Pragnęłam, aby odczuwał cierpienie każdą komórką swojego ciała. Chciałam, by niepokój trawił go od środka, identycznie jak mnie, kiedy wyruszał na schadzkę z tą drugą.
Chciałam rewanżu bez żadnej taryfy ulgowej. Żadnych pośredników, terapeutów dla par, żadnego zamykania się w klasztorze na medytacje, czy przyznawania do błędów. Nie ruszały mnie zupełnie jego płacz, błaganie o wybaczenie i mętne próby usprawiedliwienia swojego zachowania. Jeżeli mielibyśmy zacząć wszystko od początku, to dopiero wtedy, gdy wyrównamy rachunki.
– Myślisz o tym, żeby mnie zdradzić? Koniec z twoimi wypadami – powtarzał za każdym razem, kiedy w sobotę i niedzielę spotykałam się z przyjaciółkami.
– Sama nie wiem, muszę pomyśleć – mówiłam, nie zwracając uwagi na jego błagalny wzrok.
Byłam za dobra
Cztery miesiące bycia razem, dwa lata narzeczeństwa i trzy lata po ślubie – przez cały ten czas bez reszty poświęcałam się kłopotom, karierze i zainteresowaniom Adama. Wszystko w swoim życiu dostosowałam do ukochanego, sądząc, że właśnie tak zachowuje się zakochana po uszy kobieta.
Z rodzinnego domu wyniosłam pewien model postępowania, dlatego nawet przez myśl mi nie przeszło, aby skupić się na własnych pragnieniach. Marzyłam o udanym związku, a w zamian otrzymałam mdłą historyjkę o zagubieniu i zranionych uczuciach. Dla niego byłam jedynie odskocznią od codzienności, o której chciał choć na chwilę zapomnieć. Z założenia chodziło o niezobowiązujący seks, ale niestety bez zabezpieczenia.
Chciałam odwetu
Każdego piątkowego wieczoru, a nierzadko również w soboty, robiłam mocny makijaż, przebierałam się w bardzo kiecki i zakładałam szpilki, na których dawniej ledwo potrafiłam ustać. Tak przygotowana wyruszałam w miasto, by się zabawić.
Zaczynałam od lampki wina, a potem odwiedzałam kluby. Nie brakowało mi adoratorów, którzy zabiegali o moje względy, ale mimo to nie potrafiłam zaangażować się w nic poważniejszego. Uwodzenie ich sprawiało mi frajdę, ale jednocześnie trzymałam ich na dystans.
W głębi serca nadal darzyłam uczuciem mojego męża, choć wciąż dręczyło mnie to, jak mnie potraktował. Nie mogłam się pozbierać po ciosie, jaki mi zadał. Sięgałam po kieliszek, by wymazać z pamięci bolesne wspomnienia, a męskie spojrzenia miały być balsamem na moje zranione kobiece ego. Niestety, koktajl z cierpienia i porannego kaca nie przynosił wytchnienia, którego rozpaczliwie potrzebowałam.
Myślałam, że przestanie boleć
– Ile jeszcze będziesz mnie tak traktować? – Adam zadawał to pytanie za każdym razem, gdy następnego dnia zmagałam się z kacem i własnym odbiciem w lustrze.
– Sama nie wiem – mówiłam zgodnie z prawdą, starając się przybrać maskę obojętności.
Żyłam z nadzieją, że z czasem ten ból wygaśnie, albo doprowadzi do końca naszego małżeństwa, przerywając emocjonalny rollercoaster. Mimo to mój mąż ciągle był przy mnie, a ja kompletnie nie wiedziałam, co zrobić. Tak było aż do momentu, gdy spotkałam Maćka.
Znalazłam sobie kochanka
Łączyło nas to, że oboje przeszliśmy przez zdradę. Maćkowi też nie poszczęściło się w związku. Jego była wybrała starszego faceta z większą kasą i lepszym mieszkaniem. Zostawiła go, zabierając ich ukochanego synka i prawie całe wyposażenie domu.
