„Chciałam dostać na Dzień Babci eleganckie perfumy. A moja skąpa wnuczka dała mi tanią podróbkę z dyskontu”

starsza kobieta fot. Adobe Stock, Oleksandr
„Kiedy otworzyłam wieczko, w środku zobaczyłam buteleczkę. Coś we mnie zamarło. Była ładna, owszem, ale napis na etykiecie nie pozostawiał wątpliwości. To nie były te perfumy, o których mówiłam. To była tania podróbka”.
/ 20.01.2025 16:00
starsza kobieta fot. Adobe Stock, Oleksandr

Wszystko, co dobre, zaczyna się od zapachu. Przynajmniej tak zawsze uważałam. Przez lata nauczyłam się, że zapach jest jak klucz do wspomnień, które chciałoby się zachować na zawsze. W moim życiu były takie perfumy – te, które kojarzyły się z pierwszym tańcem na balu, te, które mąż wręczał mi z dumą po powrocie z delegacji, i te, które kupowałam sobie sama, by przypomnieć sobie, jak dobrze jest być kobietą. Zawsze były luksusowe. Dla mnie to było naturalne – elegancka kobieta musi otaczać się elegancją, nawet jeśli świat wokół jest byle jaki.

Moja wnuczka, Zuzanna, ma swoje sposoby na to, żeby mnie zadziwić, ale czasem – przyznaję to niechętnie – trafia nie tam, gdzie trzeba. W tym roku powiedziałam jej wprost, co chciałabym dostać. Nowy zapach, ten z reklamy – elegancja w butelce, przypomnienie młodości. Czekałam z nadzieją. W końcu ja zawsze robiłam dla niej wszystko, co najlepsze. Czy to tak wiele, by chciała się odwdzięczyć?

Nie tego się spodziewałam

Usiadłam w salonie, spoglądając na mały, starannie zapakowany prezent, który Zuzanna wręczyła mi z entuzjazmem. Już po kształcie pudełka wiedziałam, że to perfumy – moja wnuczka nigdy nie odchodziła od tradycji. Czułam lekkie napięcie, ale też nadzieję, że w tym roku naprawdę mnie zaskoczy. Uśmiechnęłam się do niej i ostrożnie rozwiązałam złotą wstążkę.

Kiedy otworzyłam wieczko, w środku zobaczyłam buteleczkę. Coś we mnie zamarło. Była ładna, owszem, ale napis na etykiecie nie pozostawiał wątpliwości. To nie były te perfumy, o których mówiłam. To była tania podróbka – zapach z dyskontu, który obiecywał, że „przypomina luksus”.

Spojrzałam na Zuzkę, która patrzyła na mnie z szerokim uśmiechem, najwyraźniej dumna z prezentu. Nie potrafiłam od razu wykrztusić słowa. W głowie tłukły mi się myśli: czy ona naprawdę nie słuchała? Czy nie rozumie, jak ważny był ten gest?. Miałam wrażenie, że zawiodła mnie bardziej, niż chciałam przyznać.

– Zuzanno, co to jest? – zapytałam w końcu, starając się, by mój ton był spokojny, choć czułam narastającą frustrację.

Babciu, one naprawdę ładnie pachną! – odparła lekko. – A poza tym... liczy się gest, prawda?

Liczy się gest. Te słowa dźwięczały mi w uszach, gdy patrzyłam na wnuczkę, nie wiedząc, co bardziej mnie boli: jej naiwność, czy moje własne oczekiwania, które znowu okazały się zbyt wysokie.

Pożaliłam się córce

Wieczorem usiadłam z Ewą, moją córką, przy kuchennym stole. Miałam wrażenie, że tylko ona mogła zrozumieć moje rozczarowanie. Zapach perfum z dyskontu, które Zuzanna mi podarowała, wciąż unosił się w powietrzu, choć tylko raz psiknęłam nimi na nadgarstek. Starałam się to zignorować, ale nuta taniości drażniła mnie bardziej, niż powinna.

