„Były mąż koleżanki to tchórz. Syna odwiedzał z łaską, a gdy potrzebna była pomoc, po prostu zwiał”

matka z synem fot. Adobe Stock, Budimir Jevtic
„– Małgosia ledwo się porusza, nie wolno jej obciążać operowanej nogi. Za jakiś czas będzie mogła się nią podpierać, potem będzie jeszcze lepiej, ale na razie nie może nikogo obsługiwać. Talerze w zlewie same się nie zmyją”.
/ 17.09.2023 14:30
matka z synem fot. Adobe Stock, Budimir Jevtic

Małgosia niedawno przeszła operację kolana i chociaż zapewniała, że doskonale sobie radzi, nie wierzyłam w ani jedno jej słowo. Daniel, jej syn, miał 11 lat i pewnie w niejednym mógł pomóc, ale przecież zakupy to nie wszystko. 

Było jej ciężko

Małgosia mieszkała na trzecim piętrze bez windy, byłam pewna, że skacząc na jednej nodze, nawet podpierając się kulami, nie pokona schodów, została więc unieruchomiona w mieszkaniu, bo drugiej nogi na razie nie było wolno jej obciążać.

– Zajrzę do ciebie i zobaczę jak to wygląda – powiedziałam przez telefon.

– W twoich ustach obietnica brzmi jak groźba – zaśmiała się Małgosia.

– Ale wpadaj, dawno się nie widziałyśmy, pogadamy o starych czasach.

Kiedyś pracowałyśmy razem w szpitalu, potem nasze drogi się rozeszły, ale nie zapomniałyśmy o sobie.

Do mieszkania wpuścił mnie Daniel, przywitał się i szybko zniknął w swoim pokoju. Ktoś u niego był, usłyszałam fragment rozmowy. Niedokładnie, bo głos Małgosi zaraz wezwał mnie do innej części mieszkania. Siedziała na kanapie, nogę oparła wygodnie o krzesło.

– Przestrzegam zaleceń lekarza, siostro – zameldowała wesoło. – Nie ma się do czego przyczepić.

– Chyba że do spodni, wyglądają jakby pamiętały najlepsze czasy XX wieku. Skąd takie wytrzasnęłaś? – spojrzałam na archaiczny ciuch.

– Z piwnicy, należały kiedyś do mamy. Nie wyglądają szpanersko, ale służą dobrze. A co? Nie spełniają twoich wymagań?

– Wymagania to one spełniały 20 lat temu, od tego czasu nauka poszła do przodu. Nie upieraj się, nowe szwedki będą wygodniejsze. A jak sobie radzisz? Tylko mów szczerze i nie próbuj mnie oszukiwać.

– Tak sobie – przyznała Małgosia. – Unieruchomienie nikomu nie służy, ale powoli się przyzwyczajam. Nie będzie trwało wiecznie, niedługo odrzucę kule i ruszę z kopyta.

Przychodził tylko do syna

Z pokoju Daniela dobiegły wybuchy śmiechu. Nadstawiłam ucha. Czy ten drugi głos nie należał do dorosłego mężczyzny?

– U Daniela jest tata – rzuciła Małgosia. – Artur, mój mąż, a raczej były mąż. Przecież wiesz, że niedawno się rozwiedliśmy.

Małgosia niewiele mówiła o rozwodzie, zgadywałam, że mocno przeżyła rozstanie z Arturem. Co w takim razie ten człowiek robił w jej domu?

– Przychodzi do syna, choć trochę z łaską, ale przecież nie rozwiódł się z Danielem, tylko ze mną – Małgosia odpowiedziała na pytanie, którego bałabym się zadać. – Tak jest lepiej, niż gdyby zabierał go do siebie. Próbował i nie wyszło. Daniel nie polubił się z Moniką. Nie chciał u nich bywać, więc Artur zaproponował, że będzie przychodził do Daniela i spędzał z nim czas. Daniel jest bardzo związany z ojcem, a jeśli on jest szczęśliwy, to ja też.