Samotność w czterech ścianach to jedno, ale prawdziwą udręką dla Maćka było to, że nie mógł spotykać się z dzieckiem. Nasze pogawędki koiły jego nerwy i łagodziły cierpienie. Zupełnie niepostrzeżenie, po jednym z takich wieczorów wylądowaliśmy w łóżku dosłownie na kilkanaście minut gwałtownych uniesień.
W taki sposób rozpoczęła się nasza przelotna przygoda, której fundamentem były podobne trudne doświadczenia. Ani ja, ani on nie pragnęliśmy określać tego, co nas łączyło, a tym bardziej analizować, jaki jest cel naszej relacji.
Dzięki temu nietypowemu układowi, w moim życiu zapanowała swego rodzaju harmonia. Przestałam znikać z domu, żeby się zabawić. Stałam się bardziej ugodowa, a na pozór wszystko wróciło do normy, z tą różnicą, że teraz to ja miałam kochanka.
Miałam pełną kontrolę
Podobało mi się poczucie, że przejęłam kontrolę nad sytuacją. To ode mnie zależało, z którym z mężczyzn spędzę kolejne popołudnie. Nie interesowało mnie, czy Adam domyśla się, co robię, gdy nie ma mnie w domu. W zasadzie mało co mnie obchodziło poza własnym cierpieniem. I nie wiem, jak długo tkwiłabym w tym stanie, gdyby nie to, że zaszłam w ciążę.
Patrząc na dwa jasnoróżowe paski, trudno mi było przyjąć do wiadomości, że od teraz będę mamą. Nie ulegało wątpliwości, że to Maciek jest tatą maleństwa. Od czasu, gdy dowiedziałam się o romansie męża, nie sypialiśmy ze sobą. Natomiast z kochankiem kochaliśmy się na tyle często, że czasem zapominałam o antykoncepcji. Zupełnie jakbym wymazała z pamięci fakt, że ciągle jestem płodna.
– Tyle czasu bezskutecznie próbowaliście, a wystarczyła jedna chwila nieuwagi i już! Nie wiem czy winszować ci czy raczej współczuć? – odezwała się moja kumpela, kiedy w końcu oprzytomniałam i poinformowałam ją o tym, że spodziewam się dziecka.
Chciałam powiedzieć o ciąży
Stojąc pod drzwiami domu kochanka, nie miałam bladego pojęcia, jak powinnam się zachować, ale uznałam, że muszę powiedzieć mu prawdę. Doszłam do wniosku, że razem podejmiemy decyzję odnośnie przyszłych kroków. Kiedy mnie zobaczył, był w jakiś nienaturalny sposób podekscytowany moim widokiem.
– Mam dla ciebie niespodziewaną nowinę, Martynka! Wyobraź sobie, że szef postanowił oddelegować mnie do pracy poza granicami kraju. Na początek mam tam być przez najbliższy rok, ale kto wie, może jeśli okażę się wartościowym pracownikiem, to przedłużą mi kontrakt – oznajmił z szerokim uśmiechem na twarzy.
– I jak? Zadowolony jesteś? – spytałam, udając, że nie widzę radości wypisanej na jego twarzy
– No pewnie! W końcu zmienię otoczenie, złapię oddech. Kto wie, może nawet ułożę sobie życie od nowa? Czuję, że dojrzałem do zmian. Będę tęsknił za moim małym, ale i tak rzadko się widujemy… Chciałem ci podziękować, że wspierałaś mnie w tym niełatwym okresie. Hej, Martyna, coś nie tak? – w końcu przerwał swój monolog.
– Nie, wszystko OK – odparłam. – Po prostu jest mi przykro.
– Chyba się we mnie nie zakochałaś? – zdziwił się.
– Daj spokój! – natychmiast zaprzeczyłam.
Stchórzyłam w ostatniej chwili
Sięgnęłam do torebki, udając, że czegoś w niej szukam, ale w rzeczywistości miałam ochotę się rozpłakać. W jednej chwili zostałam samodzielną matką, kobietą, która desperacko walczy, by związać koniec z końcem. Strach sparaliżował mnie na tyle, że nie potrafiłam powiedzieć Maćkowi jak jest naprawdę.
Nie zrobiłam nic, by zatrzymać go przy sobie. Pożegnaliśmy się bez zobowiązań i oczekiwań. Wszystko co dobre było już za nami, więc przytuliliśmy się na do widzenia i ruszyliśmy każde w swoją stronę. Ja skierowałam się do domu, gdzie czekał mój mąż. Mój szybszy powrót wyraźnie wprawił go w dobry nastrój.
Przyznałam się mężowi
– Właśnie mnie awansowali! – powiedział z wyraźną dumą w głosie i uśmiechnął się od ucha do ucha.
– Bardzo się cieszę – wykrztusiłam przez łzy, które zaczęły spływać mi po policzkach.
Niespodziewanie sama dla siebie, przytuliłam się do niego najmocniej, jak potrafiłam, wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
– Nie chciałam tego, przysięgam, że nie! – łkałam niczym mała dziewczynka, która boi się tego, co może ją spotkać za to, co zrobiła.
– Ja jestem temu winny, Martysiu – szeptał Adam, pieszcząc delikatnie moje włosy. – To przeze mnie nasze małżeństwo legło w gruzach. Proszę, wybacz mi – powtarzał wciąż, nie przestając mnie przytulać.
Z trudem powstrzymując płacz, wyjawiam mu całą prawdę. Mówię o tym, co zaszło między mną a Maćkiem. O tym, że jestem w ciąży. I o tym, że kompletnie nie mam pojęcia, jak teraz powinnam postąpić.
Byłam pewna, że zostanę sama
Gdy w końcu przerwałam swoją opowieść, a zniknął bez słowa za drzwiami naszej sypialni. Myślałam, że pójdzie się spakować, skoro został upokorzony i odrzucony i że w końcu postanowi mnie opuścić. Może nawet uda się do swojej kochanki? Zabolało mnie to, ale nic z tym nie zrobiłam.
– Wybacz. Musiałem to sobie poukładać – usłyszałam po jakimś czasie cichy głos Adama za sobą. – I wiesz co, ja… Nie chcę już nigdy słyszeć o tamtym gościu – oznajmił. – To ja zostanę tatą twojego maleństwa i razem je wychowamy.
Wykonał ruch rękoma sugerujący, że chce mnie przytulić, jednak instynktownie zrobiłam krok w tył, oddalając się od niego.
– W porządku, ale co z… no wiesz, z nią? – z trudem wydusiłam z siebie po dłuższym milczeniu.
– Ona jest zamężna – stwierdził, jakby to było wytłumaczeniem całej sytuacji. – Zniknęła z mojego życia na dobre. Liczysz się tylko ty. Zawsze byłaś dla mnie najważniejsza – uzupełnił swoją wypowiedź, po czym ostrożnie musnął dłonią mój brzuch. – A od teraz jest jeszcze dziecko.
Nasza miłość nie wygasła
Kiedy spojrzałam mu w oczy, uświadomiłam sobie, jak ogromne uczucie do niego żywię. Ono nigdy nie zniknęło, nawet na chwilę. Przez cały ten czas darzyłam go miłością. Ale na nasze "żyli długo i szczęśliwie" musieliśmy jeszcze trochę poczekać. Na popiołach nie da się odbudować niczego z dnia na dzień. Potrzebowaliśmy kilku miesięcy, by ponownie obdarzyć się wzajemnym zaufaniem.
Pewnego dnia zapytałam Adama:
– Czy wciąż pragniesz, bym była twoją żoną?
– A ty nadal marzysz o tym, żebym był twoim mężem? – odpowiedział pytaniem.
Zamiast odpowiadać, podeszłam do niego i mocno się przytuliłam. Miałam wrażenie, jakbym po długiej tułaczce nareszcie wróciła do domu.
Martyna, 33 lata
Czytaj także: „Wstydzę się iść do łóżka z własnym mężem. A on mówi, że z taką cnotką to długo nie wytrzyma”
„Przywiozłam mężowi prezent z zagranicznej delegacji. Własnoręcznie odbierze go już za 9 miesięcy” „Gdy mąż mnie dotyka, cała sztywnieję i mam ochotę uciec. Kocham go, ale wara od mojego ciała”