłam się, ale nie zaproponowałam spotkania w domu. Wyznaczyłam mu neutralne miejsce – kawiarnia niedaleko naszej kamienicy. Zyskam przestrzeń, która powstrzyma mnie od wybuchu.
Karol przyszedł punktualnie, jak zawsze. Jego twarz była pełna napięcia, jakby próbował wyrecytować w głowie dobrze przygotowaną przemowę. Kiedy usiadł naprzeciwko mnie, zauważyłam, że z nerwów poruszał nogą pod stołem.
– Emiś... – zaczął, ale uniosłam rękę, przerywając mu.
– Oszczędź mi tych zdrobnień, Karol. Powiedz wprost, co zamierzasz mi powiedzieć.
Spojrzał na mnie przez chwilę, a potem spuścił wzrok. Jego ramiona lekko opadły.
– Przepraszam – wyszeptał. – Naprawdę cię przepraszam. To nie miało się tak potoczyć.
– Co dokładnie „to” nie miało się tak potoczyć? – zapytałam lodowato. – Twój romans? Czy to, że kwiaty trafiły pod zły adres?
Chciałam znać prawdę
Jego oczy drgnęły w panice. Wyprostował się i zaczął coś mówić, ale znowu mu przerwałam.
– Nie udawaj. Byłam w kwiaciarni. Wiem, że miały trafić do Magdy. Wiem, że mnie zdradziłeś. I wiem, że ta „pomyłka” nie była twoją jedyną – nachyliłam się lekko nad stolikiem. – Więc, Karol, pytam ostatni raz: jak długo to trwa?
Karol wziął głęboki wdech, jakby próbował się zebrać w sobie.
– Pół roku – powiedział cicho.
Słyszałam te słowa, ale potrzebowałam chwili, by naprawdę je przetrawić. Pół roku. Sześć miesięcy, w których żyłam w kłamstwie.
– Dlaczego? – wyszeptałam, czując, że moje gardło ściska coś ciężkiego. – Co ci brakowało, Karol? Co zrobiłam nie tak?
To był cios
Spojrzał na mnie z bólem w oczach.
– To nie twoja wina – powiedział, kręcąc głową. – Po prostu... wpadłem w rutynę. Myślałem, że potrzebuję czegoś nowego. Kogoś, kto mnie doceni.
Zamrugałam, próbując powstrzymać łzy.
– Kogoś, kto cię doceni? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Myślisz, że przez te wszystkie lata nie doceniałam ciebie? Tworzyłam dla nas dom, wspierałam cię, kiedy zmieniałeś pracę, kiedy twoi rodzice wymagali opieki, byłam przy tobie... Ale to nie wystarczyło, prawda?
Karol spuścił głowę, jakby nie mógł na mnie spojrzeć.
– Zrozum, ja sam nie wiem, jak to się stało. Magda... była po prostu inna. Pojawiła się, kiedy miałem gorszy czas, a ja... – przerwał, nie kończąc zdania.
Poczułam, jak moja złość znów rośnie.
– Wiesz co? Już nie chcę słuchać o Magdzie. W ogóle nie chcę słuchać ciebie – powiedziałam stanowczo. – Masz rację. Rutyna. Bo właśnie to ciebie opisuje. Jesteś rutynowy w swojej obłudzie.
Podniosłam się z miejsca i założyłam płaszcz.
– Mogę wrócić z tobą do domu? – zapytał z cichą nadzieją.
Pochyliłam się w jego stronę i powiedziałam cicho, ale z determinacją:
– Nie ma już „domu”, do którego możesz wrócić. Zabierz swoje rzeczy jeszcze dziś. I nie próbuj naprawiać tego, co sam rozbiłeś.
Zostawiłam go tam, siedzącego samotnie przy stoliku. Czułam na sobie wzrok kilku osób, ale nie przejmowałam się tym. Wyszłam na chłodne powietrze i odetchnęłam głęboko.
Zadzwoniłam do kochanki męża
To był dopiero początek. Miałam jeszcze coś do załatwienia.
Wieczorem, po wizycie Karola w domu, kiedy zabrał swoje rzeczy, siedziałam na kanapie, przeglądając telefon. Znalazłam numer Magdy, który zapisałam, przeglądając wcześniej wiadomości w telefonie Karola. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę, zanim w końcu zdecydowałam się zadzwonić. Odebrała po trzecim sygnale.