Wciąż nie był jej obojętny

Szczerze wątpiłam, żeby ciągła obecność byłego męża pomagała Małgosi ułożyć sobie na nowo życie, przeczyły temu jej smutne oczy. Boleśnie przeżyła odejście Artura do innej kobiety, nadal nie był jej obojętny. Nie znałam jej prawdziwych uczuć, nie była wylewna, nie zwierzała się. Może jej na nim zależało, a może go znienawidziła za to, co jej zrobił? Cokolwiek to było, musiało zostać ukryte, syn był najważniejszy. W niczym nie zawinił, a poniósł konsekwencje rozstania rodziców. Daniel powinien widywać się z ojcem, to jasne, ale co z Małgosią, czy jej uczucia się nie liczyły?

– Za wszelką cenę muszę zapewnić Danielowi spokój – Małgosia chyba czytała mi w myślach. – Widziałam, jak przeżywał odejście taty. Serce bolało, kiedy patrzyłam na jego cichą rozpacz, nic nie mówił, ale ja wiedziałam, za nic nie chcę, żeby to się powtórzyło. Dlatego kiedy Artur zdecydował, że będzie przychodzić, ucieszyłam się. Wolę jego obecność niż rozżalenie w oczach dziecka.

– Wybór jest oczywisty, ale czy pomyślałaś o sobie?

– Nie mam na to czasu, niedługo zaczynam rehabilitację kolana – zręcznie zmieniła temat, starając się pokryć śmiechem to, co powiedziałam.

– Rehabilitacja dobra rzecz, bez niej ani rusz – mruknęłam. – Ale jak na jednej nodze zejdziesz ze schodów?

– Zeskoczę, to tylko trzecie piętro – zapewniła z udawaną niefrasobliwością.

– Szybko ci pójdzie, możesz poślizgnąć się i niespodziewanie wylądować kilka schodków niżej, niekoniecznie na pupie. Nie chcę, żebyś uszkodziła drugą nogę. Gośka, nie udawaj, potrzebujesz pomocy. Zorganizuję kogoś, będziemy się wymieniać, kiedy kto będzie mógł. Jakoś się dopasujemy, podasz nam harmonogram zajęć i po sprawie.

Małgosia dała się przekonać, udawała dzielną, ale ucieszyła się, że ktoś będzie ją asekurował.

Miał za dużo swobody

Rozmowę przerwał nam Daniel, który zajrzał do pokoju.

– Robimy kanapki, czy tata będzie mógł zostać na kolacji? Proszę, mamo.

– Jeśli tylko będzie chciał, nie mam nic przeciw temu – odparła Małgosia.

– Ale ja mam. Zakupy same się nie robią, łatwo opróżnić lodówkę, trudniej ją napełnić – mamrotałam pod nosem, rozbawiając Małgosię.

– Miło jest wiedzieć, że jesteś po mojej stronie. Chętnie powiedziałabym to samo co ty, ale nie mogę. Dziecku odmówię? Daniel chce tylko zjeść kolację z tatą, to nie tak wiele. Nie mogę być zołzą.

– Hm – chrząknęłam wieloznacznie, akcentując swoje nieprzejednane stanowisko.

– W głębi serca myślę to co ty – zachichotała Małgosia. – Och, nie wiesz, jak mi dobrze robi rozmowa z tobą, wreszcie nie muszę być poprawna do bólu.

– A gdybyś nie musiała, to co?

– Zmieniłabym zamki w drzwiach, żeby już nigdy go nie oglądać – w jej głosie pojawiła się niespodziewana zaciętość. – Nie zrobiłam tego tylko ze względu na Daniela.

– Artur ma klucze do twojego mieszkania?! – spytałam wzburzona.

Małgosia postukała się wymownie w usztywnioną ortezą nogę. No tak, nie mogła swobodnie się poruszać, bieganie na każdy dzwonek nie wchodziło w grę. Wszystko pięknie, ale nadal nie podobało mi się, że Artur ma taką swobodę w domu, który zdecydował się opuścić.

