„Chcąc uciec z domu zdecydowałam się na ślub. Z jednego bagna wpadłam w drugie i to po same kolana”

nieszczęśliwa kobieta fot. Getty Images, MementoJpeg
„Jego kontrola nad moim życiem rosła z każdą chwilą. Zaczęło się od drobnych uwag – o tym, jak się ubieram, z kim się spotykam, jak spędzam czas. Potem przyszła pora na finanse. Wojtek zablokował moje karty, a wszystkie wydatki musiały być konsultowane z nim”.
/ 28.08.2024 19:00
nieszczęśliwa kobieta fot. Getty Images, MementoJpeg

Od najmłodszych lat marzyłam o ucieczce z domu. Moje dzieciństwo i młodość były pełne kontroli i manipulacji ze strony matki. Każda decyzja, każda myśl była poddana jej ocenie. Ojciec z kolei nigdy nie stawał w mojej obronie, zawsze biernie przyglądał się, jak matka rządziła naszym życiem.

To miał być mój ratunek

Kiedy rodzice zaproponowali mi małżeństwo z Wojtkiem, zobaczyłam w tym szansę na nowy początek, na wolność, której tak pragnęłam. Wojtek wydawał się być mężczyzną idealnym – stabilnym, spokojnym, gotowym, by mnie wspierać. Wtedy nie wiedziałam, że wymieniam jedno więzienie na drugie.

Ślub miał być początkiem nowego życia, ale rzeczywistość szybko rozwiała moje nadzieje. Po kilku tygodniach od ślubu zaczęłam dostrzegać, że Wojtek nie jest tym, za kogo go uważałam. Zamiast upragnionej wolności, doświadczyłam nowego rodzaju kontroli. Wojtek podejmował decyzje bez konsultacji ze mną, jakby moje zdanie nie miało żadnego znaczenia. Na początku były to drobne rzeczy – wystrój domu, wybór mebli – ale szybko zaczęło to przybierać na sile.

Pewnego dnia, wracając z pracy, zobaczyłam, że Wojtek samodzielnie zaaranżował sypialnię, którą mieliśmy urządzić wspólnie.

– Dlaczego zdecydowałeś za mnie? – zapytałam, starając się nie okazywać złości. – Chciałam sama wybrać kolor ścian, a ty po prostu wszystko zaaranżowałeś bez mojej zgody!
Jego odpowiedź była chłodna i bez emocji.

– W naszym domu pewne rzeczy muszą być robione właściwie. Mam więcej doświadczenia, wiem, co jest dla nas najlepsze.

– Ale to nasz dom, nie tylko twój! Powinniśmy podejmować decyzje razem – próbowałam mu wytłumaczyć, czując, że zaczynam tracić grunt pod nogami.

– To ja dbam o nasze dobro. Powinnaś mi ufać, a nie kwestionować moje decyzje – odpowiedział stanowczo.

Zaczęłam odczuwać przerażenie. Zamiast wolności, której tak bardzo pragnęłam, trafiłam do nowego więzienia, w którym Wojtek przejął rolę kontrolera. Moje marzenie o niezależnym życiu zaczynało się rozpadać.

Z deszczu pod rynnę

Każdy dzień z Wojtkiem stawał się coraz trudniejszy. Jego kontrola nad moim życiem rosła z każdą chwilą. Zaczęło się od drobnych uwag – o tym, jak się ubieram, z kim się spotykam, jak spędzam czas. Potem przyszła pora na finanse. Wojtek zablokował moje karty, a wszystkie wydatki musiały być konsultowane z nim. Mówił, że to dla naszego dobra, że musimy oszczędzać i planować przyszłość. W rzeczywistości jego celem było pełne podporządkowanie mnie swojej woli.

Czułam się coraz bardziej odizolowana, zwłaszcza kiedy Wojtek zaczął ograniczać moje kontakty z przyjaciółmi. Zawsze znajdował pretekst, bym nie spotkała się z Kasią – moją najbliższą przyjaciółką. Ale nie mogłam pozwolić, by całkowicie odebrał mi to, co jeszcze mi zostało. Pewnego wieczoru, kiedy Wojtek był na spotkaniu, zadzwoniłam do Kasi.

– Ja już nie wiem, co robić – zaczęłam szeptem, żeby Wojtek nie usłyszał, jeśli wróci wcześniej. – Wojtek kontroluje każdą moją decyzję. Czuję się, jakbym znowu była w domu, tylko że teraz to on jest moim nadzorcą.

– Agata, to nie jest normalne – odpowiedziała Kasia z troską w głosie. – Musisz coś z tym zrobić. Może powinnaś z nim porozmawiać, albo... może powinnaś odejść?

Te słowa przeraziły mnie bardziej, niż chciałam przyznać.

– Odejść? Kasia, nie mogę tak po prostu uciec. Co wtedy zrobię? Gdzie pójdę?

Wewnętrznie byłam rozdarta. Wiedziałam, że powinnam walczyć o siebie, ale czułam się uwięziona, bezsilna wobec manipulacji Wojtka. Czy mogłam naprawdę zaryzykować i spróbować uciec?

Czy ja przyciągam takich ludzi?

Z każdym dniem Wojtek stawał się coraz bardziej zaborczy. Podjął decyzję, że powinnam zrezygnować z pracy, argumentując, że jako jego żona powinnam skupić się na domu. To był dla mnie cios. Praca była jedynym miejscem, gdzie czułam się sobą, gdzie mogłam choć na chwilę uciec od jego kontroli. Ale Wojtek postawił sprawę jasno – albo zrezygnuję, albo nasze małżeństwo się rozpadnie. Nie miałam wyboru.

Z każdym dniem czułam się coraz bardziej uwięziona. Wojtek zaczął monitorować moje codzienne czynności, kontrolował, z kim rozmawiam, gdzie idę i co robię. Nawet kontakt z Kasią stawał się coraz trudniejszy. Wojtek sprawdzał mój telefon, analizował każde połączenie, każdy SMS. Czułam się, jakbym żyła pod stałą obserwacją.

Pewnego wieczoru, kiedy Wojtek wrócił do domu, próbowałam porozmawiać o tym, co mnie dręczy.

– Wojtek, nie mogę dalej tak żyć – zaczęłam, próbując powstrzymać drżenie w głosie. – Czuję się jak więzień w naszym własnym domu.

Wojtek spojrzał na mnie z udawaną troską, ale w jego oczach widziałam chłód.

– Kochanie, przesadzasz – odpowiedział spokojnie. – Wszystko, co robię, robię dla nas. Chcę, żebyś była szczęśliwa, bez stresu, bez pracy. Nie rozumiesz, że to wszystko z miłości?

Poczułam się zagubiona. Wojtek zawsze miał odpowiedź na każde moje pytanie, zawsze potrafił mnie zmanipulować, sprawiając, że czułam się winna za swoje myśli i pragnienia.

– Ale ja chcę mieć swoje życie, swoje decyzje... Czy to tak wiele? – zapytałam z nadzieją, że zrozumie.

Wojtek spoważniał.

Twoje życie jest tutaj, ze mną. Musisz się nauczyć ufać moim decyzjom – powiedział chłodno.

Wewnętrznie byłam rozdarta między pragnieniem ucieczki a poczuciem winy, które Wojtek wciąż we mnie wzbudzał. Zaczynałam wątpić w swoje prawo do samodzielności, zastanawiając się, czy naprawdę zasługuję na wolność, której tak pragnęłam.

Czy to był jedyne wyjście?

