Idąc na ceremonię ślubną Michała i Ewy sądziłam, że to nienajgorszy plan. W końcu zależało mi na tym, żeby nie sprawić im radości, że tak bardzo mnie skrzywdzili. Jednak w momencie, gdy stałam w bocznej nawie, przysłuchując się powtarzanym przez nich słowom przysięgi małżeńskiej, poczułam napływające do oczu łzy. Przecież niewiele zabrakło, żebym to ja stała przy Michale w białej sukni ślubnej z welonem.
Po prostu odszedł
Nasz związek zaczął się jeszcze w szkole średniej, więc gdy kończyliśmy studia, mogliśmy się pochwalić stażem, którego pozazdrościłaby nam niejedna para po ślubie. Nie naciskałam na zawarcie małżeństwa, bo byłam przekonana, że wcześniej lub później i tak staniemy na ślubnym kobiercu. Aż tu nagle któregoś dnia niespodziewanie dowiedziałam się, że… Michał postanowił ze mną skończyć!
Strasznie mnie to zabolało, ale jeszcze gorzej się poczułam, gdy dotarło do mnie, że zostawił mnie dla mojej najbliższej koleżanki! „Jakim cudem przegapiłam te sygnały?" – łamałam sobie głowę, będąc w totalnym szoku. Zaślepiona przeświadczeniem, że ja i mój ukochany będziemy nierozłączni po wsze czasy, zlekceważyłam namiętne spojrzenia, które rzucał Ewie!
– Od kiedy to kombinowaliście za moimi plecami?! – darłam się w ataku furii.
– Misiu, to wyszło niespodziewanie… Nikt z nas tego nie chciał, to było niczym grom z jasnego nieba… Nagle coś między nami przeskoczyło… – Michał próbował to jakoś wytłumaczyć.
– Nigdy więcej nie waż się mówić do mnie „misiu”! Czuję do ciebie wstręt, że potrafiłeś wymazać wszystko, co nas łączyło, przez jakieś głupie „przeskoczenie iskry”! Mam nadzieję, że spalisz się w płomieniach tej waszej miłości! Życzę wam, żebyście oboje spłonęli! – wykrzyczałam mu prosto w twarz.
Urwałam z nimi kontakt
Nie tylko z tym oszustem, ale i z tą wredną Ewą. Cały dzień pakowałam różne drobiazgi, które przywodziły na myśl mojego byłego faceta i dawną kumpelę. Zbierałam je przecież ponad dziesięć lat! Gdy wreszcie wyniosłam te rupiecie do kontenera, wróciłam do swojego mieszkanka i… zalałam się łzami, patrząc na gołe ściany i opróżnione półki.
„Czas zacząć nowy rozdział!” – zdecydowałam. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że po pół roku ta para bezczelnych zdrajców odważy się zaprosić mnie na swój ślub!
Totalnie mnie zamurowało, gdy stanęli w drzwiach mojego mieszkania. Trajkotali wesoło, że życie idzie do przodu, a stare koleżeństwa warto podtrzymywać. Wcisnęli mi w rękę zaproszenie. Miałam ochotę od razu je zniszczyć! Jednak gdy tak dłużej nad tym główkowałam, coraz bardziej byłam pewna, że nie sprawię im tej frajdy i nie pozwolę, by nerwy wzięły górę.
Nie chciałam, by ktokolwiek dowiedział się, jak mocno mnie skrzywdzili. Wzięłam więc udział w tej ceremonii ślubnej, udając, że wszystko jest w porządku! Ale szybko tego pożałowałam, ponieważ… W świątyni zobaczyłam masę znajomych twarzy, osoby, z którymi kiedyś chodziłam do liceum! Wszyscy wiedzieli, że Michał zakończył nasz związek, decydując się na Ewkę, a teraz wpatrywali się we mnie – niektórzy z ciekawością, inni z litością, a jeszcze inni z oczywistym szyderstwem.
Myślałam, że ucieknę
Uroczystość zbliżała się do finału, a nowożeńcy opuścili świątynię, aby przyjmować gratulacje i bukiety od gości. W tamtej chwili miałam ochotę po prostu stamtąd czmychnąć. Obawiałam się, że nie zdołam wykrztusić ani jednego radosnego zdania, którym mogłabym obdarzyć tę dwójkę na ich „nowym rozdziale”. Nagle…
– Szacun dla ciebie. Serio – dobiegł mnie z boku przyjemnie brzmiący, głęboki głos.
Świetnie wiedziałam, kto jest właścicielem tego głosu – ojciec Michała.
