Przez wiele lat nie udało mi się go odnaleźć. Mimo to miałam nadzieję, że pewnego dnia wróci, wyjaśni, dlaczego odszedł, ucieszy się z tego, że mamy córkę i zapewni nam opiekę. Mimo upływającego czasu moje marzenie się jednak nie spełniało. Aż do dnia, w którym zobaczyłam go... w warsztacie przy naszej ulicy! Okazało się, że cały czas był blisko mnie.
Był moją pierwszą miłością
Mechanik dłużej niż zwykle patrzył na mój dowód rejestracyjny, po czym spojrzał na mnie.
– Agata. Oczywiście, trochę się przemieniłaś, ale... to ty! Widzę, że nie nie poznajesz.
Czułam, że ten mężczyzna po prostu ze mnie żartuje. Kiedy jednak się do mnie uśmiechnął, poznałam go.
– Jacek... Co, do diabła, robisz w tym warsztacie? – z trudem wykrztusiłam.
– Co mam robić? To mój warsztat, jestem jego właścicielem.
Jacek. Pierwsza miłość z czasów szkoły średniej. Snuliśmy wspólne plany. Nie były one dokładnie określone, ale na pierwszym miejscu zawsze stawialiśmy opuszczenie naszego małego miasteczka. Rzeczywiście, Jacek opuścił nasze miasto tuż po zakończeniu liceum, ale zrobił to sam. Wcześniej z takim zaangażowaniem opowiadał o tym, jak widzi naszą wspólną przyszłość. Byłam naiwna, szaleńczo zakochana i nie przyszło mi nawet na myśl, że może mnie uwodzić tylko po to żeby zaciągnąć mnie do łóżka.
Zawsze byłam dziewczyną, która miała swoje zasady, dlatego nieco się wzbraniałam. Jednak po studniówce uległam. Jacek zapewniał, że dla niego też jest to pierwszy raz, ale już po wszystkim byłam pewna, że nie powiedział mi prawdy. Pomimo że byłam naiwną, mocno zakochaną dziewczyną, która była gotowa uwierzyć w każde słowo, nie miałam cienia wątpliwości, że miał już wcześniejsze doświadczenia z kobietą. Uznałam, że po prostu chciał być romantyczny.
– Więc kiedy ruszamy? Kraków czy Warszawa? – pytałam regularnie.
– Poczekaj chwilę, muszę tylko dopiąć kilka rzeczy, a potem wszystko ci wyjaśnię. Odrobinę cierpliwości.
Zniknął siedem dni później. Wierzyłam, że wróci po mnie. Czekałam tydzień, potem miesiąc, a następnie trzy. Jego znajomi powiedzieli mi, że dotarł do Berlina, a być może nawet do Londynu. Rodzicom wyznałam prawdę, kiedy nie mogłam już dłużej ukrywać ciąży. Oczywiście zachwyceni nie byli, ale nie wyrzucili mnie z domu. Wieczorem moja mama przyszła do mojego pokoju.
– Czy Jacek jest świadomy, że ma dziecko?
– Nie – odpowiedziałam.
– Wiesz, gdzie on teraz jest?
– Nie...
Nastało milczenie.
– Agato, czy zdajesz sobie sprawę, że on już nie wróci? Im prędzej to do Ciebie dotrze, tym lepiej.
Chciałam stamtąd uciec
Przez kilka kolejnych dni nie mogłam przestać płakać. Dopiero wtedy, gdy poczułam pierwsze kopnięcia dziecka, udało mi się opanować emocje. To chyba za sprawą ciąży udało mi się nie zwariować. Czasami miałam nadzieję, że gdyby tylko Jacek dowiedział się, że ma zostać ojcem, to by do mnie wrócił. Niestety, nie miałam pojęcia, jak go odnaleźć. Jego znajomi twierdzili, że nie mają z nim żadnego kontaktu. Jacek nie miał rodziny, mieszkał u brata swojego dziadka, którego nie cierpiał. Dla wujka był po prostu tanią siłą roboczą. Był też ostatnią osobą, z którą Jacek chciałby nawiązać kontakt.
Gdy Marysia skończyła rok, postanowiłam wyjechać. Mama oczywiście się martwiła, ale nie próbowała mnie zatrzymać. Mieszkańcy naszego miasteczka patrzyli na mnie w różny sposób. Jedni ze współczuciem, inni z niechęcią. Zaczęłam pracę recepcjonistki w kancelarii prawnej, a Marysia trafiła do żłobka. Po dwudziestu latach nadal pracowałam w tym samym miejscu, ale udało mi się awansować – zostałam szefową sekretariatu.