Coraz bardziej zdesperowana, zaczęłam myśleć o ucieczce. Wiedziałam, że to może być jedyna szansa na odzyskanie kontroli nad swoim życiem. Zaczęłam potajemnie zbierać pieniądze, ale strach przed Wojtkiem wciąż mnie paraliżował. W końcu zdecydowałam się spotkać z Kasią, która namawiała mnie do podjęcia radykalnych kroków.

– Musisz to zrobić. To twoja jedyna szansa na odzyskanie życia – powiedziała stanowczo, gdy spotkałyśmy się w kawiarni. – Ja ci pomogę, ale musisz być zdecydowana.

– Boję się – odpowiedziałam z łzami w oczach. – On jest tak silny, a ja... nie wiem, czy dam radę.

Kasia spojrzała na mnie z determinacją.

– Dasz radę. Jesteś silniejsza, niż myślisz. Zasługujesz na lepsze życie, wolne od kontroli i strachu – zapewniła mnie.

Przepełniona strachem, ale też nadzieją, zaczęłam wierzyć, że mogę odzyskać wolność. Wiedziałam, że muszę to zrobić, choć droga przed mną była pełna niepewności. W końcu podjęłam decyzję o ucieczce. Z pomocą Kasi zaczęłam planować wszystko w najdrobniejszych szczegółach, tak aby Wojtek niczego się nie domyślił.

Zbierałam swoje rzeczy powoli, ukrywając je u Kasi, a kiedy nadszedł ten dzień, byłam przerażona, ale i zdeterminowana. W dramatycznej chwili, gdy Wojtek był poza domem, opuściłam mieszkanie, zostawiając za sobą życie pełne kontroli i strachu.

Wreszcie na swoich warunkach

Po ucieczce zmagałam się z poczuciem winy i strachem przed przyszłością. Wojtek próbował mnie znaleźć, ale Kasia pomagała mi unikać jego prób kontaktu. Choć było to przerażające, po raz pierwszy od dawna czułam, że jestem wolna.

– Zrobione, jesteś wolna – powiedziała Kasia, kiedy dotarłam do jej mieszkania.

– To przerażające, ale wiem, że to była jedyna słuszna decyzja – odpowiedziałam z ulgą.

– Nie jesteś sama. Razem to przejdziemy – zapewniła mnie Kasia.

Choć droga przed mną była niepewna, poczułam, że odzyskałam kontrolę nad swoim życiem i byłam gotowa zacząć od nowa.

Po ucieczce zaczęłam powoli odbudowywać swoje życie. Pierwsze dni były trudne – bałam się każdego dzwonka do drzwi, każdego nieznanego numeru na telefonie. Ale z czasem zaczęłam odzyskiwać spokój. Kasia była przy mnie, wspierając mnie na każdym kroku. Dzięki niej znalazłam nowe mieszkanie i pracę, która pozwoliła mi stanąć na nogi.

Z każdym dniem czułam, jak wraca do mnie siła i pewność siebie. Odkryłam, że prawdziwe szczęście polega na wolności i możliwości podejmowania własnych decyzji, bez lęku przed konsekwencjami. Choć moje małżeństwo okazało się pułapką, teraz miałam szansę zbudować życie na własnych warunkach.

Patrząc wstecz, wiedziałam, że ucieczka była najtrudniejszą decyzją, jaką kiedykolwiek podjęłam, ale też najbardziej słuszną. Dzięki niej odzyskałam siebie i swoją wolność, a teraz byłam gotowa na nowy początek, w którym to ja będę decydować o swoim losie.

Agata, 29 lat

Czytaj także:
„Nie chciałam być teściową-heterą, ale przy synowej wszystko mi opada. Ta pusta dziewczyna doprowadza mnie do szału”
„Sąsiadka nagle zaczęła szastać kasą na prawo i lewo. Wiedziałam, że ta zabawa w bogacza źle się dla niej skończy”
„W mojej sypialni można było mrozić porcje rosołowe, a nie oddawać się przyjemnościom. Na mojego męża nic nie działa”

Redakcja poleca

REKLAMA