„Chciałam się zmienić dla faceta moich marzeń. Paweł robił do mnie maślane oczy, a tamten fagas mnie nie doceniał”

Szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Ridofranz
„Zawsze byłam trochę większa, ale nigdy mi to nie przeszkadzało, bo byłam fajną i pogodną osobą. Dałam się lubić i lubiłam ludzi. Do czasu, gdy w głowie zawrócił mi brat mojej przyjaciółki”.
/ 12.09.2023 07:30
Szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Ridofranz

Ten dzień zaczął się wspaniale. Oprócz porannej kawy, zafundowałam sobie ulubioną drożdżówkę z budyniem oraz krem orzechowy. Cukrowa rozpusta okraszona kofeiną od razu wprawiła mnie w dobry nastrój. A podtrzymywała go przez cały czas perspektywa spotkania się po po pracy z moją przyjaciółką.

Kochałam Anitę jak siostrę. Była cudowna i niebywale wyrozumiała dla mojego trudnego charakteru. Co więcej, miała brata bliźniaka. Gdybym miała opisać mężczyznę marzeń, to z pewnością opisałabym właśnie Karola. Wszystko mi się w nim podobało, począwszy od sylwetki, a skończywszy na barwie głosu. Przebojowy, pewny siebie, przystojny, z niesamowitym poczuciem humoru, doskonale zdawał sobie sprawę z własnej wartości. Ludzie uwielbiali jego towarzystwo. Ja osobiście nigdy nie miałam go dość. Był cudowny, wprost idealny i zrobiłabym wszystko, żeby go zdobyć.

Niestety, miałam marne szanse, choć czasem wyobrażałam sobie, że mnie zauważa, docenia i… dalej jest już jak w bajce.

Gdy był obok, przechodziły mnie dreszcze

Anita nic nie wiedziała o tych uczuciach. Jakoś nie umiałam się do nich przyznać. Moja przyjaciółka w stosunku do brata zachowywała się bardzo opiekuńczo i zawsze krytycznie oceniała jego wybranki. Gdy tylko w życiu Karola pojawiała się nowa miłość, była poddawana skrupulatnej ocenie. Ileż to ja się nasłuchałam… Ona mówiła, ja zajadałam tęsknotę i zazdrość.

Pewnie, że czułam zazdrość, nawet jeśli żadna nie była odpowiednia. Żadna nie miała w sobie nic godnego uwagi, a tym bardziej wartego pochwały. Właśnie dlatego nigdy nie wyznałam Anicie, że zakochałam się w jej bracie, że w kółko myślę o jego błękitnych oczach i opadających na czoło włosach, o jego zniewalającym uśmiechu i podniecającym zapachu. Bałam się odrzucenia.

Parkując pod rodzinną willą przyjaciółki, od razu zauważyłam, że na szerokim podjeździe stoi samochód jej brata. Karol był zatem w domu i z pewnością go zobaczę!

Pełna entuzjazmu zamknęłam swoje rozklekotane autko i zadzwoniłam do furtki.

– Ale się za tobą stęskniłam! – przyjaciółka pocałowała mnie w policzek.

Od kiedy zaczęła pracę w nowym miejscu, nie miałyśmy już tak dużo czasu dla siebie. Przygnębiało mnie to, ale wiedziałam, że marzyła o tej robocie. Zawsze była ambitna, nie to co ja…

Anita zaprosiła mnie do salonu i posadziła na wielkiej skórzanej kanapie. Przede mną na drewnianym stoliku stał wielki, zachęcający półmisek ciastek z kremem.

– Zrobiłam specjalnie dla ciebie – zaszczebiotała, dumna ze swoich zdolności.

Kochałam słodycze, chociaż wiedziałam, że to okropny nałóg. Kilka razy w roku podejmowałam wyzwanie – gdy już sama ze sobą czułam się źle, ciężko, niewygodnie – i rozpoczynałam dietę.

Niestety, bez większych sukcesów. Kończyło się zawsze na opakowaniu czekoladek, które pochłaniałam podczas piątkowego seansu filmowego. Cukrzyca na starość murowana.

Anita poszła do kuchni zrobić herbatę, a ja z ustami pełnymi ciastek krążyłam po salonie. Wyjrzałam na korytarz, ale nigdzie nie było śladu Karola. Nieco zrezygnowana postanowiłam zapytać przyjaciółkę o jej brata. Bardzo liczyłam na to, że go dzisiaj zobaczę. Zanim weszłam do kuchni usłyszałam, że Anita nie jest sama.

– Kto przyjechał? – zapytał Karol.

Dźwięk jego niskiego głosu przyprawił mnie o przyjemny dreszcz.

– Madzia – odpowiedziała.

– Aha, wszystko jasne – prychnął.

– O co chodzi? – zdziwiła się jego siostra.

