„Chciałem zaimponować ukochanej, więc zacząłem kraść. Teraz gniję za kratkami i boję się, że nie mam już u niej szans”

Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, motortion
„Nie miałem z tego żadnych kokosów, ale przez te kilka miesięcy chałupę wyremontowałem. A na urodziny Gosia dostała swój wymarzony naszyjnik! Polubiłem tę dodatkową kasę. Żeby zarobić ją uczciwie, musiałbym zostawać w firmie co najmniej 3 godziny dziennie dłużej. Szkoda mi było czasu, a pieniądze zawsze się przydają”.
/ 22.09.2022 21:30
Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, motortion

Nigdy nie miałem specjalnych ambicji ani aspiracji. Skończyłem technikum, do matury nawet nie podchodziłem i zaraz po szkole poszedłem do pracy. Miałem szczęście, bo znajomy załatwił mi robotę w zakładzie produkującym podzespoły elektroniczne. Czysta praca, niezbyt męcząca, i jak na moje potrzeby płacili wystarczająco. Bo czego ja w sumie potrzebowałem? Miałem kawalerkę po ciotce, co prawda wymagała małego remontu, ale nic mi tam nie przeszkadzało. Jadałem, co popadło, często u mamy, do ciuchów nigdy nie przywiązywałem wagi, więc na żarcie mi wystarczało. Mama narzekała, że jestem minimalistą, że na niczym mi nie zależy, ale wiadomo, matki zawsze gadają…

Wszystko się zmieniło półtora roku temu. To wtedy poznałem Gośkę. Przyszła na imprezę ze swoją koleżanką, siostrą mojego kumpla. Wpadłem jak śliwka w kompot. Zakochałem się na zabój, po raz pierwszy w życiu. Miałem już 23 lata, szczeniakiem nie byłem, a mimo to zaszumiało mi w głowie jak po pierwszym winie.

Gośka na początku nie zwracała na mnie uwagi. Owszem, była miła, zatańczyła ze mną kilka razy, chwilę pogadaliśmy. Ale to wszystko. Poprosiłem ją o numer telefonu, coś tam mi odpowiedziała ze śmiechem, a ja nie miałem śmiałości jej nagabywać. Ale nie mogłem też o niej zapomnieć.

Zaczęło mi brakować pieniędzy

Wymusiłem na swoim kumplu, żeby zorganizował spotkanie. Oczywiście, kumpel powiedział siostrze, o co chodzi, a ona wszystko wypaplała Gośce, więc czułem się jak idiota. Ale co tam – ważne, że wszyscy poszliśmy do knajpy i miałem okazję pogadać z Gosią. Tym razem dała mi swój numer telefonu, ale nie była zbyt chętna na spotkania. Co ja się nagimnastykowałem, żeby namówić ją na wyjście do kina czy na kawę! No i chyba pierwszy raz w życiu spędzałem tyle czasu przed lustrem! Kupiłem sobie nawet nowe ciuchy, poszedłem do fryzjera…

Ze trzy miesiące zajęło mi przekonanie Gosi do siebie. W końcu się udało. Mieliśmy podobne zainteresowania. Oboje lubiliśmy kino i dobre wino, oboje mogliśmy godzinami jeździć na rowerze i chodzić po lesie. Tyle tylko, że popadłem przy niej w kompleksy… Gosia była dużo bardziej oczytana ode mnie. Zrobiła maturę i chociaż pracowała jako sekretarka, to zaczęła studia zaoczne. Na dzienne się nie dostała, ale podobało mi się, że jest ambitna. Zacząłem się zastanawiać, czy nie uzupełnić wykształcenia. Bo było mi głupio.

Kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić, zaproponowałem, by przeprowadziła się do mnie. Bo Gośka wynajmowała pokój, a przecież mogła spokojnie zamieszkać ze mną w kawalerce. Nie była przekonana do tego pomysłu.

– To poważna decyzja – stwierdziła. – Na razie niech zostanie tak, jak jest.

Chyba wiedziałem, dlaczego mi odmówiła. Moje mieszkanie nie było zbyt atrakcyjne i chociaż wysprzątałem je porządnie, gdy pierwszy raz miała do mnie przyjść, to i tak pewnych mankamentów nie dało się ukryć. Stara kuchenka, odrapane ściany, na podłodze linoleum… Pomyślałem, że Gośka zasługuje na więcej i zabrałem się za remont.

Niestety, okazało się, że o ile moja pensja wystarczała w zupełności na życie niewybrednego kawalera, o tyle teraz zaczęło brakować mi kasy. A nadgodzin nie chciałem brać, bo wolałem umawiać się z Gosią…

To wtedy wpadłem na ten idiotyczny pomysł. No, nie sam, kumpel mi podpowiedział. Pracował ze mną na hali i pewnego dnia zauważyłem, że wadliwe podzespoły, zamiast wyrzucać do pudła, on chowa do plecaka.

Zapytałem go o to.

Nic nie widziałeś – wkurzył się. – Morda w kubeł, bo jak wygadasz…

– Zgłupiałeś? – zdziwiłem się.

– Ale po co ci to? Przecież to chłam, nie sprzedasz tego, działać nie będzie. Chyba że naprawiasz w domu?

– No co ty? – roześmiał się. – Za dużo roboty, za mało kasy, skórka za wyprawkę. O złoto chodzi.

– O złoto? – nic nie rozumiałem.

Wytłumaczył mi, że w podzespoły ładuje się szlachetny kruszec. Właściwie sam to wiedziałem, ale wniosków jakoś nie potrafiłem wyciągnąć.

– Taki złom jest w cenie – powiedział. – No, na mercedesa może nie zarobię, ale na starego opla odłożę. Pensje marne, to w ten sposób premię wyrabiam – roześmiał się.

