Rok temu przeprowadziłam się wraz z moim ukochanym oraz naszą siedmioletnią córką na przedmieścia. Zamieszkaliśmy w uroczym, aczkolwiek trochę oddalonym od ludzi miejscu. Przez dłuższy okres czułam się z tego względu bardzo szczęśliwa, gdyż uwielbiam naturę, a nie przepadam za zgiełkiem.
Na początku wiosny otrzymałam tajemniczą wiadomość z nieznanego mi adresu mailowego. Nadawca pisał, że ciągle o mnie rozmyśla, brakuje mu mnie, nie potrafi wyobrazić sobie życia beze mnie i szaleje z zazdrości, bo z kimś innym kładę się spać.
Jakiś czas później zobaczyłam też parę nieodebranych połączeń. Początkowo nie przywiązywałam do tego większej wagi. Kiedy jednak te maile i telefony zaczęły się powtarzać, moja wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach. I od tej pory za każdym krzakiem czy drzewem wyobrażałam sobie, że ktoś się czai… Tylko kto to mógł być? Mieszkanie na takim odludziu okazało się dla mnie prawdziwą udręką.
Z czasem mój niepokój wzrastał
W końcu doszłam do wniosku, że czas wziąć sprawy w swoje ręce. Przezorny zawsze ubezpieczony.
– Uważasz, że coś nam zagraża? – pewnego popołudnia mąż zdziwił się na widok przyniesionych przeze mnie katalogów z przestarzałymi, masywnymi okiennicami, które kompletnie nie współgrały z naszą nowoczesną willą. – Planujesz przerobić nasz dom na bunkier? Mamy przecież zainstalowany system antywłamaniowy.
– Nim pojawi się ochrona, to… – w ostatniej chwili ugryzłam się w język, nie chcąc go martwić tymi dziwnymi incydentami.
– To co? – zmarszczył czoło, jakby coś podejrzewał. – Kaśka, dzieje się coś, o czym nie wiem?
Głęboko wzdychając, zaczęłam się zastanawiać nad wyjawieniem mu całej prawdy. Kto wie, może byłby w stanie coś na to poradzić? Być może dzięki temu poczułabym się bardziej bezpiecznie... Zdecydowałam się pokazać mojemu facetowi wiadomości i wspomniałam o tych dziwnych telefonach.
– Kompletna bzdura – stwierdził. – Ewidentnie ktoś cię z kimś pomylił, albo mamy do czynienia z jakimś świrem.
Jeszcze przed końcem dnia Maciek zadzwonił do kumpla, który zna się na komputerach jak mało kto. Koleś już następnego ranka oddzwonił z informacją, że sprawdził sprawę. Wyszło na to, że całą korespondencję wysyłano z przeróżnych kafejek internetowych w mieście.
– Wygląda na to, że mam stalkera – westchnęłam.
– Zastanawiasz się nad zgłoszeniem sprawy na policję?
Małżonek utkwił we mnie badawcze spojrzenie, zupełnie jakby podejrzewał, że w garderobie chowam jakiegoś szurniętego wielbiciela. Będąc na imprezie u Izy, podzieliłam się ze znajomymi informacjami na temat aktualnej sytuacji w naszym domu. Iza, nasza koleżanka pracująca jako adwokat w prokuraturze, wysłuchała mnie z zainteresowaniem, a następnie powiedziała:
– Nie słychać żadnych pogróżek, jedynie pełne tęsknoty westchnienia jakiegoś zakochanego wariata. Głuche połączenia są niepokojące, lecz niestety jesteście bezradni w tej sytuacji. Koleś jest cwany i łączy się przez kawiarenki internetowe. Schwytanie go wprawdzie byłoby wykonalne, ale zbyt dużo by to kosztowało. Na ten moment sobie odpuśćcie. I miejcie się na baczności. A jeśli chodzi o ciebie – spojrzała na mnie z powagą – to spróbuj sobie przypomnieć wszystkich mężczyzn, z którymi kiedykolwiek kręciłaś.
Małżonek odchrząknął wymownie.
– Nie łudź się – odparła Iza, spoglądając na niego. – To, że jesteś jej drugim mężem, oznacza, że przed tobą był przynajmniej jeden. A propos, Kasiu, jak tam u niego? Co słychać?