– O to, że jak Madzia wkracza do domu, to trzeba pilnować lodówki! – zaśmiał się.

Z trudem przełknęłam to, co miałam w ustach. Nie spodziewałam się takich uwag z ust Karola. Dlaczego miałby być złośliwy? Przecież nic mu nie zrobiłam…

W korytarzu, gdzie stałam, wisiało ogromne lustro. Spojrzałam na swoje odbicie i na umazaną kremem twarz.

– Nie bądź wredny! – syknęła Anita.

– Nie jestem wredny, tylko szczery. Jaka normalna kobieta potrafi tyle zjeść?

– To nie twoja sprawa, ile ktoś je!

– Jej tyłek to też nie moja sprawa, ale wolałbym go nie oglądać, bo tracę apetyt.

– Matko, ciszej! Usłyszy cię!

– Może powinna – odparł Karol. – Parę słów prawdy dobrze jej zrobi.

Zanim oboje wyszli z kuchni, ja już siedziałam w salonie z przyklejonym
do ust sztucznym uśmiechem.

Już ja mu pokażę

Anita postawiła przede mną filiżankę, cukiernicę i zapytała, jak minął tydzień. Z całych sił walczyłam, żeby się nie rozpłakać, i liczyłam, że przyjaciółka niczego nie zauważy. Chyba mi się udało.

Podczas naszej rozmowy kilka razy zerknęłam na Karola. Nie mogłam uwierzyć, że potrafi był taki podły. Co gorsza, chyba mnie nie lubił. Zdałam sobie też sprawę, że wszystkie jego dziewczyny były atrakcyjne pod względem fizycznym. Ja zaś byłam naiwna i głupia, skoro łudziłam się choć przez chwilę, że kiedykolwiek coś między nami będzie.

Nie miałam u niego żadnych szans. A po tym, jak się zachował, już chyba nie chciałam mieć. Zwrócić komuś grzecznie uwagę to jedno, drwić z niego za jego plecami – coś zupełnie innego. Mój idealny mężczyzna nie powinien tak robić. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz było mi tak przykro… Z drugiej strony miał rację, jadłam za dużo.

Kilka godzin później, kiedy wróciłam do domu, długo przyglądałam się swojemu odbiciu. Rozebrałam się do bielizny i krytycznie oceniałam, co się ze mną stało. Czemu wcześniej nie dostrzegałam tej okropnej metamorfozy, jaką przeszło moje ciało?

Widziałam, co chciałam widzieć. Choć mój przeciążony organizm dawał mi sygnały, że przesadzam – na przykład zadyszką i nieadekwatnym do wysiłku zmęczeniem. Od kiedy zamieszkałam sama, przestałam zwracać uwagę na to, co i ile jem. W efekcie dorobiłam się ponad 20-kilogramowej nadwagi. Ale nadal lubiłam siebie, byłam fajną babką, może dlatego nie zauważyłam tego, jak się zmieniłam.

I nagle, zamiast sięgnąć po słodycze i zajeść problem – co dotąd robiłam – poczułam ogarniającą mnie złość, która przerodziła się w jakąś dziwną siłę i determinację.

– Jeszcze ci pokażę – mruknęłam pod adresem Karola. – Jeszcze pożałujesz. Będę taką laską, że ci szczęka opadnie.

Następnego dnia wciągnęłam na siebie dres, na nogi założyłam adidasy i ruszyłam do pobliskiej siłowni. Przełamałam wstyd i podeszłam do recepcjonistki, która wyglądała na mistrzynię świata w fitness czy innej zumbie.

– Dzień dobry – bąknęłam. – Chciałabym wykupić karnet na ćwiczenia z trenerem, który ułoży mi dietę. Tylko prosiłabym o kobietę, nie mężczyznę – dodałam szybko.

Trenerka nawet nie mrugnęła okiem. Uśmiechnęła się i pochyliła w moją stronę.

– Niestety, mamy obecnie tylko dwóch wolnych trenerów i obaj to mężczyźni, ale zapewniam, że są profesjonalni i bardzo mili – powiedziała.

Byłam bliska ucieczki, ale wzrok tej dziewczyny mnie powstrzymał. Zdawała się naprawdę życzliwa, więc po chwili wahania skinęłam głową. Recepcjonistka uśmiechnęła się i skierowała mnie do szatni. Na sali ćwiczeń miał już na mnie czekać osobisty trener.

Z bijącym sercem stanęłam na środku nowoczesnego, wielkiego pomieszczenia. Dokoła ćwiczyło wiele osób, na najróżniejszych przyrządach, które przypominały narzędzia tortur. Trener wyglądał dokładnie tak, jak powinien wyglądać. Wysoki, dobrze zbudowany, o ostrych rysach twarzy zdradzających nieustępliwy charakter i silną wolę.

