„Były mąż jest nudziarzem bez perspektyw, nie rozumiem, za co nasze dzieci go kochają. Przecież to ze mną poznają świat”

Kobieta wściekła na męża fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Uważam swojego byłego za życiowego nieudacznika, który nie ma większych oczekiwań poza tymi najprostszymi. Byliśmy jak ogień i woda. Mnie ciągnęło do ludzi i świata, on wolał godzinami kontemplować przyrodę. Sprzeczne priorytety wykończyły nasze małżeństwo”.
/ 12.08.2022 18:30
Kobieta wściekła na męża fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Uwielbiałam podróże, często więc zabierałam swoje córki i wyjeżdżałam z nimi na urlop. Rok temu byłyśmy na długich wakacjach w Egipcie, wcześniej w Turcji, Grecji i parę razy we Włoszech. Wspólne wyprawy stanowiły naszą ulubioną formę spędzania wolnego czasu. Kiedy tylko miałam czas i pieniądze, pakowałyśmy walizki i wyjeżdżałyśmy choćby na parę dni w jakieś ciekawe miejsce.

W tym roku wszystko wyglądało trochę inaczej

Miałam co prawda pewną ilość wolnej gotówki, ale i świadomość, że pora wymienić auto na nowe. A na to potrzebne mi były pieniądze. O wakacjach więc nie miałam co myśleć.

– Nie martw się, wezmę dziewczyny do siebie – zaproponował mój były mąż, który od czasu rozwodu mieszkał w małym, odziedziczonym po dziadkach, domku w górskiej okolicy.

Zgodziłam się, bo w innym wypadku naszym córkom przyszłoby spędzić cale lato w wielkomiejskim smogu, ale nie byłam zachwycona. Uważałam, że mój były mógłby zabrać dzieci w jakąś egzotyczną podróż, żeby zobaczyły coś ciekawego, a nie tylko nudne polskie góry. Wiedziałam, że nie zarabia kokosów, w dodatku inwestuje w remont, ale to w końcu jego córki!

– Nie będą się nudzić, tego możesz być pewna – oznajmił, wrzucając ich plecaki do bagażnika samochodu.

„Tak, już to widzę…” – pomyślałam z przekąsem. Pomachałam im na pożegnanie. Byłam pewna, że dwa tygodnie w Wiśle wyjdą dziewczynom bokiem i wrócą w kiepskich humorach.

– Co tam można robić? W dodatku na takim odludziu i z ojcem, który całe dnie spędza, remontując obejście albo chodzi po górach? – pytałam przyjaciółkę, która była wtajemniczona w moje małżeńskie perypetie.

Daria doskonale wiedziała, że uważam swojego byłego za życiowego nieudacznika, który nie ma większych oczekiwań poza tymi najprostszymi. Byliśmy jak ogień i woda. Mnie ciągnęło do ludzi i świata, on wolał godzinami kontemplować przyrodę i zajmować się majsterkowaniem. Sprzeczne priorytety stały się zresztą główną przyczyną rozpadu naszego związku.

Dla mnie był zwykłym nudziarzem

Kiedy jednak dziewczynki wróciły od taty, ku mojemu zdumieniu, wyglądały na zadowolone. Byłam zaskoczona, bo przygotowywałam się raczej na naburmuszone miny. Kiedy podpytałam je, co robiły, z entuzjazmem opowiadały mi o górskich wycieczkach, malowaniu pokoju i grze w szachy.

– Byłyśmy na przełęczy Kubalonka, Szarcula, na Stożku i na Baraniej Górze – wyliczała Weronika, a ja nie mogłam uwierzyć, że moje nastolatki samodzielnie pokonały takie trasy.

– Nie bolały was nogi? – zapytałam z niedowierzaniem, a one odpowiedziały, że kiedy były zmęczone, przystawali i robili pikniki na polanach.

– A ja nawet nauczyłam się trochę gotować, przed każdym wyjściem szykowałam nam koszyk z jedzeniem! – pochwaliła się Dorotka. 

Kiedy pogoda się psuła, pomagały tacie w remoncie domku albo całymi wieczorami grywały w szachy.

– Jak chcesz i ciebie nauczymy grać – obiecały, a ja widząc ich roześmiane buzie, odparłam, że bardzo chętnie.

Chociaż, prawdę mówiąc, ciężko byłoby mi wyobrazić sobie nudniejsze zajęcie. Cóż, upodobania są różne… Obserwując zachwyt w oczach dziewczynek, kiedy mówiły o lecie z tatą, poczułam, że jednak niesprawiedliwie osądziłam swojego męża.

Był fatalnym mężem, ale dobrym ojcem

Byłam pewna, że one są takie jak ja i pociągają je inne rozrywki, a mój były to zwykły nudziarz, który nie potrafi zafundować córkom żadnego ekstra przeżycia. Ale to nieprawda. On jest po prostu inny ode mnie. Zresztą wygląda na to, że moje córki także.

Zdałam sobie sprawę, że podczas tych dwóch tygodni spędzonych z tatą zyskały więcej, niż ze mną w Egipcie, gdzie poza kilkoma wycieczkami, głównie leżały na plaży… Nauczyły się gotować, pomagały w remoncie, co zaowocowało tym, że chcą samodzielnie pomalować swój pokój.

Najważniejsze jednak jest to, że odkryły swoją pasję. Obie już dzisiaj zapowiedziały, że zapiszą się do szkolnego kółka turystycznego, bo górskie wycieczki sprawiają im wielką frajdę. Kiedy tydzień później mój były mąż wpadł, żeby zobaczyć się z córkami, powitałam go serdecznym uśmiechem, jakiego od miesięcy nie widział na mojej twarzy.

A kiedy zaproponował, że weźmie je na weekend, bo póki jeszcze pogoda sprzyja, chciałby z nimi wejść na Trzy Kopce Wiślańskie, byłam bardzo zadowolona. Dla mnie nie był wprawdzie najodpowiedniejszym partnerem, ale dla swoich dzieci – wbrew temu co wcześniej myślałam – jest supertatą, takim który potrafił zarazić je swoją pasją. Dopiero teraz to dostrzegłam!

Czytaj także:
„Gdy słyszę opowieści sąsiadek o wnukach i dzieciach, łzy cisną mi się do oczu. Jestem samotna, dla mnie nikt nie ma czasu”
„25 lat temu pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Dziś prawda o tamtych wydarzeniach, może zniszczyć życie mojej rodziny”
„Dla rodziny moja przeprowadzka to szansa na darmowe wakacje all inclusive. Walą drzwiami i oknami bez żadnej zapowiedzi”

Redakcja poleca

REKLAMA