– Twoja córka kompletnie mnie nie szanuje! – wybuchnęłam, przerywając niezręczną ciszę. – Jak mogła mi wręczyć coś takiego?

Ewa westchnęła ciężko i odstawiła filiżankę z herbatą.

– Mamo, Zuzka jest studentką. Nie ma pieniędzy na luksusy.

– Ale na wyjścia z koleżankami ma, prawda? – odparłam ostro. – Albo na te drogie buty, które ostatnio widziałam na jej nogach? To wszystko kwestia priorytetów, Ewo. A ja? Czy ja nie powinnam być jednym z tych priorytetów?

Córka przetarła dłonią twarz. Wiedziałam, że takie rozmowy ją męczą, ale tym razem nie zamierzałam odpuścić.

– Wiesz, że Zuzka cię kocha, prawda? – powiedziała cicho. – Tylko że młodzi ludzie... oni inaczej patrzą na takie rzeczy. Może dla niej to nie jest aż tak ważne, jak dla ciebie?

Poczułam ukłucie w sercu. Czyżby naprawdę to wszystko było moją winą? Czy moje oczekiwania rzeczywiście były zbyt wygórowane? Odwróciłam wzrok, udając, że przyglądam się zasłonie, choć w środku czułam, jak narasta we mnie ból.

– Może i mnie kocha, ale chyba mnie nie rozumie – szepnęłam w końcu. – A to, Ewo, boli najbardziej.

Byłam zła na wnuczkę

Nazajutrz Zuzanna zadzwoniła z propozycją, żebyśmy poszły razem na kawę. Zgodziłam się, choć w mojej głowie kłębiły się emocje, których nie potrafiłam nazwać. Rozczarowanie? Złość? A może smutek? Nie byłam pewna, ale wiedziałam jedno – chciałam to z siebie wyrzucić

Spotkałyśmy się w małej kawiarni niedaleko mojego domu. Zuzka przyszła spóźniona, jak zwykle, z uśmiechem na twarzy, jakby wszystko było w porządku. Kiedy usiadła, spojrzałam na nią i zrozumiałam, że nie mam już cierpliwości, by udawać. 

– Zuzanno, musimy porozmawiać – zaczęłam, zanim zdążyła zamówić cokolwiek. 

Uniosła brwi, zaskoczona moim tonem. 

– Okej, babciu, słucham. 

– Dlaczego zawsze wszystko musi być takie... takie niedbałe? – zapytałam, starając się opanować drżenie głosu. – Czy naprawdę tak trudno było się postarać? Czy to, co ci powiedziałam o tych perfumach, nic dla ciebie nie znaczyło? 

Zuzka spuściła wzrok. Na chwilę zapadła cisza, przerywana tylko szmerem rozmów wokół nas. 

– Babciu – zaczęła w końcu – nie chodziło mi o to, żeby cię zranić. Myślałam, że to będzie coś, co ci się spodoba. Może... nie mogę sobie pozwolić na takie rzeczy, jakie ty lubisz, ale liczyłam, że zrozumiesz, że naprawdę się starałam. 

– Starałaś się? – powtórzyłam, czując, jak we mnie wrze. – Kupując coś, co nawet nie zbliża się do tego, co chciałam? 

Podniosła na mnie wzrok, pełen czegoś, czego nie potrafiłam rozczytać. 

– Babciu, czy to naprawdę chodzi o mnie? Czy o to, żeby wszystko wyglądało tak, jak ty chcesz? Może czasem warto spojrzeć na to z innej strony. Nie zawsze musisz mieć rację

Słowa uderzyły we mnie jak cios. Milczałam, próbując zrozumieć, co tak naprawdę powiedziała. Może miała rację, a może tylko próbowała się wykręcić? Patrzyłam na nią, widząc jednocześnie wnuczkę, którą kochałam, i młodą kobietę, która mnie rozczarowała.

