„Byliśmy pewni, że nasi przyjaciele są parą, jak z bajki. Nie mieliśmy pojęcia, że w domu przeżywają ze sobą piekło”

Siostra uważa, że jest ode mnie lepsza fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– On był nie do wytrzymania! Rozrzucał ubrania, nie wstawiał brudnych naczyń do zlewu. Wiecznie mnie krytykował: a to nie podobał mu się kolor ścian, a to kanapa była za wielka. Kiedy pytałam, co w takim razie chce, twierdził, że i tak przecież zrobię wszystko po swojemu. I robiłam! Przecież nie mogliśmy mieszkać na kartonach!”.
/ 22.04.2023 21:15
Siostra uważa, że jest ode mnie lepsza fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Wszystko zaczęło się trzy miesiące temu. Wpadła do mnie moja przyjaciółka, Kaśka.

– Ty wiesz, co się stało? Agnieszka i Jacek się rozstali! – krzyknęła.

Popatrzyłam na nią jak na wariatkę. Oni? To niemożliwe. Przecież przez ostatnie trzy lata zachowywali się tak, jakby świat poza nimi nie istniał. Żartowaliśmy nawet w towarzystwie, że niepotrzebnie zapraszamy ich na imprezy. Przychodzili, ale byli nieobecni. Do nikogo się prawie nie odzywali. Tak, jakby uważali, że każda chwila poświęcona innym osobom była stratą czasu.

Kochali się, chcieli ze sobą być

To było widać. Coraz częściej mówili o ślubie, jakiś czas temu razem zamieszkali. I nagle taka wiadomość!

– Przysięgam, Jacek wyprowadził się wczoraj do rodziców! – Kaśka uderzyła się w pierś. – Podobno oboje twierdzą, że nie chcą się więcej na oczy widzieć. Błagam cię, dowiedz się, o co chodzi! Znasz ich od wielu lat.

– No dobra, spróbuję – odparłam.

Przyznaję, że sama byłam ciekawa, co się stało. Nie jestem psychologiem, ale znam się na ludziach. Według mnie oboje są dla siebie stworzeni i będą razem szczęśliwi. Czyżbym się pomyliła? Zaczęłam biegać od jednego do drugiego, próbując znaleźć odpowiedź na to pytanie.

– Kiedy tylko zamieszkaliśmy razem, zaczęły się kłopoty – zwierzała mi się Agnieszka. – On był nie do wytrzymania! Wiecznie robił mi na złość. Rozrzucał ubrania, nie wstawiał brudnych naczyń do zlewu. Kiedy zaczęliśmy urządzać nasze mieszkanie, wiecznie mnie krytykował. A to nie podobał mu się kolor ścian, a to kanapa była za wielka. Kiedy pytałam, co w takim razie chce, wzruszał tylko ramionami i twierdził że i tak przecież zrobię wszystko po swojemu. I robiłam! Przecież nie mogliśmy mieszkać na kartonach!

Jacek też nie zostawił na Agnieszce suchej nitki.

– Daj spokój, o czym tu mówić – zdenerwował się, gdy zaczęłam ciągnąć go za język. – Wiecznie czepiała się o drobiazgi. U niej zawsze wszystko musiało być na tip-top, idealne, poukładane na swoim miejscu. I dokładnie zaplanowane. A ja nie lubię żyć z zegarkiem w ręku! Dlaczego miałem iść do kina, bo tak się kilka dni temu umówiliśmy, skoro znajomi zaprosili nas na imprezę. A że na godzinę przed jej rozpoczęciem? To co, przecież spontaniczne wyjścia są najfajniejsze!

Z ich opowieści wynikało, że choć mieszkali razem, coraz bardziej się od siebie oddalali.

Kłócili się o wszystko

Było im coraz trudniej wytrzymać ze sobą, ale nikomu o tym nie mówili. W naszym towarzystwie ciągle uchodzili więc za idealną parę. Nikt z nas nie przypuszczał, że w ich związku dzieje się coś niedobrego.

Życie z Agą pod jednym dachem przypominało koszmar – mówił Jacek – Bałem się odezwać! Doszło do tego, że po pracy nie chciało mi się wracać do domu. Wiedziałem, że od razu na mnie naskoczy. A ja marzyłem o spokoju. Kiedy więc po raz kolejny zrobiła mi karczemną awanturę o jakiś drobiazg, po prostu się wyprowadziłem. To była najlepsza decyzja w moim życiu – przekonywał mnie.

– Jesteś pewien? – zapytałam tylko.

– Na sto procent – zarzekał się.

