Mój 14-letni syn Alanek jest jednym z tych, o których mówi się „zdolny, ale leniwy”. Ja wolę mówić, że jego zainteresowania wychodzą po prostu poza zwykłe rzeczy, którymi zajmują się jego rówieśnicy. Alan uwielbia komputery, a na grze na konsoli potrafi spędzić cały weekend. Do tej pory do monitora siadał dopiero wieczorem, ale przyszła pandemia, nauka zdalna - i teraz wpatruje się w niego cały dzień.
Szkoda mi mojego synka. Niestety Alanowi trudno długo skupić się na literkach na ekranie. Od początku nauki zdalnej co jakiś czas musiałam mu pomagać w wykonywaniu zadań, ponieważ sam bidulek nie był w stanie tego zrobić odpowiednio szybko.
Alan od początku szkoły niezwykle rzadko przynosił do domu jedynki, ale jeszcze rzadziej przynosił piątki. Teraz jest w ósmej klasie, więc oceny są jednak jeszcze ważniejsze, niż w poprzednich latach. Gdy w tym semestrze z powrotem jego nauka przeniosła się do domu, wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić.
Wzięłam sprawy w swoje ręce
Przez pandemię mało który nauczyciel chciał poprowadzić mojemu synkowi korepetycje twarzą w twarz, a w przypadku zajęć prowadzonych online mój sprytny chłopczyk zawsze znajdował sposób, by jednocześnie grać w swoją ulubioną grę. Nauczyciele mówili, że to zerowy szacunek dla ich pracy. Ale to przecież nie jego wina, że nie potrafili go odpowiednio zainteresować.
Alan jest naszym jedynym synem. Oboje z mężem chcemy dla niego bardzo dobrze. Marzymy, żeby dostał się do dobrego liceum, a później poszedł na prawo (jak jego ojciec) lub medycynę. On jednak mówi, że wolałby informatykę. Nie wyrósł jeszcze ze swoich dziecięcych marzeń.
Sami rozumiecie, że konkurencja w tych czasach jest ogromna, a trójkowy uczeń raczej nie będzie miał wielkich szans na świetlaną przyszłość. Pierwszy sprawdzian online w tym półroczu, z biologii, napisaliśmy więc wspólnie, synek dostał prawie maksymalny wynik. Następny pisałam już sama, bo widziałam, że Alan jest bardzo zmęczony i tylko przeszkadzał mi swoim marudzeniem.
Korzystam z jego podręczników i własnego komputera, ponieważ niestety większość nauczycieli używa platform, które uniemożliwiają przełączanie okien w przeglądarce. Na szczęście potrafię szybko wyszukiwać wszystkie potrzebne informacje. W matematyce tylko czasem pomaga mi mąż - jeśli akurat jest w domu. Syn w tym czasie gra na konsoli w drugim pokoju.
W ciągu ostatniego miesiąca oceny Alana skoczyły w górę, a ja w końcu mogę być dumna ze swojego zdolnego synka. Teraz jeszcze tylko musi napisać dobrze egzamin ósmoklasisty... Ale przecież taki zdolny chłopak nie będzie miał z tym problemu.
Ostatnio podniosło się larum na temat rodziców takich jak ja. Inni rodzice lub nawet osoby bez dzieci (te moim zdaniem nie powinny mieć prawa głosu na temat wychowania) są oburzeni tym, że można pisać sprawdziany i prace domowe za dziecko. A owszem, można! I jestem bardzo zadowolona z takiego stanu rzeczy. Niech zajmą się wychowywaniem własnych dzieci, które nie mają ani zainteresowań, ani żadnej przyszłości.
Więcej prawdziwych historii:
„Macocha traktowała mnie jak Kopciucha, który na nic nie zasługuje. Tylko mnie żaden książę nie wyrwał z tego koszmaru”
„Nie ufam facetowi mojej córki, bo jest dla niej... zbyt przystojny. Boję się, że ją zdradzi i skrzywdzi”
„Mój mąż jak posłuszny piesek leci na każde zawołanie swojej byłej żony. Czy on nie widzi, co ta jędza robi?!”
„Tydzień po urodzeniu dziecka zrozumiałam, że nie kocham męża. On zagroził mi, że jeśli odejdę, zniszczy mi życie”