„Byłam złą żoną i mąż dlatego mnie zdradził po 18 latach małżeństwa. To było jego wołanie o pomoc”

Zdrada uratowała nasze małżeństwo fot. Adobe Stock, Photographee.eu
„Miałam w domu znudzonego życiem ponuraka, którego nie sposób namówić na kino, nie mówiąc o intymnych zwierzeniach. Nasze jedyne rozmowy dotyczyły obiadów, szkolnych problemów dzieci i tego, co trzeba kupić czy naprawić. Jakim prawem jakaś kobieta dostawała to wszystko, a ja nie?”.
/ 18.12.2021 08:36
Zdrada uratowała nasze małżeństwo fot. Adobe Stock, Photographee.eu

Mąż mnie zdradził, więc jest winny. To było dla mnie jasne. Nie obchodziło mnie, jak to zrobił i dlaczego. A chyba jednak powinno…

Leszek wciąż powtarzał, że to nie romans i żebym się uspokoiła. Nie miałam zamiaru! Czas na zmiany Komórka Leszka zabrzęczała na stoliku. Miałam wrażenie, że ostatnio dostaje wyjątkowo dużo SMS-ów.

– Z kim tak intensywnie korespondujesz? – zaśmiałam się.

Nie podejrzewałam go o nic złego. Po prostu wydawało mi się, że ma jakiś projekt w biurze, który za bardzo go angażuje. Miał tendencję do brania na siebie zbyt wielu obowiązków.

Leszek schował komórkę do kieszeni

– A czemu pytasz?– odpowiedział pytaniem na pytanie.

Nigdy tak nie robił. To było dziwne. Mimo to w mojej głowie nie zaświeciła się ostrzegawcza lampka. Za bardzo mu ufałam. Byliśmy małżeństwem od 18 lat. Leszek był spokojnym domatorem. Prowadził tak poukładane życie, że ostatnią rzeczą, o jaką bym go podejrzewała, był romans. Poza tym nie przychodził z pracy później niż zwykle, nie wyczuwałam od niego zapachu damskich perfum ani nie znajdowałam śladów szminki na kołnierzyku.

Może gdyby coś takiego się stało, uznałabym to za niepokojący sygnał, choć nawet wtedy mogłabym go zbagatelizować, jeśli podałby sensowne wytłumaczenie. Ufałam mu, dlatego długo nie zwracałam uwagi na te wiadomości. Ani na to, że brał ze sobą telefon wszędzie, gdzie szedł.

Nie byłam gotowa na to, by poznać bolesną prawdę o mężu

Pewnego dnia, gdy moja córka powiedziała, że musi upiec ciastka na szkolny festyn, chciałam sprawdzić przepis na muffiny. Miałam go w mailu, wzięłam więc telefon, żeby go odszukać, ale wtedy zauważyłam, że jestem zalogowana na poczcie Leszka. Kiedyś musiał ją otwierać u mnie w komórce i telefon zapamiętał jego hasło.

Właśnie miałam zmienić adres, gdy spostrzegałam coś, co mnie zaniepokoiło. Dziesięć pierwszych maili było od kobiety o imieniu Ula. Każdy miał w tytule „RE:” oznaczające odpowiedź i jakieś słodkie słówka w stylu: „tylko ty”, „całusy na dobranoc”, „na zawsze twoja”.

Co to miało być? Ręce zaczęły mi drżeć. Chciałam otworzyć maile, a jednocześnie coś mnie powstrzymywało. Chyba nie byłam gotowa na to, czego mogłam się z nich dowiedzieć. Mój lojalny, kochający mąż ma kochankę?

– Masz ten przepis? – ponaglała mnie Marlena.

– Nie… jeszcze sekundkę.

Wylogowałam się i od razu tego pożałowałam. Nie znałam hasła Leszka i nie potrafiłam ponownie wejść na jego pocztę. Teraz wiedziałam już na pewno, że powinnam była przeczytać któryś z maili od tajemniczej Uli, bo myśl o tym, co w nich było, nie da mi spokoju.

Nie mogłam się już na niczym skupić. Wciąż podawałam Marlenie złe miary, niewłaściwe składniki i w końcu z ciastek nic nie wyszło. Córka była załamana, ale ja nie miałam sił, by zacząć pieczenie od nowa.

– Oj, kupisz coś w cukierni – warknęłam, jakby to wszystko była jej wina.

Dałam córce portfel i kazałam pójść po muffinki, nie zwracając uwagi na jej niezadowolenie.

Kiedy Leszek wrócił z pracy, z trudem zdobyłam się na swobodne przywitanie

Nie potrafiłam udawać, że wszystko jest dobrze, ale nie chciałam zaczynać rozmowy, zanim nie zdobędę pewności, że moje oskarżenia nie są bezpodstawne. Postanowiłam przechwycić jego komórkę. Nie było to łatwe, bo chodził z nią wszędzie. W końcu powiedziałam mu, że muszę poszukać mojej i wzięłam do ręki jego telefon, żeby zadzwonić na swój numer.