Agnieszka, na pierwszy rzut oka też cieszyła się z rozstania.

– No i dobrze się stało! – twierdziła. – Naprawdę nic nas już nie łączy. Bogu dzięki, że nie wzięliśmy ślubu! Byłby tylko kłopot z rozwodem. A tak możemy zacząć wszystko od nowa. Już osobno – dodała z mocą.

– I nie zmienisz zdania? – chciałam wiedzieć.

– Mowy nie ma – odparła.

„Poczekamy, zobaczymy” – pomyślałam.

Byłam prawie pewna, że jednak się nie pomyliłam.

Ci dwoje byli dla siebie stworzeni

Tylko musieli to zrozumieć. Przez pierwsze dni po rozstaniu Agnieszka i Jacek trzymali się swoich wersji. Ale nie minął tydzień i dla wszystkich znajomych, w tym i dla mnie stało się jasne, że cierpią. Ona posmutniała, zamknęła się w sobie. On unikał towarzystwa. Z domu wychodził tylko do pracy, a potem na spacer. Zawsze... pod dom Agnieszki.

– O Jezu, patrzeć na to nie można! Tęsknią, żałują, ale żadne się do tego nie przyzna – denerwowała się Kaśka. – Pogadasz z nimi? Inaczej umrą ze zgryzoty...

Skinęłam głową. Uznałam, że tej miłości trzeba naprawdę pomóc. Najpierw wybrałam się do Agnieszki. W pierwszej chwili udawała, że wszystko jest w porządku. Ale potem kompletnie się rozkleiła.

– Brakuje mi Jacka, nawet nie wiesz, jak bardzo... Nie potrafię bez niego żyć. Wiem, że popełniałam same błędy. Zapominałam o cudownych chwilach, które z nim spędziłam. Widziałam tylko wady i czepiałam się o byle g... Tak bym chciała, żeby wrócił... – chlipała mi w rękaw.

– To może mu to powiedz? – zaproponowałam nieśmiało.

Natychmiast na mnie naskoczyła.

– Zwariowałaś? Nie będę go o nic prosić. To w końcu on się wyprowadził, nie ja. Powinien przyjść pierwszy, przeprosić – naburmuszyła się.

Znałam ją. Wiedziałam, że prędzej zapłacze się z tęsknoty na śmierć, niż się złamie...

„To ich godzenie może być trudniejsze, niż myślałam” – zmartwiłam się.

Wychodząc od Agnieszki, natknęłam się na Jacka. Oczywiście na początku nie chciał się przyznać, że przychodzi tu codziennie. Stwierdził, że pod jej domem znalazł się przypadkiem.

Zaciągnęłam go do kawiarni na przeciwko

Pękł, zanim kelner przyniósł nam kawę. Przyznał się, że bardzo tęskni za Agnieszką. Ale...

– To nie ma sensu – próbował chyba przekonywać bardziej siebie niż mnie. – Przecież my się ze sobą nigdy nie dogadamy! Aga ma rację, mam wiele wad. Nie potrafię obiecać, że się na pewno zmienię. Mogę tylko spróbować. A ona? Czy ona przestanie mnie wychowywać? Wątpię. Nie wiem, czy my mamy jeszcze jakąś szansę, czy będę umiał z nią żyć.

– A bez niej umiesz? – zapytałam.

Zastanawiał się przez kilka sekund.

– No, nie... Chyba nie. Jak pomyślę, że już nigdy... – odparł i zamilkł.

Nie wytrzymałam.

– I co będziesz tak siedział? Biegnij po kwiaty i idź do niej! Któreś z was musi być mądrzejsze i zrobić ten pierwszy krok. Proponuję, żebyś to był ty. Masz szansę udowodnić, że mężczyźni rzeczywiście są silniejsi – krzyknęłam.

Spojrzał na mnie zdumiony, a potem się uśmiechnął.

– Poczekasz chwilę? Zaraz wracam – powiedział.

Po kilku minutach zjawił się z bukietem róż.

– Taki wystarczy? – zapytał zdyszany.

Skinęłam głową.

– No to lecę udowadniać tę teorię! – zakrzyknął wyraźnie uradowany.

W trzech susach pokonał jezdnię i zniknął w drzwiach wejściowych do bloku Agnieszki. Przez godzinę nie ruszałam się z miejsca. Spokojnie dopiłam kawę i zamówiłam sobie drugą. Z bloku Agnieszki wyszedł tylko starszy pan z pieskiem. Wystukałam numer do Kaśki.

– Mam dla ciebie prawdziwego hiciora! Agnieszka i Jacek znowu są razem – powiedziałam.

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA