Uważałam ją za bardzo mądrą, doświadczoną kobietę. Dlatego pielęgnowałam przyjaźń z Dagmarą jak drogocenny kwiat. Kiedy się zakochałam i zamieszkałam z Krzyśkiem, zawsze znajdowałam czas na plotki i wyjścia do kina. Kiedy ona zaczynała się z kimś spotykać, też nie dawałam się zepchnąć na drugi plan. Wierzyłam, że zawsze będziemy iść przez życie razem.
Przyjaźń na zawsze
Tak też było. Wybrałyśmy to samo liceum, a potem studia na pedagogice. Widywałyśmy się codziennie. Bardzo mi się to przydało, kiedy zostawił mnie Krzysiek. Przeżyłam to rozstanie, a Daga jak zwykle stanęła na wysokości zadania. Była fantastyczna. Nie pozwoliła mi tkwić w domu i rozpaczać. Zabierała mnie na imprezy, bo jest otwartą i towarzyską osobą i wciąż ktoś ją gdzieś zaprasza, a także na zajęcia jogi. To dzięki niej pozbierałam się po rozstaniu w dwa miesiące.
Niedługo potem Dagmara dowiedziała się, że zbliżają się czterdzieste urodziny naszego ulubionego wykładowcy. Mieliśmy całą grupą dobry kontakt z nim, bo był bardzo wesoły, wyluzowany i młody duchem. Daga, jak to ona – dusza towarzystwa – zarządziła, że pójdziemy wspólnie do pubu, żeby to uczcić. Nie wiem, jak się jej to udało, ale namówiła na to wyjście wszystkich.
Była odważniejsza
Kiedy tylko znaleźliśmy się w lokalu, wpadł mi w oko mężczyzna siedzący w rogu sali. Był sam i przy każdym otwarciu się drzwi odwracał się w ich stronę. Najwyraźniej na kogoś czekał. Był bardzo przystojny i biła od niego jakaś taka pozytywna, ciepła energia. Ledwo o tym pomyślałam, Daga powiedziała:
– Spójrz na to ciacho pod oknem. Jeśli laska, na którą czeka, okaże się tak głupia i nie przyjdzie, to ja ją zastąpię!
Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam do stolika, przy którym już gromadziło się nasze towarzystwo. Moja przyjaciółka nie dawała za wygraną i obserwowała samotnika. Po dwudziestu minutach szepnęła do mnie:
– Zaproszę go, żeby do nas dołączył! Co ma chłopak siedzieć sam!
Wstała i bez skrępowania podeszła do niego. Porozmawiali chwilę, po czym ruszyli do nas z powrotem.
Patrzyłam na Dagę z podziwem. Fakt, że odwagi na pewno dodały jej dwa kieliszki wina, które wypiła, ale ona zawsze sięgała po to, czego pragnęła. Nie bała się wyzwań.
– Cześć, jestem Wojtek! – przedstawił się nieznajomy. – Dziewczyna mnie wystawiła, tak jak zgadłyście – zwrócił się do Dagi i do mnie. – Ale miałem nadzieję, że nie jest to aż tak oczywiste! – dodał ze śmiechem.
Przywitaliśmy się i Wojtek usiadł koło Dagmary i jubilata. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Miał rozbrajający uśmiech i blond grzywkę opadającą na czoło. Kilkukrotnie spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami i za każdym razem czułam, że się czerwienię. Usiłowałam się uspokoić, bo widziałam, jak Wojtek wbija sobie do komórki numer telefonu Dagmary, ale nie mogłam nic poradzić na to, że ten facet tak na mnie działał.
Pojawiła się zazdrość
Dwa dni później podczas przerwy w zajęciach podeszła do mnie Daga.
– Nie uwierzysz, co się stało! Zadzwonił do mnie Wojtek! – pisnęła, jakby właśnie wygrała w Lotto.
Poczułam nagłe ukłucie zazdrości.
– I wiesz, co chciał?! Telefon do ciebie! – powiedziała przejęta.
– Do mnie? – nie bardzo rozumiałam, co przyjaciółka mówi.
– Tak, do ciebie. Powiedziałam mu, że muszę się najpierw ciebie zapytać o pozwolenie. Ale oczywiście nie dam mu tego telefonu!
– Dlaczego? – nic nie rozumiałam.
– Jak to dlaczego? To ja go zauważyłam pierwsza i ja go zaprosiłam do stolika. Nie zrobisz mi czegoś takiego i nie spotkasz się z nim! A jak z tego coś wyjdzie? Miałabym na was patrzeć, jak sobie z dzióbków pijecie? – gadała jak nakręcona.
– A jeśli on nie jest tobą zainteresowany? – zapytałam.
– Daj spokój! To opcja na chwilę, taki mój kaprys. I tak mu nie dam twojego numeru. Cały wieczór ze mną gadał, po to, żeby umówić się z tobą?
Zaczynał się wykład i nie zdążyłam jej powiedzieć, że ja też go zauważyłam. Ale i tak nie miałabym chyba śmiałości tego zrobić. Postanowiłam zapomnieć o sprawie i nawet nie zapytałam już Dagi, czy Wojtek zadzwonił.
Spotkałam go przypadkiem
Wydarzenie pewnie odeszłoby w niepamięć, gdyby nie przypadek. Chociaż niektórzy nie wierzą w przypadki, tylko w przeznaczenie. A może naprawdę było nam to pisane? Kilka tygodni później zaspałam i gnałam na złamanie karku do przystanku tramwajowego, kiedy usłyszałam swoje imię.
– Klaudia! – odwróciłam się w stronę, z której dobiegał głos.
I stanęłam jak wryta. To był Wojtek. Patrzył na mnie równie zdumionym wzrokiem jak ja na niego.
Kątem oka ujrzałam, że zbliża się mój tramwaj. Nie mogłam się spóźnić. Miałam ważne kolokwium.
– Muszę iść – powiedziałam zawiedziona, bo zdawałam sobie sprawę, że nie mamy czasu na wymienienie się numerami komórek. Ruszyłam niepewnie w stronę przystanku.
– Będę tutaj o dziewiętnastej – odparł przytomnie Wojtek.
Jak na skrzydłach pognałam na uczelnię. Od razu na korytarzu wpadłam na Dagmarę. W pierwszym odruchu chciałam jej się zwierzyć z mojego szczęścia, ale powstrzymałam się. Nie spodobałoby się to jej.
Pierwsza randka
Wieczorem szłam podekscytowana na spotkanie. Było w tym coś magicznego. Tak jak w czasach, których sama nie pamiętałam. Nie mogłam dać znać, że się spóźnię, wysłać SMS-a czy wiadomości na Facebooku. Jeśli jedno z nas z jakiegoś powodu nie dotarłoby na miejsce, moglibyśmy się już nie spotkać. Na szczęście on już czekał.
Spędziliśmy razem wspaniały wieczór. Mieliśmy iść na pizzę, ale tak się zagadaliśmy, spacerując po parku, że zrobiła się dwudziesta druga. Wojtek okazał się świetnym chłopakiem. Był starszy ode mnie o rok i jako kawaler czasami ulegał presji znajomych i dawał się umówić na randki w ciemno.
– Tak właśnie było wtedy, gdy się poznaliśmy. Całe szczęście dziewczyna się w ogóle nie pokazała. A może była, zobaczyła mnie i zwiała – śmiał się. – A tak właściwie, to dlaczego nie pozwoliłaś dać koleżance numeru telefonu do siebie? – zapytał nagle.
Już chciałam wymyślić jakieś niewinne kłamstewko, ale poczułam, że między nami zaczyna się coś poważnego i nie chciałam oszukiwać Wojtka. Dlatego powiedziałam mu prawdę. Nie było to może w porządku wobec Dagmary, bo stawiało ją w złym świetle. Ale ona też nie zachowała się fair w stosunku do mnie. Była jak pies ogrodnika.
Ukrywałam nasz związek
Postanowiłam sobie, że wyjaśnię między nami sytuację, zwłaszcza że zaczęłam się spotykać z Wojtkiem regularnie. Cały czas jednak bałam się reakcji przyjaciółki.
– Przekonam się, czy to coś poważnego i dopiero wtedy jej powiem
– uznałam. – Jeśli Wojtek zaraz zniknie z mojego życia, to po co robić aferę?
Oszukiwałam sama siebie, bo przecież on stawał się coraz bliższą mi osobą. Na cień mojego szczęścia kładły się kłamstwa, jakimi karmiłam Dagmarę. Opowiadałam jej różne historyjki, jak spędziłam weekend. Na szczęście ona poznała chłopaka i była zaabsorbowana tą znajomością, więc łatwo mi przychodziło nieujawnianie się. Do czasu.
Tego wieczora byliśmy z Wojtkiem na seansie w kinie. Film się skończył, a my siedzieliśmy nadal na kocu na trawie i patrzyliśmy w gwiazdy.
– Ale banał. Zakochana para pod usłanym błyskotkami niebem – śmiał się Wojtek, czule mnie obejmując.
Nagle poczułam, że ktoś się nam przygląda. Oderwałam wzrok od Wielkiego Wozu i uśmiech zamarł mi na ustach. Nad nami stała Dagmara.
– Tak, banał. Masz rację – wycedziła przez zaciśnięte zęby i odeszła.
Starałam się zachować spokój. Wojtek tłumaczył, że nic się nie stało, ale opuszczając park, byłam roztrzęsiona.
– Mogłam przewidzieć, że Daga się tu pojawi. Ona kocha francuskie kino!
– I dobrze się stało, powinnyście to ze sobą wyjaśnić – odparł Wojtek.
Zadzwoniłam do Dagmary, ale nie odebrała. Wysłałam SMS-a, nie odpisała. Nazajutrz postanowiłam na nią zaczekać po zajęciach.
– Daga, daj sobie wyjaśnić. Przecież i tak nie byłabyś z Wojtkiem…
– Nie chodzi o Wojtka! Mam go w nosie! Nie mogę znieść, że mnie okłamałaś! – wypaliła.
Koniec przyjaźni
Zaczęły się wakacje. Przestałyśmy się widywać. Kiedy zaczął się nowy rok akademicki, między nami wyrósł mur. Zimny i wysoki. Nie mogę pogodzić się, że straciłam przyjaciółkę. Obie nie jesteśmy bez winy i liczę, że uda nam się odbudować to, co nas łączyło. Na razie Daga nie chce ze mną rozmawiać, ale mam nadzieję, że to się zmieni.
Stanowimy z Wojtkiem wspaniałą parę. Czułam to pokrewieństwo dusz od początku i dlatego oszukałam przyjaciółkę. Napisałam do niej długi list i wręczyłam. Myślę, że kiedy go przeczyta na spokojnie, przemyśli wszystko i mi wybaczy.
Czytaj także: „Żona mnie zdradziła, a jej kochanek z nami zamieszkał. Jestem mu wdzięczny, bo gdy ją zostawił, nasz związek ożył”
„Po ślubie mąż postanowił, że wyhoduje sobie kurę domową. Niech szuka innej, bo ja się w 4 ścianach zamknąć nie dam”
„Mąż był tyranem i myślał, że bez niego sobie nie poradzę. Miał niezłą minę, gdy rzuciłam mu w twarz pozwem rozwodowym”