Marysia rozpoczęła studia prawnicze, miała sympatycznego partnera, z którym od kilku miesięcy mieszkała. Przez cały ten czas byłam w kilku związkach, a raz prawie wyszłam za pewnego Roberta. Ostatecznie zerwałam zaręczyny, kiedy ten podniósł rękę na Marysię. Natychmiast wyrzuciłam go za drzwi. Marcin, mój były partner, opuścił mnie dla dziewczyny, która miała zaledwie 19 lat, dwa lata temu. Wtedy zdecydowałam, że związki nie są dla mnie.
O prawdziwym ojcu powiedziałam jej, kiedy skończyła 16 lat. Pomyślałam, że nadszedł odpowiedni moment, ale mimo wszystko bałam się, jak zareaguje. Milczała przez długi czas.
– Mamo, czy go kochałaś?
– Tak, myślałam, że będzie dla mnie tym jedynym i ostatnim. Szczerze mówiąc, nadal czasami wyobrażam sobie, że nagle się zjawi i sensownie wyjaśni mi swoje zniknięcie. Powie, że stracił pamięć, został uprowadzony przez piratów czy kosmitów... Bo nie mogę uwierzyć, że tak bardzo się co do niego pomyliłam.
– Kluczowe jest to, że go kochałaś. Kiedy nie chciałaś mi opowiadać o twoim tacie, wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze... Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś.
Moja mała dziewczynka. Taka rozsądna i odpowiedzialna... Wtedy ją przytuliłam i długo razem płakałyśmy. Teraz jej ojciec stał przede mną. Prowadził swój warsztat kilka kilometrów od naszego domu. Od domu, który należał do nas – mnie i jego córki. Jezu.
Domyślił się prawdy
Pewnego dnia wybierałam się na weekend do rodziców. Na obrzeżach miasta mój samochód nagle zgasł. Udało mi się go ponownie uruchomić, ale po kilku metrach znów się zepsuł. Zszokowana wysiadłam, podniosłam maskę i... kompletnie nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Od dawna korzystam z usług jednego warsztatu samochodowego prowadzonego przez pana Edwarda, ale w tej sytuacji nie mógł mi pomóc.
– Cześć, potrzebujesz pomocy? – zapytał mężczyzna z siatkami, kiwając do mnie z chodnika. – Za rogiem jest serwis samochodowy, mogę ci pomóc zepchnąć auto.
Razem udało się nam przepchać auto na odległość kilkuset metrów. Uwielbiający tatuaże mężczyzna stwierdził na początku, że mają dużo roboty, ale ostatecznie zgodził się zająć moim autem.
– Pani zaparkuje samochód i poczeka w biurze – pokazał ręką w kierunku baraku.
Wrócił po pięciu minutach.
– Musimy wymienić świece, powinno to zająć około czterdzieści minut – poinformował.
W biurze nie pachniało zbyt przyjemnie, dlatego zdecydowałam się na spacer. Kiedy wróciłam, moje auto stało na miejscu parkingowym. Nie było tam żadnego mężczyzny. W pomieszczeniu biurowym siedział nieznajomy. I przyglądał się dokumentom mojego samochodu... Rozpoznałam go, kiedy zaczął mówić. Zastygłam. I od razu przyszła mi na myśl Marysia.
– Z dokumentów wynika, że mieszkasz w Warszawie, więc udało Ci się zrealizować plan ucieczki, tak?
– To ja miałam taki plan? Jacek, przecież mamy tyle samo lat, a Ty cierpisz już na demencję? Czy tak to zapamiętałeś? Interesujące. Cieszę się, że Tobie się udało. Ale muszę się spieszyć. Ile jestem Ci winna?
– Nic, ze względu na naszą starą znajomość...
Odzyskałam dowód rejestracyjny i uciekłam z tego baraku. Cały tydzień zastanawiałam się, czy powinnam powiedzieć Marysi, że znam miejsce, w którym przebywa jej ojciec. Wiedziałam, że nie powinnam jej oszukiwać. Zastanawiałam się jednak, czy najpierw nie powinnam powiedzieć o tym Jackowi. Ale co potem? Zanim podjęłam jakąkolwiek decyzję, Jacek pojawił się w moim domu.
Zastygł, kiedy zrozumiał prawdę
– Co tutaj robisz? Skąd wiesz, gdzie mieszkam i dlaczego tu jesteś? Czego oczekujesz?
– Porozmawiać? – Jacek rozłożył ręce i uśmiechnął się.
W normalnych ciuchach i bez idiotycznej czapki wyglądał naprawdę przystojnie. Dojrzał, ale wciąż posiadał ten swój młodzieńczy urok. Zaprosiłam go do środka. Natychmiast tego pożałowałam, ponieważ w salonie wisiało wiele zdjęć naszej córki. A ona była do niego podobna jak dwie krople wody. Miała jego oczy, dołek w brodzie, włosy... Musiałby być naprawdę ślepy, aby tego nie zauważyć... Zanim jednak zdążyłam zareagować, Jacek już trzymał jedno z tych zdjęć.