– Odbiorę mu je, jak tylko stanę na nogi – zapewniła Małgosia. – O niczym innym nie marzę. Zobaczysz, ten dzień wkrótce nadejdzie.

– Pomogę ci go przyspieszyć, pomyślę o twojej rehabilitacji – obiecałam.

Naczynia same się nie pozmywają

Kiedy wychodziłam, prawie zderzyłam się z Danielem odnoszącym do kuchni talerz po kanapkach. Za nim szedł Artur z miską po jakiejś sałatce. Panowie zgodnie włożyli naczynia do zlewu i wtedy nie wytrzymałam.

– Mama nie chciała jeść? Pewnie się odchudza – mówiłam do Daniela, ale patrzyłam na jego tatę.

Z zaskoczonego wyrazu twarzy chłopca wywnioskowałam, że właśnie uświadomił sobie, iż jego rodzicielka nie żywi się powietrzem. Nie tylko karmi wszystkich wokół, ale czasem także sama jada. Jego ojciec zmieszał się.

– Nie chcieliśmy przeszkadzać w spotkaniu koleżanek, a poza tym, o ile pamiętam, Małgosia nigdy nie lubiła wczesnych kolacji.

Zbyłam tę żałosną próbę wytłumaczenia milczeniem. Potem jednak postanowiłam wypowiedzieć się szerzej.

– Hm – chrząknęłam bardzo znacząco.

Artur udał, że nie słyszy, więc dodałam:

– Małgosia ledwo się porusza, nie wolno jej obciążać operowanej nogi. Za jakiś czas będzie mogła się nią podpierać, potem będzie jeszcze lepiej, ale na razie nie może nikogo obsługiwać. Talerze w zlewie same się nie zmyją.

Daniel natychmiast puścił strumień wody na naczynia, a ja ciągnęłam dalej:

– Sytuacja jest trudna. Im prędzej Małgosia stanie na nogi, tym lepiej.

– Niczego więcej nie pragnę – zapewnił Artur. – Mam swoje sprawy, nie mogę wiecznie tutaj siedzieć.

Daniel przerwał zmywanie i spojrzał na ojca.

– Dlatego trzeba jej pomóc w rehabilitacji – nie wnikałam w to, co się między nimi dzieje. – Trudno jej będzie zejść ze schodów na jednej nodze, są wyjątkowo wysokie. Będę jej pomagała, ale mam pacjentów i może się okazać, że potrzebny będzie ktoś dodatkowy. Może pan? I tak często bywa pan u syna, przy okazji raz czy drugi sprowadzi pan Małgosię ze schodów. Pańska pomoc bardzo się przyda.

– Zgódź się, tato! – zawołał entuzjastycznie Daniel.

Artur spojrzał na mnie cierpko i uśmiechnął się do syna.

– Pomyślę o tym – obiecał.

Dałam się nabrać jak Daniel! On był dzieckiem, uwierzył ojcu, ale ja powinnam mieć więcej rozumu. Artur, jak przyszło do pomagania, nie tylko nie wyciągnął ręki, ale w ogóle przestał przychodzić do syna. Daniel ma o to pretensje do matki, twierdzi, że nie pozwala jego tacie bywać u nich w domu. Tak zrozumiał podsłuchaną rozmowę ojca z Moniką: „Miałaś rację, ona zaczęła angażować mnie w swoje sprawy. Muszę przystopować z wizytami, niech się nie przyzwyczaja”. Nie przyjmuje do wiadomości, że jego ojciec po prostu jest draniem.

Czytaj także: „Artur miał tylko wyleczyć moją rękę po wypadku, a dotarł aż do serca. Musiałam tylko złamać jego opór”
 „Nie mogę oprzeć się facetom z rodziny przyjaciółki. Spałam już z bratem i mężem. Do kompletu brakuje mi tylko teścia”
„Obiecałam umierającej kobiecie, że zaopiekuję się jej mężem i synem. I szło mi tak dobrze, aż ich pokochałam”

 

Redakcja poleca

REKLAMA