„Chciałam, by chłopak z internetu zaskoczył mnie na pierwszej randce. Zatkało mnie, gdy zobaczyłam, gdzie mnie wywiózł”

para na spacerze fot. Getty Images, Ben Pipe Photography
„Obstawiałam przeróżne opcje, lecz coś takiego przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Pojechaliśmy do jadłodajni dla bezdomnych. Okazało się, że Jacek udziela się jako wolontariusz przy wydawaniu posiłków”.
/ 30.11.2024 22:00
para na spacerze fot. Getty Images, Ben Pipe Photography

Mam prawie 30 lat na karku i jeszcze nie byłam w żadnym poważnym związku. Marzyłam o wielkiej miłości, a tymczasem wszystkie moje dotychczasowe randki były jednym wielkim nieporozumieniem. Za namową przyjaciółki dałam się zaprosić na jeszcze jedno spotkanie – nie robiłam sobie jednak dużych nadziei.

Szukałam tego jedynego

– Masz wymagania z kosmosu i czekasz na chyba na księcia – tak oto Anka podsumowała moje życie miłosne.

– Nie mam zamiaru zadowalać się byle kim – odparłam spokojnie.

Naprawdę wychodziłam z założenia, że lepiej być singielką niż tkwić w nieszczęśliwym związku. Anka była dobra w dawaniu innym rad, których jakoś nie potrafiła zastosować w stosunku do siebie. Miała faceta, który nie traktował jej dobrze. Zasługiwała na znacznie więcej, co niejednokrotnie jej powtarzałam, ale przypominało to uderzanie gumowym młotkiem w ścianę. Myślę, że po prostu bała się samotności.

– Z tak wygórowanymi oczekiwaniami zostaniesz starą panną, zobaczysz – złowieszczo prorokowała przyjaciółka.

Mój Boże, jak ja nienawidzę określenia „stara panna”. Co to w ogóle za zwrot? Strasznie staromodny i mający się kompletnie nijak do współczesności. Bez przesady, nie żyjemy w średniowieczu i nazywanie w ten sposób kobiet niepozostających w związkach jest grubą przesadą. Poza tym wcale nie uważam, abym miała nie wiadomo jakie wymagania. Chcę, żeby mężczyzna był lojalny, pracowity i szczery oraz aby miał poczucie humoru. Czy to naprawdę tak dużo, że nie mogę znaleźć właściwej osoby?

Faceci z internetu to istna porażka

W poszukiwaniu mężczyzny, z którym mogłabym miło spędzić czas i porozmawiać o książkach czy filmach, jakiś czas temu założyłam konto na popularnym portalu randkowym. Liczyłam na poznanie kogoś wartościowego, a tymczasem trafiałam na jakieś dziwne typy. Z większością przestałam pisać od razu po tym, jak już na początku dali jasno do zrozumienia, że chcą się wyłącznie zabawić i pobaraszkować w łóżku.

Niektórzy chcieli nawet rozbieranych zdjęć. Po prostu ręce opadały. Było jednak kilku facetów, którym dałam szansę i po dłuższej korespondencji umówiłam się z nimi. Rzeczywistość przynosiła wyłącznie rozczarowania. Internet ma to do siebie, że pozwala być, kim się tylko chce. Niemniej jak przychodzi co do czego, to okazuje się, iż nie ma o czym rozmawiać.

Szczególnie w pamięci zapadł mi niejaki Marek. Mam wątpliwości nawet co do tego prawdziwości jego imienia. Nie zdążyliśmy wypić kawy, a już się do mnie ostro przystawiał i wygadywał takie rzeczy, że filmy dla dorosłych nie powstydziłyby się tych tekstów. Autentycznie się wystraszyłam i pod pretekstem udania się do toalety najzwyczajniej w świecie zwiałam. Wzięłam taksówkę i pojechałam do domu, a gościa poblokowałam wszędzie, gdzie się tylko dało.

Kiedy pisaliśmy ze sobą, wydawał się całkowicie w porządku. Wychodziło na to, że mamy sporo wspólnych zainteresowań. No cóż, tak naprawdę chodziło mu o jedno. Była to przysłowiowa kropla, która przelała czarę goryczy. Całkowicie straciłam wiarę w męską część ludzkości. Przymierzałam się do zamknięcia konta na nieszczęsnym portalu, gdy niespodziewanie odezwał się ktoś nowy.

– A co mi tam – westchnęłam i kierowana czystą ciekawością, otworzyłam wiadomość.

Nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego i z góry założyłam, że to następna porażka. Po tylu rozgoryczeniach zdążyłam przywyknąć. Spokoju nie dawały mi myśli, że to może ze mną jest coś nie tak – gdyby nie było, nie przyciągałabym idiotów.

Przykuł moją uwagę

Miał na imię Jacek i był 3 lata młodszy ode mnie – tak przynajmniej się przedstawił. Po doświadczeniach z Markiem niczego nie brałam za pewnik. Nie angażowałam się emocjonalnie w korespondencję. Pisał głównie o serialach, swoim kocie i przeczytanych książkach – tym właśnie zdobył moją uwagę. Pokazałam Ance parę wiadomości od niego.

– Wygląda na normalnego – skwitowała.

– Wiesz, że mogą to być jedynie pozory? – miałam sceptyczne nastawienie.

– Mogą, ale nie muszą – uśmiechnęła się przyjaciółka. – Wszystko postrzegasz w czarnych barwach.

Jestem realistką, to tyle.

– To po co w ogóle z nim piszesz?

– Hmm, dobre pytanie.

Skoro postawiłam krzyżyk na Jacku na samym starcie, to przecież nie musiałam kontynuować znajomości z nim. Coś mnie jednak od tego powstrzymywało. Faktycznie wydawał się szczery i poukładany, no i miał fajny styl pisania. Poza tym nie narzucał się i nie wypytywał o szczegóły mojego życia.

– A co zrobisz, jak zaproponuje ci spotkanie?

– Nie zastanawiałam się nad tym, ale on się do tego jakoś nie kwapi.

Dwa dni nie minęły, jak zapytał, czy nie zechciałabym wybrać się z nim na kawę. Nie potrafiłam samodzielnie podjąć decyzji, więc wałkowałam temat z Anką.

– Co ci szkodzi, daj mu szansę – powiedziała. – Najwyżej dasz dyla.

– W sumie to masz rację.

Zapunktował tym, że nie naciskał w kwestii odpowiedzi. Bardzo się ucieszył, kiedy wyraziłam zgodę. Nie miałam bladego pojęcia, czego się spodziewać, ale i oczekiwania z mojej strony były zerowe.

Na takiej randce byłam 1 raz w życiu

Umówiliśmy się przy Rotundzie – to jedno z ulubionych miejsc spotkań mieszkańców Warszawy.

– Miło cię widzieć – cmoknął mnie na powitanie w policzek i wręczył czerwoną różę.

– Ciebie również.

– Przyznaję, że trochę mi się plany pokrzyżowały, a nie chciałem w ostatniej chwili odwoływać naszego spotkania – był nieco zakłopotany.

– O co chodzi? – w mojej głowie natychmiast powstało milion pesymistycznych scenariuszy.

– Zanim pójdziemy do kawiarni, muszę coś pilnego załatwić. Jeśli nie masz ochoty mi towarzyszyć, zrozumiem – widziałam, że poczuł ulgę, kiedy to z siebie wyrzucił.

– Nie wiem, co to za sprawa, ale pójdę z tobą – byłam zaintrygowana.

Obstawiałam przeróżne opcje, lecz coś takiego przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Pojechaliśmy do jadłodajni dla bezdomnych. Okazało się, że Jacek udziela się jako wolontariusz przy wydawaniu posiłków. Został serdecznie przywitany – najwyraźniej świetnie go tu znali.

– Koleżanka musiała pilnie zabrać syna do lekarza i zapytała, czy ją zastąpię – wyznał nieśmiało, jakby bał się mojej oceny.

Na moment mowę mi odebrało

Był gorący okres przedświąteczny i chętnych na posiłki nie brakowało.

– Przywiozłeś wsparcie? To super! – uradował się starszy mężczyzna, klepiąc Jacka po ramieniu. – Każda para rąk się dziś przyda.

Jacek wbił wzrok w czubki swoich butów.

– Przepraszam, że…

– Nie słyszałeś? Czas brać się za robotę – przerwałam mu.

Spędziliśmy w jadłodajni kilka godzin. To był fantastyczny dzień. Nie przypuszczałam, że pomaganie innym ludziom może dać tyle zadowolenia i satysfakcji. Podziwiałam zapał Jacka i ogromną życzliwość, jaką obdarzał te wszystkie potrzebujące wsparcia osoby. Odnosił się do nich z szacunkiem i nie było w tym niczego sztucznego.

– Niezłe mam hobby, co? – puścił do mnie zawadiacko oko.

– Rzekłabym, że dość niespotykane – uśmiechnęłam się promiennie.

Potem była kawa w przyjemnym, przytulnym lokalu. Byliśmy co prawda zmęczeni, ale to w niczym nie przeszkadzało. Jacek nikogo nie udawał. Nie wychodził z siebie, żeby mi zaimponować. Był zupełnie naturalny i to mi odpowiadało. Czułam się przy nim swobodnie.

Miałam po cichu nadzieję, że zaproponuje następne spotkanie – i tak się stało. Nasza randka skończyła się bardzo późno. Gdyby nie godzina, pewnie zostalibyśmy dłużej w kawiarni. Zamówił taksówkę i odwiózł mnie do domu. Żaden z facetów, z którymi się wcześniej spotykałam, nie raczył się upewnić, że dotarłam do mieszkania bezpiecznie, cała i zdrowa. Czyżby nasza znajomość rokowała dobrze? Czas pokaże, ale intuicja podpowiada mi, że tak.

Anita, 29 lat

Czytaj także:
„Gdy mąż zdradził mnie z asystentką, zaplanowałam zemstę. Wślizgnęłam się gdzie trzeba i upiekłam 2 pieczenie na jednym ogniu”
„Były mąż chciał zrobić mi na złość, a nieświadomie wyświadczył mi przysługę. Zemsta mu nie wyszła”
„Ojciec dla świętego spokoju dawał sobą pomiatać jak szmatą do podłogi. Kochał moją matkę jakąś chorą miłością”

Redakcja poleca

REKLAMA