Nagle zabrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości. Oczywiście od tajemniczej Uli. Otworzyłam natychmiast, ale zanim zdążyłam odczytać, Leszek rzucił się w moim kierunku i zabrał mi telefon.

– Czemu się tak denerwujesz?! – krzyknęłam oburzona. – Masz coś do ukrycia?

Zaśmiał się nerwowo. Po takiej reakcji czułam, że może to oznaczać tylko jedno…

– Leszek, czy ty masz romans? – spytałam wprost.

– Zwariowałaś! – parsknął nienaturalnie.

Wiedziałam, że kłamie. Znałam go tyle lat… Kazałam mu pokazać wiadomość, a on stanowczo odmówił. Łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. Mąż mnie zdradza! Nie mogłam w to uwierzyć. Takie rzeczy znałam tylko z książkowych romansideł. Nigdy w życiu nie podejrzewałabym, że mogłyby dotyczyć mnie.

Zaczęłam zasypywać go pytaniami: kim jest Ula? Skąd ją zna? Jak długo trwa ten romans? Czy ją kocha? Jak mógł mi to zrobić?! On wciąż powtarzał tylko, że to nie romans i żebym się uspokoiła. Nie miałam zamiaru!

– Leszek, jestem twoją żoną, powiedz mi prawdę. Chyba na to zasługuję – powiedziałam w końcu załamana.

Usiadł i ukrył twarz w dłoniach. Z jednej strony poczułam ulgę, że najwyraźniej w końcu się ugnie, z drugiej nie byłam gotowa, by usłyszeć prawdę. Czułam, że za chwilę zostanę porzucona dla młodszej, długonogiej sekretarki i nie potrafiłam przygotować się na ten cios.

– Nie znam tej kobiety – powiedział mąż ku mojemu zaskoczeniu. – To znaczy znam, ale tylko wirtualnie. Poznałem ją przypadkiem. Wystawiłem na aukcji internetowej nasz stary aparat fotograficzny, a ona napisała do mnie maila z zapytaniem. Odpisałem. Potem ona mnie zapytała o moje zainteresowanie fotografią i tak jakoś od słowa do słowa zaczęliśmy pisać do siebie coraz dłuższe maile, potem SMS-y…

Zdradził mnie, oszukał i poniżył

Nie zasługuje na to, by ze mną być! Aparat? Sprzedawał go pół roku temu! Przez sześć miesięcy ukrywał internetową znajomość?! Leszek zapewniał mnie, że nigdy się z tą kobietą nie spotkał i nie zamierza, ale przyznał, że ich znajomość już dawno przeszła z relacji biznesowej na prywatną.

– Zakochałeś się? – zapytałam, a on zamilkł przez chwilę i pochylił głowę.

– Trochę zauroczyłem – wydukał speszony. – Pisaliśmy do siebie takie długie, emocjonalne maile. Czułem, jakby była moją przyjaciółką. Nagle zaczęło się to zmieniać w coraz intymniejsze wyznania.

Kazałam mu przestać opowiadać. Przed chwilą sama prosiłam, żeby wszystko mi wyznał, a teraz już nie chciałam słuchać. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Nawet jeśli to, co mówił, było prawdą i nie doszło między nimi do żadnego fizycznego kontaktu, ewidentnie był zakochany. Dla mnie było to chyba nawet gorsze, niż gdyby przespał się z jakąś kobietą, nic do niej nie czując.

Uważał ją za kogoś bliskiego. Kogoś, kto go wysłucha, zrozumie. To ja powinnam być tą osobą. Czułam się zdradzona i poniżona. Kazałam Leszkowi spakować walizki i wynieść się z naszego domu.

– Nie wygłupiaj się, Halinka! – prosił mnie, ale ja byłam nieugięta.

Nie zamierzałam udawać, że nic się nie stało. Oszukiwał mnie.

Ukrywał przede mną znajomość z jakąś kobietą

Tymczasem ja miałam w domu znudzonego życiem ponuraka, którego nie sposób namówić na kino, nie mówiąc o intymnych zwierzeniach. Nasze jedyne rozmowy dotyczyły obiadów, szkolnych problemów dzieci i tego, co trzeba kupić czy naprawić. Żadnych zwierzeń, wyznań i czułości. Jakim prawem jakaś kobieta dostawała to wszystko, a ja nie?

Leszek spakował walizki i stanął w drzwiach, żeby upewnić się, czy na pewno wiem, co mówię, i tego właśnie chcę. Nie wiedział, gdzie ma iść ani co ze sobą zrobić, ale nie zamierzałam ułatwiać mu zadania. To on narozrabiał, więc niech stawi czoła konsekwencjom. Córka weszła do mieszkania z siatką pełną ciastek i spojrzała na ojca zaskoczona.