– A niby skąd miałaby mieć jakieś wieści? – odburknął Maciek, który zawsze reagował nerwowo, gdy rozmowa schodziła na mojego byłego. Być może dlatego, że Olgierd był pod wieloma względami tym pierwszym. Pierwsza fascynacja, pocałunek, wspólna noc. Cudowne wspomnienia...
Pierwsze małżeństwo okazało się porażką
Po ślubie sytuacja zaczęła się pogarszać. Gdy minęła już ta początkowa, gorąca fascynacja fizyczna, doszliśmy do wniosku, że w sumie mamy ze sobą mało wspólnego. Na szczęście nie zdążyliśmy jeszcze dorobić się dzieci ani zgromadzić jakiegoś pokaźnego dobytku, więc po prostu zgodnie się rozstaliśmy i ruszyliśmy swoimi ścieżkami.
Ja niedługo potem trafiłam na tego właściwego faceta, Maćka, a Olgierd wyjechał do pracy do Włoch, gdzie zakochał się i stanął na ślubnym kobiercu. Nie utrzymujemy ze sobą kontaktu, ale też nie czujemy do siebie urazy. Można powiedzieć, że każdy zaczął swój nowy rozdział.
Opuszczając mieszkanie Izy, głowę miałam pełną myśli. Dręczyły mnie te wszystkie sprawy... Po zmroku, gdy wtulona w Maćka usiłowałam zapaść w sen, moja głowa nie chciała odpocząć. Przez szeroko uchylone okna wpadało do sypialni aromatyczne, wakacyjne powietrze, a gdzieś w oddali słychać było słowicze trele. Jednak w sercu wciąż czaiło się dziwne uczucie.
– Idź na urlop – odezwał się w pewnym momencie mąż. – Za tydzień nasza córeczka wyjeżdża do babci na lato. Jesteś napięta jak postronek.
– To mnie poluzuj – wyszeptałam zmysłowo, przygryzając mu ucho.
Tydzień później dom miałam tylko dla siebie. Małżonek pojawiał się dopiero wieczorem. Od rana opalałam się na werandzie, czytałam zaległe książki. Po zmroku romantyczne obiady, miłosne igraszki z ukochanym. Skrzynka odbiorcza stała pusta, komórka zamilkła... Napięcie znikało. Czy można marzyć o bardziej relaksujących wakacjach?
W jeden z ostatnich dni wakacji żar lał się z nieba. Rozłożyłam sobie leżak na balkonie. Dookoła otaczał mnie gęsty żywopłot, więc pomyślałam, że rozbiorę się do naga i poopalam. Fakt, ludzie z domu obok mogliby mnie podejrzeć, ale akurat byli na urlopie. Nie mogłam przepuścić takiej szansy.
Za jakieś kwadrans obok naszego domu przejechał wóz ochroniarski. Chwilę później następny. W przeciągu dwudziestu pięciu minut zadzwonił dzwonek przy bramie wjazdowej. Zastanawiałam się, o co chodzi. Narzuciłam na siebie ciuchy i ruszyłam w stronę wejścia, żeby sprawdzić, kto przyszedł.
– Pani wszystko nam objaśni, jak twierdzi ten mężczyzna – dobiegły mnie słowa strażnika pilnującego osiedla. Pokazał na gościa za swoimi plecami. Oniemiałam. Przede mną stał… mój były mąż. We własnej osobie.
– Powiedz, że nie jestem żadnym rabusiem – usłyszałam jego błagania. – Po prostu chciałem cię zobaczyć. To ja wysyłałem te maile i dzwoniłem. Spokojnie, nic ci nie zagraża. Po prostu musimy pogadać. Jeśli się nie zgodzisz, to chyba oszaleję.
Włamał się obok, żeby mnie podglądać
Nie wziął pod uwagę tylko jednej rzeczy – właściciele mieli zainstalowany bezgłośny system alarmowy, który po cichu poinformował ochronę z okolicy. Następnego dnia umówiłam się ze swoim byłym mężem w kawiarni przy rynku. Najtrudniej było przekonać Maćka, aby mi na to pozwolił. Wpadł w szał.
– Zwariowałaś? – darł się. – On jest nienormalny! Totalnie mu odbiło! Nigdzie się nie wybierasz!
W końcu udało mi się z nim dogadać, że jutro podczas mojej rozmowy z Olgierdem, Maciek usiądzie dwa stoliki dalej.