– Niewielu mogłoby sobie pozwolić, żeby przybyć na taką ceremonię ślubną – wytłumaczył.
– Nie uważam się za bohaterkę – machnęłam ręką.
– Dla mnie nią jesteś! Od zawsze imponowała mi twoja siła i… wiem, że to niezbyt na miejscu, w końcu mowa o moim własnym synu, ale moim zdaniem to kompletny dureń, że cię zostawił. Ewa owszem, ładna dziewczyna, ale taka trochę pusta, takie zwykłe świecidełko. A ty to perła, prawdziwy brylant.
Poczułam, jak policzki pokrywa mi lekki rumieniec. Powodem nie było wyłącznie to, że stanowiło to naprawdę piękny komplement. Chodziło też o to, że padło z ust taty Michała. Od lat ukrywałam nawet sama przed sobą, jak bardzo pociąga mnie ten facet. Był dla mnie wcieleniem opanowania i mężnej odwagi.
Co ja w nim widziałam?
Nieraz dumałam nad tym, w jaki sposób on daje radę ze swoją połowicą, która non stop miota się między skrajnymi emocjami. Zagadka rozwiązała się, gdy byłam prawie na studiach. Michał oznajmił mi wtedy, że jego starzy postanowili się rozstać.
Facet, z którym kiedyś byłam, wdał się w mamusię – z wyglądu i z charakteru. A gdy dzisiaj znalazłam się blisko jego staruszka, emanującego niesamowitą mocą, zadałam sobie w myślach pytanie: „Czemu ja się tak zapatrzyłam w tego Michałka?”.
– Moniko, ty też idziesz na wesele? Choć może powinienem mówić „pani Moniko”, w końcu jesteś już dorosłą babką – skwitował w międzyczasie stary Michała.
– Dostałam zaproszenie, ale raczej zrezygnuję z przyjęcia. Nie mam na to ochoty – powiedziałam szczerze. – I proszę mówić mi po imieniu, jak dawniej.
– Ty również zwracaj się do mnie bezpośrednio. Mów mi Jurek – odparł. – Nie chcę być natrętny, ale może byś jednak przyszła na tę uroczystość? Mielibyśmy wtedy sposobność, żeby spokojnie porozmawiać…
„Chyba oszalałam!” – przemknęło mi przez myśl chwilę po tym, jak przystałam na jego propozycję.
Zauroczył mnie
Kiedy dotarło do mnie, że moja dziecinna fascynacja Michałem to już definitywnie przeszłość, nic nie mogło wyprowadzić mnie z równowagi, nawet ich pierwszy taniec z Ewą czy wszystkie pozostałe czułości, które sobie okazywali.
Gdy przyjęcie dobiegało końca, wiedziałam jedno – przepadłam z kretesem! Kiedy dotarłam do mieszkania, nie miałam już żadnych rozterek – straciłam głowę dla taty mojego eks! Statecznego faceta w wieku moich starych, który widywał mnie odkąd skończyłam piętnaście lat.
Im więcej o tym dumałam, tym mniej się tym przejmowałam. Różnica wieku, nasi bliscy, a zwłaszcza opinia Michała – to wszystko ma dla nas znaczenie
Kiedy Michał zaczął spotykać się z Ewą, chyba niespecjalnie obchodziło go, co ja czuję. Ona chyba założyła, że skoro pojawiłam się na ich ślubie, to znaczy, że wciąż jesteśmy przyjaciółkami. Nie wyprowadzałam jej z tego błędnego przekonania, bo w sumie było mi wszystko jedno. Gdy do mnie dzwoniła, gadałam z nią jak gdyby nigdy nic. Ale zdawałam sobie sprawę, że już nigdy nie będzie moją bliską kumpelą, której mogę się ze wszystkiego zwierzyć.
Od samego początku nikomu nie pisnęłam ani słówka o tym, co czuję do Jerzego. Na starcie miałam obawy, że to tylko takie moje zauroczenie i kompletnie nie miałam pojęcia, czy on też to odwzajemnia. Zastanawiałam się, czy w ogóle bierze mnie na poważnie?
Zżerała ją zawiść
Powiedział mi to tym trzy miesiące po tym, jak Michał wziął ślub. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, ponieważ ten facet, który zawsze emanował pewnością siebie, nagle kompletnie ją stracił. Stał naprzeciwko mnie, wyczekując na to, co mu odpowiem, jakby to miał być wyrok sądu.
– Ja również coś do ciebie czuję – w końcu mu to wyznałam.
Przytulił mnie mocno, a jego spojrzenie zapłonęło żarem. Zdecydowaliśmy się jednak trzymać nasz związek w tajemnicy przed rodziną i znajomymi, dopóki nie będziemy pewni, jak potoczy się nasza przyszłość. Niestety, Jurek chyba przypadkiem wspomniał synowi, że się z kimś spotyka, a ten z kolei przekazał tę wiadomość małżonce, ponieważ… Któregoś razu Ewa nieoczekiwanie pojawiła się u mnie i zaczęła wylewać z siebie całe morze pretensji pod adresem swojego teścia!
– Kompletnie mu odwaliło na starość, dziadyga! Zakochał się w jakiejś lafiryndzie i, uwierz mi, zdaje się, że planuje z nią ślub! Myślałam, że mnie szlag trafi! Przecież to Michał jest jego jedynym dziedzicem! Ja już nawet myślałam, żeby zasugerować teściowi wymianę. On by się mógł przenieść do naszego lokum, a ja z Michałem wzięlibyśmy jego dom. Na co mu taka ogromna? Przecież to my jesteśmy rodziną z perspektywami, planujemy mieć potomstwo! Kto wie, może nawet liczniejsze niż dwójka? A teraz? A jak teść zmodyfikuje testament i oberwie się nam z Michałem po nosie? – złościła się Ewa.
„Jeszcze ci kopara opadnie, jak się dowiesz, kto to ta «laska»!” – przeszło mi przez myśl z pewną dozą zadowolenia.
Byli zaskoczeni
Następnego dnia, gdy byłam u Jerzego wieczorem, zapytałam pozornie od niechcenia:
– To co, może jednak byśmy stanęli na ślubnym kobiercu?
Gdy usłyszał tę wiadomość, z wrażenia puścił sitko, w którym odsączał spaghetti. Potem zawołał podekscytowany:
– Będziemy mieli dziecko?!
– Co ty, nie! – parsknęłam śmiechem. – Ale jeśli masz ochotę, to za chwilę może nam się udać… – wyszeptałam, wtulając się w jego objęcia.
Wszystko potoczyło się błyskawicznie – pobraliśmy się ekspresowo, a z uwagi na to, że Jurek był po rozwodzie, stanęliśmy na ślubnym kobiercu jedynie przed urzędnikiem. Rodzice, choć może w skrytości ducha mieli pewne obiekcje co do mojego wybranka, nie okazali tego po sobie nawet w najmniejszym stopniu.
Michał i Ewa zareagowali zupełnie inaczej. Był totalnie zaskoczony, a ona wprost kipiała ze złości Mój ślub wywołał u nich dużo silniejsze emocje niż ja odczuwałam podczas ich ceremonii rok temu. Nawet mnie to rozbawiło!
– Kompletnie nie wiem, jakie życzenia ci przekazać… – wykrztusiła Ewa, zaciskając zęby.
– Jak to jakie? Zdrowia, szczęścia i kupę dzieciaków! – odparłam z uśmiechem. – Dokładnie to samo, co ja ci życzyłam na twoim weselu.
Utarłam im nosa
Ewa zareagowała na słowo „dzieci” tak jakby nagle rozbolała ją szczęka. Ale mnie to nie obchodzi! Jestem w pierwszym trymestrze i mam pewność, że na świat przyjdzie piękny i zdrowy synek. Mój mąż szaleje z radości na tę myśl. Co ciekawe, Ewa też spodziewa się dziecka. Oznacza to, że nasz maluch będzie starszy od jej i Michała zaledwie o miesiąc.
– Spokojnie, nie oczekuję, żeby twoje dziecko nazywało nasze „wujkiem” – zażartowałam niedawno.
Namówiłam Ewę, żebyśmy razem poszły na shopping i wsparła mnie w podjęciu decyzji odnośnie do umeblowania pokoiku naszego brzdąca. Ewidentnie dostrzegłam, że aż kipi z zazdrości, ponieważ wraz z Michałem mieszkają w małym, dwupokojowym lokum, podczas gdy ja mam przestronny dom. Ale trudno… Nie czuję z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. W końcu to ona jako pierwsza zdecydowała za kogo wyjdzie za mąż, zabierając mi faceta sprzed nosa, i w ten sposób przypieczętowała swój przyszły los.
Monika, 29 lat
Czytaj także:
„Żona wyrzuciła mnie z domu, gdy przyznałem się do zdrady. Liczyłem na miękkie lądowanie u kochanki”
„Mój brat prowadził podwójne życie i myślał, że ujdzie mu to na sucho. Już ja mu pokażę, co czeka kłamliwych typów”
„Wakacje w Chorwacji zaczęliśmy zgubionych bagaży. Ale to był dopiero początek naszych kłopotów”