„Chciałam zaszaleć na zakupach świątecznych, ale ktoś ukradł mi portfel. Będzie miał bajeczne Święta za moją kasę”

zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO
„Nerwowo przetrząsałam torebkę, przekonana, że za chwilę wygrzebię z niej portfel. Przecież gdzieś tam musiał być. Płaciłam w drogerii, w księgarni… Powoli zaczynałam wpadać w panikę. Sprawdziłam jeszcze kieszenie i reklamówkę z pozostałymi zakupami. Nic. Przepadł jak kamień w wodę”.
/ 19.12.2024 11:15
zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO

Lubiłam święta. Już sam moment, w którym na ulicach zaczynały się pojawiać kolorowe światełka, witryny sklepowe czarowały bożonarodzeniowymi dekoracjami, a na placach stawiano choinki, powodował, że robiło mi się cieplej na sercu. W sumie musiałam przyznać, że przez cały rok czekałam na tę radosną krzątaninę, ozdabianie domu, szukanie prezentów i magiczną atmosferę, która towarzyszyła mi przez cały grudzień.

Mój mąż, Gabriel, śmiał się, że jestem szalona. Twierdził też, że beze mnie nasze dzieci nigdy nie dostałyby tego, co sobie wymarzyły. On, zajęty pracą, nie miał pojęcia o interaktywnej lalce, o której Ania opowiadała średnio po kilka razy w ciągu dnia, ani tym bardziej o wypasionym zestawie klocków, którego oczekiwał Patryk. Ja byłam na bieżąco i cóż, lubiłam spełniać marzenia – albo raczej im pomagać w ten wyjątkowy, grudniowy czas.

Nie miałam wolnej chwili

W tym roku byłam dość mocno obciążona w pracy. Doszły mi dodatkowe zlecenia, z których nie mogłam ot tak, zrezygnować, a szef chciał mieć wszystko jak zwykle na już. Święta? Dla niego taki termin nie istniał. Nie zdziwiłabym się, gdyby w ogóle ich nie obchodził. Tak czy inaczej, miałam zdecydowanie mniej czasu na porządki, pranie, gotowanie i ogólne przygotowywanie mieszkania na nadchodzące Boże Narodzenie. Właściwie każdą wolną chwilę spędzałam na sprzątaniu.

Pomóc ci jakoś? – spytał zatroskany Gabriel, gdy znów zastał mnie przy rozkopanych szufladach w salonie.

Potrząsnęłam głową.

– Muszę to zrobić sama, bo potem się nie połapię, co gdzie jest – wymamrotałam, układając kolejną stertę papierów.

– Lucynka, nikt nie będzie nam zaglądał do szuflad w święta – powiedział lekko rozbawionym tonem. – Poważnie. Zostaw to.

– Oj, daj spokój. – Machnęłam tylko ręką. – Wystarczy, że ja się z tym będę źle czuła.

Westchnął ciężko, ale dał za wygraną. Ja natomiast powoli zaczynałam panikować, że nie wyrobię się ze świątecznymi zakupami. Fakt, kupiłam już trochę ozdób, prezenty dla dzieciaków miałam dawno w szafie, ale musiałam się jeszcze rozejrzeć za zegarkiem dla Gabriela, dokupić papier świąteczny, bo zabrakło i zrobić zapas jedzenia… Tylko kiedy?

Mąż mi pomógł

Nie chciałam się żalić mężowi, ale zrobiła to za mnie moja starsza siostra, Kasia – jak zwykle. Nie miałam pojęcia, co takiego znów mu nagadała, ale w piątkowe popołudnie, gdy wróciłam z pracy, zostałam go myjącego okna.

– Wiem, że masz jeszcze dużo spraw do załatwienia przed świętami – oświadczył, zanim zdążyłam się na dobre zdziwić. – Kasia zabiera cię do galerii. Zjedz i idź z nią na zakupy. Będzie za godzinę.

Byłam naprawdę wdzięczna i Gabrielowi, i Kasi, że to wszystko tak ładnie zaaranżowali. Bez protestów i marudzenia wsiadłam więc z siostrą do auta i pojechałyśmy do najbliższej galerii handlowej.

Wpadłam w przedświąteczny szał

– No, to mów, co masz do kupienia – zarządziła, gdy tylko weszłyśmy do budynku.

Och, czego to ja do kupienia nie miałam – wypadało zapytać. Najpierw przeciągnęłam ją po księgarni, bo teściowej wypadało zafundować jakiś poczytny kryminał, a poza tym, mogłam tam dokupić papier na prezenty. Później przeszłyśmy przez odzieżowe, bo założyłam, że może znajdę coś jeszcze dla Ani albo Patryka. Obowiązkowo wstąpiłyśmy też do drogerii, bo przecież mamie musiałam wyhaczyć te perfumy, które tak lubiła.

– No dobra, Lucyna – stwierdziła wreszcie Kasia, wyraźnie zmęczona naszym rajdem. – To idź może kup jedzenie, a ja się rozejrzę w tym sklepie z wyposażeniem do domu… Mama chciała jakąś zastawę czy coś. Tak będzie szybciej.

Pokiwałam głową.

– A potem do jubilera? – musiałam iść przecież po zegarek dla Gabriela.

– Tak– potwierdziła. – I tak miałam kupić kolczyki dla znajomej.

Zostawiłam ją więc pod właściwym sklepem, a sama poszłam do supermarketu.

Nie mogłam znaleźć portfela

Biegałam między regałami jak szalona, zgarniając coraz to inne produkty. To mogło się przydać, to było ważne, bez tego nie wyobrażałam sobie świąt… I tak w niespełna pół godziny zapełniłam koszyk. Trochę się martwiłam, że strasznie dużo na to wydam. Dobrze, że dostałam premię, ale jednak… Z drugiej strony, jak szaleć to szaleć. W końcu, z poczuciem spełnionego obowiązku, stanęłam do kasy. Kolejka była długa, ale dość sprawnie się przesuwała. Kiedy od kasjerki dzieliły mnie tylko dwie osoby, pomyślałam, że warto poszukać karty płatniczej.

Nerwowo przetrząsałam torebkę, przekonana, że za chwilę wygrzebię z niej portfel. Przecież gdzieś tam musiał być. Płaciłam w drogerii, w księgarni… Powoli zaczynałam wpadać w panikę. Mogłam go gdzieś zostawić? A może… może ktoś go ukradł? Sprawdziłam jeszcze kieszenie i reklamówkę z pozostałymi zakupami. Nic. Przepadł jak kamień w wodę.

Drżącymi dłońmi wybrałam numer siostry.

– Kasia – jęknęłam jej w słuchawkę. – Zgubiłam portfel!

– Jak zgubiłaś? – zdziwiła się. – Na pewno gdzieś jest. Uspokój się, poszukaj jeszcze raz.

– Już szukałam. – Byłam bliska płaczu. – Nie wiem, co mam zrobić… Stoję w kolejce, zaraz będą kasować moje rzeczy…

– Dobra, poczekaj tam – rzuciła i się rozłączyła.

Choć to nie miało sensu, przeszukałam torebkę jeszcze raz. To samo dwadzieścia minut później zrobiła Kasia, gdy już zapakowałyśmy rzeczy do reklamówek – oczywiście, ona zapłaciła. Było mi totalnie głupio, ale… co mogłam zrobić?

– No, ewidentnie go nie ma – przyznała niechętnie moja siostra. – Przypomnij sobie, gdzie miałaś go ostatnio?

– W drogerii – stwierdziłam natychmiast. – Płaciłam za te perfumy.

Byłam zdenerwowana

I poleciałyśmy w tamtą stronę. Niestety, koło kasy samoobsługowej mojego portfela nie było. Popytałyśmy kasjerek, ale one też nic nie widziały. Nikt niczego nie zgłaszał.

– Mogła pani wsadzić obok torebki – zasugerowała jedna. – Ludzie w pośpiechu czasem tak robią. A potem portfel spadnie, ktoś podniesie i o. Już nie ma.

– Albo ktoś w ogóle ukradł – wtrąciła się jakaś pani stojąca w kolejce. – A bo mało to takich przed świętami, co to okazji szukają?

– No, siostra – mruknęła Kasia. – Niezłe święta komuś zasponsorowałaś.

Pociągnęłam nosem. Niepłakanie wychodziło mi coraz gorzej.

– A tam było jeszcze tyle gotówki…

Kasia wyprowadziła mnie na zewnątrz, pewnie żebyśmy nie robiły z siebie widowiska. A w zasadzie ja. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Przecież wszystko zawsze trzy razy sprawdzałam. Wiedziałam, gdzie co wkładam i nigdy w życiu nie zgubiłam ani jednej rzeczy!

– Nawet jeśli to kradzież – zaczęła siostra, zupełnie jakby czytała mi w myślach – raczej nic nikomu nie udowodnimy. Tacy złodzieje są sprytni. Może nie dopięłaś torebki albo ktoś ci ją rozpiął…

Usiadłam na wolnej ławeczce i schowałam twarz w dłoniach.

– Jak ja teraz kupię prezent Gabrielowi?

Nawet Święta już mnie nie cieszą

Święta nigdy nie były jeszcze dla mnie takie ponure. Musiałam zastrzec kartę, walczyć o dokumenty. Dobrze chociaż, że Gabriel nie został bez prezentu – Kasia wcisnęła mi pieniądze i stwierdziła, że oddam po wypłacie. Nie kupiłam mu jednak zegarka, bo nie chciałam jej naciągać – ostatecznie dostał ode mnie organizer i elegancki długopis. Nie wyglądał na niezadowolonego, ale mógł też udawać, bo wiedział, w jak kiepskim stanie jestem.

Wszyscy mnie przekonują, że nic się takiego nie stało. Że narobiłam sobie kłopotów, ale przecież mogło być gorzej. Kasia utrzymuje, że ktoś na pewno musiał mnie okraść. Gabriel nalega, żebym nie drążyła tematu i cieszyła się czasem spędzonym z rodziną. Ja jednak ciągle myślę o tym, kto trafił na mój portfel. Potrzebował tych pieniędzy? A może tylko chciał zaszaleć? No, jeśli poszedł z nim na zakupy, na pewno nieźle się obłowił. I miał bajeczne święta.

Lucyna, 31 lat

Czytaj także: „Mąż zawsze kupował mi tanie badziewie jako prezenty pod choinkę. Dałam mu nauczkę, a on się wściekł jak nigdy”
„Ojciec jednym słowem zniszczył Wigilię. W tym roku zamiast z ukochanymi, opłatkiem podzielę się z lustrzanym odbiciem”
„Raz w życiu chciałam mieć Święta jak z reklamy. Wolę spłacać kredyt, niż tłumaczyć dzieciom, że Mikołaj nas omija”

Redakcja poleca

REKLAMA