Może powinnam odpuścić

Tego wieczoru długo nie mogłam zasnąć. Słowa Zuzki dźwięczały mi w głowie jak echo, które nie chciało ucichnąć. „Nie zawsze musisz mieć rację” – powiedziała. Czyżbym naprawdę się myliła? A może problem leżał gdzieś pośrodku, pomiędzy moimi oczekiwaniami a jej rozumieniem świata? W końcu wstałam z łóżka i sięgnęłam po flakon tych perfum. 

Spojrzałam na buteleczkę, przypominając sobie, jak wiele razy podziwiałam Zuzkę za jej energię, niezależność i odwagę. Czasem zapominałam, że bycie młodym oznacza też popełnianie błędów. Otworzyłam korek i psiknęłam perfumami na nadgarstek. Początkowo poczułam jedynie tanią, kwiatową nutę, która szybko przeszła w coś delikatniejszego, subtelniejszego. Nie był to zapach, o którym marzyłam, ale... nie był też taki zły. 

Przypomniał mi czasy, kiedy byłam młoda i nie mogłam pozwolić sobie na luksusowe flakony. Wtedy też musiałam kombinować – kupować tanie zamienniki i cieszyć się z małych rzeczy. Westchnęłam, czując mieszankę nostalgii i smutku. Czyżby Zuzka chciała mnie w ten sposób przenieść w tamte lata? 

Przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Wpatrując się w butelkę, zrozumiałam, że może za bardzo skupiałam się na tym, czego mi brakowało, zamiast docenić, co miałam. Zuzka kochała mnie na swój sposób. Może czas nauczyć się to przyjmować, zamiast próbować wszystko zmieniać.

Zaczniemy od nowa

Kilka dni później Zuzka zaproponowała, żebyśmy wybrały się razem na spacer do parku. Zgodziłam się, chociaż nadal czułam delikatny dystans między nami. Kiedy szłyśmy aleją wysypaną zeschłymi liśćmi, czułam, jak chłodny wiatr owiewa moją twarz, przypominając mi, że czasami trzeba pozwolić przeszłości odpłynąć. 

– Babciu, zastanawiałam się nad naszą rozmową – powiedziała nagle Zuzka, przerywając ciszę. – Wiem, że mogłam się lepiej postarać. Może faktycznie nie do końca zrozumiałam, co dla ciebie było ważne. 

Spojrzałam na nią i zobaczyłam coś, czego wcześniej nie dostrzegałam: szczerość. Może nie była idealna, może popełniła błąd, ale przecież ja też nie byłam bez winy. 

– Zuza, wiesz... czasem mi się wydaje, że zbyt wiele od ciebie oczekuję – przyznałam, zaskakując samą siebie. – Może my obie musimy nauczyć się patrzeć na siebie inaczej. 

Zuzka przystanęła i uśmiechnęła się do mnie nieśmiało. 

– W takim razie może zacznijmy od nowa? – zaproponowała. – Następnym razem po prostu pójdziemy razem wybrać coś, co naprawdę ci się spodoba. 

Ścisnęła moją dłoń, a ja poczułam, jak coś we mnie pęka. Nie był to żal ani złość – raczej skorupa, która oddzielała nas od siebie. Wzięłam głęboki oddech, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. 

– Wiesz, Zuzko, to chyba całkiem niezły pomysł.

Hanna, 70 lat

Czytaj także: „Matka co roku czeka na mój test ciążowy na Dzień Babci. Zwodzę ją, a ona wierzy w moje smutne bajeczki”
„Syn zamyka mnie w domu i zabiera emeryturę. Nie mogę się doczekać śmierci, by wreszcie uwolnić się od tego darmozjada”
„Syn zdradził synową, ale to ja cierpiałam. Przez jego wybryki nie pozwalała mi widywać wnuków”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA