„Chciałbym zostać ojcem, ale żona ma to w nosie. Mówi, że nie chce zmieniać swojego wygodnego życia dla dziecka”

załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Otworzyłem plastikowe opakowanie i zobaczyłem, że w znajdującym się w nim blistrze brakuje kilku tabletek. Moja żona stosowała antykoncepcję, choć staraliśmy się o dziecko. Poczułem się, jakbym dostał w twarz”.
/ 24.03.2024 20:30
załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Wybudować dom, zasadzić drzewo, spłodzić syna – to proste marzenia, prawda? Dwa pierwsze udało mi się spełnić. Trzeciego, nie. Na przeszkodzie stanęła mi żona. Monice za bardzo spodobało się wygodne życie, które jej zapewniam, by chciała cokolwiek zmienić. Kiedyś marzyła o dziecku. Teraz zależy jej tylko na wydawaniu pieniędzy i utrzymaniu zgrabnej figury.

To była miłość od pierwszego wejrzenia

Poznałem ją, gdy oboje byliśmy na studiach. Uśmiechnąłem się do niej w studenckim klubie, a dalej potoczyło się już samo. Ktoś mógłby stwierdzić, że byłem naiwny (i pewnie miałby rację), ale od pierwszego spotkania wierzyłem, że to dziewczyna dla mnie. Miała w sobie coś ujmującego. Coś, co nie pozwalało mi przestać o niej myśleć.

– Daj spokój, Rafał. Musisz odczekać przynajmniej dwa dni – powiedział mi Mariusz, mój współlokator z akademika, gdy jeszcze tej samej nocy postanowiłem do niej zadzwonić.

– W nosie mam jakieś bzdurne niepisane zasady. Dzwonię.

– Mówię ci, wygłupisz się. Jak pokażesz, że ci zależy, to albo ją odstraszysz, albo pozwolisz wejść sobie na głowę.

– Mów co chcesz. I tak zadzwonię.

I zadzwoniłem. Spotkaliśmy się następnego dnia. W blasku słońca wyglądała jeszcze lepiej. Jej oczy lśniły niesamowitym blaskiem, a włosy... ach, te piękne brązowe włosy! Co tu dużo mówić, już wtedy wpadłem po uszy. Na czwartym spotkaniu wyznałem jej, co czuję. Wiem, nadałem sprawom szybkie tempo, ale nie mogłem inaczej. Gdy powiedziałem, że ją kocham, uśmiechnęła się szeroko i namiętnie mnie pocałowała. „Ja ciebie też” – wyszeptała mi do ucha. 

Mieliśmy te same cele w życiu

Często rozmawialiśmy o niczym, ale częściej o wszystkim. Snuliśmy wspólne plany na przyszłość i byliśmy zgodni, że zamiast w wielkim mieście, chcemy żyć gdzieś na zacisznej wsi otoczeni gromadką dzieci. Z każdym dniem kochałem ją coraz bardziej.

Pewnego dnia pojechaliśmy na wycieczkę za miasto. Chcieliśmy popływać kajakami, ale zgubiłem drogę, jak ostatnia gapa. Przypadkiem dotarliśmy do małej wioski, o której wcześniej nawet nie słyszałem. Niby nic specjalnego, ot „cztery domy na krzyż” i jedna droga, która nawet w XXI wieku nie doczekała się wyasfaltowania. Większość osób, które znam, nie chciałoby tam zamieszkać, ale my zakochaliśmy się w tym miejscu bez pamięci.

– Spójrz tylko na tę łąkę pod lasem – powiedziałem, wskazując palcem na sporą połać ziemi, rozciągającą się tuż przed gęstą linią drzew. – Fajnie byłoby wybudować tam mały drewniany domek.

– Fajnie? Byłoby wspaniale! – poprawiła mnie Monika. – Chciałabym kiedyś wychowywać nasze dzieci właśnie w takim miejscu.

Nie dotarliśmy na kajaki. Całe popołudnie spędziliśmy, spacerując okolicznymi łąkami i polami.

Po ślubie zacząłem spełniać nasze marzenia

Gdy tylko poznałem Monikę, wiedziałem, że chcę spędzić z nią resztę życia. Z oświadczynami postanowiłem jednak wstrzymać się, aż skończę studia i znajdę pracę. Po prostu, zamierzałem zbudować naszą wspólną przyszłość na solidnym fundamencie. To był taki mały przebłysk rozsądku w mózgu ogłupionym endorfinami.

Miałem szczęście. Szkołę skończyłem z wyróżnieniem i od razu udało mi się znaleźć dobrą pracę w centrali dużego banku. Nie mogłem narzekać na zarobki, więc nie pozostało mi nic innego, jak tylko poprosić ją o rękę. Gdy przyjęła oświadczyny, byłem najszczęśliwszym facetem pod słońcem. Pobraliśmy się rok później.

Przez cały czas mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu, ale niebawem miało się to zmienić. W tajemnicy przed żoną pojechałem na tą wieś, na którą przypadkiem trafiliśmy dwa lata wcześniej.

– Dzień dobry – zagadałem gospodarza, który akurat stał przy bramie.

– Powitać pana miastowego! Cóż pana do nas sprowadza?

– Chciałem zapytać o tę ziemię – powiedziałem i wskazałem na łąkę pod lasem. – Nie wie pan, czyja to własność?

– A tak się składa, że akurat wiem. To wszystko, co pan tam widzi, to grunty gminne.

– Gminne? – zapytałem zdziwiony. Przecież to fantastyczna działka.

– A czyje miało by być? Panie szanowny, młodzi pouciekali za pracą. Jedni do miast, inni za granicę. Nikt już się tu nie buduje. Nawet, bez urazy, miastowi jak miły pan, nie chcą tu zjeżdżać.

– Dzięki za pomoc. Jak dobrze pójdzie, wkrótce będzie miał pan nowych sąsiadów.

– Powitamy was z otwartymi ramionami.

Wsiadłem do samochodu i popędziłem do urzędu. Na miejscu okazało się, że gmina nie planuje inwestycji w tamtej okolicy, a ziemia jest na sprzedaż. Cena? Wręcz okazyjna. Niebawem złożyłem wniosek o sprzedaż nieruchomości i po pozytywnym rozpatrzeniu, przelałem na konto gminy żądaną kwotę.

Zrobiłem żonie niespodziankę

Tydzień po tym, jak stałem się właścicielem działki budowlanej, zabrałem Monikę na wycieczkę. Powiedziałem jej, że jedziemy wesprzeć akcję sadzenia drzew. Najpierw podjechaliśmy do marketu budowlanego. Kupiłem sosnę czarną i szpadel.

– OK, gdzie będziemy sadzić to drzewko? – zapytała z zaciekawieniem.

Wkrótce się przekonasz – odpowiedziałem enigmatycznie.

Mniej więcej czterdzieści minut później byliśmy na miejscu.

– Rafał, ale to przecież jest ta wieś, gdzie spacerowaliśmy kilka lat temu.

– Masz dobrą pamięć.

– A to jest ta działka, która tak nam się spodobała. Oj, ale to prowizoryczne ogrodzenie podpowiada mi, że chyba ktoś ją już kupił. Popatrz, nawet kopią już pod drogę dojazdową.

– Chodź – powiedziałem, parkując samochód. – Zobaczymy, czy jest jakaś tablica informacyjna.

– Rafał, nie możesz ot tak wchodzić na czyjąś ziemię.

– Nie wchodzę na czyjąś ziemię, tylko na naszą. Weź szpadel, ja wezmę drzewko.

– Jak to na naszą?

– Kupiłem tę działkę. Wkrótce stanie tu nasz dom.

– Nie mówisz poważnie! Dlaczego nic nie powiedziałeś?

– To miała być niespodzianka. Zadowolona?

– Czy jestem zadowolona? – zapytała i rzuciła mi się na szyję.

Chciałem mieć dziecko

O pieniądze na realizację inwestycji nie musiałem się martwić. Miałem już umowę na czas nieokreślony, a jako pracownik banku, mogłem liczyć na preferencyjne warunki kredytu. Wkrótce rozpoczęła się budowa. Po niespełna dwóch latach mogłem odhaczyć drugie marzenie z listy. Zostało mi jeszcze jedno.

– Jesteśmy zgodnym i szczęśliwym małżeństwem i mamy piękną posesję – powiedziałem zamyślony w naszą pierwszą noc w nowym domu.

– Do czego zmierzasz?

– Chyba już najwyższy czas, by powiększyć naszą rodzinkę.

– Więc od razu zabierzmy się do roboty – zaproponowała i namiętnie mnie pocałowała.

Czułem się oszukany

Nie próżnowaliśmy w sypialni, ale nasze starania nie przynosiły rezultatu. Prawie rok nieskutecznie staraliśmy się o dziecko. Monika uspakajała mnie, że to może potrwać, ale ja miałem złe przeczucia.

– Chyba powinniśmy się przebadać – stwierdziłem.

– Dajmy sobie jeszcze trochę czasu – nalegała.

Kolejne próby nie zmieniły niczego. W końcu postanowiłem zamówić wizytę u lekarza. Sięgnąłem po telefon, ale zauważyłem, że bateria jest już na wyczerpaniu. 

– Skarbie, daj mi ładowarkę. Swoją zostawiłem w pracy.

– Jest w torebce, weź sobie.

Zacząłem szukać, ale kobiece torebki przypominają wielki kufer z różnościami. Trzeba przerzucić wszystko, by znaleźć potrzebną rzecz. Szperałem i szperałem. Zanim trafiłem na ładowarkę, w oczy rzuciło mi się niewielkie białe pudełko z różowymi kwiatkami. To były pigułki antykoncepcyjne. Otworzyłem plastikowe opakowanie i zobaczyłem, że w znajdującym się w nim blistrze brakuje kilku tabletek. Moja żona stosowała antykoncepcję, mimo że staraliśmy się o dziecko. Poczułem się, jakbym dostał w twarz.

Żona się wściekła

– Monika, co to? – zapytałem, pokazując jej znalezisko.

– Skąd to masz? Oddaj! – syknęła wściekła i wyrwała mi pudełko.

– Nie przestałaś brać pigułek?

– Ech... jak widać – powiedziała i machnęła ręką, jakby chciała mnie zbyć.

– Ale dlaczego?

– A jak myślisz, geniuszu? Bo nie chcę mieć dzieci.

W tamtej chwili nie poznawałem jej. Miała w sobie dziwną agresję, jakby była wściekła, że na jaw wyszedł jej misterny plan.

Nie mogłem w to uwierzyć

– Wyjaśnij mi to proszę, bo niczego nie rozumiem. Przecież rozmawialiśmy o tym przed ślubem.

– Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy... nic tylko rozmawiamy. Zawsze musi być, jak ty tego chcesz. A co ze mną?

– Monika, przecież sama marzyłaś o gromadce dzieci.

– Ale teraz nie marzę. Czy ty naprawdę myślisz, że mam ochotę zmienić się w otyłą babę z rozstępami na całym brzuchu? Nie ty będziesz musiał rodzić, tylko ja.

– Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym?

– Bo wiedziałam, że będziesz się upierał. Zresztą, pomyśl tylko. Jesteśmy jeszcze młodzi. Możemy dalej używać życia. Naprawdę chcesz rezygnować z naszych weekendowych wypadów na miasto? Chcesz rezygnować z zagranicznych wycieczek? Jest nam dobrze. Po co to zmieniać? Na dziecko przyjdzie jeszcze czas. Może.

– Może?

– Tak, może. Nie każ mi z góry planować mojego życia.

Odbyliśmy jeszcze kilka rozmów na ten temat, ale każda kończyła się tak samo. Monika twierdzi, że jest jej dobrze bez dzieci. Czuję się oszukany. Nie wiem, czy okłamywała mnie od początku, czy po prostu z czasem jej się odmieniło. Wciąż ją kocham, ale coraz bardziej do mnie dociera, że nie pasujemy do siebie. Mamy zupełnie inne priorytety.  

Czytaj także: „Dziadek był hulaką i lekkoduchem. Gdy zostawił rodzinę dla innej kobiety, nie wziął ze sobą nawet majtek”
„Nie szukałam tatusia dla mojego synka. Przypadek sprawił, że obcy facet skradł jego serce i moje”
„Dawałem żonie wszystko, oczekując w zamian tylko dziecka. A ona zdradziła mnie na naszej kanapie z obcym facetem”

 

Redakcja poleca

REKLAMA