Złapali mnie na gorącym uczynku

Nie powiem, miałem wątpliwości. Chłam nie chłam, złom nie złom, a jednak to nie moje. Lecz im dłużej o tym myślałem, tym bardziej wydawało mi się to kuszące. Na materiały na remont dałbym radę nazbierać, a może i na coś więcej? Wiedziałem, że Gosi bardzo podoba się taki jeden naszyjnik. I chciałem, żeby zobaczyła, jak bardzo mi na niej zależy.

Bałem się jak cholera. Bo chociaż specjalnie nas nie kontrolowali, to jednak czasem sprawdzali plecaki. Poza tym ktoś wreszcie mógł się kapnąć, że coś za mało jest odpadów…

– E tam – kumpel bagatelizował sprawę. – Daj spokój, przy tym przerobie? Jakbyśmy całe pudła wynosili, to tak, ktoś by się zorientował. Trzeba brać po trochu, pomału, no i patrzeć, czy kontroli nie robią.

Przez kilka miesięcy regularnie wynosiliśmy złom. Kumpel pokazał mi, jak rozkręcić podzespoły, żeby nie było żadnych znaków indentyfikacyjnych, powiedział też, gdzie to sprzedawać, żeby nie usłyszeć zbyt wielu pytań. Nie miałem z tego żadnych kokosów, ale przez te kilka miesięcy chałupę wyremontowałem. A na urodziny Gosia dostała swój wymarzony naszyjnik!

Niby mogłem przestać kraść, ale polubiłem tę dodatkową kasę. Żeby zarobić ją uczciwie, musiałbym zostawać w firmie co najmniej trzy godziny dziennie dłużej. Szkoda mi było czasu, a pieniądze zawsze się przydają. Zresztą coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że tak naprawdę nikogo nie krzywdzę. Moi pracodawcy takiej straty nawet nie zauważą…

Zauważyli. I byli na tyle sprytni, że zamiast robić rewizję czy straszyć nas, założyli po prostu kamery. Już po tygodniu zostałem zatrzymany przy wyjściu z pracy. Od razu przez policję. Nie pomogły błagania, przeprosiny ani żadne obietnice. Sprawa natychmiast trafiła do sądu, dostałem wyrok. Może i niezbyt wysoki, ale półtora roku to dla mnie i tak za dużo. I wcale nie chodziło o samo więzienie, tylko o Gośkę. Przyszła do mnie na rozmowę, kiedy tylko mogła. Zgodziła się mnie wysłuchać.

– Nie mów, że robiłeś to dla mnie… – oznajmiła, gdy skończyłem się tłumaczyć. – To kompletna bzdura. Ja nic od ciebie nie chciałam i doskonale o tym wiesz. Robiłeś to dla siebie.

– Ale mnie się wydawało, że zasługujesz na coś więcej – broniłem się.

– Na co? – spojrzała na mnie ironicznie. – Na chłopaka za kratkami?

– Przepraszam – powiedziałem i zamilkłem, bo co miałem mówić?

Zasługuje na wszystko co najlepsze

Jakimś cudem mnie nie zostawiła. Już po wyroku przyszła do mnie. Powiedziała, że mnie kocha.

– Nie wiem, czy dam radę – powiedziała, wzdychając. – Znaczy, czy poczekam. Ale chciałabym ci wybaczyć.

– Kochanie… – zacząłem.

– Rafał, kocham cię, ale nie umiem się pogodzić z myślą, że kradłeś – przerwała mi. – Mówię sobie, że to była głupota i nie miałeś złych intencji, ale to mi się nie podoba. Bardzo mnie zawiodłeś... Na razie mieszkam u ciebie – dodała.

– Mieszkaj – skinąłem głową. – Ja… Będę składał apelację, może za dobre zachowanie mnie wypuszczą? Mógłbym wyjść już za kilka miesięcy…

– I co to zmieni? W papierach masz przerąbane – wzruszyła ramionami.

Kiedy przyszła na widzenie kolejny raz, pochwaliłem się, że zacząłem uczyć się do matury.

– Napisałem podanie, żeby pozwolili mi skończyć szkołę za kratkami – powiedziałem. – Powinni się zgodzić, bo to forma resocjalizacji… I jak wyjdę, to pójdę na studia.

– Na studia? – popatrzyła na mnie zdziwiona. – Mówisz poważnie?

– Tak – skinąłem głową. – Wiesz, ja przy tym rozkręcaniu podzespołów sporo się nauczyłem. Mogę iść na elektronikę. Może się uda, może znajdę jakąś pracę. Dla ciebie…

Dla siebie – zaznaczyła.

– Znaczy tak, ale widzisz, to dzięki tobie chcę coś zmienić. Ja wiem, że to była głupota, bo ty przecież na kasę nie lecisz. Ale zasługujesz na wszystko, co najlepsze. A jak skończę studia, to znajdę dobrą pracę, dam radę utrzymać ciebie, siebie i…

– Na razie zdaj maturę – powiedziała, ale jakoś tak… ciepło.

Gosia dała mi szansę i ja jej nie zmarnuję. Mam nadzieję, że wytrzyma, poczeka na mnie. Jak na razie, odwiedza mnie regularnie…

Czytaj także:
„Matka rozpuściła moją dziewczynę jak dziadowski bicz. Wiedziałem, że jeśli nie będę twardy, Asia wejdzie mi na głowę”
„Ktoś wypuścił na mój temat fałszywą plotkę, a koledzy z pracy odwrócili się ode mnie. Nawet przyjaciółka mnie zawiodła”
„Gdy ojciec stanął nad grobem, zebrało mu się na szczerość. Po 28 latach dowiedziałam się, że mam młodszego brata”

Redakcja poleca

REKLAMA