Siedział tam, zły i nadąsany, z wkurzoną miną, spoglądający na Olgierda niczym wściekły lew. Na całe szczęście nie wtrącał się do rozmowy. A ta była naprawdę... dość dziwna. Olgierd wyglądał jak jakiś nastolatek, co przeskrobał niezłe rzeczy i w końcu zdecydował się do wszystkiego przyznać. Nawet mnie tym trochę rozbawił, przyznaję. Ale to, co z siebie wydusił, już wesołe nie było, o nie.
– Wiesz co, po tym jak się rozstaliśmy, wyjechałem na robotę za granicę, do Italii. W tym słonecznym kraju spotkałem cudowną kobietę, Sophię. Zakochaliśmy się w sobie bez pamięci i zdecydowaliśmy się na ślub. Rozkręciłem własny biznes, który świetnie mi poszedł. Mam kasę, piękną żonę i gromadkę dzieciaków. Byłem szczęśliwy, nie mogłem narzekać. Ale kiedyś, przeglądając stare papiery przywiezione z kraju, natrafiłem na album pełen naszych wspólnych fotek. Gdy spojrzałem na ciebie, nagle coś we mnie drgnęło… Sam nie wiem, o co chodzi, ale poczułem nieodpartą chęć, by cię zobaczyć. Pogadać z tobą. Kochać się. Zacząłem śnić na jawie, że zostaliśmy kochankami. Powoli zacząłem snuć sobie wizje, że być może nadal coś do mnie czujesz. W końcu sam dałem się pochłonąć własnym urojeniom. Przestałem przykładać się do obowiązków zawodowych i unikam kontaktu z moimi dziećmi. Sophia w końcu spostrzegła, że dzieje się ze mną coś niedobrego, bo straciłem zdolność do bycia z nią blisko. To totalna porażka. Nawet nie masz pojęcia, jak Włoszki potrafią wszczynać awantury – odetchnął głęboko. – Kasieńko, zdaję sobie sprawę, że nie można zawrócić kijem Wisły, ale zwyczajnie nie daję rady się z tym uporać.
– I zachowywałem się jak wariat, jak jakiś cholerny stalker – zadrwił z góry mój aktualny mąż. – Wystarczy tych uprzejmości – dorzucił, siadając przy stole i chwytając moją dłoń we władczy sposób. Na twarzy Olgierda pojawił się grymas niezadowolenia.
Poczułam się niesamowicie – jestem obiektem westchnień dwóch facetów. Ale ta euforia szybko minęła. Doskonale zdawałam sobie sprawę, co tak naprawdę jest grane. Kiedy byliśmy jeszcze parą, non stop się sprzeczaliśmy. Powodów było mnóstwo, ale głównie chodziło o to, że Olgierd zawsze pragnął tego, co należało do innych. Przed ślubem zabiegał o moje względy. Po ślubie zepchnął mnie na dalszy plan. Zauważałam, jak wodzi wzrokiem za innymi dziewczynami, szczególnie tymi, które były już zajęte. Jego mama wyznała mi kiedyś, że taki był od małego. Już w podstawówce zyskał ksywkę kanapkowego złodzieja, bo podkradał dzieciakom drugie śniadania, a swoje wywalał do śmieci.
– Kanapkowy złodziej znowu dał o sobie znać – rzuciłam spokojnie, a Olgierd w mgnieniu oka połapał się, o co chodzi.
– O kurczę! – westchnął głęboko, chowając twarz w dłoniach.
Wkrótce mój były partner wrócił do swojej małżonki i rozpoczął terapię.
Postanowiłam napisać wiadomość do Sophie, w której – w sekrecie między nami, kobietami – ujawniłam tajemnicę Olgierda. W odpowiedzi poinformowała mnie, że sporządziła listę działań, które zamierza wdrożyć, aby jej ślubny nigdy nie miał pewności, czy ona faktycznie jest tylko jego. Coś takiego może się przydać wszystkim paniom.
Katarzyna, 42 lata
Czytaj także:
„Postanowiłam zawalczyć o miłość. Żona z dzieckiem to nie ściana, zawsze da się przesunąć”
„Mąż pachniał jak finansowa stabilność, jednak przyprawiał mnie o mdłości. To kochanek namiętnością pociągnął mnie za nos”
„Życie pokazało mi, że faceci zdają egzamin tylko w sypialni. Bawię się zdobyczą, owijam wokół palca i posyłam do diabła”