„Choć mąż wziął ze mną ślub, to zawsze kochał swoją młodzieńczą miłość. Nawet, gdy pieścił moje ciało, krzyczał imię kochanki”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, SB Arts Media
„Urodziłam mężowi dzieci, zrezygnowałam z pracy, żeby stworzyć dom, do którego chciałby wracać po znojnym dniu. Nie narzucałam się, nie oczekiwałam złotych gór, nie łudziłam się, że obdarzy mnie podobnym uczuciem co Olę. Nie dotykał mnie, nie tulił. Nie śmiałam pytać, dlaczego traktuje mnie w ten sposób”.
/ 21.11.2022 08:30
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, SB Arts Media

Wiedziałam, że nie jestem miłością jego życia. Dla nikogo nie było tajemnicą, że to Ola dawno temu skradła mu serce, po czym bez skrupułów rzuciła go dla chłopaka z miasta. Długo dochodził do siebie, próbując zasklepić ranę przelotnymi romansami oraz ciężką pracą w gospodarstwie ojca, aż pewnego dnia dostrzegł mnie i zaproponował mi chodzenie.

Na tę chwilę czekałam całe swoje osiemnastoletnie życie. Byłam zbyt młoda i szczęśliwa, żeby zastanawiać się, dlaczego właśnie mnie wybrał na swoją przyszłą żonę. W niczym nie przypominałam eterycznej, skrytej Oli. Pomagając od najmłodszych lat przy rodzeństwie, nauczyłam się odpowiedzialności. Należałam do tych pracowitych, oddanych i nieskomplikowanych dziewczyn. Potrafiłam cieszyć się drobiazgami, nie nosiłam długo urazy, kochałam i sądziłam, że to wystarczy, byśmy byli szczęśliwi.

Nie umiałam się postawić

Urodziłam mężowi dwoje dzieci, zrezygnowałam z pracy, żeby stworzyć dom, do którego chciałby wracać po znojnym dniu. Nie narzucałam się, nie oczekiwałam złotych gór, nie łudziłam się, że obdarzy mnie podobnym uczuciem co Olę. Do pewnego momentu wystarczało mi, gdy mówił, że jestem dla niego ważna. Nazywał swoją przyjaciółką. Robił to rzadko, bo nie należał do zbyt wylewnych mężczyzn. Nie dotykał mnie, nie tulił, nie pieścił mojego ciała. Nawet w nocy, przy zgaszonym świetle uprawialiśmy tylko pośpieszny seks. Nie śmiałam pytać, dlaczego traktuje mnie w ten sposób.

Udawałam sama przed sobą, że nie pamiętam, z jaką czułością adorował kiedyś Olę. Publicznie muskał jej włosy, całował policzki, obejmował niezrażony jej zakłopotaniem. Ze wszystkich sił odganiałam od siebie wszelkie wspomnienia ich szczęścia, ale im bardziej się starałam, z tym większą siłą do mnie wracały. Zwłaszcza kiedy rozpaczliwie samotna leżałam obok niego po seksie. On zasypiał spełniony, ja do świtu zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak. Skoro nie czuł potrzeby bliskości ze mną, to może nie potrafiłam wyzwolić drzemiącej w nim wrażliwości.
W dzień łatwiej było zapomnieć.

Obowiązki przy dzieciach, prowadzenie domu i pomaganie przy gospodarstwie skutecznie zabijały moje pragnienie czułości. Przynajmniej do czasu… Ola przyjechała do rodziców tylko na wakacje. Podobno po ośmiu latach wspinania się na szczyt w korporacji, chciała odpocząć w maleńkim domku z malwowym ogrodem.

Była taka miła, wprost zasypała mnie komplementami

Jej rodzice nie należeli do wylewnych, więc nikt we wsi nie wiedział o wizycie jedynaczki, ale wystarczyło, że nad ranem zaparkowała na podwórku najnowszym modelem bmw, żeby zaczęto plotkować. Ludzie niby przypadkiem zachodzili w pobliże ich domu, z zaciekawieniem obserwując auto oraz jego elegancką, szczuplutką, zadbaną właścicielkę. Przed południem ja także dowiedziałam się o przyjeździe Oli, i ta wiadomość zmroziła moje serce.

W napięciu czekałam, aż mąż zjedzie z pola. Potem próbowałam rozszyfrować jego uczucia. Zachowywał się normalnie. Przez następne dni chodziłam więc jak na szpilkach, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Ze stresu przestałam sypiać i jeść, a ponieważ nadal nie wiedziałam, na czym stoję, zrobiłam rzecz najgłupszą: zaprosiłam Olę.

Mężowi łyżka wypadła z dłoni, kiedy podzieliłam się z nim swoim pomysłem, ale nie zaprotestował. W głębi duszy wiedziałam, że kopię sobie grób, lecz nie umiałam się powstrzymać. Jego milczenie tylko pogłębiało moją frustrację, więc następnego dnia niby przypadkiem wpadłam na Olę, wracając ze sklepu.