– To jest twoje dziecko?
– Tak – odpowiedziałam.
– Ile ona teraz ma lat?
Mogłam skłamać. Ale czy to jeszcze miało jakiekolwiek znaczenie?
– Dwadzieścia. W sierpniu będzie miała dwadzieścia jeden lat.
Nastała cisza. Jacek zawsze miał głowę do liczb. Trzymając w ręku zdjęcie Marysi, usiadł na sofie. Przez kilka minut tylko się w nie wpatrywał.
– Mój Boże, Agata... Nie miałem o tym zielonego pojęcia... O mój Boże...
Nie zdołał wykrztusić z siebie nic więcej. Zaczęłam go nawet żałować. To mnie odrzucił świadomie, ale nie swoją córkę.
– Opowiadałaś jej o mnie?
Przytaknęłam.
– Bardzo źle?
– Daj spokój. Powiedziałam jej prawdę. W idealnym świecie każdy mężczyzna, który spędzi noc z dziewczyną i zniknie, powinien po kilku miesiącach sprawdzić, czy nie spłodził dziecka... Rzeczywistość jest jednak inna. Powiedziałam jej, że kochaliśmy się. Ale chyba nie do końca tak było. Gdybyś naprawdę mnie kochał, nie zostawiłbyś mnie.
Nastała cisza.
– Muszę cię za coś przeprosić, Agato. Byłem nieodpowiedzialnym gówniarzem, który myślał tylko sobie. Chciałem jak najszybciej wydostać się z tego miejsca. Naprawdę mi się podobałaś, ale nie byłem pewien, czy zdecydowałabyś się na wyjazd ze mną. Szczególnie, gdybyś wiedziała, że zamierzam sprowadzać z Niemiec kradzione samochody. Mój kolega naciskał na szybką decyzję. Twierdził, że ma pięć innych osób na moje miejsce. Zdecydowałem się na wyjazd. Naprawdę miałem zamiar do ciebie zadzwonić, ale... cóż, jakoś tak wyszło, że nie zrobiłem tego.
– Masz żonę? Dzieci?
– Niestety nie. Tak wyszło. Byłem w wielu związkach, ale z żadną z kobiet, z którymi się spotykałem, nie zdecydowałem się wziąć ślubu. Pewnego razu zatrzymała mnie policja w Niemczech. Nie mieli jednak żadnych dowodów, więc mnie zwolnili. Wtedy zdecydowałem, że czas na zmiany. Wróciłem do Warszawy i założyłem własny warsztat. To cała moja historia. A co u ciebie?
– Nas jest dwie. Ja i Marysia. Nie udało mi się spotkać mężczyzny, który byłby odpowiedni do roli jej ojca.
– Czy mogę ją poznać? Proszę o to. Nie musisz od razu podejmować decyzji. Ale obiecaj, że przynajmniej to rozważysz... W porządku?
Złożyłam obietnicę i delikatnie go wyprosiłam. Marysia miała przyjść na obiad, a ja nie czułam się na siłach, aby przedstawić jej jej ojca. Przez cały tydzień myślałam o tym, jak to zrobić. Obawiałam się, że gdy Marysia dowie się, że jej ojciec mieszka na przedmieściach Warszawy, nie uwierzy w to, że nie utrzymywałam z nim żadnego kontaktu. I ta historia, że po prostu zepsuł mi się samochód... Pomyśli, że to kłamstwo.
Życie nie jest jak film. Ostatecznie postanowiłam, że po prostu ich sobie przedstawię. A potem niech wszystko dzieje się samo.
– Marysiu, przyjdź w sobotę na kolację. Mam do ciebie pewną sprawę. Nie pytaj o szczegóły.
Zgodziła się. Skontaktowałam się z Jackiem.
– Obawiałem się, że już nigdy do mnie nie napiszesz. Od chwili, gdy zobaczyłem te zdjęcia, nie mogłem przestać o niej myśleć. Nie jestem bezdusznym łajdakiem. Naprawdę.
Czytaj także:
„Teściowa nie zostawiała na mnie suchej nitki. Wszystkiego się czepia. Drugą synową uwielbiała i wychwalała pod niebiosa”
„Przygotowania do świąt zawsze były katorgą. Odliczam godziny do końca rodzinnych spotkań”
„Byłam zrozpaczona, gdy facet mojego życia odszedł. Latami pragnęłam by wrócił, ale gdy to zrobił, byłam już mężatką”