– Wyjeżdżasz gdzieś?

– Tak… na kilkudniową delegację – mruknął pod nosem.

Najwyraźniej wyspecjalizował się już w sztuce kłamania, bo młoda nie poznała, że coś kręci.

– No, proszę! Jaki biznesmen! Gratuluję. Gdzie cię wysyłają? Paryż, Londyn? – Marlena była niezmiernie podekscytowana.

– Chyba Lądek Zdrój – parsknęłam nerwowo. – Baw się dobrze. To znaczy bawcie się dobrze z szanowną delegacją.

– Jadę sam – odpowiedział zdecydowanym tonem.

Zamknęłam za nim drzwi i nieuważnie słuchałam trajkotania Marleny o tym, że może ojciec w końcu dostanie awans w tym swoim banku. Miałam ochotę jej przerwać i powiedzieć prawdę, ale nie zrobiłam tego.

– Nie chciałabyś spać dzisiaj u Aśki? – zapytałam za to, a ona aż podskoczyła z radości.

Kiedy Marlena wyszła, otworzyłam butelkę wina

Po opróżnieniu połowy – zadzwoniłam do Leszka. Byłam wściekła, pełna pretensji i wyrzutów. Internetowa czy nieinternetowa – to była zdrada i miałam prawo do ciskania piorunami. Leszek był załamany.

Przepraszał mnie i zapewniał, że nigdy więcej nie napisze do Uli. Przysięgał, że pozwolił sobie na tę znajomość dlatego, bo wiedział, że jest tylko wirtualna i w przyszłości się nie zmieni. Ręczył głową, że nigdy nie obiecywał Uli spotkania, ani tego, że się ze mną rozstanie.

– Pisałeś coś o mnie?

– Tylko że mam żonę. Nie udawałem, że jest między nami źle i że się rozwodzimy, przysięgam. To była tylko głupia internetowa znajomość. Nie wiem, po co mi była. Chyba z nudów!

Byłam wściekła i jednocześnie zawiedziona. Nudził się ze mną? Bo mu całe życie piorę i gotuję? Nie mogłam pogodzić się z myślą, że szukał wrażeń u innej kobiety. Przez kilka kolejnych dni rozpamiętywałam to, co się stało i analizowałam przyczyny i możliwe skutki naszego potencjalnego rozstania. Zastanawiałam się, co poczuje Marlena, gdy się dowie.

Jak to będzie samodzielnie wychowywać nastolatkę? Czy ułożę sobie życie na nowo w pojedynkę? A może sama zacznę szukać kogoś w internecie? Nie chciałam tego robić.

Jedyne, czego chciałam, to żeby wszystko było po staremu

Nie mogłam jednak zapomnieć o tym, co się stało. Wobec tego rozwiązaniem wydawała mi się terapia małżeńska. Leszek zgodził się bez wahania. Gdy w małżeństwie coś nie gra, wina leży po obu stronach? Liczyłam na to, że psycholog pomoże zrozumieć mężowi, jak wielki popełnił błąd. Ku mojemu zdumieniu zaczął robić analizę tego, jak wyglądało nasze małżeństwo przed zdradą.

Czy była pani zaangażowana w związek? Okazywała pani mężowi czułość i zainteresowanie?

– Słucham? To on mnie zdradził! Coś się chyba panu pomyliło! – parsknęłam oburzona.

– Zdrada rzadko zdarza się bez przyczyny. Często jest wołaniem o pomoc do kogoś z zewnątrz, gdy nie ma oparcia w związku.

Miałam ochotę stamtąd wyjść. Tymczasem Leszek wyznał, że w naszym małżeństwie brak mu ciepła i zainteresowania. Jego internetowa „znajoma” słuchała go, uważała go za interesującego i pytała go wciąż o opinię.

– Halina już dawno uznała mnie za nudziarza i pantoflarza. Nigdy nie pyta mnie o zdanie – wyznał, a jego oczy zaszkliły się, jakby miał się rozpłakać.

Byłam zaskoczona, a jednocześnie zdałam sobie sprawę, że ma trochę racji. Zrobiło mi się głupio. Kilka dni później pozwoliłam wrócić Leszkowi do domu. Terapeuta przygotował dla nas ćwiczenia. Kazał nam rozmawiać, wysłuchiwać siebie nawzajem i przytulać się. Początkowo wydawało mi się to sztuczne i niepotrzebne, ale z czasem zauważyłam, jak dobre przynosi skutki.

Chodzimy na terapię już drugi miesiąc. Krok po kroku dochodzimy do porozumienia i wszystko sobie wyjaśniamy. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy ze sobą tak szczerze i otwarcie jak teraz. Kto by pomyślał, że zdrada Leszka pomoże nam stać się lepszym małżeństwem. 

Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA