– Wybacz mi, ale nie potrafię dać ci szczęścia. Jesteś cudowna i bardzo cię cenię, ale nie w taki sposób, w jaki byś sobie tego życzyła. Zdaję sobie sprawę, że pragniesz czegoś więcej, dlatego chciałbym cię uwolnić.
Mówił przepięknie, jak zawsze. Nie należał do facetów, którzy zrywają z dziewczyną przez SMS-a. Kochałam go całym sercem i uwielbiałam wszystko, co było z nim związane. Nawet tę pizzę pepperoni, którą tak wprost ubóstwiał.
Na pocieszenie zasugerował przyjaźń
Delektowałam się nią razem z nim i czułam się przeszczęśliwa – do wczoraj, gdy zdecydował się podzielić się ze mną swoimi rozterkami. Nie był pewien swoich uczuć wobec mnie, więc na pocieszenie zasugerował przyjaźń. Był taktowny, nie chciał sprawić mi przykrości. Nie sprawił mi bólu, ale ja umierałam. Zostawiał mnie samą, a jak niby miałam sobie z tym poradzić?
– Byłem pewien, że zrozumiesz i zachowasz się z godnością. Jesteś niezwykła – jego słowa ledwo do mnie docierały, bo serce waliło mi jak oszalałe.
Kiedy usłyszałam to, co powiedział, poczułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie prosto w twarz. On jednak zdawał się tego nie zauważać. Zajadał pizzę w taki sposób, jakby nic się nie stało. To mnie jeszcze bardziej zdenerwowało. Zerwałam się z krzesła i jednym zamachem ręki zrzuciłam wszystko, co było na blacie. W ten sposób dałam upust swojej złości i rozczarowaniu, bo nie chciałam się rozpłakać.
– Nat, co ty wyrabiasz? – zapytał zaskoczony, ale szybko skupił się na spodniach, które oblał sosem.
– Sorry, musiałam to zrobić. Wiem, że spodziewałeś się, że zareaguję inaczej – odparłam uprzejmie, w końcu wychowanie zobowiązuje, po czym wyszłam z lokalu.
Moje ciało przestało słuchać poleceń, a ja osunęłam się na ścianę, dając upust łzom. Krople deszczu chłodziły moją rozgrzaną twarz, ale byłam zupełnie odrętwiała. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jestem cała mokra.
Zaczęłam się uspokajać
Przez kolejne tygodnie wciąż rozpamiętywałam tamto zdarzenie w lokalu. Bez przerwy analizowałam w myślach jego wypowiedzi, dumając nad tym, co zrobiłam nie tak. Wiedziałam, że to nie ma sensu, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Rozpaczliwie pragnęłam czegoś, co uleczy moje zranione uczucia.
Dopiero gdy skupiłam się na dwójce młodych osób, które widywałam niemal każdego dnia w pociągu podmiejskim, moje nerwy zaczęły się uspokajać. Przyglądałam im się ukradkiem, tak, aby nie zwrócić na siebie uwagi. Coś powodowało, że nie mogłam od nich oderwać wzroku.
Sprawiali wrażenie, jakby znali się od wielu lat i nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Byli dla mnie kwintesencją szczęścia, o którym marzyłam z całego serca. Pewnego razu tak się zapatrzyłam, że złapali mnie na podglądaniu.
– Zdaje się, że regularnie na siebie wpadamy? – facet posłał mi uśmiech. – W sumie to prawie jak byśmy się znali, ale wypadałoby się sobie przestawić. Jestem Konrad, a to Julia.
– Natalia – bąknęłam pod nosem, czując napływające do twarzy rumieńce.
Podniosłam się z miejsca i ruszyłam w stronę drzwi, przeciskając się między pasażerami. Mimo że to nie był jeszcze mój przystanek, postanowiłam wysiąść. Lepiej poczekać na kolejny skład, niż robić z siebie pośmiewisko, próbując ogrzać się w cieple cudzego związku.
Mogłam o tym tylko pomarzyć
Przez parę dni starałam się unikać tej dwójki jak ognia. Wskakiwałam do wagonu w ostatnim momencie, upewniwszy się wcześniej, że peron jest pusty. Łypałam okiem po przedziale i kryłam się za plecami innych podróżnych, byle tylko znaleźć się jak najdalej od tej zakochanej pary i pozostać niezauważoną.
Miałam wrażenie, że na czole widnieje mi napis mówiący, iż nie potrafię odwrócić od nich spojrzenia. Zdawałam sobie sprawę, że to nienaturalne i obawiałam się, że zauważą, co się ze mną dzieje. Sama nie potrafiłam tego pojąć. Czułam się tak, jakbym zadurzyła się w zaufaniu i przyjaźni, którą okazywali sobie nawzajem w każdym ruchu. To musiało być głębokie uczucie, o jakim mogłam jedynie śnić.
Zaskoczył mnie
Wracając do domu o nietypowej porze, miałam nadzieję uniknąć konfrontacji z dwójką gołąbków pławiących się w swoim szczęściu. Pochłonięta rozmyślaniami, weszłam do wagonu bez zwyczajowej czujności i wtedy usłyszałam…
– Natalia!
Przedział w pociągu świecił pustkami, bo pora największego ruchu pasażerów dobiegła końca. Konrad bez trudu wypatrzył wolne siedzenie i zajął miejsce vis-à-vis mnie.
– Gdzieś ty się podziewała? Szukałem cię wszędzie. Myślałem już, że dopadła cię jakaś choroba.
– A ty sam? Gdzie zgubiłeś Julię? – zripostowałam.
– Musiała coś załatwić, chyba umówiła się z kimś, ale pewnie zadzwoni wieczorkiem jak zawsze. Przekażę jej pozdrowienia od ciebie.
– Ona do ciebie dzwoni codziennie? – wypaliłam.
– No tak, jesteśmy przyjaciółmi. Czemu tak dziwnie wykrzywiasz twarz? Chwila, moment, już kumam. Myślisz, że to niemożliwe, żeby chłopak i dziewczyna byli przyjaciółmi. No to ja i Julka jesteśmy przykładem, że jednak się da. Zanudzam cię? Bo tak wyglądasz, jakbyś odpłynęła myślami gdzie indziej i mnie wcale nie słuchała...
Wszystko stało się jasne
Oderwałam spojrzenie, którym dla zmyłki wpatrywałam się w ciemność za szybą pociągu. To i tak lepsze niż ciągłe gapienie się na Konrada.
– Nie, skąd. A wy z Julką znacie się od dawna? – zapytałam z ciekawością.
– Jasne, przyjaźnimy się odkąd byliśmy dzieciakami w przedszkolu. Potem chodziliśmy do tych samych szkół, podstawówki i tak dalej. Jesteśmy sąsiadami i pracujemy w tej samej firmie. To ja ją ściągnąłem do roboty, a ona wyciąga mnie na różne imprezy, bo sam raczej nigdzie nie chodzę. Łapiesz, o co chodzi?
W tym momencie wszystko stało się jasne. Nie bez przyczyny zwróciłam na nich uwagę w tym tłumie ludzi. Byli dla siebie stworzeni, a osoba taka jak ja, z bolesnymi doświadczeniami i nadszarpniętą samooceną, po prostu musiała to dostrzec.
– Płaczesz? Czemu? – spytał zaciekawiony Konrad, zmieniając miejsce, by usiąść obok mnie i zasłonić przed wścibskimi oczami garstki współpasażerów.
– Przez tę pepperoni...– teraz już ryczałam na dobre.
– Co w niej jest aż tak paskudnego?
– Smakuje jak płacz – niespodziewane, liryczne skojarzenie odrobinę poprawiło mi nastrój. – Masz przy sobie chusteczki?
Zaprzeczył, rozkładając ręce w geście niemożności.
– Ja mam. Częstuj się do woli – pasażerka z naprzeciwka wychyliła się w moją stronę, podając mi paczkę chusteczek.
Dziwnie się zachowywałam
Z ulgą zaczerpnęłam głęboki oddech. Ni stąd, ni zowąd naszła mnie chęć wybuchnięcia gromkim śmiechem. To musiały być nerwy, nic poza tym. Raptem moment wcześniej pogrążałam się w beznadziei, a teraz śmiałam się pod nosem? Moja sytuacja wciąż daleka była od godnej pozazdroszczenia.
– Cieszę się, że masz dobry humor, bo już się bałem, że rozpłaczesz się na amen – rzucił Konrad, starannie zbierając zużyte chusteczki i wkładając je do papierowej torebki po ciastku.
– Na stacji benzynowej wrzucę to do śmietnika – dodał, widząc moją minę. – No co, jestem taki porządnicki i nieciekawy?
– Zazdroszczę takiego faceta – wymamrotała pani od chusteczek, na tyle cicho, że ledwo ją usłyszałam.
Szare i nieco zakurzone wnętrze pociągu niespodziewanie zaczęło sprawiać wrażenie niezwykle przyjaznego miejsca. Konrad zajmował siedzenie obok, a parę osób podarowało mi serdeczne uśmiechy. Otarłam łzy rękawem i głęboko odetchnęłam.
– No i jak tam? Czujesz się już lepiej? – z troską w głosie zapytał Konrad.
– Zdecydowanie tak, choć nie mam pojęcia, z jakiego powodu – szczerze mu odpowiedziałam.
– Niedługo dojedziesz do swojej stacji, wysiądę razem z tobą i potem odprowadzę cię do twojego mieszkania.
– A skąd wiesz, gdzie jest mój dom?
– Nie bój się, ale powiem szczerze – trochę cię obserwowałem. Przysięgam, że nie jestem jakimś prześladowcą, po prostu zaciekawiłaś mnie. Dałbym sobie rękę uciąć, że masz jakiś sekret. Często sprawiasz wrażenie nieobecnej, jakby twoje myśli krążyły gdzieś daleko.
Działał na mnie kojąco
– Pewnie rozpamiętywałam tę aferę, którą zrobiłam w knajpie z pizzą – sama nie mogę uwierzyć, że powiedziałam to na głos.
– Wiesz co, a może byś mi o tym opowiedziała? – zaproponował Konrad.
– Cóż, tamten dzień był chyba najgorszym dniem w całym moim życiu – zaczęłam swoją opowieść.
Nie miałam problemu, by powrócić myślami do tego momentu, który sprawił, że przez parę miesięcy tkwiłam w głębokiej czarnej dziurze beznadziei. Teraz mogłam o tym swobodnie rozmawiać, bo słuchaczem był właśnie Konrad. Nie wtrącał się, nie wydawał sądów, po prostu przy mnie trwał. Jego obecność działała na mnie kojąco.
– Słusznie zrobiłaś, złotko. Trzeba było jeszcze oblać go jakimś napojem – skomentowała pani, która wcześniej zaoferowała mi chusteczki. Bez żadnego skrępowania przysłuchiwała się temu, co mówiłam.
Kolejna osoba stanęła po mojej stronie. Od razu poczułam się lepiej.
– Pizza to już dla mnie skończony temat – podsumowałam swoją historię.
Zgodnie z obietnicą, Konrad wysiadł na tym samym przystanku co ja. Nagle rozległ się dźwięk telefonu...
– Natalia się znalazła – poinformował Julię. – No tak, miałaś rację z tą swoją intuicją. Jasne, wiem, co mówiłaś wcześniej – rzucił zniecierpliwiony. – Dokończymy tę rozmowę kiedy indziej, teraz muszę zabrać Natalię do domu.
Wyciągał mnie z dołka
Odłożył słuchawkę i posłał mi skruszone spojrzenie.
– Julia jest czasami wkurzająca, ale generalnie to fajna laska.
– Gadaliście o mnie? – byłam w szoku, że i ja znalazłam się na celowniku.
– Odrobinkę – odparł wymijająco Konrad, po czym przeszedł do innego wątku.
Kolejnego poranka nasze drogi ponownie się skrzyżowały, tym razem w pociągu. Początkowo podróżowaliśmy wspólnie, jednak Julka gestem wskazała na Konrada, który dzierżył w dłoniach płaskie pudełko. Przewróciła oczami z dezaprobatą i oddaliła się bez słowa.
– Natalio, spójrz, co dla ciebie przygotowałem – odezwał się Konrad, prezentując zawartość opakowania. – Musisz dać jej szansę, jest pyszna, sycąca i nic złego ci nie zrobiła.
Wewnątrz kartonu spoczywała pizza pepperoni, zimna i niezbyt kusząca.
– Kiedy ją kupowałem dwie godziny temu, prezentowała się znacznie lepiej. Dasz się skusić mimo wszystko?
Z wahaniem chwyciłam kawałek i ostrożnie wbiłam w niego zęby.
– I co, jaki ma smak? – zapytał z troską w głosie Konrad. – Wciąż czujesz łzy?
Przecząco poruszyłam głową.
Od pizzy unosiła się woń zapowiadająca coś wyjątkowego, ogromnego i upragnionego. Coś, co lada moment miało się wydarzyć.
Natalia, 25 lat
Czytaj także:
„Małomiasteczkowa plotka zniszczyła życie mnie i młodemu chłopakowi. Wzięli nas na języki, bo nie mieli innej rozrywki”
„Bogaty mąż był jak wygrana w lotto, ale do czasu. Gdy chciałam odejść, rzucił mi w twarz intercyzą”
„Narzeczony zrobił mi niespodziankę. Tak zaszalał na kawalerskim, że w podróż poślubną pojechałam z kimś innym”