„Chciałam podpisać intercyzę, bo narzeczony miał sporo na sumieniu. To co zrobił, przeszło moje oczekiwania”

zaskoczona kobieta fot. iStock by Getty Images, Heide Benser
„– Czyli to wszystko, co było między nami, to była tylko kasa? – spytałam, nie wierząc, że naprawdę to powiedział. – Myślałeś, że załatwię ci gotowe życie? Że zapłacę za twoje błędy? Paweł skrzywił się, patrząc na mnie z obrzydzeniem”.
/ 20.09.2024 18:30
zaskoczona kobieta fot. iStock by Getty Images, Heide Benser

Zaczęło się od zwykłych drobiazgów. Paweł ostatnio zrobił się jakiś… dziwny. Zawsze był wyluzowany, taki pewny siebie – to mnie w nim ujęło. A teraz? Ciągle coś go martwiło, jakby był gdzieś daleko. Wychodził z pokoju, gdy odbierał telefon, a kiedy pytałam o finanse, zawsze zmieniał temat.

Miałam więcej pieniędzy

Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy zbyt szczegółowo o pieniądzach. On wiedział, że dobrze mi się wiedzie – moje mieszkanie, oszczędności, inwestycje w nieruchomości. Może to głupie, ale ufałam mu. Wierzyłam, że skoro ja sobie radzę, to on też. Ale zaczęły pojawiać się sygnały, które coraz trudniej było zignorować.

Ostatnio mieliśmy rozmawiać o kredycie na dom. Usiadłam z nim w kuchni, przyniosłam foldery z ofertami banków, a on wtedy zrobił się dziwnie spięty.

– Natka, nie teraz, proszę. Jestem zmęczony po pracy. Może jutro?

Jutro… zawsze było jakieś "jutro", ale nigdy nie dochodziło do konkretów.

Brat mnie ostrzegał

A potem rozmowa z moim bratem, Tomaszem. Zawsze sceptyczny, zawsze z tym swoim podejściem, że facetowi nie można wierzyć na słowo, szczególnie w sprawach finansowych.

– Natalia, Paweł coś ukrywa – powiedział bezpośrednio, nie owijał w bawełnę. – Nie widzisz tego? Jeśli chcesz chronić swoje interesy, zanim weźmiecie ślub, pomyśl o intercyzie. Nie bądź naiwna.
Poszłam do mojej przyjaciółki Marty z drżącymi rękami, udając, że to tylko zwykła rozmowa przy kawie. Ale ona znała mnie na wylot. Ledwo usiadłam, a już zaczęła węszyć.

– Dobra, Nat, coś się dzieje. Wyrzuć to z siebie.

Opowiedziałam jej wszystko, krok po kroku – jak Paweł unika rozmów o pieniądzach, jak zaczęłam mieć wątpliwości, jak Tomasz mnie ostrzegł. W jej oczach zobaczyłam ten charakterystyczny błysk. Wiedziałam, że Marta to ogarnie.

– Daj mi kilka dni – powiedziała na odchodne. – Zobaczę, co mogę znaleźć.

To nie były dobre wiadomości

Kilka dni? Dla mnie to była wieczność. Czułam się, jakbym chodziła po linie, próbując utrzymać równowagę między wiarą w Pawła a rosnącym niepokojem. Wszystko stało się jeszcze trudniejsze, kiedy wracał do domu. Uśmiechał się do mnie, mówił o naszej przyszłości, a ja… coraz bardziej czułam się, jakbym tkwiła w jakiejś grze.

Gdy w końcu zadzwoniła Marta, wiedziałam, że nie ma dobrych wieści. Nie byłaby tak rzeczowa i chłodna, gdyby miała mi przekazać coś pozytywnego.

– Natalia, Paweł jest zadłużony po uszy – zaczęła od razu, bez owijania w bawełnę. – Sprawdziłam jego finanse. Jest kilka spraw sądowych, jakieś kredyty konsumpcyjne, inwestycje, które totalnie nie wypaliły. To nie jest mała suma. On tonie, Nat.

Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz się obudzę, że to jakiś koszmar. Przecież Paweł… nigdy nie wspomniał ani słowem. Przecież mieliśmy razem budować przyszłość, planować dom, wspólne życie. Jak mógł mnie tak okłamywać?

– Co?! Jak to możliwe? – wybuchnęłam. – Przecież nigdy nie mówił, że ma problemy… rozmawialiśmy o kupnie domu, o kredytach! Jak mógł to wszystko przede mną ukrywać?

Byłam wściekła

Marta westchnęła, jakby to nie była dla niej żadna niespodzianka.

– Wygląda na to, że grał przed tobą inną osobę. Musisz coś z tym zrobić, zanim będzie za późno.

Tego wieczoru siedziałam w mieszkaniu, wpatrując się w ścianę. Cała ta sytuacja wydawała się nierealna. Paweł, mężczyzna, któremu ufałam, okazał się kimś innym. Zaczęłam się zastanawiać nad jednym – co teraz? Oczywiście kochałam go, ale… nie mogłam pozwolić, żeby jego długi zrujnowały wszystko, co zbudowałam. Musiałam się zabezpieczyćIntercyza. To było jedyne wyjście.

Narzeczony był zaskoczony

Następnego dnia nie mogłam już dłużej czekać. Paweł wrócił do domu późnym wieczorem, jak zwykle uśmiechnięty, ale ja wiedziałam, że muszę z nim porozmawiać, zanim pęknę od środka. Gdy tylko zamknął drzwi, zaczęłam:

– Paweł, musimy porozmawiać.

Spojrzał na mnie zaskoczony, ale szybko próbował obrócić to w żart.

– Oho, brzmi poważnie. Coś się stało?

Nie mogłam już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Oparłam się o blat kuchenny i spojrzałam mu prosto w oczy.

– Marta wszystko mi powiedziała. Wiem o twoich długach.

W jednej chwili uśmiech zniknął z jego twarzy. Widziałam, jak blednie, jak przez sekundę kompletnie traci grunt pod nogami. Próbował coś powiedzieć, ale nie mogłam już słuchać wymówek.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – przerwałam mu. – Paweł, masz długi, o których nie miałam pojęcia! Jak mogłeś to ukrywać? Mieliśmy razem planować przyszłość, a ty nawet nie uznałeś za stosowne mi o tym wspomnieć?

Głupio się tłumaczył

Paweł spuścił głowę, jakby nagle zabrakło mu odwagi. Chwilę milczał, zanim w końcu cicho odpowiedział:

– Bałem się, że mnie zostawisz. Wierzyłem, że razem damy sobie radę. Myślałem, że jakoś to ogarnę, zanim się dowiesz...

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Część mnie chciała mu współczuć, zrozumieć jego strach, ale druga część... czuła się zdradzona. Kłamał mi w żywe oczy, gdy ja myślałam, że budujemy coś na solidnych fundamentach.

– Ale nie mogę ryzykować moim życiem i moimi pieniędzmi – powiedziałam twardo, choć serce waliło mi jak oszalałe. – Muszę się zabezpieczyć. Jeśli mamy iść dalej, musimy podpisać intercyzę.

Paweł spojrzał na mnie, jakbym właśnie go uderzyła w twarz. Widziałam to w jego oczach – rozczarowanie, ból, może nawet gniew. Wiedziałam, że tego się nie spodziewał. Ale nie mogłam cofnąć tego, co powiedziałam. Zbyt wiele było na szali.

– Intercyza? – zapytał, niemal szeptem. – Serio, Natalia? Chcesz się przed mną zabezpieczać?

– Tak – odpowiedziałam. – Nie chodzi o to, że ci nie ufam, ale muszę mieć pewność, że nie stracę wszystkiego, jeśli twoje długi nas pociągną na dno. To nie znaczy, że cię nie kocham.

Milczał przez chwilę, zaciskając szczęki. Jego twarz była jak zamknięta książka, której nie potrafiłam już czytać.

– Dobrze – powiedział w końcu, choć jego głos brzmiał pusto. – Jeśli to dla ciebie takie ważne, podpiszemy intercyzę.

Nie miałam pojęcia, że to będzie początek końca.

Zaczął się inaczej zachowywać

Paweł był od tamtej rozmowy inny. Zgodził się na intercyzę, ale coś w nim pękło. Z każdym dniem czułam, że oddalamy się od siebie coraz bardziej. Kiedy siedzieliśmy razem przy kolacji, rozmowy były krótkie, wymuszone. W jego spojrzeniu nie było już tej radości, którą kiedyś miał, gdy patrzył na mnie. Zamiast tego – chłód, którego nie potrafiłam rozbić.

Pewnego wieczoru, kiedy usiadłam obok niego na kanapie, próbując go przytulić, odsunął się delikatnie. Wiedziałam, że coś jest nie tak. 
– Paweł, porozmawiajmy. Co się dzieje? – spytałam, choć już znałam odpowiedź.

– Nic się nie dzieje, Natalia – odparł, a w jego głosie było coś lodowatego. – Po prostu... to nie jest to, czego się spodziewałem. Ta intercyza… Ona wszystko zmieniła.

Spojrzałam na niego, czując, jak ściska mi się serce. 

Paweł, to była konieczność. Musiałam się zabezpieczyć.

Westchnął, przeczesując dłonią włosy. 

– Ale to nie jest partnerstwo. To jakbyś od początku zakładała, że nie damy rady. Jakbym był tylko kimś na twoich warunkach.

Miał do mnie żal

Wstał i bez słowa wyszedł, zostawiając mnie z narastającym poczuciem, że tracę coś, czego już nie uda się odzyskać.
Paweł zaczął wracać coraz później. Nie tłumaczył, dlaczego. Zapytałam raz, dwa razy, ale za każdym razem odbijałam się od jego krótkich odpowiedzi. Zaczęło się niewinne – „Mam dużo pracy”, „Muszę ogarnąć coś po godzinach”. Ale ja wiedziałam, że to wymówki. Czułam, jak oddalamy się od siebie z każdą chwilą, jakby coś niewidzialnego stawiało mur między nami. Nie chciałam przyznać przed sobą, że może to przez tę intercyzę.

Pewnego wieczoru, siedząc samotnie przy kolacji, postanowiłam zrobić pierwszy krok. Chciałam z nim porozmawiać, przełamać tę ciszę, która nas niszczyła. Kiedy wrócił, zmęczony i zrezygnowany, powiedziałam:

– Paweł, nie możemy tak dalej. Co się z nami dzieje?

Spojrzał na mnie jakby przez chwilę, walczył sam ze sobą, zanim w końcu westchnął i usiadł naprzeciwko mnie.

– Natalia, nie mogę żyć tak, jakby nasze życie miało się skończyć na twoich zasadach. Ta intercyza zabiła wszystko, co mieliśmy. To już nie jest partnerstwo – powiedział, a w jego głosie było coś złamanego.

– Paweł, to było tylko zabezpieczenie… Nie chciałam, żeby to nas zniszczyło.

Rzucił mnie bez wahania

Patrzył na mnie długo, a potem powiedział coś, czego bałam się od dawna:

– Może po prostu nie powinniśmy tego dalej ciągnąć.

Paweł siedział naprzeciwko mnie, a ja czułam, że zbliżamy się do granicy, której przekroczenie zmieni wszystko. Wiedziałam, że musi wybuchnąć, ale wciąż miałam nadzieję, że może uda się to jakoś naprawić. Może uda się wrócić do tego, co było kiedyś.

– Zostawiasz mnie? – zaczął, a w jego głosie zabrzmiało coś, czego nigdy wcześniej nie słyszałam. 

Zniszczyłaś to, co budowaliśmy.

– Zniszczyłam? – podniosłam głos, choć nie chciałam. – Paweł, chciałam nas zabezpieczyć. Twoje długi to nie jest mały problem! Ukrywałeś to przede mną, co miałam zrobić?

Twierdził, że to moja wina

Wstał gwałtownie, odrzucając krzesło, które niemal upadło na podłogę. Jego oczy błyszczały gniewem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam.

– Zabezpieczyć? Daj spokój! Chciałaś tylko chronić swój majątek, bo wiesz, że bez tego jesteś nikim! – rzucił mi w twarz. – Myślałem, że jesteśmy partnerami, że razem damy radę. Ale nie, ty od razu zakładałaś, że wszystko pójdzie źle. Chciałem z tobą budować przyszłość, ale ty mi pokazałaś, że dla ciebie liczą się tylko pieniądze.

– To nieprawda! – odparłam, podchodząc bliżej. – Paweł, kocham cię, ale musiałam się zabezpieczyć. Nie mogłam ryzykować.

Zaśmiał się gorzko, patrząc na mnie jak na obcą osobę.

– Wiesz co? Masz rację. Ty nigdy nie ryzykowałaś. Zawsze musiałaś mieć kontrolę, zawsze musiałaś być na wierzchu. Myślałem, że damy radę, że mi pomożesz, że jesteśmy w tym razem. Ale ty… ty mnie po prostu kupiłaś. Myślałem, że mi pomożesz wyjść na prostą. A teraz wiem, że mogę liczyć tylko na siebie. W tym związku nie ma miejsca na mnie, bo ty nie umiesz się dzielić.

Byłam w szoku

Zabrakło mi słów. Poczułam, jak moje serce zamiera na chwilę.

– Czyli to wszystko, co było między nami, to była tylko kasa? – spytałam, nie wierząc, że naprawdę to powiedział. – Myślałeś, że załatwię ci gotowe życie? Że zapłacę za twoje błędy?

Paweł skrzywił się, patrząc na mnie z obrzydzeniem.

– Wiesz co? Masz rację. Może i tak myślałem. A teraz… mam już dość. Nie mogę z tobą być. Nigdy nie będę miał tu nic swojego.

Nie powiedział nic więcej, po prostu odwrócił się i wyszedł. Stałam w miejscu, patrząc na drzwi, które zamknęły się za nim z trzaskiem, jakby to miało ostatecznie zakończyć wszystko, co mieliśmy. Czułam się jak idiotka.

Zostałam sama

Stałam tam, patrząc na drzwi, jakby zaraz miały się otworzyć i Paweł wróci. Ale nic takiego się nie stało. Cisza w mieszkaniu była głośniejsza niż kiedykolwiek. Zostałam sama. W jednej chwili poczułam, jak wszystkie emocje, które tłumiłam, wypływają na powierzchnię. Gniew, żal, rozczarowanie. Byłam wściekła – na Pawła, na siebie, na cały ten absurdalny związek, który rozpadł się w mgnieniu oka.

Ruszyłam w stronę salonu i opadłam na kanapę. Myśli krążyły mi po głowie jak szalone. On naprawdę wierzył, że to ja powinnam go ratować? Że moje pieniądze miały być rozwiązaniem na jego długi? Nie mogłam tego zrozumieć. Przecież chodziło o coś więcej, o nasze wspólne życie, o zaufanie. Czy naprawdę wszystko, co było między nami, opierało się na pieniądzach?

Wzięłam telefon, chciałam napisać do niego, zadzwonić, powiedzieć, że to nie tak, że oboje popełniliśmy błędy, że można to jeszcze naprawić. Ale zatrzymałam się w ostatniej chwili. W mojej głowie wciąż brzmiały jego słowa: "Nigdy nie będę miał tu nic swojego." Paweł nie chciał budować życia, chciał gotowego rozwiązania, a gdy go nie dostał, po prostu się obraził.

Nie mogłam już dłużej oszukiwać siebie. Wszystko, co się stało, było nieuniknione. Paweł nie szukał partnerstwa. Szukał tylko ratunku, kogoś, kto pociągnie go w górę, a kiedy mu to odmówiłam, wszystko się posypało. Jego miłość okazała się warunkowa – była, dopóki mogłam dawać więcej. A ja nie byłam w stanie żyć w związku, który balansował na krawędzi finansowej przepaści.

Przez resztę wieczoru wpatrywałam się w telefon, czekając, aż Paweł zadzwoni, że wróci, że może przemyślał to wszystko. Ale on nie zadzwonił. A ja, z każdym mijającym kwadransem, zaczynałam rozumieć, że tym razem to naprawdę koniec.

Natalia, 31 lat

Czytaj także: „Córka zamiast iść do pracy, leży na kanapie i żyje na mój rachunek. To mój błąd, że wychowałam takiego pasożyta”
„Po 40 latach odnalazłam listy od mojej pierwszej miłości. Okazało się, że te czułe wyznania mają terapeutyczną moc”
„Tylko raz zabłądziłem do cudzego łóżka, a od razu jest afera. Żona od razu postawiła na mnie krzyżyk”

 

Redakcja poleca

REKLAMA