– Halo? – zapytała kobiecym, delikatnym głosem.
– Dobry wieczór, Magdo – powiedziałam spokojnie. – Tutaj Emilia, żona Karola. Myślę, że powinnaś wiedzieć, że kwiaty, które wysłał ci na Walentynki, trafiły do mnie. Po drugiej stronie zapadła cisza. Potem usłyszałam westchnienie.
– Ja... – Magda zaczęła ostrożnie. Jej głos, choć cichy, zdradzał nerwowość. – Nie wiem, co powiedzieć.
– Zacznij od prawdy – odparłam lodowatym tonem, choć wewnętrznie drżałam. – To chyba czas, żeby się nią w końcu podzielić.
Magda westchnęła ponownie.
– Dobrze, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć... – zaczęła, a jej głos nabrał wyraźniejszego tonu. – Karol mówił mi, że wasze małżeństwo to już tylko formalność. Że od dawna żyjecie obok siebie, a ty nie próbujesz nawet z nim rozmawiać.
Zaśmiałam się gorzko.
– To właśnie powiedział ci Karol? Że jestem zimna, obojętna, może nawet wyrachowana? I że on biedny, samotny w swoim „nieudanym” małżeństwie, znalazł ukojenie w twoich ramionach? – zapytałam z sarkazmem.
Nie odpowiedziała od razu, ale po chwili przerwała milczenie.
– Nie musisz być złośliwa – rzuciła. – Nie znasz mnie.
– Masz rację – powiedziałam, próbując utrzymać opanowany głos. – Nie znam cię. Wiem jednak, że przez pół roku byłaś kochanką mojego męża. I że wprowadziłaś się w nasze życie bez zaproszenia. Więc nie oczekuj, że będę traktować cię z szacunkiem.
Nie miałam dla niej litości
Jej ton stał się chłodniejszy.
– Może to nie ja jestem winna, tylko ty? Może gdybyś bardziej dbała o swoje małżeństwo, Karol nie szukałby szczęścia gdzie indziej? – Jej słowa były jak cios nożem, ale zdusiłam w sobie złość.
– Wiesz – zaczęłam spokojnie – przez chwilę myślałam, że zadzwonię do ciebie, bo chcę konfrontacji. Ale teraz rozumiem, że to nie ma sensu. Ty i Karol zasługujecie na siebie. Tacy ludzie jak wy idealnie do siebie pasują.
– Co masz na myśli? – zapytała ostro.
– Oboje niszczycie to, co dobre, myśląc, że życie jest grą, w której można przeskakiwać między ludźmi bez konsekwencji – powiedziałam chłodno. – Ale spokojnie. Karol jest teraz twoim problemem. Ja mam dość.
Rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź. Zapanowała cisza, w której mogłam na chwilę odetchnąć.
Tego wieczoru Karol próbował jeszcze raz skontaktować się ze mną. Jego SMS-y i nieodebrane połączenia były pełne błagalnych próśb, żebyśmy „porozmawiali” i żeby „dać sobie jeszcze jedną szansę”. Nie zamierzałam mu odpisywać.
Karol wyprowadził się do jakiegoś wynajętego mieszkania, a ja powoli układałam swoje życie na nowo. Spotkałam się z prawnikiem, by porozmawiać o rozwodzie. Choć to bolało, czułam, że robię właściwą rzecz.
A Magda? Usłyszałam kilka tygodni później, że jej związek z Karolem rozpadł się szybciej, niż się zaczął. Widać bajkowa atmosfera romansu prysła, gdy przyszło mierzyć się z codziennością. A ja? Po raz pierwszy od dawna zaczynałam czuć, że mam kontrolę nad swoim życiem. Powoli, małymi krokami, odbudowywałam siebie. Zaczynałam stawiać siebie na pierwszym miejscu.
Emilia, 38 lat
Czytaj także: „Córka zakochała się w moim przyjacielu. Niedobrze mi się robi, kiedy widzę, jak grucha z facetem w moim wieku”
„Wybijam 25-letniemu synowi z głowy dziewczyny, bo to jeszcze nie czas. Nikt nie da mu tyle ciepła i miłości co ja”
„Facet mojej wnuczki boi się własnego cienia. Nie mogłam pozwolić, by zmarnowała sobie życie z taką ofermą”