Znam wielu mężczyzn, którzy boją się atrakcyjnych kobiet. Cóż, ja sam byłem jednym z nich. Nie mogłem się jednak do tego przyznać, ponieważ właśnie stała przede mną fantastyczna kobieta.
Doktor filozofii, niesamowicie inteligentna, z nogami jak marzenie i całą resztą prosto z męskich snów.
Naukowiec w ciele modelki! Na dodatek wyraźnie jej się podobałem… Ledwo byłem w stanie opanować drżenia głosu podczas naszej pierwszej rozmowy!
Nie mam problemów w kontaktach z kobietami, lecz nigdy nie grałem w tej lidze co Aldona. Zresztą nawet do końca nie wiedziałem, że taka liga istnieje.
Owszem, znałem kobiety mądre i kobiety ładne. Jednak takiego połączenia jak w osobie Aldony nie dane mi było dotąd spotkać.
Dlatego nie bardzo wiedziałem, jak się zachować. Jak skłonić ją, żeby się ze mną umówiła.
Moje przedłużające się niezdecydowanie musiało ją wkurzyć, bo w końcu powiedziała:
– To co, skoro już ustaliliśmy, że nie boisz się atrakcyjnych kobiet, to może odwiózłbyś mnie do domu? Parzę świetną kawę.
Kawa była naprawdę świetna, choć jej smak poznałem dopiero rano, po nocy spędzonej
w mieszkaniu Aldony.
Przyznam, że najzwyczajniej w świecie rozpierała mnie duma. Zostałem przecież poderwany przez kobietę inteligentną i atrakcyjną. Czyż można sobie wymarzyć coś bardziej podbijającego męskie ego?!
Nie ukrywam, że trochę niczym mały chłopiec miałem ochotę jak najszybciej pochwalić się swoim sukcesem najlepszemu kumplowi. Nie, wcale nie zamierzałem przedstawiać go Aldonie. Bałem się, że ona pomyśli sobie o mnie coś złego. Lubię Wojtka, ale zdaję sobie sprawę z jego wad, pośród których rubaszność jest najmniejszym problemem…
– Stary, jaką ja laskę ostatnio wyjąłem, to nie masz pojęcia! – oznajmiłem mu, uśmiechając się zarozumiale, kiedy kilka dni później spotkaliśmy się na piwie.
– Aldonę? – zapytał Wojtek.
– Skąd wiesz? – zdziwiłem się.
– Opowiadała mi Bożena. Podobno na imieninach u niej nie mogłeś oderwać wzroku od nadobnej Aldonki.
– Jakiej nadobnej Aldonki?! – bardzo nie spodobał mi się sposób, w jaki mówił o mojej, jak już uważałem, dziewczynie.
– To ty o niej wcześniej nie słyszałeś? – spojrzał na mnie szczerze zdumiony. – To postrach wszystkich facetów!
– Nic dziwnego. Boją jej się, bo jest piękna, inteligentna i niesamowicie zmysłowa.
– Okej, powiedzmy, że dlatego – uśmiechnął się kwaśno.
– Ale o co ci chodzi?!
– Oj, stary, widzę, że szkoda moich słów, bo ty się w niej regularnie zabujałeś. Pogadamy, jak ci przejdzie.
– Raczej mi nie przejdzie, więc mów teraz – uśmiechnąłem się rozbawiony jego przewidywaniami. – Albo zamilknij na wieki!
– Z twoich słów wnioskuję, że tym bardziej powinienem teraz milczeć – odbił piłeczkę.
To jasne, Wojtek mi po prostu zazdrości!
Wojtek, mimo moich nalegań, nie powiedział nic więcej o Aldonie, stwierdzając tylko, że nie warto walić grochem o ścianę. Bardzo mnie tym zdenerwował i w końcu powiedziałem mu, że po najlepszym kumplu nie spodziewałem się zazdrości.
Jednak to spotkanie zasiało w mojej duszy ziarno niepokoju.
Nie wykiełkowało ono zbyt szybko, ponieważ Aldona nie dawała mi powodu do jakichkolwiek zarzutów.
Była po prostu fantastyczna w każdym calu. A ja coraz bardziej się w niej zakochiwałem.
Niestety, wkrótce wydarzyło się coś, co mnie zaniepokoiło.
Otóż, ilekroć wychodziliśmy gdzieś razem – do kina, do teatru czy kawiarni – zawsze to ja płaciłem rachunek. W sumie uważałem to za normalne, i nawet cieszyłem się, że Aldona nie należy do przesadnie wyzwolonych kobiet, które upierają się, żeby rachunek dzielić na pół. Jednak tamtego dnia przypadkiem zostawiłem w domu kartę płatniczą, a w portfelu miałem za mało gotówki. I zwyczajnie zabrakło mi kilku złotych do zapłacenia za naszą wspólną kolację.
Aldona wyjęła z torebki brakującą kwotę, ale niezadowolona pokręciła głową.
– Zupełnie nie rozumiem, jak mogłeś do tego dopuścić…
– To zwykły przypadek – odparłem. – Nie wziąłem karty.
– Powinieneś takie rzeczy sprawdzać przed wyjściem z domu – pouczyła mnie surowym tonem. – Miałeś szczęście, że tym razem wzięłam portfel…
– Tym razem? – zdziwiłem się. – To ty nie nosisz portfela?
– Nie noszę, kiedy jestem gdzieś zapraszana – powiedziała to w sposób, który mi się nie spodobał, dlatego odburknąłem:
– Gdybyś nie zamawiała tego dodatkowego kieliszka wina, wystarczyłoby mi pieniędzy.
– Wypominasz mi kieliszek wina za parę złotych?!
Troszkę się pokłóciliśmy i rozstaliśmy obrażeni.
Dwa dni potem poszedłem przeprosić Aldonę. Uznałem, że mogła być po prostu niemile zaskoczona koniecznością dopłacenia do kolacji. Pewnie dotąd nic takiego jej się nie przytrafiło, poczuła się nieswojo.
Jednak wkrótce przekonałem się, że nie tylko do tego, że nigdy za siebie nie płaci, jest przyzwyczajona.
Jakiś czas później umówiłem się z Wojtkiem na weekend nad jeziorem. Następnego dnia zadzwoniła Aldona, mówiąc, że na sobotę zarezerwowała bilety do teatru.
– Kotku, nie mogę. Już się umówiłem na ryby…
– Nie mówiłeś mi tego! – jej lodowaty głos na chwilę zmroził mnie do szpiku kości, lecz postanowiłem powalczyć:
– Aldonko, chyba mam prawo pojechać na ryby?
– Oczywiście. Skoro cię to kręci – prychnęła pogardliwie. – Ale mógłbyś łaskawie mnie o tym informować, żebym niepotrzebnie nie robiła rezerwacji!
– A przepraszam, czy ty mnie poinformowałaś wcześniej o tej rezerwacji? – uniosłem się. – Nie pytałaś mnie o zdanie.
– Wybacz, nie przyszło mi do głowy, że możesz przedkładać jakieś głupie moczenie kija w wodzie nad kulturalną rozrywkę w moim towarzystwie!
Mam się jej słuchać jak mały chłopczyk?
Przerzucaliśmy się tak jeszcze przez chwilę złośliwościami. Aldona mi wypomniała, że nie doceniam, jak bardzo się stara, poświęcając własny czas na szukanie dla nas odpowiedniej rozrywki, a to powinno być moim zadaniem.
Ja odciąłem się, że umawiając się na ryby, przynajmniej nie organizowałem jej czasu, a jedynie swój własny; ona zaś nigdy nie pyta mnie o zdanie, tylko podejmuje decyzje za nas dwoje. Aldona na ten argument się roześmiała i powiedziała, że gdyby tak nie było, to nasza znajomość zakończyłaby się na imprezie, na której się poznaliśmy. Tu musiałem jej przyznać rację.
Ale nie tylko dlatego w końcu ustąpiłem, odwołałem wyjazd na ryby i poszedłem z nią do tego teatru. Po prostu wciąż jeszcze nie chciałem stracić tak atrakcyjnej partnerki jak Aldona…
Miesiąc później byliśmy akurat w trakcie planowania wakacji. Ustaliliśmy ostatecznie, że pojedziemy na dwa tygodnie oglądać norweskie fiordy. W biurze podróży wykupiłem już wycieczkę i zacząłem zastanawiać się nad kompletowaniem garderoby.
Wtedy Aldona nagle oświadczyła, że dostała zaproszenie na tygodniową konferencję do Niemiec, gdzie wygłosi kilka wykładów. Termin pokrywał się z naszym wyjazdem, lecz ona nie widziała w tym problemu.
– Ojej, do Norwegii pojedziemy kiedy indziej – oświadczyła.
– Ale ja już zapłaciłem za ten wyjazd! – wkurzyłem się.
– To zrezygnujesz, przecież zwrócą ci pieniądze.
– Ale nie całość. Stracę pewnie jakieś dwa tysiące…
– No tak, to przykre… Ale pomyśl, jak bardzo będziesz ze mnie dumny! Ta konferencja to prestiżowa sprawa, mało kogo z Polski na nią zapraszają.
– Zamiast tej dumy wolałabym, żebyś mi zwróciła chociaż połowę pieniędzy.
– Przecież wiesz, że jako naukowiec zarabiam nędzne grosze. Jak możesz tego wymagać?!
To była nasza ostatnia rozmowa. Pieniędzy oczywiście mi nie oddała. Nie musiała zresztą, bo ja wyjechałem oglądać norweskie fiordy. Tyle że nie z nią, a z Wojtkiem, który z radością przystał na propozycję wspólnej wyprawy, i zapłacił połowę jej kosztów.
W Norwegii opowiedział mi, co słyszał o Aldonie. Z grubsza pokrywało się to z moimi przeżyciami i ostatecznie wyleczyło mnie z tej fascynacji.
Teraz już wiem, że mężczyźni nie boją się atrakcyjnych kobiet jako takich. Nie polega to na tym, że te kobiety ich onieśmielają, przytłaczają swoim sukcesem czy przebojowością. Po prostu one mają wobec nas bardzo wysokie, a przede wszystkim nierealne wymagania.
Mamy je wielbić, być na każde ich zawołanie i bezwzględnie im się podporządkować. Mężczyzna nie jest i nigdy nie będzie dla takiej gwiazdy partnerem.
Czytaj także:
„Przez kilkadziesiąt lat gardziłem Martą, bo zostawiła mojego brata. Gdyby nie to babsko dalej bym go miał...”
„Moja żona zdradzała mnie z szefem. Żyliśmy w trójkącie, do czasu aż jej kochanek... zginął w wypadku"
„Iwona prawie rozwiodła się z tym darmozjadem, ale zrezygnowała. Nie chciała robić wstydu dzieciom”