Wyglądała ślicznie i zarazem nierealnie na tle naszej wsi. Niby nasza miejscowość bardzo się zmieniła. Dzięki dotacjom unijnym i dotowanym projektom położyliśmy chodniki, oświetliliśmy ulice, pobudowaliśmy place zabaw i zrewitalizowaliśmy park, ale mimo tego trudno było dorównać nam jej światu. Z lśniącą zdrowiem skórą, delikatnymi dłońmi, zadbanymi stopami i śnieżnobiałymi zębami Ola wyglądała jak bohaterka zagranicznych filmów. W pierwszej chwili zrobiło mi się głupio, kiedy zaczęła mi się przyglądać. Poczułam się pewniej, dopiero kiedy się odezwała.

– Pamiętam cię! Wyładniałaś po ciążach – uśmiechnęła się, a ja zaczerwieniłam się od czubka głowy po koniuszki stóp. – Słyszałam, że wyszłaś za Bogdana. Gratuluję, jeśli jesteś szczęśliwa. Daj, pomogę ci zanieść zakupy.

Wyjęła z moich dłoni dwie torby i zarzuciwszy je sobie na ramię, postąpiła do przodu.

– Idziemy? – zapytała, mrużąc oczy.

– Idziemy! – odpowiedziałam.

Dziwnie czułam się, maszerując obok niej

Szłyśmy w milczeniu, zamyślone, oddychając miarowo pod ciężarem niesionych sprawunków. Czasami nasze ramiona dotykały się, a krok zrównywał, przez co miałam wrażenie, że stajemy się jednym rozgrzanym słońcem ciałem. Pod domem chciałam podziękować Oli za pomoc, ale zaprotestowała.

– No coś ty! Wniosę ci zakupy do środka, to chyba nie grzech? – zapytała szeptem i obie wybuchłyśmy śmiechem.

Wreszcie zeszło ze mnie napięcie minionych dni i nocy. Poczułam tak przemożną ulgę, że nie tylko zaprosiłam Olę do środka, ale zaproponowałam, by została na obiad. Nie dlatego, że chciałam mieć za sobą spotkanie dawnych kochanków, ale z chęci przebywania z tą istotą. Od dawna przy nikim nie czułam się tak swobodnie i atrakcyjnie, bo Ola, ciągle podkreślała moje atuty. Piękne ramiona, włosy, piegi, wcięcie w talii.

– Przygotuję nam coś orzeźwiającego do picia – zaproponowałam, śmiejąc się, i wyciągnęłam dłoń po leżącą w koszyku cytrynę, która wypadła na dźwięk trzaskających drzwi. To był mój mąż. Nigdy nie widziałam takiej złości na jego twarzy. Bałam się tego, co zaraz się stanie.

Nie sądziłam, że tak wybuchnie

– Najpierw zabrałaś mi serce, a teraz chcesz zabrać ją?! – warknął do Oli. – Jak możesz? Wiesz, że ona jest matką moich dzieci? Ślubowała mi! Do końca życia, rozumiesz? Należy do mnie! – wrzeszczał coraz głośniej.

Jego głos wwiercał się w moją głowę i rozsadzał ją od środka. Dawna ja stałaby potulnie, przyglądając się tej scenie, ale moje nowe wcielenie nie zamierzało godzić się na to.

– Ona ma imię! – powiedziałam głośno, wchodząc mu w słowo. – Mam na imię Marta i nie jestem twoją własnością!

Spojrzał na mnie przelotnie, jakbym z powietrza, którym byłam dotychczas, stała się natrętną muchą. Chciał mnie zignorować, ale Ola nie pozwoliła mu na to i równie dobitnie powtórzyła moje słowa.

– Odchodzę – powiedziałam sama zaskoczona swoją reakcją.

– Dokąd? – prychnął i dopiero wtedy uważnie mi się przyjrzał.

– Do swojego szczęśliwego życia – wreszcie zaczęłam panować nad swoim ciałem.

Nie rozstaliśmy się tamtego dnia, ale przestaliśmy ze sobą rozmawiać i sypiać. Musiało minąć pół roku tarć, zanim złożyłam pismo rozwodowe. Mąż zgodził się na wszystko, ponieważ wstyd nie pozwolił mu publicznie przyznać. Odeszłam, ponieważ miałam dość bycia powietrzem w związku i domu, który stworzyłam. Wyjechałam do miasta, żeby mnie i moim dzieciom żyło się lepiej.

Spotykam się z Olą, to ona pokazała mi, że mogę normalnie żyć. Jest mi dobrze tak, jak jest. Nigdy wcześniej nie czułam się taka kobieca, kochana, mądra i pewna swej siły. 

Czytaj także:
„Wywaliłam kochanka za drzwi, bo zdradził mnie z jakąś siksą. Teraz żałuję i chcę, żeby wrócił, ale on się do tego nie pali”
„Facet miał do mnie anielską cierpliwość, a ja się na nim wyżywałam. Było mi wstyd, że zamieniłam się przy nim w taką jędzę”
„Kuzynka nie ma nawet 30-stki, a zachowuje się jak stara dewotka. Padłaby na zawał, gdyby wiedziała, co robiłam na wakacjach”

Redakcja poleca

REKLAMA