– Jestem Paweł, jak masz na imię? – zapytał, prowadząc mnie do biura, w którym zamierzał dokonać pomiarów mojego ciała.

– Magda – odparłam zawstydzona.

– Czeka nas sporo pracy, Madziu – powiedział łagodnym głosem.

Wyczułam w nim troskę, nie złośliwość czy przytyk. Stwierdził fakt, ale w sposób, który mnie nie zabolał. Niemniej i takm zaczerwieniłam się jak piwonia.

– Wiem… – westchnęłam.

– Poradzisz sobie. Widzę to w tobie – dodał nagle i uśmiechnął się szeroko.

Jego słowa rozpaliły we mnie entuzjazm, a zrazem napełniły spokojem. Zrozumiałam, że dam sobie radę, a ten silny człowiek pomoże mi pokonać wszelkie trudności. Osiągnę swój cel, bo po to tutaj przyszłam.

W życiu bym nie pomyślała, że dam się zważyć i zmierzyć jakiemuś facetowi, zwłaszcza takiemu, który wygląda tak świetnie, jak Paweł.

O dziwo jednak on w ogóle nie wprawiał mnie w stan zakłopotania. W jego spojrzeniu nie czaiła się pogarda w stylu „Dziewczyno, jak mogłaś się tak zapuścić?”. Nie oceniał mnie jako człowieka. Jeśli coś komentował, to wyłącznie w związku z moim stanem zdrowia. Nie kpił, nie dowcipkował, nie grzmiał – po prostu zachował pełen profesjonalizm. W końcu był w pracy.

On mnie naprawdę lubił

Ćwiczenia i dieta nie przyszły mi łatwo, no ale Paweł ostrzegał, że lekko nie będzie. Ćwiczyłam nawet sześć dni w tygodniu. Niedzielę poświęcałam na regenerację organizmu. Z początku dietetyczne jedzenie w ogóle mi nie smakowało, ale po trzech tygodniach zaczęłam się przekonywać albo przyzwyczajać.

Zawzięłam się. Codziennie rano przed lustrem obiecywałam swojemu odbiciu, że gdy Karol dostrzeże moją przemianę i straci dla mnie głowę, ja go zignoruję. Dam mu nauczkę, a jako premię dla siebie wywalczę nowy, lepszy wygląd i poprawę zdrowia.

Reżim i samozaparcie zaczęły przynosić efekty. Już po dwóch miesiącach ważyłam aż dwanaście kilogramów mniej!

Mój trener wciąż mnie chwalił i podkreślał, że mam niesamowicie silną wolę. Nie ukrywam, cieszyłam się z każdego pozytywnego słowa na swój temat. Wręcz czekałam na te pochwały. Bardzo mi na nich zależało. Zaczęłam też dostrzegać, że Paweł przygląda mi się dłużej niż innym swoim podopiecznym. Poświęcał mi też znacznie więcej czasu niż pozostałym dziewczynom, którym pomagał w powrocie do formy.

Niektóre z nich były naprawdę atrakcyjne, ale to ze mną rozmawiał o ulubionych filmach i krajach, które chciałby odwiedzić. Widać mnie polubił. Ja też lubiłam nasze codzienne pogawędki i żarty.

Któregoś dnia po treningu postanowiłam pobiegać na bieżni. Paweł poinstruował mnie, jak ją obsługiwać, i ustawił spokojne tempo. Ta żałosna w moim mniemaniu prędkość nieco mnie rozczarowała. Pomyślałam, że udowodnię swojemu trenerowi, że stać mnie na więcej. Bezmyślnie podkręciłam prędkość i nie musiałam długo czekać na efekty. Od nadmiernego wysiłku zakręciło mi się w głowie i źle postawiłam nogę. Poczułam silny ból w kolanie i padłam jak długa na podłogę.

Paweł po raz pierwszy okazał złość, karcąc mnie dość ostro, co było równie przykre, co zdumiewające. Jego reakcja była dziwna, zbyt emocjonalna jak na zawodowca. Jakby się przestraszył. Zupełnie nieprofesjonalnie.

Odprowadził mnie do biura, po czym powoli i dokładnie zaczął oglądać moje kolano.

– Będziesz kuleć przez parę dni – oznajmił, badając palcami rozmiar obrzęku.

Patrzyłam, jak jego palce nadal błądzą po mojej odsłoniętej skórze, choć już zbadał, co miał zbadać. Atmosfera w pokoju niepostrzeżenie uległa zmianie… Paweł wpatrywał się w moje kolano, jakby mógł tam znaleźć odpowiedzi na pytania o sens istnienia. Po chwili trwania w bezruchu uniósł nieco twarz i spojrzał mi w oczy. Jego tęczówki miały kolor ciemnej czekolady. Przyspieszył mi puls i zastanawiałam się, czy to przez uraz, czy… z powodu Pawła.

Nie śmiałam dotąd pomyśleć, że jego zainteresowanie moją osobą mogłoby oznaczać coś więcej niż zwykłą sympatię. Nie po tym, co nie tak dawno powiedział o mnie Karol. Przypomniałam sobie każde złośliwe słowo i zawstydziłam się, jakbym usłyszała je dopiero co.

Przestraszyłam się, że znowu zacznę marzyć o kimś będącym całkowicie poza moim zasięgiem, i spróbowałam wstać. Uniemożliwił mi to uścisk silnych dłoni. Paweł przytrzymał mnie za przeguby i nie odrywając spojrzenia od moich ust, posadził mnie znów na ławce. Nic nie mówił, ale czułam, że chce mnie pocałować. Pochylił się powoli w moją stronę. Poczułam zapach proszku do prania i żelu do mycia ciała.

Zbliżał się, a ja nadal nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Ale zrobił to! Jego usta okazały się ciepłe, miękkie i niebywale kuszące. To był delikatny pocałunek, jakiego nie spodziewałabym się po kimś tak silnym i na swój sposób władczym.

Ktoś z zewnątrz uchylił nieco drzwi i dobiegły nas dźwięki muzyki puszczanej w sali ćwiczeń. Paweł odsunął się ode mnie i uśmiechnął delikatnie.

– Wszystko dobrze? – zapytał.

Skinęłam głową, cały czas czując na ustach jego smak.

– Zawiozę cię do domu – oznajmił, jak gdyby nigdy nic.

Wchodząc do szatni, zastanawiałam się, jak powinnam się zachować. Co chwila dotykałam ust, nie mogąc uwierzyć, że mając tyle dziewczyn do wyboru, Paweł pocałował właśnie mnie. Różne podejrzenia przychodziły mi do głowy – że się z kimś założył, że zrobił to z litości. Bo czemu akurat ja?

Kiedy otworzyłam szafkę ze swoimi rzeczami, spojrzałam na zamontowane na drzwiach lusterko. Niby trochę się zmieniłam z zewnątrz, ale grubaska w środku nadal zmagała się z kompleksami. Z drugiej strony dzięki pracy i wytrwałości osiągnęłam cel. Nie byłam już tą samą dziewczyną, która przyszła tutaj trzy miesiące temu.

Dlaczego ja?

Idąc z Pawłem w stronę jego samochodu, zastanawiałam się, co zrobić. Udać, że nic się nie stało, czy odważnie zapytać, czemu mnie pocałował? Zdecydowałam się zagrać w otwarte karty.

– Dlaczego? – wypaliłam w końcu.

Mężczyzna odwrócił się, popatrzył na mnie spod przymrużonych powiek. Był ode mnie dużo wyższy i miał nieskazitelną sylwetkę. Nigdy nie będę tak idealna – żeby osiągnąć podobny efekt, trzeba poświęcić ćwiczeniom niemal całe swoje życie.

– Dlaczego ja? – powtórzyłam.

– Bo jesteś silna i wytrwała – powiedział, uśmiechając się łagodnie. – Nigdy jeszcze nie spotkałem kogoś tak upartego jak ty. Imponujesz mi, Madziu.

– Ja? – zdumiałam się.

– Tak, ty. Mimo braku przygotowania, w trzy miesiące zmieniłaś się nie do poznania. Co więcej, wierzę, że wytrwasz, utrzymasz efekt. Jesteś zawzięta jak cholera – uśmiechnął się jeszcze szerzej, a potem podszedł bliżej i pochylił się nade mną. – Poza tym wciąż mam ochotę cię całować. Od pewnego czasu nie mogę się na niczym innym skupić. Chyba powinienem przekazać cię jakiemuś innemu trenerowi…

– Nie zgadzam się! – zaprotestowałam.

– Bez obaw. Nikomu cię nie oddam, byłbym zbyt zazdrosny.

Poczułam jego ciepły oddech na swoim policzku, potem muśnięcie ust… Nikt nie mógł się z nim równać. Karol… Jaki Karol? Już dla mnie nie istniał. Liczył się tylko ten silny, niesamowity facet, który dostrzegł we mnie to, czego ja sama przez długi czas nie umiałam w sobie odnaleźć.

– Tylko nie przesadź z tym odchudzaniem, bo uwielbiam twoją krągłą pupę – szepnął Paweł, gładząc mnie po pośladku, jędrnym, ale nadal mocno kobiecym.

Czytaj także:
„Chciałam mieć Marcina tylko dla siebie, więc z zazdrości rzuciłam na niego urok. Z bawidamka zmienił się w... stalkera”
„Odrzuciłam dobrego mężczyznę, bo nie był przystojny i bogaty. Mam za swoje, moje życie zmieniło się w koszmar”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”

Redakcja poleca

REKLAMA